Reklama

Jeśli ktoś szuka rozwoju polskiej piłki w emocjach, niech idzie na kino akcji do DKF-u

redakcja

Autor:redakcja

23 kwietnia 2017, 17:12 • 7 min czytania 63 komentarzy

Jeśli ktoś szuka za wszelką cenę rozwoju polskiej piłki w emocjach, to niech zmieni zainteresowania. Są filmy Hitchcocka, kino akcji, niech przeniesie się do DKF-u i tam je ogląda. Polskiej piłce potrzebne są inne elementy niż żonglowanie emocjami – mówi po ostatniej kolejce sezonu zasadniczego Bogusław Kaczmarek, ewidentnie niezadowolony z tego, jak obecnie wygląda polska liga. Zapraszamy na rozmowę.

Jeśli ktoś szuka rozwoju polskiej piłki w emocjach, niech idzie na kino akcji do DKF-u

Podskoczyło panu wczoraj ciśnienie czy emocje związane z podziałem na grupy są wymuszone?

Jeśli chodzi o emocje, to mnie najbardziej interesuje kino akcji. Natomiast emocje wynikające z zasad tej reformy absolutnie mnie nie interesują, bo samymi emocjami nie podniesiemy poziomu. Jak pan wie, jesteśmy na 23. miejscu w rankingu UEFA. Gdyby Bangladesz był w naszej strefie geograficznej, to myślę, że bylibyśmy na 24.

Aż tak źle?

A co, nie widać?

Reklama

Pytam, bo sprawdziłem teraz, jesteśmy na dwudziestym miejscu.

No, a niedawno byliśmy na 23. To jest płynne jak lawa. I to 20. miejsce pana zadowala?

Nie, tylko stwierdzam fakt.

To jest mała różnica. Jeśli weźmiemy populację 40 milionów ludzi plus dziesięć za granicą, to myślę, że trudno nas porównywać z Czechami, Słowacją i innymi ligami, nie? Rozmawiamy na argumenty, a emocje zostawmy na boku.

Okej. Kto jest według pana największym przegranym wczorajszego dnia?

Myślę, że Zagłębie Lubin i Wisła Płock. Wystarczy wygrać na wiosnę dwa mecze, żeby być na siódmym miejscu, większego paradoksu nie ma. Kryzys może dopaść każdą drużynę, ale spójrzmy na taki Bruk-Bet. Wygrał wiosną dwa mecze i jest siódmy, o czym to świadczy? Przecież to jest typowe koło fortuny, a nie czytelne zasady rozgrywek.

Reklama

A w kim widzi pan kandydata do spadku? Ja bym obstawiał Ruch, przez wszystkie swoje problemy.

Cała ósemka musi czuć się w dużej gotowości bojowej. Ja niestety nie obstawiam, gry hazardowe mnie nie interesują. Mnie interesują wyniki związane z pracą, więc to co pan mówi, to jest wszystko fajnie, ale od obstawiania do realu to jest daleko.

Ale pewnie umiałby się pan wczuć w rolę piłkarzy, których właśnie opuścił trener.

Najlepiej jakby się wczuła w położenie Ruchu Komisja Licencyjna, bo ktoś daje przyzwolenie na tego typu praktyki.

Chorzowian nie powinno być w ekstraklasie?

Ruch powinien być, bo to jest klub z tradycjami, ale na realnych, finansowych zasadach. Ja przeżyłem cztery bankructwa klubów na poziomie ekstraklasy, nie otrzymując przez wiele miesięcy pensji, których do tej pory nie odzyskałem. Patrzę na to wszystko i nie życzę tego Ruchowi, bo mam szacunek do Waldka – powinien mieć na Cichej pomnik – ale przypominam, że podtrzymywanie Widzewa, ŁKS-u, Polonii Bytom i Polonii Warszawa na finansowej kroplówce doprowadziły do tego, że kluby musiały ogłosić bankructwo. Sytuacja Ruchu jest nie do zaakceptowania. Trzeba żyć zgodnie z rachunkiem ekonomicznym i mieć na niego pokrycie.

A odejście Fornalika akurat teraz pana dziwi?

Czytał pan jego oświadczenie? Tam jest wszystko. Na zbyt wiele rzeczy nie miał wpływu – w tym na ekonomię – i dlatego odchodzi.

