Reklama

Jest nad czym myśleć… Niezły kwadrans to zdecydowanie za mało

redakcja

Autor:redakcja

27 marca 2017, 18:26 • 4 min czytania 15 komentarzy

Traciliśmy bardzo mało goli. Potrafiliśmy wygrywać lub remisować spotkania, w których mierzyliśmy się z rywalami o wyższej piłkarskiej klasie. Wyglądaliśmy nad wyraz solidnie, by nie powiedzieć: obiecująco. Reprezentacja do lat 21 jeszcze w ubiegłym tygodniu jawiła się nam jako jedna z najlepszych młodzieżówek, jaką mieliśmy od lat. I choć dwa spotkania towarzyskie nie powinny radykalnie zmieniać optyki, to ziarno niepewności zostało zasiane. Po porażce z Włochami, 1:2 dostaje się nam także od Czechów.

Jest nad czym myśleć… Niezły kwadrans to zdecydowanie za mało

Daleko nam do spisywania kadry Marcina Dorny na straty. Nie będziemy twierdzić, że na czekającym nas Euro na pewno trzy razy zbierzemy w cymbał i że szczęśliwie przynajmniej za bilety powrotne do kraju nie trzeba będzie płacić, bo w końcu jesteśmy gospodarzami. Ale prawda jest taka, że gdybyśmy mieli ferować wyroki na podstawie tylko tych dwóch spotkań, puszczając w niepamięć wcześniejsze występy, właśnie tak trzeba by było postąpić.

Póki Czesi nie objęli prowadzenia, jeszcze nie było najgorzej. Niestety, niewidoczny wcześniej Cerny nie namyślał się wiele i pięć minut po zmianie stron huknął z dystansu. Szczęśliwie dla niego, piłkę podbił Jan Bednarek, czym kompletnie zmylił Wrąbla. W naszym zespole pojawiło się pęknięcie, które rywale szybko zmienili w sporych rozmiarów szczelinę. Zaczęli się przedostawać pod naszą bramkę z dziecinną łatwością, obili słupek, zaliczyli też dwie setki, gdy raz na refleks po strzale Havla interweniował Wrąbel, a za drugim głową nieznacznie pomylił się Sacek.

Wcześniej nasi rywale mieli ogromny problem z wyjściem spod naszego krycia. Gdy tylko zawodnik w czerwonej koszulce przyjmował piłkę, już miał na plecach któregoś z naszych. Gdy tylko składał się do strzału – ktoś automatycznie ruszał go blokować. Po golu Cernego – kompletnie tego zabrakło.

Na domiar złego, nawet gdy wciąż nie brakowało konsekwencji w obronie, nie towarzyszyła jej choćby szczypta nieprzewidywalnej kreatywności w ataku. Najlepszym podsumowaniem pierwszej połowy była statystyka strzałów – 3 niecelne, 0 celnych. Zresztą gdybyśmy mieli bardziej szczegółowo pisać o pierwszych 45 minutach, byłoby nam żal klawiatury. Powiedzieć, że gra była prowadzona w spacerowym tempie, to nic nie powiedzieć. Brakowało tylko piwa i leżaków.

Reklama

Tak naprawdę jedyną sytuację, która dała nam szansę na zrobienie krzywdy Czechom, zanim oni zrobią to nam, miał Mariusz Stępiński na samym początku drugiej części meczu. Łasicki może i nie zagrał do niego perfekcyjnie, ale mocno pomógł mu Luftner za krótko odgrywając do swojego bramkarza. Napastnik Nantes załadował jednak prosto w Zimę.

Po jego pudle i golu Cernego nie pozbieraliśmy się aż do chwili, gdy Marcin Dorna wtłoczył do słabnącego organizmu trochę świeżej krwi. I kto wie, czy nie dał wygrać miejsca w składzie na Euro Jarosławowi Niezgodzie, który w 25 minut zrobił kilka razy więcej niż którykolwiek kolega. Podsumujmy bowiem występ napastnika Ruchu:

– przyjęcie piłki po rykoszecie po strzale Piątka i umieszczenie jej w siatce Zimy
– podanie do Frankowskiego, którego w ostatniej chwili zablokował jeden z Czechów
– zagranie po przeciągniętym rzucie rożnym do Dawidowicza, zakończone celnym strzałem
– zgranie do Frankowskiego, który minimalnie chybił z dystansu

Niech najlepiej o jego występie świadczy, że gdybyście chcieli podsumowanie dobrych momentów całej naszej jedenastki, poradzilibyśmy wam kopiuj-wklej czterech powyższych myślników.

Niestety, nawet po trafieniu Niezgody, nie udało nam się utrzymać jakkolwiek korzystnego wyniku. Znów naiwnie daliśmy masę przestrzeni Czechom, a niczego nie nauczyła nas pierwsza akcja po wznowieniu, gdy – nie wiadomo, jakim cudem – ci wyszli natychmiast czterech na trzech na naszych obrońców. Wtedy jeszcze gola nie zdobyli. Poczekali do 92. minuty, kiedy strata drugiej bramki zabolała jeszcze bardziej.

Kto wie jednak, czy jeszcze im za to trafienie nie podziękujemy. Remis zaciemniłby bowiem obraz i dałby jakiekolwiek powody do zadowolenia. Druga z rzędu porażka, w dodatku poniesiona po golu w doliczonym czasie gry, może otrzeźwić kadrowiczów Dorny, którzy poza mniej niż kwadransem dobrej gry z Czechami, na resztę zgrupowania najwidoczniej nie dojechali.

Reklama

Oby dojechali w czerwcu, gdy tę próbę generalną, ostatni mecz towarzyski przed Euro, będziemy mogli wspominać jako złe miłego początki. Bo niestety, ale dziś oczy bolały od patrzenia.

Najnowsze

Komentarze

15 komentarzy

Loading...