Reklama

Sześć niepiłkarskich wydarzeń, które przeszły do historii Wembley

Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

25 kwietnia 2017, 17:54 • 5 min czytania 17 komentarzy

Świątynia wyspiarskiego, a dla wielu także światowego futbolu. Miejsce, w którym rozegrano m.in. legendarny finał MŚ z 1966 roku. Wembley to stadion, który zdecydowanej większości kibiców kojarzy się z piłką nożną. Oczywiście słusznie, ale nie można zapominać o tym, że doszło tam również do wielu spektakularnych wydarzeń, które nie mają nic wspólnego z najpopularniejszym sportem świata. Chociaż czas przeszły został tu chyba zastosowany niepotrzebnie, bo przecież londyński obiekt nadal żyje takimi eventami. Przykład? Już w najbliższą sobotę fani na trybunach Wembley nie będą emocjonować się niebanalnymi podaniami, pięknymi strzałami i efektownymi bramkarskimi paradami. Zamiast nich wyobraźnie rozpalą lewe proste, prawe sierpowe i tego typu historie. Na rozstawionym na środku murawy ringu w walce o mistrzowski pas wagi ciężkiej spotkają się bowiem ulubieniec Anglików Anthony Joshua i stary (okaże się czy jary), dobry Władimir Kliczko. Zanim dojdzie do tego starcia, postanowiliśmy przypomnieć wam sześć ciekawych niepiłkarskich historii, które wydarzyły się na słynnym stadionie.

Sześć niepiłkarskich wydarzeń, które przeszły do historii Wembley

Skoki narciarskie

Adam Małysz frunący nad murawą Wembley – to byłoby coś, prawda? Niestety konkurs skoków na tym stadionie odbył się przed erą naszego mistrza, ba, nawet przed tym jak przyszedł na świat, w 1961 roku, co ciekawe… latem. Widoczna na zdjęciu skocznia miała 45 metrów wysokości. By zawodnicy mogli w pełni z niej korzystać, trzeba było użyć 50 ton śniegu i lodu. W imprezie nie zabrakło skoczków z Norwegii, Szwecji, Szwajcarii, Niemiec i Finlandii. Zwyciężył sportowiec z tego ostatniego kraju, niejaki Veikko Kankkonen, który zresztą został potem mistrzem olimpijskim. Jego sukces obserwowały tysiące ciekawych egzotycznej dyscypliny Brytyjczyków. Skoki narciarskie chyba nie podbiły ich serc, bo przecież w historii próżno szukać gościa z Anglii, który zdobyłby chociaż brąz MŚ. Wydaje się, że pośród fanów dyscypliny Wyspy Brytyjskie już do usranej śmierci będą się więc kojarzyć właśnie z konkursem na Wembley, no i oczywiście z tym pociesznym pierdołą Eddiem Edwardsem, który owszem, strasznie chciał skakać, tyle że nie za bardzo umiał…

General view of the jump as a competitor flies through the air

Wrestling

Reklama

Kibicom sportu w Polsce 1992 rok kojarzy się głównie z igrzyskami olimpijskimi w Barcelonie. Wspaniała gra drużyny Janusza Wójcika, dwa złote medale Arkadiusza Skrzypaszka – to były dla nas piękne chwile. Dla zaprzysięgłych fanów wrestlingu ćwierć wieku temu ważne było jednak co innego: oto WWF po raz pierwszy w historii zorganizowało swoją galę w systemie pay-per-view poza Ameryką Północną, właśnie na Wembley. W walce wieczoru niejaki Davey Boy Smith, znany też jako „British Bulldog”, uporał się ze… swoim szwagrem, Bretem „Hitman” Hartem. Po ich starciu nad stadionem rozbłysły imponujące sztuczne ognie, a przed konfrontacją po ringu chodził Lennox Lewis, który wymachiwał brytyjską flagą. To szalone show oglądało ponad 80 000 widzów!

Sporty ekstremalne

„Evel” Knievel to nie jest tandetne zaklęcie z Harry’ego Pottera, a pseudonim i nazwisko znanego kaskadera, który wsławił się m.in. tym, że 433. razy połamał różne kości, co ponoć jest do dziś rekordem świata. No więc ten prawdziwek wymyślił sobie w 1975 roku, że przeskoczy motocyklem nad trzynastoma ustawionymi obok siebie londyńskimi autobusami. Jego szalony pomysł przyciągnął oczywiście na Wembley tłumy, sama próba nie zakończyła się jednak, niestety, pomyślnie:

Podczas tego upadku nasz bohater doznał licznych obrażeń, m.in. złamania miednicy. Kiedy chciano go zabrać ze stadionu na noszach, wypowiedział zdanie, które przeszło do historii: Przyszedłem tu na piechotę, na piechotę stąd wyjdę.