No dobra, ale pewnie podobny wpływ miał po piątej, dziesiątej i piętnastej kolejce.

Każdy owoc dojrzewa i spada. Fornalik dojrzał do pewnych decyzji. Każdy człowiek ma jeden system nerwowy, tak? Nie może go pan włączyć i wyłączyć, nie ma szans. Dopóki mógł, to pracował.

Z kolei bliski panu klub, czyli Lechia, znów przegrywa na wyjeździe. Tak się da grać o mistrza?

Z faktami i liczbami się nie da dyskutować. Gdyby Wisła wygrała w Lublinie, to Lechii byłoby bliżej do piątego miejsca niż mistrzostwa. Życzę gdańszczanom jak najlepiej, niech grają o mistrzostwo, ale do tego potrzebne są lepsze wyjazdy. Myślałem, że będzie to lepiej wyglądało po Piaście, gdzie mogło być jakieś przesilenie – w Gliwicach Lechia powinna bezwzględnie wygrać – natomiast w Szczecinie moje życzenia i proroctwa okazały się nieuzasadnione.

Co się dzieję z Lechią, że głupieje na wyjeździe?

Niech pan zada to pytanie Nowakowi. On jest z nimi na co dzień i powinien znaleźć odpowiedź. Nie mnie jest rozwiązywać tę piłkarską łamigłówkę, tylko jest trener Nowak i prezes Mandziara. Gdy prowadziłem Lechię, miałem inaczej, wygrywałem częściej na wyjeździe. Wie pan dlaczego? Bo miałem grupę młodych zawodników, których wprowadzałem i presja stadionu ich deprymowała, a na wyjazdach ten balast spadał. W mojej Lechii strzelali bramki chłopacy 17,18-letni, którzy zarabiali kilkaset złotych i zrobiliśmy ósme miejsce. Obecna Lechia jest skazana na sukces jak świętej pamięci Ryszard Riedel na bluesa.

Mówi się, że Lechia oddała Pogoni wygraną za 1,5 punktu, a Portowcy zrewanżują się jej w fazie mistrzowskiej zwycięstwem za 3 oczka.

Tego rodzaju spekulacje trzeba odrzucić, bo co to ma wspólnego z zasadami fair play?

Nic. Ale co z tego?

Równie dobrze można powiedzieć, że Korona dała wygrać Termalice, żeby wykolegować Zagłębie i Wisłę Płock.

Nie można, bo Zagłębie i Wisła wykolegowały się same. A zresztą Korona miałaby oddać Legii wygraną za remis.

Mówi pan, kurwa, jakieś rzeczy z piłkarskiego science-fiction. Lem tego typu rzeczy pisał w swoich książkach. Do mnie tego typu scenariusze nie docierają, daj pan spokój.

Takie chodzą słuchy, bo ta reforma sprzyja podobnym układom.

Publicznie wielokrotnie dawałem upust swojemu niezadowoleniu. Gdyby ktoś posłuchał trenerów jesienią 2012 roku, kiedy ta reforma była projektem, to na spotkaniu 16 trenerów ekstraklasy plus z selekcjonerem Fornalikiem, wszyscy byli przeciwni tego typu eksperymentom. Niestety, nikt nie posłuchał głosu ludzi, którzy tworzą poziom ligi. Ja wiem co mówię, przeżyłem coś takiego w Grodzisku w sezonie 01/02, tylko nie było podziału punktów. Drużyna Dyskobolii zrobiła na wiosnę więcej punktów niż wicemistrz Polski. O co tu chodzi? Ludzie chcą przychodzić na Wisłę, Widzew, Legię, żeby grały te kluby mające markę i jakość. Parę tygodni temu udzieliłem takiego komentarza – przyroda zna jeden taki przypadek, żeby coś się rozmnażało przez podział. Tak robią organizmy jednokomórkowe, czyli pantofelek.

Mamy ligę pantofelkową?

Mamy taką ligę, w której grupa ludzi nią rządzących, ściągnie dwóch Czechów i Słowaków na umowę-zlecenie do recyklingu. Na polską mizerię to wystarczy, wygrają parę meczów i są bohaterami. Tylko ten sukces ma płaski horyzont i krótkie nogi. O tym mogła się przekonać drużyna Piasta Gliwice. A polska młodzież, która potrzebuje cierpliwości i powinna być szkolona jest wyrzucona w wieku 18-21 lat na śmietnik.

