Reklama

Czas, by na dobre swoje skrzydła rozwinął Pan Piłkarz

redakcja

Autor:redakcja

17 kwietnia 2017, 10:42 • 3 min czytania 7 komentarzy

Gdy po raz trzeci w swojej karierze wchodził na tę imprezę, wiedzieliśmy, że mamy do czynienia z amantem, który gdy tylko zechce, to rozkocha w sobie wszystkie zaproszone dziewczyny. Początkowo jednak zdawał się nieśmiały i nieco skryty – stał gdzieś z boku, popijał drinka i nieśmiało spoglądał na towarzystwo. Minęło jednak kilka tygodni i wydaje nam się, że jesteśmy w momencie, gdy Semir Stilić odstawia szklaneczkę na blat i rusza na łowy. Bośniak bowiem wyraźnie poprawił formę i mamy nadzieję w końcu zobaczyć go takiego, jakim zapamiętaliśmy go przed wylotem do Nikozji.

Czas, by na dobre swoje skrzydła rozwinął Pan Piłkarz

Stilić to piłkarz niezwykle specyficzny. Gdy przed paroma laty zachwycał nas w barwach Lecha, wskazywaliśmy go palcami i mówiliśmy: „Tak, ten gość ma szansę, by coś w piłce osiągnąć”. Znakomita technika, świetna lewa noga, przegląd pola, stały fragment gry… I nawet brak dynamiki czy siły fizycznej nie sprawiał, że przewidzielibyśmy takie problemy Bośniaka poza granicami naszego kraju. Za każdym razem bowiem, gdy próbował czmychnąć do innej ligi – nie szło. Karpaty Lwów? Lipa. Gaziantepspor? Marazm. APOEL? Kompletna klapa. Wraca więc ten nasz Semir do Polski za każdym razem, gdy sparzy się rzucony w inne miejsce kontynentu.

Dla piłkarza więc to już trzecia wizyta w naszym kraju i choć nie wszedł do ligi z impetem, to mamy wrażenie, że lada moment odpali na dobre. Sam Stilić na początku przyznawał, że daleko mu do optymalnej formy fizycznej, że najpierw musi nadrobić braki, a dopiero potem zacznie myśleć o tym, by znów zachwycać kibiców. Ostrożnie wprowadzał go też do gry Kiko Ramirez, który zresztą nie miał co forsować tempa – znakomicie spisywał się Petar Brlek, a i sama Wisła zaczęła od futbolu, który raczej Bośniakowi by nie sprzyjał. Przede wszystkim defensywa, przede wszystkim organizacja własnej gry, przede wszystkim zdobycie możliwie jak największej liczby punktów na starcie, by złapać trochę luzu.

I chyba właśnie po ostatnim meczu z Bruk-Betem możemy powiedzieć, że „Biała Gwiazda” łapie luz adekwatny do umiejętności ich zawodników. Poukładała klocki z tyłu, wygląda na zespół grający w sposób przemyślany, a nie taki, który przed meczem modli się o to, by dopisywało szczęście. Wisła chętniej atakuje, chce dominować rywala, a to jak najbardziej sprzyja Stiliciowi, co mogliśmy podziwiać już w Niecieczy. Kreował grę, popisywał się sztuczkami technicznymi, dyktował tempo i generalnie był namiastką tego, co oczekujemy od niego docelowo.

Póki co Bośniak punktował tak sobie. Siedem meczów, jeden gol, jedna asysta. Noty od Weszło: 4, 6, 3 i w końcu 7, które uzyskał nawet mimo tego, że przeciwko Bruk-Betowi nie zapisał się w protokole meczowym. Miał jednak kilka takich akcji, w których widzieliśmy starego, dobrego Stilicia. Stilicia niespiesznie, ale z gracją poruszającego się po boisku. Rozdającego precyzyjne podania, niebezpiecznego w okolicach szesnastki i potrafiącego jednym podaniem rozerwać defensywą rywala. Takiego, jakiego mamy nadzieję oglądać już do końca sezonu.

Reklama

2dL6aYa

fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

7 komentarzy

Loading...