Reklama

Legia to moja miłość, fotografia to pasja. Połączyłem to. Niektórzy mi zazdroszczą i w sumie mają rację

redakcja

Autor:redakcja

27 kwietnia 2017, 13:39 • 20 min czytania 26 komentarzy

Nie liczy przebytych kilometrów, bo najzwyczajniej w świecie jest ich zbyt wiele, by to ogarnąć. Łatwiej policzyć, że niedługo stuknie mu 18 lat w zawodzie. Jego prace znacie doskonale, bo ukazują się w wielu mediach, w tym w większości naszych artykułów. Z Piotrem Kuczą, jednym z najlepszych fotoreporterów sportowych w Polsce, porozmawiałem o kulisach jego roboty. Niezwykle barwnych, ale o tym za chwilę sami się przekonacie. 

Legia to moja miłość, fotografia to pasja. Połączyłem to. Niektórzy mi zazdroszczą i w sumie mają rację

Masz jakieś zniżki u optyka? 

Nie, dlaczego?

Słyszałem, że często tracisz okulary na robocie. 

Czasami zdarza mi się je zgubić, ale na meczach straciłem je tylko dwa razy. Na ostatnim Euro wystarczyła chwila nieuwagi – akurat wybierałem zdjęcia na aparacie, więc miałem pochyloną głowę i dostałem piłką. To znaczy to uzmysłowiłem sobie dopiero po chwili, w czym pomógł mi fotograf, który stał obok. Gdy dostałem dzwona, to najpierw zobaczyłem tylko połamane okulary i krew z rozciętego policzka oraz wargi. Zapytałem od kogo, okazało się, że od Naniego. No i jeszcze na dodatek dostałem opierdol od… Gabora Kiraly’ego. Portugalczycy grali wtedy z Węgrami. Po tej sytuacji podszedł do band i rzucił, że skoro siedzę za bramką, to mam się ogarnąć! Przynajmniej tak go zrozumiałem. A wcześniej okulary załatwił mi Wayne Rooney.

Reklama

Doborowe towarzystwo. Myślałem, że większe niebezpieczeństwo czyha na meczach Ekstraklasy.

Akurat nie. Rooney trafił mnie na treningu przed finałem Ligi Mistrzów w Rzymie. Usiadłem za bramką United. Strzelali wolne, bronił van der Sar. Najpierw Ronaldo przymierzył idealnie w róg, a ten prosto we mnie. Zdążyłem się obrócić, ale miałem przyciemniane okulary przy kieszeni, które nie wytrzymały tej próby. Śmiałem się później z Tomkiem Kuszczakiem, że Rooney powinien mi je odkupić. Ale jakoś nie był zainteresowany!

Chyba i tak dobrze, że nie chodziło o sprzęt. 

No tak, bo ryj nie szklanka. A sprzętu nikt ci później nie odkupi. Na szczęście do tej pory – odpukać! – takiej sytuacji nie miałem. Ale moi koledzy mieli. Ktoś chciał zrobić super zdjęcie, a stracił trochę kasy. Do tego były złamane nosy, podbite oczy. Ale zagrożenie jest także z drugiej strony. Dużo szczęścia miałem kiedyś w Tbilisi, gdzie Legia grała w Pucharze UEFA. Mecz skończył się awanturami. Nasi kibice musieli być ewakuowani na murawę. Z trybun leciało wszystko. Robiłem zdjęcia i w pewnym momencie butelka przeleciała pomiędzy aparatem a mną. Czyli ktoś nieźle pocelował. Inaczej było w Paryżu, tam oberwałem – w trakcie meczu PSG z Bordeaux dostałem… bagietką od kibiców tych drugich. Od tej pory za nimi nie przepadam (śmiech).

Niebezpieczna ta twoja robota! Ale to, co zdarzyło się w Kijowie, to już chyba żarty nie były. 

Legia grała z Zorią Ługańsk, a kibice Dynama polowali na kibiców. No i upolowali między innymi nas. Nie miałem aparatu, ale kolega miał – dostał strzała i skończył ze śliwą. Nie byliśmy wtedy w barwach, ale wiesz – akurat na Ukrainie nietrudno wyglądać na kogoś z Zachodu. Koniecznie chcieli ściągnąć ze mnie białą koszulkę. Nie była Legii, tylko „Zero22”, czyli warszawska, ale oni myśleli inaczej. Zasłaniałem rękoma głowę, jednocześnie trzymając koszulkę, a że jakość dobra – pozdrawiam Pjusa! – to im się nie udawało. Poszły w ruch jakieś narzędzia. Próbowali ją ponacinać, a przy okazji ponacinali mi plecy. Może niekoniecznie chcieli zrobić mi wielką krzywdę, skończyło się na złamanym żebrze i jakichś potłuczeniach. Mogło być gorzej.