Jak ktoś jest dobry, to będzie grał.

Żeby pan był dobry, to najpierw musi pan być średni. A żeby pan był średni, to musi pan w ogóle dawać znaki. Jeśli ktoś nie ma cierpliwości i sprowadza w miejsce młodzieży instytut geriatrii, czyli kurwa, ludzi w wieku 35 lat, to wynik jest z krótkim zasięgiem. Wyobraźnia piłkarska leży totalnie. Niech pan popatrzy na niektóre osoby zarządzające klubami – jeśli ludzie mówią, że działają jak dobrze prosperujące przedsiębiorstwo i w ciągu 16 miesięcy zatrudniają czterech trenerów, zwalniając kolejnych szkoleniowców, to chyba sami powinni się zwolnić, nie?

Powinni wziąć odpowiedzialność.

A nie biorą i tu jest problem polskiej piłki. Trenerzy, dyrektorzy sportowi są zmienni, ale klub musi mieć stałą strukturę i wypróbowanych ludzi. Przykładem „na tak” jest Jagiellonia, zebrało się czterech ludzi pod przewodnictwem Czarka Kuleszy i zrobili księgowość – jak pan jest obeznany z ekonomią, to po jednej stronie ma pan „winien”, a po drugiej „ma” – aktywa i pasywa. Ustalili budżet i zasady, Probierz pracuje tam trzy lata. Tak samo w Płocku, nie chce robić kryptoreklamy, ale mój syn jest tam już piąty rok.

Płock to dobry przykład – był moment w tym sezonie, kiedy Wisła wpadła w dołek, ale nikt nie podejmował nerwowych ruchów.

Cierpliwość i spokój to cechy mądrego zarządzania, a u nas w klubach o to trudno. Jeśli ktoś szuka za wszelką cenę rozwoju polskiej piłki w emocjach, to niech zmieni zainteresowania. Są filmy Hitchcocka, kino akcji, niech przeniesie się do DKF-u i tam je ogląda. Polskiej piłce potrzebne są inne elementy niż żonglowanie emocjami. Jeżeli wzorem cywilizowanych krajów mamy zrobić 18 zespołów, to z solidnym sitem licencyjnym.

Dobra, ale my nie mamy tylu miejsc w pucharach co Niemcy i zrobi się szara strefa, będzie więcej grania o nic.

Powtarzam – majstrowanie to jest droga donikąd. Niektórzy mówią, żeby grać jak w Szkocji cztery rundy, ale to jest absurd zupełny.

Czyli liga jest chora…

Nie chora, a słaba. Kiedyś była skorumpowana i zła.

ale ktoś ją musi wygrać. Kto?

Symptomy „na tak” najmocniej daje Lech Poznań, ale musi się ustrzec takich meczów jak 0:0 z Łęczną. Jednak praktyka zweryfikuje nasze teoretyczne rozważania, bo dwa udane mecze i z czwartego miejsca jest pan na pierwszym.

Więc Lech to pana faworyt.

Ta liga powinna się nazywać 3 razy L i cała reszta, nie obrażając Jagiellonii. Wszystkie składowe na to wskazują – Lechia powinna grać w pucharach od trzech lat, Lech to pucharowicz z urzędu, Legia to samo. Ale po przepowiednie to musi pan do wróżki zadzwonić, bo w polskim układzie coś przewidzieć jest niemożliwe.

ROZMAWIAŁ PAWEŁ PACZUL

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Ekstraklasa

Trela: Gotowi na czarną godzinę. Dlaczego kluby muszą dać sobie prawo do gorszego sezonu

Michał Trela
0
Trela: Gotowi na czarną godzinę. Dlaczego kluby muszą dać sobie prawo do gorszego sezonu
Francja

Bajka z happy endem. Był pół centymetra od śmierci, za moment wróci do gry

Szymon Piórek
0
Bajka z happy endem. Był pół centymetra od śmierci, za moment wróci do gry

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Trela: Gotowi na czarną godzinę. Dlaczego kluby muszą dać sobie prawo do gorszego sezonu

Michał Trela
0
Trela: Gotowi na czarną godzinę. Dlaczego kluby muszą dać sobie prawo do gorszego sezonu

Komentarze

63 komentarzy

Loading...