Reklama

Ostatni bastion Ruchu padł. Abdykacja Króla Waldemara

redakcja

Autor:redakcja

20 kwietnia 2017, 21:17 • 3 min czytania 51 komentarzy

W Chorzowie cieszył się opinią Króla. Kibice z upodobaniem mówili o nim Waldek King. Jeżeli w ostatnich latach był w naszej lidze trener należący do wymierającego na całym świecie gatunku „niewyjebywalnych”, to był nim właśnie Waldemar Fornalik. Aż do dziś, kiedy sam postanowił, że czas zejść ze sceny i odpuścić dalszą grę w rozpadającym się teatrzyku.

Ostatni bastion Ruchu padł. Abdykacja Króla Waldemara

Takie oto oświadczenie wydał Fornalik dziś na łamach portalu niebiescy.pl:

Po 2,5 roku mojej pracy w Chorzowie nadszedł czas na podjęcie trudnej decyzji – sobotni mecz z Lechem Poznań będzie ostatnim, który poprowadzę w tym sezonie w roli trenera Ruchu Chorzów. Jak ciężka to była decyzja zrozumieją tylko ci, którzy wiedzą jak blisko jestem związany z Ruchem i tworzącymi go ludźmi. Razem przeżywaliśmy lepsze i gorsze chwile. Niestety, wydarzenia ostatnich miesięcy – w tym szczególnie ostatnich dni – sprawiły, że nie czułem się już wyłącznie odpowiedzialny za osiągane wyniki. Jest to sytuacja, której nie mogłem zaakceptować. 

Razem z zawodnikami wykonaliśmy ciężką pracę, która dała nam na boisku 34 punkty. Rozstaję się z drużyną, którą stać na utrzymanie i z którą tworzyliśmy dobrze współpracujący kolektyw. Chciałbym podziękować wszystkim, którzy uczestniczyli w tym, co wydarzyło się w Ruchu w ostatnich latach – w szczególności drużynie, wspaniałym kibicom i wszystkim współpracownikom. 

Trener dał jasno do zrozumienia, że mimo wydźwignięcia drużyny z ogromnego kryzysu, pogłębionego jeszcze ujemnymi „oczkami”, nie jest w stanie dalej tego ciągnąć. Akurat w jego przypadku nie wydaje nam się, by szukał taniego pretekstu, byle tylko móc się zawinąć. Musiało więc być bardzo, bardzo źle.

Reklama

Trudno dziś zliczyć wszystkie przypadki, kiedy Fornalik podnosił „Niebieskich” z kolan i kiedy zaszczepiał w tej drużynie nowego ducha. Kiedy potrafił zdobywać z klubem z Cichej wicemistrzostwo kraju, a także – to już historia najświeższa – wyciągać go z dna ligowej tabeli, mimo ujemnych punktów i mocno okrojonych środków do osiągnięcia upragnionego utrzymania. Ruch Fornalika punktował przecież wiosną identycznie co choćby Lechia Gdańsk – a niech przepaść między tymi klubami symbolizuje jedyne zimowy posunięcie Niebieskich na rynku transferowym, wypożyczenie etatowego ogrzewacza krzesełek na gdańśkiej arenie, Milena Gamakowa.

Jeżeli mimo wydarzeń ostatnich tygodni i miesięcy, mimo brudnych gierek pod nosem Komisji Licencyjnej, mimo protestu piłkarzy, mimo niemożliwego do spłacenia długu sięgającego 36 milionów złotych, w Chorzowie nadal znajdowali się ludzie żyjący iluzją, dziś ich szeregi zostały właśnie znacząco przetrzebione. Trudno bowiem łudzić się, że Ruch da się jeszcze w obecnej formie postawić na nogi, skoro z cudem połatanego okrętu schodzi odpowiedzialny za to łatanie kapitan. Ten, który niczym ostatni bastion, wobec wszystkich zawirowań wokół Ruchu, cały czas stał niewzruszony i dalej wykonywał kawał dobrej roboty.

Dziś ten bastion pada. I trudno przypuszczać, by na tym gruzowisku dało się jeszcze cokolwiek trwałego zbudować.

fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

51 komentarzy

Loading...