Reklama
BAD ZELL 30.06.2013 ZGRUPOWANIE LEGII WARSZAWA W AUSTRII - MECZ TOWARZYSKI: SZTAB SZKOLENIOWY - DZIENNIKARZE 11:3 --- LEGIA WARSAW TRAINING CAMP IN AUSTRIA - FRIENDLY MATCH: COACHING STAFF - JOURNALISTS 11:3 PIOTR KUCZA LUCJAN BRYCHCZY FOT. MICHAL KUCHARCZYKFot. Michał Kucharczyk

To, że jesteś zadeklarowanym kibicem Legii, przeszkadza ci w pracy? 

Przede wszystkim najpierw byłem kibicem Legii, pierwszy mecz zaliczyłem chyba w 1986 roku. Na murawę zszedłem z trybun. Mieszkaliśmy w Legionowie, mój tata był wojskowym, a klub jak wiadomo też wojskowy. Poza tym, mój starszy brat jeździł na wyjazdy, gdy wracał słyszałem śpiewy na osiedlu i zawsze mnie to ciekawiło. Ostatecznie wkręciłem się najmocniej z naszej trójki i dziś to ja muszę ich wyciągać. Ale – wracając do pytania – nie przeszkadza mi to, bo jestem profesjonalistą. Fakt kibicowania na niewiele wpływa podczas robienia zdjęć. Nie afiszuję się z tym, nie chodzę na murawę w barwach czy w szaliku. Mam przyjaciół praktycznie w każdym klubie w Polsce. Szanujemy się. Można powiedzieć inaczej – praca przeszkadza mi w kibicowaniu.

W jaki sposób?

Mogę się cieszyć dopiero wtedy, gdy ją skończę. Trochę mi brakuję tych wybuchów radości na trybunach. Wiesz, Janusz Gol strzela bramkę na 3-2 w Moskwie. Niesamowity moment, a ja mogłem się wykrzyczeć dopiero, gdy opuściłem murawę i wszedłem do biura prasowego, gdzie zobaczyłem te wszystkie smutne ruskie twarze. Tak samo teraz w Poznaniu, gdzie po ostatniej bramce nie podnosiłem rąk, nie biegałem, tylko myślałem o robieniu zdjęć.

Naprawdę nigdy cię nie poniosło?

Oj, w duchu tak! Czasami sam się sobie dziwię, ale zawsze potrafiłem się zachować.

Ale widok fotoreportera, który skacze przy linii końcowej i się cieszy, jest czymś powszechnym.

No tak, też to widzę. Jest to żenujące. Rozumiem, że może kogoś ponieść, ale jeśli jesteś fotoreporterem, to jesteś nim przede wszystkim. Idziesz na temat, to robisz zdjęcia. Jeśli ktoś komuś łamie nogę na meczu, to nie odwracasz wzroku, bo to przykry widok, tylko pstrykasz zdjęcia. Jeśli twoja drużyna strzela bramkę w ostatniej minucie derbów, to nie cieszysz się z innymi kibicami, tylko pstrykasz zdjęcia, bo później budzisz się z ręką w nocniku. W takich momentach wszyscy – włącznie z piłkarzami – tym bardziej oczekują od ciebie fajnych ujęć. Oczywiście jeśli to dla ciebie tylko hobby, to jeszcze OK.

POZNAN 09.04.2017 MECZ 28. KOLEJKA LOTTO EKSTRAKLASA SEZON 2016/17: LECH POZNAN - LEGIA WARSZAWA 1:2 --- POLISH FOOTBALL TOP LEAGUE MATCH: LECH POZNAN - LEGIA WARSAW 1:2 KASPER HAMALAINEN ADAM HLOUSEK FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

Może to głupio zabrzmi, ale… oglądasz w ogóle mecze? Dla wielu ludzi fotoreporter to po prostu ten gość, który ma bardzo dobre miejsca, by śledzić piłkę. 

Trudno mi podsumować mecz czy kogoś grę. Zdarza mi się nie widzieć bramek, bo patrzysz przez obiektyw i tak naprawdę nie wiesz, jak wyglądała akcja. Później jak oglądam skróty czy powtórki, to widzę zupełnie coś innego, niż to, co zaobserwowałem na żywo. Chociaż na podstawie zdjęć mogę powiedzieć, czy mecz był dobry. Bo jeśli był, to jest to na nich widać. Jeśli jest nudno, nic się nie dzieje, to z reguły zdjęcia również są słabe.

