Reklama

Koniec telenoweli, AC Milan sprzedany!

redakcja

Autor:redakcja

13 kwietnia 2017, 21:02 • 4 min czytania 10 komentarzy

Sympatyczni starsi panowie z rozbrajającym uśmiechem i potężnymi problemami związanymi ze sprzedażą swojego klubu. Prezydent Kielc, Wojciech Lubawski oraz właściciel AC Milan, Silvio Berlusconi dziś mogą śmiało przybić piątkę. Ledwo zdążyła się zakończyć telenowela kielecka, a podobne informacje płyną ze światowej stolicy mody (tej drugiej). Oba kluby próbowano opchnąć milion razy, oba seriale zakończyły się w tym samym momencie. 18-stokrotni mistrzowie Włoch i 7-krotni triumfatorzy Pucharu Europy/Ligi Mistrzów zostali oficjalnie sprzedani chińskiemu konsorcjum Rossoneri Sport Investment Lux.

Koniec telenoweli, AC Milan sprzedany!

Za jednym zamachem zakończyły się dwie epoki – pierwsza, ważniejsza, czyli trwająca ponad trzydzieści lat przygoda AC Milanu pod wodzą magnata mediowego/polityka/biznesmena/celebryty/premiera Włoch oraz druga, ta zaledwie dwuletnia, bo tyle mniej więcej ciągnęły się rozmowy między odchodzącymi a nowymi władzami zasłużonego klubu.

Na podsumowanie ery Berlusconiego, na wymienienie jego wszystkich zasług, gaf, błędów i śmiesznych sytuacji jeszcze przyjdzie czas, tak naprawdę moglibyśmy przez najbliższy miesiąc zapełniać stronę wyłącznie historiami z jego życia, a wcale nie wyczerpalibyśmy tematu. Dziś warto spojrzeć na temat od strony nadchodzącej przyszłości, szczególnie, że w Milanie już od dawna nie ma teraźniejszości. Bogata przeszłość – tak. Skład, struktury organizacyjne czy know-how, by do czasów tej bogatej przeszłości powrócić – nie. Zdecydowanie nie.

Jak bardzo źle jest z dzisiejszym Milanem? W tabeli dopiero szóste miejsce, 10 punktów straty do podium, 20 punktów do lidera. To pierwsza i najważniejsza sprawa, ale naprawdę tragicznie brzmi dopiero w zestawieniu z pozycjami na koniec sezonu w ostatnich trzech latach. 8. 10. 7. Tak, mówimy o tym klubie, który między 1987 a 1996 tylko raz wypadł poza podium. Tak, mówimy o klubie, który od przejęcia władzy przez Silvio Berlusconiego do mistrzostwa na 25-lecie tego związku 17 razy kończył z medalami, 8 razy z mistrzostwem. Galerię sław można byłoby obsadzić setką zawodników i żaden z nich nie zasługiwałby na miano przeciętnego. Van Basten, Rijkaard i Gullit, Franco Baresi, Paolo Maldini, Alessandro Costacurta, Zvonimir Boban, Clarence Seedorf, George Weah, Andrij Szewczenko, Rivaldo, Kaka, Cafu, Gennaro Gattuso, Pippo Inzaghi… Potok nazwisk urywa się mniej więcej pięć lat temu, z momentem gdy Mediolan opuścił Zlatan Ibrahimović.

To jednocześnie przedostatnie trofeum – Superpuchar Włoch – a także ostatnie przyzwoite miejsce w lidze, drugie, tuż za rozpoczynającym trwającą do dziś dominację Juventusem. Od tej pory było już tylko gorzej a co gorsza – nikt w Mediolanie nie potrafił sobie odpowiedzieć na pytanie: dlaczego? Dlaczego ten nowatorski i absolutnie unikatowy projekt, MilanLAB, przestał działać? Dlaczego dział skautingu zamiast kolejnych Inzaghich fundował chimerycznych El Shaarawych i Balotellich? Dlaczego w dobie galopujących wydatków wszystkich europejskich klubów, AC Milan od kupna Ibrahimovicia tylko dwa razy wysupłał z kieszeni przeszło 20 milionów euro, bazując przede wszystkim na budżetowych zawodnikach?

Reklama

Znamienne – trzy najwyższe transfery w historii klubu to nadal tercet z sezonów 2001/02 i 2002/03 – Rui Costa, Inzaghi i Nesta. We współczesnej piłce, gdzie transfery za 30 milionów euro robią Crystal Palace i Olympique Marsylia – to jawne złożenie broni i wywieszenie białej flagi.

Właśnie dlatego kibice Milanu czekali aż w końcu zamknięty będzie okres przekształceń, wiecznego przekładania terminów i życia w niepewności. Czekali na taki dzień, jak dziś. O tym, jak zabawnie przebiegała transakcja świadczą nawet oficjalne komunikaty – o tym, że w życie wchodzi umowa zawarta 5 sierpnia 2016, a potem odnowiona 24 marca 2017. 740 milionów euro, prawdopodobnie zbierane od dwóch lat, wędruje do dotychczasowych właściciel, przeszło 99% akcji w odwrotnym kierunku, do Chińczyków. Chińczyków, którzy wreszcie mają przywrócić Milanowi dawny blask.

Sposób jest oczywiście jeden, szczególnie po przejrzeniu kadry z Keisuke Hondą z numerem 10 oraz Sosy, Kucki i tak dalej. Inwestycje. Według włoskich mediów – nawet 140 milionów na transfery, od ręki. Do tego oczywiście utrzymanie największych talentów – Donnarummy w bramce i Romagnoliego na obronie, ale i tych młodszych, za którymi już rozglądają się europejscy potentaci. Bacca w przodzie wygląda w miarę solidnie, resztę trzeba znacząco poprawić. Wchodzenie w szczegóły nie ma jednak w tym momencie sensu – najważniejszą i kluczową informacją jest zakończenie bezruchu i nowy impuls. Ruch. Świeżość. Energia.

O finanse Chińczyków nie ma sensu się martwić – ile Państwa Środka są w stanie wpompować w klub widać nawet w Mediolanie, po tej czarno-niebieskiej części miasta. Złamanie dominacji Juventusu? To oczywiście docelowy plan. Pierwszym będzie jednak tchnięcie nowego ducha w skostniałego włoskiego średniaka, który już od dawna nie dotrzymuje kroku nie tylko mistrzowi, ale nawet grupie pościgowej.

Chciałoby się krzyknąć: nareszcie. Nikt, kto pamięta czasy tych wszystkich wielkich nazwisk nigdy nie pogodził się przecież z oglądaniem wielkiego Milanu za plecami Atalanty czy Sassuolo.

Najnowsze

Weszło

Komentarze

10 komentarzy

Loading...