Reklama

20 milionów Amerykanów będzie dziś oglądać Karnowskiego

Jan Ciosek

Autor:Jan Ciosek

03 kwietnia 2017, 18:46 • 4 min czytania 11 komentarzy

Lista wyjątkowych osiągnięć polskich sportowców jest długa: grali w wielkoszlemowych finałach, zdobywali nieosiągalne wcześniej szczyty Himalajów, wygrywali wyścigi Formuły 1, strzelali pięć goli w 9 minut, walczyli o mistrzostwo świata wagi ciężkiej w boksie (choć niektóre z tych walk wolelibyśmy raczej zapomnieć, sorry Endrju). Ale jeszcze nigdy żaden Polak nie grał w finale koszykarskiej ligi NCAA. Aż do dzisiejszej nocy. Co więcej, Przemek Karnowski może być w wielkim finale nie statystą, ale głównym bohaterem.

20 milionów Amerykanów będzie dziś oglądać Karnowskiego

To będzie jedno z tych starć, na które czekają całe Stany Zjednoczone. Po rozegraniu ponad 5 tysięcy meczów w konferencjach i March Madness, do rozstrzygnięcia został już tylko ten ostatni. W telewizji zobaczy go około 20 milionów Amerykanów, na żywo w Phoenix prawie 80 tysięcy.

Na parkiet wybiegną koszykarze Północnej Karoliny i Gonzagi. To mniej więcej tak, jakby w finale Wimbledonu mierzyli się Roger Federer i taki na przykład Bernard Tomić. Gdyby ktoś to obstawił przed sezonem, wygrałby fortunę. A jednak: prowadzeni przez Przemka Karnowskiego koszykarze Gonzagi dziś mogą przejść do historii koszykówki. I co najważniejsze: wcale nie są skazani na porażkę, bo grają sezon życia. Sam Polak właśnie został wybrany do najlepszej drużyny sezonu wśród seniorów, czyli zawodników kończących studia. Bardzo dobrze spisał się też w meczu Final Four z Południową Karoliną, choć został brutalnie potraktowany przez jednego z rywali, który wsadził mu palec w oko.

Północna Karolina to zespół z zupełnie innej półki. W finale walczyła choćby przed rokiem, gdy zresztą przegrała mecz w ostatniej sekundzie. Wcześniej wywalczyła pięć tytułów, między innymi w 1982 roku, gdy decydujące punkty zdobył sam Michael Jordan. Gonzaga nie tylko zagra w finale po raz pierwszy w ponad stuletniej historii, ale w sobotę debiutowała także w Final Four, a w najlepszej ósemce zameldowała się dopiero po raz trzeci.

Reklama

Ten sezon jest dla koszykarzy ze stanu Waszyngton przełomowy pod wieloma względami. Przez długi czas nie byli traktowani poważnie. Do turnieju finałowego z udziałem 68 najlepszych drużyn akademickich awansowali z jednej z najsłabszych konferencji. Wielu ekspertów w duży nawias brało ich 29 wygranych meczów z rzędu i tylko jedną porażkę w sezonie zasadniczym. Patrzyli na nich trochę tak, jak na przedstawiciela polskiej ligi patrzą w Lidze Mistrzów ekipy pokroju Barcelony czy Bayernu. Tymczasem Gonzaga udowodniła swoją siłę także w March Madness: 66:46 z S. Dark St., 79:73 z Northwestern, 61:58 z Wirginią, 83:59 z Xavier i wreszcie 77:73 z Południową Karoliną w Final Four. Nic dziwnego, że wielu ekspertów w finale stawia właśnie na ekipę Przemka Karnowskiego. Jej główne atuty to znakomity trener Mark Few, potężny polski środkowy oraz silny skrzydłowy Zach Collins.

Trener Gonzagi Mark Few wychował 13 zawodników, którzy trafili do NBA. Zach Collins, Nigel Wiliams-Goss i Przemek Karnowski mogą dołączyć do tej listy już w przyszłym sezonie – ocenia Myron Medcalf, redaktor ESPN.

Amerykańscy eksperci od akademickiej koszykówki są zgodni: postawa Polaka może być decydująca dla losów finału. I już ostrzą sobie zęby na rywalizację Karnowskiego (216 cm, 136 kg) z Kennedym Meeksem (208 cm, 118 kg). – W pewnym momencie meczu na pewno dojdzie do ich starcia. A kiedy to się zdarzy, ziemia zatrzęsie się w całej Arizonie – mówi David Gardner, felietonista Bleacher Report.

Dla polskich kibiców już sama obecność Karnowskiego w wielkim finale jest sporym trzęsieniem ziemi. Po pierwsze dlatego, że Przemek jeszcze kilkanaście miesięcy temu od nowa uczył się chodzić po poważnym urazie kręgosłupa i skomplikowanej operacji. Po drugie – bo coś takiego nie zdarzyło się nigdy wcześniej. Tak jak pisaliśmy na początku, Karnowski jest pierwszym polskim koszykarzem, który wystąpi w najważniejszym meczu sezonu akademickiego. 30 lat temu Jacek Duda wraz z drużyną Providence wystąpił w półfinale (63:77 z Syracuse) i to tyle polskich sukcesów w gigantycznym przedsięwzięciu pod nazwą NCAA. Teraz mamy Karnowskiego w finale, a możemy mieć jeszcze więcej. – Nie spoczywamy na laurach i walczymy dalej. Ja jeszcze nie skończyłem – komentował Polak po awansie do finału.

To co, kto zarywa dziś noc? Transmisja finału w Polsacie Sport o 3:00.

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
9
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Inne sporty

Komentarze

11 komentarzy

Loading...