Czyli masz problem w Ekstraklasie. 

Nie, bez przesady. Chociaż niedawno na Legii miałem taki mecz – nie pamiętam już który dokładnie – że po pierwszej połowie nie miałem żadnego dobrego zdjęcia.

A ile robisz średnio? 

Kilkaset. I nie było ani jednego takiego, że powiedziałbym: wow, fajne. Taka patatajka. Robisz, bo robisz.

Gdy czytałem wywiady z fotografami, zaskoczyło mnie to, że chyba większość z was to samouki. Jak ty zaczynałeś?

Też nie uczyłem się w szkole fotograficznej, nie studiowałem dziennikarstwa. Zacząłem bawić się Zenitem mojego taty – robiłem zdjęcia na jakichś wyjazdach, urlopach. Później ojciec kupił mi pierwszy aparat. To był Canon 500n na negatywy. To była taka pasja, która spodobała mi się na tyle, że zacząłem się w tym realizować. A że interesowałem się sportem, to połączyłem te dwie rzeczy. W maju minie 18 lat, od kiedy opublikowałem pierwsze zdjęcie. To było „Mazowieckie To i Owo”, powiatowy tygodnik. Zrobiłem zdjęcie moim kumplom z Legionu Legionowo. Osiedlowy zespół koszykarzy awansował do II ligi, to była duża rzecz. Oprócz robienia zdjęć, również pisałem. Zajmowałem się siatkówką, bo grałem w nią, byłem sędzią i znałem się na tym, a dodatkowo w Legionowie jest drużyna siatkarek. Później była legialive.pl, dziś legioniści.com, oraz Nasza Legia, gdzie przeszedłem szkołę życia. Następnie agencja fotograficzna, dzięki której zacząłem współpracę w Faktem, robiłem wtedy na przykład wypadki drogowe, a dalej z Przeglądem Sportowym. I tak step by step dziś wraz ze wspólnikami mam własną agencję „400 milimetrów”. Po drodze porzuciłem pisanie, bo był moment, w którym musiałem wybrać, a albo robisz coś na 100%, albo nijak. Dziś szukam zdjęć, które mogłem kiedyś robić, a okazuje się, że siedziałem wtedy na trybunie prasowej. Jak na Legia-Barcelona. Zrobiłem coś z góry, ale nic, czym mógłbym się pochwalić.

4569

Ile meczów Legii opuściłeś przez ten czas?

Nie wiem, nie liczę tego. Wiem, że wyjazdów w pucharach w sumie mam ponad 50. Średnio opuszczam pewnie jeden mecz w roku. Legia to moja miłość, fotografia to pasja, połączyłem to. Niektórzy mi tego zazdroszczą i w sumie mają rację. To najlepsze co może być, jeśli zarabiasz na czymś, co przysparza ci dużo przyjemności.

Ludzie piłki sprawiają wiele problemów?

Przecież dobrze wiesz, że w ludźmi piłki zawsze są problemy (śmiech).

Pytam, bo wiem, że miałeś na przykład poważną kosę z jednym z trenerów Legii.

To jedyna postać, z którą nie żyję dobrze i nawet nie chcę z nią dobrze żyć. Chodzi o Dariusza W. – świadczą o nim jego czyny. To były czasy ITI, gdzie był on i jeszcze kilka innych dziwnych osób w tym klubie, które tworzyły taką atmosferę, że piłkarze bali się rozmawiać z kimkolwiek. Ja byłem bardzo blisko i komuś się to nie podobało, więc postanowił mnie odsunąć. Bezpośrednio poszło o zdjęcia z Wronek, gdzie na parkingu on, Marek Jóźwiak i Tomasz Strejlau stali, dyskutowali, kłócili się. Sfotografowałem ich przez drzwi hotelu. W Fakcie zrobiono z tego komiks. Skończyło się tak, że wyrzucono mnie ze zgrupowania. Żałuję, ale wiesz dlaczego? Bo to było słynne zgrupowanie, na którym był Robert Lewandowski. Przez rok nie miałem później akredytacji na Legię. Robiłem zdjęcia tylko na wyjazdach, u siebie chodziłem na trybuny.

To prawda, że podczas jednego ze spotkań, z którego Wdowczyk chciał cię usunąć, kibice woleli usunąć jego?

