Po tym, jak byliśmy tuż, tuż od piłkarskiej tragedii w Dortmundzie, złe wieści doszły do nas z Panamy. Zastrzelono tam Amilcara Henriqueza, reprezentanta Panamy, który był o krok od historycznego sukcesu dla swojego kraju – awansu na mundial w Rosji. Powód morderstwa? Najpewniej efekt wojny gangów narkotykowych.
Un pequeño homenaje a Amilcar Henríquez quién jugo en América en el 2015-2016 (28 partidos). Descansa En Paz.🎗pic.twitter.com/4f3tan1i3Z
— Noticias Americanas (@NotiAmericanas) 16 kwietnia 2017
Możecie kojarzyć Henriqueza, miał 33 lata, zagrał ponad 80 meczów dla kadry, był kolegą Luisa Henriqueza, którego przecież dobrze znamy z Lecha. Był jedną z ikon obecnej generacji panamskich piłkarzy. Trzy razy uczestniczył w Złotym Pucharze CONCACAF, rok temu w Copa America, a teraz był tuż, tuż spełnienia snów nie tylko swoich, ale i całego narodu, czyli pierwszego awansu na Mistrzostwa Świata. Panama w eliminacjach zajmuje obecnie trzecie miejsce, które kwalifikuje drużynę do gry w Rosji.
Amilcar został zastrzelony na przedmieściach miasta, w pobliżu własnego domu. Stał na ulicy z kolegami, aż nagle podjechał Nissan, wyszedł z niego mężczyzna i zaczął strzelać. Przyjechało po nich pogotowie, ranni koledzy przeżyli, piłkarz niestety nie. Motyw mordercy nie jest do końca znany, choć najpewniej był członkiem gangu. Głos zdążył zabrać już prezydent Panamy Juan Carlos Varela: – Potępiamy zabójstwo Amilcara i zrobimy wszystko, by złapać ludzi, którzy są za nie odpowiedzialni.
W Panamie trwa żałoba i możemy spodziewać się serii meczów poprzedzonych minutą ciszy, natomiast doszło już do tego w Kolumbii, gdzie Amilcar spędził niemal połowę kariery.
HOMENAJE PARA AMÍLCAR HENRÍQUEZ en Colombia vía @JhonyMosquera @randyjbm pic.twitter.com/C2CKY8lF5F
— JM Deportes (@JMDeporte) 17 kwietnia 2017