Reklama

Koncert Lewego i Bayernu z Borussią. Teraz drżymy o zdrowie Polaka

redakcja

Autor:redakcja

08 kwietnia 2017, 21:17 • 3 min czytania 10 komentarzy

Ależ w gazie jest Bayern, ależ niesamowity jest Robert Lewandowski! Mistrzowie Niemiec bez najmniejszych problemów rozprawili się z Borussią Dortmund, strzelając jej cztery gole, z czego dwa były autorstwa Lewego – bezpośrednio z rzutu wolnego i z karnego, którego wywalczył. Czego chcieć więcej od Polaka? Chyba już tylko zdrowia. Teraz będziemy wyczekiwali wieści, czy będzie gotowy na środowe starcie z Realem Madryt…

Koncert Lewego i Bayernu z Borussią. Teraz drżymy o zdrowie Polaka

Jeżeli ktoś spodziewał się w niemieckim hicie podobnego tempa, co w derbach Madrytu, gdzie przez blisko pół godziny mieliśmy jeden naprawdę groźny strzał – mógł poczuć pozytywne zaskoczenie. Oto Bayern w 10. minucie zdobywał już drugą bramkę: najpierw Ribery po szybkiej akcji i dograniu Lahma, potem Lewandowski bezpośrednio z rzutu wolnego. Jeszcze chwila i będziemy mogli stwierdzić, że Polak opanował ten element do perfekcji. Strzał naprawdę solidny, chociaż nie przeszkodził mu też zbytnio Dembele, który nie dość, że przedwcześnie wyskoczył z muru, to schylił się, by nie oberwać piłką (na czołowym zdjęciu Dembele nawet nie widać).

Sam początek pokazał, jak duże problemy czekają Borussię, która grała bez Weigla, Reusa, Kagawy, Schuerrle, Goetze, Durma i Piszczka. Wśród nieobecnych są tu przecież trzy-cztery jakże istotne dla układanki Thomasa Tuchela twarze. Dlatego środek pola nie stanowił dla Bayernu realnej konkurencji, dlatego tak niewiele sytuacji miał Aubameyang, dlatego gra w tyłach wyglądała aż tak źle…

Borussia, mimo kontaktowego gola (Guerreiro po fatalnym wybiciu piłki przez Vidala), zamiast myśleć o wyrównaniu – musiała bardziej uważać, by nie dostać zbyt wielu bramek. Z obrońcami BVB robił dziś co chciał Arjen Robben, w dryblingu praktycznie nie do zatrzymania. Schemat był rzecz jasna zgrany: piłka na prawe skrzydło, zejście do środka i strzał lewą nogą. Holender do przerwy próbował pięć razy, mimo że czasem lepszym rozwiązaniem byłoby odegranie do niepilnowanego Lewandowskiego. Dwukrotnie brakło mu centymetrów, dwukrotnie zatrzymał go Burki, w końcu jednak dopiął swego.

Reklama

Irytować się dziś mogli snajperzy Borussii i Bayernu. Aubameyang, choć wykonywał ruch do piłki, praktycznie nie otrzymywał podań otwierających drogę do bramki. Lewandowski, owszem, w pierwszej połowie trafił do siatki, ale z gry miał niewiele. Dopiero po przerwie Gabończyk oddał pierwszy strzał, w boczną siatkę, by później dostać świetną piłkę od Rode, w sytuacji sam na sam uderzyć obok Ulreicha i pozwolić na skuteczną interwencję Boatengowi. W odpowiedzi ruszył więc 1 na 1 Polak, minął Burkiego, dał się sfaulować i zamienił rzut karny na gola. Problem jednak w tym, że jednocześnie nabawił się urazu barku – od razu został zmieniony i nie wiadomo, jak poważny może być to uraz.

Ale Lewy już wcześniej miał okazję poczuć efekty twardej gry. Sam też jeszcze przed przerwą próbował oddać strzał ręką, mimo że miał na koncie jedno żółtko.

Rzadko się dzieje, by w hitowych meczach sędzia litował się nad jedną z drużyn, nie doliczał już czasu i od razu kończył mecz. W tym przypadku trudno było mieć pretensje. Lepiej, żeby tak zdziesiątkowana Borussia nie schodziła z boiska przesadnie ośmieszona. Lepiej, żeby młodzi Passlack, Pulisić czy Dembele nie doświadczyli zbyt dużej traumy. Pisząc wprost: Borussia nie była dziś na żadnym polu równorzędnym rywalem dla Bayernu.

Reklama

Najnowsze

Niemcy

Niemcy

Prezes Bayeru: Możliwe, że Alonso pewnego dnia będzie trenerem Realu Madryt

Damian Popilowski
1
Prezes Bayeru: Możliwe, że Alonso pewnego dnia będzie trenerem Realu Madryt

Komentarze

10 komentarzy

Loading...