Reklama

Kasa, misiu, kasa. Dlaczego czasem w sporcie kobiety zarabiają dużo mniej niż mężczyźni?

Jan Ciosek

Autor:Jan Ciosek

11 kwietnia 2017, 13:02 • 7 min czytania 34 komentarzy

Kobiety są słabsze, mniejsze, mniej inteligentne i dlatego muszą zarabiać mniej – to niedawna wypowiedź Janusza Korwin-Mikkego, która wywołała burzę w Parlamencie Europejskim. Cóż, europosłanki może zarabiają tyle samo, co ich koledzy z poselskich ław. W sporcie jednak takie równouprawnienie wcale nie jest takie oczywiste. Czasem różnice w wypłatach są wręcz kuriozalne.

Kasa, misiu, kasa. Dlaczego czasem w sporcie kobiety zarabiają dużo mniej niż mężczyźni?

Gdybym był tenisistką, codziennie na kolanach dziękowałbym Bogu za Rogera Federera i Rafę Nadala, bo to oni wypromowali ten sport. W kolejnym życiu chciałbym być działaczem WTA, bo oni jadą na plecach męskiego tenisa i mają bardzo, bardzo dużo szczęścia – stwierdził w ubiegłym roku Raymond Moore, dyrektor wielkiego turnieju w Indian Wells.

Trudno się dziwić, że jego słowa odbiły się szerokim echem, zwłaszcza wśród kobiet. – Nie wyobrażam sobie, że jakakolwiek tenisistka mogłaby teraz zagrać w Indian Wells, dopóki pracuje tam ten pan – odparowała legendarna Martina Navratilova.

Strajk zawodniczek nie był potrzebny, Moore błyskawicznie stracił robotę. Ale wywołał – nie po raz pierwszy zresztą – dyskusję na temat zarobków w tenisie.

Hormony i inne takie

Reklama

Głos w niej zabrał na przykład Novak Djoković. Serb ma znacznie mocniejszą pozycję niż Moore, więc mógł sobie pozwolić na nieco więcej. Inna sprawa, że użył znacznie bardziej wyważonych słów.

To bardzo delikatna sytuacja. Kobiety zasługują na szacunek i podziw za to co robią. Równe wypłaty były głównym tematem w świecie tenisa przez ostatnie siedem czy osiem lat. Rozumiem, ile energii i wysiłki WTA i jej prawnicy włożyli w to, by zrównać wypłaty. Gratuluję im tego, szczerze. Walczyli twardo o to, co im się należało. Ale z drugiej strony, myślę, że nasz męski świat tenisa, ATP, powinien walczyć o więcej – mówi zwycięzca 12 turniejów wielkoszlemowych. – Statystyki pokazują jasno, że mecze mężczyzn przyciągają więcej widzów. To jeden z powodów, dla których powinniśmy dostawać więcej. Kobiety powinny walczyć o to, co sądzą, że im się należy, a my o to, co my uważamy, że się należy nam. Mamy przecież dostępne dane i statystyki, wiemy, kto przyciąga więcej widzów, sprzedaje więcej biletów i tak dalej. Mam ogromny szacunek do kobiet w świecie sportu. Ich ciała są inne niż nasze, muszą przechodzić przez wiele rzeczy, jak hormony i inne tego typu sprawy. Ale środki powinny być uczciwie dzielone.

Uczciwie, czyli zdaniem Djokovicia – nie po równo.

1327851820_djokovic

Tenis to jedna z tych dyscyplin, w których zarobki kobiet i mężczyzn (w najważniejszych turniejach – wielkoszlemowych) są jednakowe. To efekt wieloletniej walki WTA (Women’s Tennis Association), nawiasem mówiąc organizacji stworzonej właśnie w tym celu. Zwycięzca męskiego Wimbledonu zostanie dokładnie taką samą wypłatę, jak triumfatorka kobiecego, co do pensa. Taka zasada obowiązuje od stosunkowo niedawna, dokładnie od 10 lat. Na US Open równe wypłaty były już 40 lat temu, Wimbledon opierał się równouprawnieniu najdłużej z turniejów wielkoszlemowych. Australian Open zrównało wypłaty w 2001 roku, a Roland Garros pięć lat później.