Nie do końca tak jak mówisz. Odbywał się wtedy taki cykl spotkań z piłkarzami i trenerami pod namiotem, który stał na bocznym boisku. Jedno z nich było z tym panem. Poszedłem tam jako kibic, który był w stowarzyszeniu i płacił składki. Uznałem, że takie moje prawo. Nie miałem aparatu, bo nie robię krzywych akcji. Wziąłem za to syna, który miał 3-4 lata. Najpierw na bramie nie chciano mnie wpuścić, więc wyszedł po mnie Andrzej Bosman. Spotkanie trwało w najlepsze, było tam ze 100 osób. Gdy trener mnie zobaczył, stwierdził, że nie odpowie na żadne pytanie, dopóki nie wyjdę. Koledzy próbowali mu wytłumaczyć, że jestem jednym z nich, ale był nieugięty. Sam nie do końca wiedziałem, jak się zachować, bo nie chciałem swoją osobą wprowadzać takiego zamieszania. W pewnym momencie pociągnął mnie mój syn, więc zrobiłem krok w bok, co jeden z kolegów zinterpretował w ten sposób, że chcę wyjść. Usłyszałem, że mam się nie ruszać. Doszło do momentu, w którym pan W. powiedział, że w takim razie wszyscy mogą sobie wyjść.

Przeliczył się?

Wszyscy wyszli, został sam pod tym namiotem. Nie chciałbym przeżywać takiej sytuacji drugi raz, bo było to jednak niekomfortowe, ale to jak postąpili moi koledzy z trybun, było mega. Każdemu życzę takich przyjaciół za plecami i tego, by kiedyś doświadczył takiej solidarności.

Więcej spięć nie mieliście?

Trener W. potrafił zamykać nawet treningi na zgrupowaniu na Cyprze, gdzie był jeden fotoreporter, czyli ja. Ktoś napisał po wygranym sparingu z jakąś chińską drużyną, że tamci balowali całą noc, co oczywiście było zgodne z prawdą. Ale skoro umniejszył zwycięstwo Legii w tym sparingu, który był ważny jak zeszłoroczny śnieg, to trener się obraził. Zamknięty trening polegał na tym, że odbywał się na boisku otoczonym zwykłą siatką. Siedziałem więc obok i robiłem zdjęcia. Jak im wypadała za nią piłka, to się nie ruszałem, musieli sami przechodzić przez ten wysoki płot, bo trening był zamknięty na kłódkę. Gdy zobaczył, że z kortów fotografuję zajęcia, które odbywały się na bocznym boisku, potrafił je przerwać i przenieść na główną płytę. Kiedyś gdy zamknął sparing, Fakt wynajął podnośnik. Nie pamiętam, czyj to był pomysł, ale maczałem w tym palce. Postawiliśmy go na Myśliwieckiej, Marek Wawrzynowski machał z góry flagą Faktu (śmiech).

Dziś jednak musicie jakoś współpracować.

Robię te zdjęcia. Mogę podejść, stanąć twarzą w twarz i tyle.

BIALYSTOK 18.10.2014 MECZ 12. KOLEJKA T-MOBILE EKSTRAKLASA SEZON 2014/15 --- POLISH FOOTBALL TOP LEAGUE MATCH IN WARSAW: JAGIELLONIA BIALYSTOK - POGON SZCZECIN 5:0 MACIEJ STOLARCZYK DARIUSZ WDOWCZYK FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

PARYZ 10.07.2016 MECZ FINAL MISTRZOSTW EUROPY 2016: PORTUGALIA - FRANCJA --- FINAL UEFA EURO 2016 MATCH IN PARIS: PORTUGAL - FRANCE CRISTIANO RONALDO FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

A stawanie twarzą w twarz z największymi gwiazdami jeszcze cię jara? Mam przed oczami zdjęcie, które zrobiłeś Ronaldo po finale Euro.

Widzę tę fascynację ludzi – również tych, którzy obracają się w środowisku – Messim czy Ronaldo, ale ja tego nie czuję. Po tym finale długo miałem Ronaldo na wyciągnięcie ręki tak, jak teraz ciebie i ciągle nie mogłem zrobić fajnego zdjęcia. On przechodził obok, prawie mnie potrącał, ale dalej nic się nie udawało. Dopiero przed samym tunelem odwrócił się i ugryzł ten medal. Byłem zadowolony, bo walczyłem do samego końca. To mi się zdarza. Jak w Stambule po ostatnim finale Pucharu UEFA, gdzie Szachtar grał z Werderem. Nie zrobiłem Mariuszowi Lewandowskiemu zdjęcia z pucharem na stadionie. Byłem spokojny, że mi zapozuje, a on przemknął do szatni.