Ciekawe, że ten szaleniec dożył w miarę sędziwego wieku – otóż zmarł mając 69 lat. Nie spłonął, nie zabił się w wypadku motocyklowym, nie zaciął mu się spadochron ani nic z tych rzeczy. Knievel pożegnał się z tym światem, ponieważ przegrał walkę z chorobą płuc.

Reklama

Wyścigi psów

Zapewne nie wiecie kim był Arthur Elvin, dlatego już wyjaśniamy: to dzięki temu gościowi Wembley przetrwało. Historia wyglądała tak: stadion powstał w ciągu niespełna roku, został otworzony w kwietniu 1923 specjalnie dla Wystawy Imperium Brytyjskiego. Po wszystkim miał zostać zdemontowany i wtedy veto postawił wspomniany biznesman. Odkupił od państwa obiekt za nieco ponad 100 tys. funtów, a następnie zaczął kombinować, co by tu zrobić, żeby zacząć zarabiać. No i teraz hit: Wembley przez lata funkcjonowało głównie dzięki… wyścigom chartów – na zmagania szybkich psów bilety kupowały regularnie dziesiątki tysięcy wyspiarzy. A rozochocony ich miłością do sportu Elvin nie bał się wprowadzać w życie kolejnych śmiałych pomysłów i w taki oto sposób już w 1937 roku na londyńskim obiekcie pojawili się żużlowcy, którzy zresztą występowali potem na nim przez długie lata.

Wyścigi samochodowe

Zapewne gdy oglądaliście wyścigi F1 i rajdy samochodowe, to nie raz zastanawialiście się np., czy Sebastien Loeb jest lepszy od Sebastiana Vettela. W odpowiedzi na tego typu pytania mają pomóc Race of Champions, które organizuje się od 1988 roku. Biorą w nich udział najwięksi kierowcy z poszczególnych sportów, walczący ze sobą obecnie w systemie pucharowym: od 1/8  aż do finału. W 2007 i 2008 roku edycje tego wydarzenia odbyły się właśnie na Wembley. Pierwszą z nich wygrał Mattias Ekstroem, który okazał się szybszy od samego wielkiego Michaela Schumachera (Niemiec wraz z Vettelem triumfowali za to w konkursie drużynowym). W drugiej numerem jeden został wspomniany Loeb. Tu możecie zobaczyć jak wygląda tego typu impreza:

Boks

Skoro w sobotę na Wembley rękawice skrzyżują dwaj pięściarscy mistrzowie, nie możemy nie wspomnieć, że na tym stadionie walczył kiedyś największy według wielu bokser świata, czyli Muhammad Ali. W 1963, kiedy świat znał go jeszcze jako Cassiusa Clay’a, Amerykanin stanął w ringu naprzeciwko ulubieńca gospodarzy, niejakiego Henry’ego Coopera. Zanim doszło do walki, rozwścieczył rywala słowami „Masz królową, potrzebujesz króla. Ja jestem królem!”.

Anglik ruszył więc na rywala mocno od 1. rundy, w której udało mu się trafić Claya na tyle mocno, że ten krwawił z nosa. To jeszcze nic w porównaniu z wydarzeniem w 4. rundzie: wówczas Henry uderzył Cassiusa tak soczyście lewym hakiem, że faworyt zaliczył nokdaun (potem żartował, że zrobił to, aby łatwiej byłoby znaleźć wzrokiem siedzącą w okolicy ringu Elisabeth Taylor).

446px-F22877B

Pięściarz z USA miał farta, że to wszystko działo się tuż przed gongiem obwieszczającym przerwę. W jej trakcie trener Angelo Dundee robił wszystko co w jego mocy, żeby tylko „przebudzić” swojego podopiecznego. Udało się: po chwili mistrz zebrał się w sobie i zadał rywalowi wiele mocnych ciosów, w efekcie których okolice jego lewego oka zostały kompletnie zmasakrowane (patrz główne zdjęcie). Sędzia Tommy Little musiał więc przerwać pojedynek. Tym samym fighter z Ameryki spełnił swoją zapowiedź sprzed walki, kiedy to obiecywał, że rozprawi się z Cooperem w 5. rundzie.

Oby sobotnie starcie wywołało w fanach boksu tak wielkie emocje, jak walka sprzed prawie 54 lat!

KG

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Pomocnik Warty otwarcie krytykuje klub: zastanawiam się, co ja do cholery tutaj robię…

Maciej Szełęga
6
Pomocnik Warty otwarcie krytykuje klub: zastanawiam się, co ja do cholery tutaj robię…
1 liga

Lechia Gdańsk odpowiada byłemu prezesowi: Próba destabilizacji klubu

Damian Popilowski
2
Lechia Gdańsk odpowiada byłemu prezesowi: Próba destabilizacji klubu

Inne sporty

Polecane

Zniszczoł: Nie widzę swojego limitu, chcę być najlepszy na świecie [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
9
Zniszczoł: Nie widzę swojego limitu, chcę być najlepszy na świecie [WYWIAD]

Komentarze

17 komentarzy

Loading...