Do argumentów Djokovicia można dołożyć jeszcze jeden – mężczyźni w turniejach wielkoszlemowych grają po prostu dłużej: do trzech wygranych setów, co często oznacza 4-5 godzin na korcie. Kobiety grają do dwóch wygranych partii, w praktyce pojedynki często trwają niewiele ponad godzinę. Z kolei argument o lepszej oglądalności łatwo podważyć. W 2015 roku na przykład bilety na kobiecy finał US Open sprzedały się szybciej niż na męski. W 2013 i 2014 kobiece finały miały lepszą oglądalność telewizyjną niż męskie, podobnie jak na przykład finał Wimbledonu z 2005 roku.

Reklama

Siedem kobiet w Złotej Setce

„Super Express” co roku publikuje „Złotą Setkę”, czyli listę stu najlepiej zarabiających polskich sportowców. Jak prezentują się na niej kobiety? Zajmują zaledwie 7 procent miejsc, w pierwszej dziesiątce jest jedna (Agnieszka Radwańska), w pierwszej dwudziestce – dwie (Joanna Jędrzejczyk). Jedna znajduje się mniej więcej w połowie listy (Katarzyna Skowrońska), reszta w ostatniej trzydziestce (Anita Włodarczyk, Magda Linette, Justyna Kowalczyk, Katarzyna Skorupa).

Agnieszka Radwańska

A przecież jeśli spojrzeć na przykład na dorobek medalowy w Rio de Janeiro – 8 z 11 medali dla Polski zdobyły właśnie panie, w tym oba złote i dwa z trzech srebrnych! W „Złotej Setce” z tego grona zameldowała się tylko Włodarczyk. Dwukrotna mistrzyni olimpijska i rekordzistka świata uplasowała się na 73. miejscu. Więcej od niej zarobili w ubiegłym roku choćby kopiący piłkę na boiskach drugiej Bundesligi Jakub Kosecki i Adam Matuszczyk.

Włodarczyk i tak ma to szczęście, że w lekkiej atletyce premie są niezależne od płci. Podobnie jak nagrody od Ministerstwa Sportu za medale olimpijskie. W wielu dyscyplinach kobiety tak dobrze nie mają.

Dramatyczne różnice w piłce nożnej

Najbardziej drastycznym przykładem jest oczywiście piłka nożna. Najlepiej zarabiająca angielska piłkarka dostaje 65 tysięcy funtów rocznie. Jej odpowiednik – Wayne Rooney – dostaje ponad cztery razy więcej. Co tydzień…

Na arenie międzynarodowej jest to równie widoczne: premia dla drużyny, która w przyszłym roku w Rosji zdobędzie mistrzostwo świata w piłce nożnej wyniesie 50 milionów dolarów. Amerykanki, które wygrały ostatni mundial dostały do podziału 2 miliony…

Hope_Solo_(16539697180)

Liczby mówią same za siebie. Jesteśmy najlepsze na świecie, wygrałyśmy mistrzostwa świata trzy razy, a igrzyska olimpijskie cztery. Tymczasem męska drużyna dostaje więcej za samo pokazanie się, niż my za wygranie wielkiego turnieju – grzmi Hope Solo (na zdjęciu powyżej), bramkarka mistrzowskiej ekipy.

Dla wszystkich, którzy chcieliby tu zaprezentować argument: zarabiają mniej, bo kobiecy futbol nikogo nie obchodzi, mamy złą wiadomość. Finał mundialu, w którym USA pokonały Japonię 5:2, przyciągnął w Stanach Zjednoczonych ponad 25 milionów telewidzów. Żaden mecz piłki nożnej w historii USA nie miał takiej oglądalności, nawet, gdy Amerykanie w 2002 roku grali w ćwierćfinale mundialu z Niemcami (0:1).