Porażka.

Nie, bo na szczęście jego żona zaprosiła nas później do hotelu na świętowanie z drużyną Szachtara, gdzie mogłem porobić ekskluzywne zdjęcia.

Jak to wyglądało?

Tak, że zamknąłem tę imprezę! Obok kelnerzy prasowali obrusy na stołach, a ja z Łukaszem Cielemęckim, ojcem lub teściem Mariusza i dwoma maserami Szachtara z Rumunii, z których jeden miał taki głos, że śpiewał arie operowe, kończyliśmy zabawę.

Brazylijczycy nie dali rady?

Wszyscy byli z rodzinami, więc powiedzmy, że było kulturalnie. Ale to bardzo miłe zachowanie ze strony Mariusza, że nas zaprosił, bo to jednak coś wyjątkowego być na takiej imprezie. A znaliśmy się wcześniej o tyle o ile. Porobiłem pozowane zdjęcia z pucharem jemu oraz jego rodzinie i aparat poszedł w kąt, bo przecież nie będę fotografował tego, że ktoś pije piwo na takiej imprezie po wielkim sukcesie. Później gdzieś by te zdjęcia wypłynęły…

Nie kusiło cię nigdy, by skręcić w stronę paparazzi? Wiesz, chodzi o przekroczenie granicy pomiędzy zwykłą reporterką a byciem tzw. hieną.

To trudny temat. Nie ukrywam, że zdarzyło mi się zrobić takie zdjęcie, ale to nie dla mnie. Po pierwsze trzeba mieć nerwy, a po drugie – nie mieć sumienia. Odciąć się od myśli o tym, w jaki sposób zaszkodzisz tej osobie, bo z reguły na tym to polega. No chyba, że umawiasz się na jakąś ustawkę. Takie zdjęcia mogę robić. „Anna Mucha poszła kupować nową bieliznę” – czytelnik myśli, że ktoś ją przyłapał, a ten ktoś po prostu został zaproszony. Są takie pary w polskim show-biznesie, że żona dzwoni do fotografa, że będą z mężem tu i tu, ten robi zdjęcia, a mąż zachodzi w głowę, jakim cudem gość wiedział i ich sfotografował.

Serio? 

Ale nie ma co się zżymać i uderzać w taką żonę, że zdradziła męża. To jest show-biznes, tu trzeba pamiętać o drugiej stronie medalu. O tym, że prasa musi coś mieć. Tak więc lepiej coś takiego zaaranżować, niż być na nie. Bo wtedy ktoś i tak dobierze ci się do tyłka i najpewniej zrobi takie zdjęcia, na których np. będzie widać, jak dłubiesz w nosie. Żadne picie kawki. To samo tyczy się sportowców. Dobrze się z kimś umówić na taką ustawkę, żeby mieć spokój. Bo jak jesteś osobą publiczną, musisz się liczyć z tym, że inni mają prawo zrobić ci zdjęcie i je opublikować.

Dlaczego nie ma zdjęć piłkarzy wychodzących z kasyn?

Musisz się spytać paparazzich. Ja nie jestem w kasynach, nie robię takich zdjęć.

Pytam z ciekawości, bo wydaje się, że nie jest to trudne dla kogoś z doświadczeniem, a opłacalne. 

Nie wiem. Może to zbyt śliski temat? Jeśli mówimy o kimś w kasynie, to z tyłu głowy mamy, że to nałogowiec, czyli de facto chory człowiek.

Piłkarze są bardzo kapryśni, jeśli chodzi o zdjęcia?

Zdarza się, że ktoś ma pretensje, ale nie. Nie są.

MECZ FINAL PUCHAR POLSKI SEZON 2014/15 --- FINAL OF POLISH CUP FOOTBALL MATCH IN WARSAW: LECH POZNAN - LEGIA WARSZAWA 1:2

Pamiętam takie zdjęcie Arka Malarza, na którym robi zeza. Wykorzystywaliśmy je przy jego wpadkach. To chyba przykład zdjęcia, na które można się wkurzyć.

