Reklama

Błyskotliwy powrót, a potem schody. Starzyński i Wolski zagrają jak przed rokiem?

redakcja

Autor:redakcja

02 kwietnia 2017, 10:21 • 3 min czytania 2 komentarze

Przed rokiem – tuż po tym, jak obaj odbili się od ściany w Belgii – swoją postawą na polskich boiskach prokurowali bardzo niewygodne pytania. Przede wszystkim to jedno, najważniejsze, o poziom naszej ekstraklasy, chociaż można też było się zastanawiać, czy jednak to w Jupiler Pro League nie pracują kompletni ignoranci, którzy przegapili takie perełki. Inna sprawa, że skoro Rafał Wolski i Filip Starzyński zostali przyspawani do ławek odpowiednio w Mechelen i Lokeren, a u nas robili co chcieli, to niezbyt przyjemne wnioski nasuwały się same. Tym bardziej, że obaj prezentują podobny sposób grania, przy którym szeroko pojęte przygotowanie fizyczne – z siłą, dynamiką i wydolnością na czele – z pewnością nie jest najważniejszym elementem.

Błyskotliwy powrót, a potem schody. Starzyński i Wolski zagrają jak przed rokiem?

Powrót Wolskiego i Starzyńskiego pięknie wpisał się też w modę na technicznych rozgrywających, jaka w tamtym czasie zapanowała w naszej lidze. Pierwszy był sercem Wisły Kraków, w której wiosną strzelił cztery gole i zaliczył siedem asyst, a drugi decydował o wszystkim w Zagłębiu – trzy razy trafił do siatki i dołożył aż dziewięć asyst. Obaj grali tak, że ręce same składały się do oklasków, przy czym można się było też zastanawiać, na jak długo starczy im pary. I, mimo wszystko, ciężko było jednak zakładać, że nieudany epizod zagranicą dla obu stanie się podstawą do długoterminowej dominacji w ekstraklasie.

Tak to też w życiu bywa, że wspięcie się na szczyt zazwyczaj bywa łatwiejsze, niż utrzymanie się na nim. Jeszcze po rundzie wiosennej zarówno Wolski, jak i Starzyński otrzymali świetną motywację do dalszej pracy. Pierwszy zapracował na transfer do bijącej się o najwyższe cele Lechii, drugi dostał zaproszenie na Euro 2016 oraz otrzymał bardzo dobry kontrakt w Lubinie. I wtedy zaczęły się schody.

Dla Wolskiego problemem okazała się adaptacja w nowych warunkach, w których cała gra nie kręci się wokół niego. Tak jak podczas gry w Krakowie najlepiej pasował do niego przymiotnik „błyskotliwy”, tak w Gdańsku najbardziej pasującym określeniem wciąż jest „człapiący”. I tak naprawdę w tym sezonie Rafał toczy zażartą rywalizację z samym sobą o to, z czego zostanie zapamiętany – z wypracowywania goli (póki co masz sześć punktów w klasyfikacji kanadyjskiej) czy jednak z nieczystej gry (jak dotąd pięć żółtych kartek)? Nie ulega też żadnej wątpliwości, że – patrząc na formę piłkarzy i organizację gry w środku pola Lechii – najbardziej brakuje dziś jej właśnie Wolskiego w formie z Krakowa.

Z kolei ostatnim, co można napisać o Starzyńskim, jest to, że utracił formę. Nie, on bardzo dobrze radził sobie na początku nowego sezonu oraz świetnie wszedł w rundę wiosenną (tylko w meczu z Ruchem nie udało mu się zaliczyć gola lub asysty). Jego problemem było jednak zdrowie, przez które niemal w całości stracił czteromiesięczny okres od września do grudnia. Dobra wiadomość jest jednak taka, że – podobnie jak przed rokiem – Starzyński dziś ponownie jest postacią wiodącą w Lubinie i zdecydowanie najlepszym piłkarzem drużyny. Strzela, asystuje, bierze na siebie ciężar gry, a na początku roku nie zdarzyło mu się jeszcze rozegrać słabego meczu. I to właśnie w tym piłkarzu Piotr Stokowiec upatruje dziś największych szans na pozytywny rezultat.

Reklama

Dziś Wolski i Starzyński staną naprzeciw siebie na boisku. Odpowiedź na pytanie, kto jest w lepszej formie przed meczem, jest dosyć oczywista, co jednak nie znaczy, że dzisiejszego wieczoru to właśnie rozgrywający Zagłębia okaże się górą. To właśnie w tym pojedynku powinno się wiele rozstrzygnąć, przy czym nie mamy najmniejszych wątpliwości, że Piotr Nowak najwięcej czasu na odprawach poświęcił Starzyńskiemu. Natomiast czy Piotr Stokowiec skupił się przed meczem głównie na Wolskim? Bardzo wątpliwe, co przy okazji świetnie pokazuje, w jakim miejscu znajdują się dziś obaj piłkarze.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Droga Kapralika wiedzie przez Górnika. „Może być wart więcej niż 10 milionów euro”

Jakub Radomski
0
Droga Kapralika wiedzie przez Górnika. „Może być wart więcej niż 10 milionów euro”

Komentarze

2 komentarze

Loading...