Problem polega na tym, że FIFA jest do głębi seksistowską organizacją. Płacą mężczyznom 30 razy więcej niż kobietom – grzmi Andrew Zimbalist, ekonomista ze Smith College. – Kobiety w USA generują więcej pieniędzy niż mężczyźni i zasługują na to, by zarabiać co najmniej tyle samo, co oni, jeśli nie więcej.

W innych sportach zespołowych jest podobnie. W NBA na przykład minimalna roczna pensja wynosi ponad pół miliona dolarów, w WNBA – około 40 tysięcy. Jasne, kobiece rozgrywki są znacznie krótsze (sezon regularny to 34 mecze, w porównaniu z 82 w męskiej lidze) i przynoszą nieporównanie mniejsze pieniądze (2,6 mld dolarów rocznie za prawa do pokazywania NBA w porównaniu do 12 mln za WNBA), ale i tak dysproporcje w zarobkach są wielkie. Najlepiej opłacana koszykarka WNBA zarabia niespełna 25 procent tego, co najgorzej opłacany zawodnik NBA.

Problem jest poważny choćby z tego powodu, że w niektórych sportach kobietom po prostu nie opłaca się startować. Jazmine Reeves, która grała w piłkę w Boston Breakers, w 2014 roku była objawieniem sezonu kobiecych rozgrywek. Miała szansę na powołanie do reprezentacji i robienie kariery. W 2015 roku do gry już nie wróciła. Zawiesiła buty na kołku i zaczęła pracę w Amazonie…

Grosze za mistrzostwo świata

Z raportu przygotowanego dwa i pół roku temu przez BBC wynika jednak, że w większości sportów wypłaty nie są uzależnione od płci. Z 35 dyscyplin wziętych pod uwagę, w 25 kobiety zarabiają tyle samo, co mężczyźni. Nierówne stawki są między innymi w piłce nożnej, kolarstwie, darcie, golfie, squashu, snookerze, skokach narciarskich, koszykówce i krykiecie. Czasem różnice odczuwa się nie tylko sprawdzając stan konta. Kiedy brytyjskie reprezentacje do lat 20 leciały do Indii na mistrzostwa świata w krykiecie, organizatorzy zapłacili za bilety uczestników. Panowie lecieli w klasie biznes, a panie – w klasie ekonomicznej. Na miejscu dostali inne hotele. Inne były też premie dla najlepszych: pula w męskim turnieju wyniosła prawie 6 milionów dolarów, w kobiecym – 400 tysięcy.

Pół biedy, jeśli różnica jest bardzo duża, ale wciąż mówimy o sporych pieniądzach. W golfowym The Open mistrz dostaje prawie 4 razy więcej niż mistrzyni, ale ta mniejsza suma to i tak ponad półtora miliona złotych. Gorzej, jeśli wypłata dla mistrzyni jest upokarzająca: zwycięzca snookerowych mistrzostw świata w ubiegłym roku otrzymał 300 tysięcy funtów, zwyciężczyni – 1,200 , czyli jakieś 6 tysięcy złotych. Za mistrzostwo świata! Za ćwierćfinał, czyli jakby nie było poziom absolutnej światowej czołówki, premia wynosi 150 funtów (750 złotych).

I tu kółko się zamyka: skoro w najważniejszej imprezie sezonu czołowa zawodniczka świata może zarobić tysiąc czy dwa tysiące złotych, to jest oczywiste, że nie może sportu traktować jako zajęcia na pełny etat. To z kolei w naturalny sposób sprawia, że poziom w takiej dyscyplinie jest niższy, trudny do porównania z tym prezentowanym przez mężczyzn, którzy zarabiają krocie i mają wokół siebie sztab profesjonalistów…

JAN CIOSEK

Najnowsze

Inne sporty

Komentarze

34 komentarzy

Loading...