Arek mi wtedy zapozował, bo to gość z poczuciem humoru, który potrafi się z siebie śmiać. Zez z pełną premedytacją. Może zrobiłem błąd, że w opisie nie dałem, że to zdjęcie można wykorzystać tylko w pozytywnym kontekście. Wtedy nie ma problemu. Słyszałem kiedyś, że były naczelny Faktu, Grzegorz Jankowski, który jest fanatykiem Polonii Warszawa, zakazał puszczać zdjęcia Jacka Kosmalskiego, który po zmarnowanej okazji w charakterystyczny sposób wypuszczał powietrze przez wargi. Złapałem go w momencie, w którym te wargi były maksymalnie odchylone, jak u kaczora. Fajne zdjęcie, charakterystyczne. Chyba to prawda, bo z czasem przestało chodzić. Poza tym, pretensje zdarzają się częściej poza światem piłki. Wiesz, jak zrobisz zdjęcie kobiecie, to w 90% przypadków będzie narzekać, że źle wygląda. Żona pomaga mi wtedy przy selekcji. Ogólnie odrzucam zdjęcia, na których ktoś wygląda źle. Bo to wszystko idzie na moje konto. Zdarza mi się też poprawiać zdjęcia. Miałem taki przypadek, że było widać poobgryzane paznokcie bohatera. Nie powiem, który to piłkarz, ale na zbliżeniu wyglądało to naprawdę obrzydliwie.

Często masz wpadki? 

Zależy o co pytasz.

Na przykład takie jak z bratem Arka Milika. 

Gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą. Zdarzyło mi się podpisać nie tę osobę. W tym przypadku zrobiłem bratem Arka nie tego człowieka, którego powinienem.

Słyszałem, że był to sobowtór i w dodatku w koszulce z nazwiskiem Milik.

Warto takie zdjęcia robić i czasami przy okazji ważnych meczów trzeba się domyślać, kto gdzie jest. I mi wyszło, że to jego brat. To zdjęcie poszło chyba do galerii Onetu, ale szybko zostało zdjęte.

Ale Arek podobno miał pretensje. 

Nie wiem, do mnie to nie dotarło. Ale faktem jest to, że dwa dni później spotkałem w metrze brata Milika, tym razem na bank prawdziwego, więc nadrobiłem i zrobiłem mu zdjęcia. Większą wpadkę miałem na Legii, gdzie zrobiłem zdjęcie menedżerowi West Hamu United. Tak poszło do Faktu. A później okazało się, że to jakiś chłop z Ursynowa!

BIALYSTOK 18.11.2016 MECZ 16. KOLEJKA LOTTO EKSTRAKLASA SEZON 2016/17: JAGIELLONIA BIALYSTOK - LEGIA WARSZAWA --- POLISH FOOTBALL TOP LEAGUE MATCH: JAGIELLONIA BIALYSTOK - LEGIA WARSAW PIOTR KUCZA FOT. MARCIN SZYMCZYK.FOTOPYK/ 400mm.pl

Przynajmniej człowiek miał swoje pięć minut.

Naprawdę wiele uwagi przykładam do tego, by wszystko się zgadzało. Niektórzy wiedzą, że potrafię zawracać gitarę. Ekstraklasa Ekstraklasą, ale pomyśl o niższych ligach, o juniorach. Opisanie takich zdjęć to są godziny. A statystycznie patrząc, raczej nigdy się nie sprzedadzą. Ale jestem pedantem, nie zasnąłbym, gdybym wiedział, że nie opisałem lub opisałem źle. Szukam, porównuję, sprawdzam ludzi w necie. Piszę do nich na Facebooku. Kiedyś robiłem to na Naszej-Klasie. W Legionovii byli bracia Wolsztyńscy. Bliźniacy, kropla w kroplę, nie do rozpoznania. Robiłem ich sparing z Polonią, który był zimą. Każdy w dresie, w czapce. Masakra. Ale napisałem do jednego na Facebooku i jeśli mnie nie oszukali, to wszystko się zgadza.

Gdy mówiłeś o niezadowolonych kobietach, piłeś do WAGs? One pewnie bywają kapryśne.

Znam większość, bo znam piłkarzy. Są różne, tak jak ludzie są różni. Zdarza się, że niektóre przechodzą transformacje i chciałyby, żeby stare zdjęcia usunąć z bazy, bo teraz wyglądają lepiej. Rozumiem to, nawet jestem w stanie na to przystać, ale niech mi da coś w zamian – umówmy się na sesję, zróbmy nowe zdjęcia i na tym się kończy.

To, że jesteś bardzo blisko z piłkarzami mocno ułatwia ci pracę? Albo inaczej – masz dużo przyjaciół w piłce?

Przyjaciel to duże słowo, ale tak – mam przyjaciół, bardzo dobrych znajomych czy też po prostu znajomych. Oczywiście, że to pomaga. Jeśli jesteś fotografem przyrodniczym, idziesz do lasu i siedzisz tam dzień, dwa dni, tydzień, to nawet te zwierzęta zaczynają się z tobą oswajać.

Ryzykowne porównanie. 

Może i głupie, ale chcę przekazać to, że jak środowisko przestaje mieć cię za intruza, to pozwala ci na więcej. Na Euro w trakcie zgrupowania mogłem zrobić prywatne sesje z reprezentantami, nie musiałem stać pod hotelem i czekać na okazje. Ale też nie ma w tym przypadku. Kadrowiczów znam, bo jestem na każdym meczu, jeżdżę na ich występy w europejskich pucharach czy robiłem album „W kadrze” z Tomkiem Włodarczykiem i Izą Koprowiak. Ale nie tylko. Kamila Glika poznałem jeszcze jak był w trzeciej drużynie Realu. Dlatego, że znalazłem tych trzech młodych Polaków i chciało mi się jechać z obozu Legii do Madrytu, żeby zrobić im zdjęcia. Sfotografowałem ich w ośrodku treningowym, na stadionie i w klubowym muzeum. Najlepsze jest to, że musiałem im, zawodnikom Realu, kupić bilety (śmiech).

635884829232486520

Młodym dzisiaj się nie chce?

Młodym niełatwo wejść do tego zawodu, bo mają roszczeniowe podejście do życia. „Porobię zdjęcia przez miesiąc i sprawdzam stan konta”. Czemu nic nie wpłynęło? Bo tak łatwo nie ma. Musisz budować markę i przede wszystkim swoją bazę zdjęć, która zaczną na ciebie pracować. Nie można zasiać i od razu zbierać plony bez tego okresu wegetacji. Nie ma szans. To powtarzam wszystkim początkującym – chodźcie sobie na niższe ligi, na rozgrywki młodzieżowe, uczcie się. Piłkarz, który zaczyna trenować nie jedzie od razu na finał Ligi Mistrzów. Gdybym ja od razu pojechał, nie zrobiłbym ani jednego dobrego zdjęcia. Jestem o tym przekonany.

Nawet na farcie? Kojarzysz na pewno słynne zdjęcie z derbów Mediolanu, gdzie stoją obok siebie Rui Costa z Materazzim i podziwiają race. No czysty fart. 

Nie wiem, trzeba by spytać autora. Generalnie to jest tak jak w tej książce, którą poleca Jacek Magiera. Szczęście czy fart? Ja się z tym zgadzam, trzeba to rozróżniać. Jak jesteś dobry, to szczęście ci tylko pomoże. Wiesz, gdzie się ustawić i tak dalej. Jak jesteś słaby, to przejdzie obok ciebie Messi i nawet go nie zauważysz.

BERLIN 06.06.2015 FINALOWY MECZ LIGA MISTRZOW SEZON 2014/15: JUVENTUS TURYN - FC BARCELONA 1:3 --- UEFA CHAMPIONS LEAGUE FINAL MATCH: JUVENTUS TURIN - FC BARCELONA 1:3 LIONEL MESSI THIAGO MESSI FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

Z moich obserwacji wynika, że można podzielić was na dwie grupy: artystów lub ludzi pozujących na artystów i tych, którzy po prostu robią zdjęcia.

Jestem rzemieślnikiem, ale dobrym. Wywiązuję się z obowiązków, dostarczam takie zdjęcia, żeby każdy był zadowolony. Czasami udaje się coś złapać, ale jestem chyba ostatnią osobą, która wysyła zdjęcia na konkursy, bo po pierwsze – nie mam czasu na ich wybór, a po drugie – patrząc na wyniki w ostatnich latach i tak nie trafiłbym w gust jurorów. Owszem, kiedyś coś wygrałem, nawet jakieś nagrody pieniężne, co było miłe, ale artystą nie jestem i raczej już nie będę.

Liczysz sobie wszystkie podróże? 

Nie ma szans. Nie jestem w stanie powiedzieć, ile razy gdzieś latam, ale na pewno był taki moment, że robiłem to częściej, niż jeździłem komunikacją miejską w Warszawie. Od kilku lat nie ma miesiąca, żebym gdzieś nie poleciał. Lubię to, to mnie nakręca. W Europie, plus licząc państwa, które należą do UEFA, zostały mi trzy kraje. Azerbejdżan, Armenia i Wyspy Owcze. W tym roku je zaliczę.

Podobno często dostajesz mandaty z innych krajów.

Zdarzało się, ale zawsze prowadził ktoś inny (śmiech).

SAINT-DENIS 16.06.2016 MECZ II RUNDA GRUPA C MISTRZOSTW EUROPY 2016: NIEMCY - POLSKA 0:0 --- SECOND ROUND GROUP C UEFA EURO 2016 MATCH: GERMANY - POLAND 0:0 JEROME BOATENG FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

Sporo dzięki tej pracy przeżyłeś. Co ci się przydarzyło najdziwniejszego?

Nie wiem. Te najdziwniejsze rzeczy chyba z reguły nie nadają się do publikacji. Mówiłem ci też, że zapominam o wielu sprawach. Kiedyś obudziłem się w mieszkaniu Marcina Burkhardta po mistrzowie Legii w 2006, to było dla mnie dość dziwne. W Trabzonie obudziłem się z kolei bez okularów, które później odnalazłem na dachu. Nie mam bladego pojęcia, jak się tam znalazły. Ludzie z kawiarni naprzeciwko chyba myśleli, że będę skakał, gdy je stamtąd ściągałem (śmiech). Pamiętam też, jak kiedyś załatwiliśmy pracę Sylwkowi Czereszewskiemu. Nie miał wtedy przez pół roku klubu, pojechaliśmy z Łukaszem Olkowiczem do Olsztyna, żeby pokazać, jak trenuje. Porobiłem różne zdjęcia, również na przykład takie na rybach i poszło do gazety, że oto bezrobotny piłkarz. Prezesi zaczęli dzwonić. I to nie, że jeden, była o niego rywalizacja. Ostatecznie poszedł do Odry Wodzisław i kariery tam wielkiej nie zrobił. Może przyczynił się do tego fakt, że na tych zdjęciach brzuch jednak wciągał.

I pretensje do ciebie!

Nie, ale kiedyś była inna sytuacja. Z Łukaszem pojechaliśmy do Zamościa, by zrobić temat do Faktu. Piłkarz Hetmana – już nie pamiętam, jak się nazywał – stał w murze, dostał piłką i żebro przebiło mu płuco. Przykra sprawa, musiał się kurować. Zrobiłem mu zdjęcia w domu. Opowiadał nam o swoich problemach z powrotem do zdrowia, o diecie i tak dalej, co poszło oczywiście do gazety. Jakieś dwa tygodnie później pojechaliśmy do Zamościa, bo Legia grała z Hetmanem w Pucharze Polski. Siedzę w knajpie i nagle ktoś wskakuje mi na plecy.

– Oddawaj pieniądze!
– Ale jakie pieniądze?
– No zarobiłeś na mnie, to oddawaj!

Ten sam gość, tylko kompletnie nawalony. Sytuacja zrobiła się dość nieprzyjemna, ale skończyło się chyba na tym, że postawiłem mu piwo.

Masz swoje ulubione zdjęcie?

Chyba nie. Jedno najciekawsze z każdego wyjazdu wrzucam na mój fanpage „FotoPyK”. Poza tym mówiłem, że artystą nie jestem.

To co dla ciebie jest sukcesem?

Miło jest, gdy z twojego zdjęcia korzysta La Gazzetta dello Sport, co zdarzyło mi się podczas Euro 2008, czy kiedy AS robi okładkę z twojej fotografii Roberta Lewandowskiego i gra tym zdjęciem przez kilka numerów, ale chyba najważniejsze jest utrzymywanie się na jakimś tam szczycie, jeśli w ogóle można to tak nazwać. Odzwierciedleniem tego, czy dobrze wykonujesz tę pracę, jest zapotrzebowanie na nią. To, że przeróżne firmy czy też zwykli ludzie sami zgłaszają się po zdjęcia i je kupują. Chyba muszą im się podobać?

Rozmawiał MATEUSZ ROKUSZEWSKI

Fot. FotoPyK/400mm.pl

pH8deW4-700x312

Najnowsze

Weszło

Anglia

Schorowany trener i asystent-skandalista. Pierwsza złota era Manchesteru City

Michał Kołkowski
2
Schorowany trener i asystent-skandalista. Pierwsza złota era Manchesteru City
Polecane

Jonah Lomu. Wybryk natury, który odmienił rugby

redakcja
3
Jonah Lomu. Wybryk natury, który odmienił rugby

Komentarze

26 komentarzy

Loading...