Reklama

Nachodzi czas Piotra Zielińskiego. „On wygląda, jakby był wychowankiem La Masii”

redakcja

Autor:redakcja

24 marca 2017, 08:56 • 9 min czytania 20 komentarzy

„Członkiem klubu zachwycających się możliwościami 22-letniego pomocnika jest również Juergen Klopp, który dwa razy mocno zabiegał o reprezentanta Polski. Liverpool, którego trenerem kilkanaście miesięcy temu został Niemiec, jest w stałym kontakcie z menedżerem piłkarza Bartłomiejem Bolkiem. Angielscy działacze zdają sobie bowiem sprawę z tego, że gdy Zieliński znów zapragnie zmienić drużynę i zacznie się licytacja o niego, to mogą być bez szans, ponieważ wezmą w niej udział jeszcze poważniejsi gracze niż oni” – pisze dziś „Przegląd Sportowy” o Piotrze Zielińskim, przed którym jeden z najtrudniejszych testów w karierze reprezentacyjnej.

Nachodzi czas Piotra Zielińskiego. „On wygląda, jakby był wychowankiem La Masii”

FAKT

Jakim miesiącem w piłce reprezentacyjnej był dla nas marzec? Przeklętym, ale szczęśliwym.

W marcu, tyle że w 2009 roku, przegraliśmy w Belfaście z Irlandią Północną 2:3 w kwalifikacjach do MŚ w 2010 roku.

– Michał Żewłakow do dzisiaj przypomina, że swojego pierwszego gola z 30 metrów strzelił dzięki Arturowi Borucowi – uśmiecha się napastnik Marek Saganowski (39 l.) na wspomnienie samobójczego gola kolegi z drużyny.

Reklama

Ale marzec był dla Polski też chwilą wielkiej chwały. W 2001 roku w Oslo Polska pokonała Norwegię 3:2.

Robert Lewandowski deklaruje, że transfer do Realu nie jest mu potrzebny do szczęścia.

– Bayern Monachium daje mi takie same szanse na wygrywanie i zdobywanie trofeów jak Real czy jakikolwiek inny wielki klub. A sukcesy chcę osiągać w swojej obecnej drużynie – zadeklarował Polak. 

– Wygranie Ligi Mistrzów jest moją wielką motywacją. Pracuję, aby to osiągnąć. Naszą wielką przewagą w tym sezonie jest to, że wszyscy piłkarze są zdrowi i w świetnej formie przed decydującą fazą sezonu. W poprzednich latach zawsze mieliśmy pecha w końcówce sezonu, albo nie byliśmy w najlepszej formie – przypominał „Lewy”.

Mariusz Rumak, Leszek Ojrzyński, ale i dotychczasowy asystent Czesława Michniewicza Marcin Węglewski kandydatami do objęcia gorącego stołka w Niecieczy.

Węglewski nie podał się do dymisji, a klub stara się o załatwienie dla niego warunkowej licencji trenerskiej, pozwalającej mu prowadzić zespół w ekstraklasie. – Shakespeare, kolejny trenerski pasażer na gapę, który chwilowo wypłynął na plecach poprzednika. Nie szanuję takich – pisał niedawno Michniewicz o nowym trenerze Leicester City. Jakby przeczuwając, co się święci.

Reklama

Oprócz tego – Ruch chce zatrzymać Łukasza Surmę, Śląsk – Piotra Celebana. Surma nie składa jeszcze jasnych deklaracji, natomiast Celeban miał wreszcie dojść do porozumienia z szefostwem klubu z Wrocławia i wkrótce podpisze nowy, trzyletni kontrakt.

GAZETA WYBORCZA

Sytuacja, w jakiej kadra jeszcze nie była – z Czarnogórą bez maszyny w środku pola, Grzegorza Krychowiaka.

Przez dwa i pół roku Krychowiak nie opuścił drużyny Adama Nawałki nawet na chwilę. Jako jedyny zagrał we wszystkich dziewiętnastu meczach o punkty, w sumie 1770 minut. Nawet Robert Lewandowski czasami schodził z boiska. Krychowiak nigdy. U Waldemara Fornalika też grał regularnie. Ostatni mecz o stawkę bez niego reprezentacja zagrała we wrześniu 2012 r. Z Czarnogórą w Podgoricy (2:2).

Teraz był pewny miejsca w jedenastce. Inne rozwiązanie nie wchodziło w grę, choć w PSG 27-letni pomocnik przeżywa najtrudniejszy czas w karierze. Na przełomie roku leczył kontuzję, w 2017 r. zagrał w pierwszej drużynie tylko 119 minut. W niedzielnym meczu ligowym z Lyonem nie było go nawet na ławce rezerwowych. Żeby przygotować się do spotkania z Czarnogórcami, występował w czwartoligowych rezerwach PSG. To także efekt konsultacji z Nawałką, któremu zależało, by piłkarz nie odzwyczaił się od wysiłku meczowego.

W Juventusie afera – klub jest podejrzewany o związki z ludźmi delikatnie mówiąc szemranymi

Afera jest do bólu typowa dla włoskiego futbolu. Turyńczycy mieli wynegocjować z ultrasami – zwanymi najbardziej „zagorzałymi” lub „radykalnymi” kibicami – spokój na stadionie w zamian za przywileje, m.in. tańsze lub darmowe bilety i karnety, którymi odbiorcy mieli potem handlować na czarnym rynku. I sprzedawać je bez rejestrowania tożsamości kupujących, co łamie prawo o bezpieczeństwie publicznym.

Dochodzenie prowadzą i turyńska prokuratura, która bada interesy mafii w mieście, i włoska federacja piłkarska reprezentowana przez byłego prefekta rzymskiej policji. Dotyczy i byłych, i obecnych działaczy klubu. Jedno z oskarżeń – formalnie wszyscy indagowani mają na razie status świadków – sformułowanych przez władze sportowe brzmi: Andrea Agnelli osobiście uczestniczył w kilku spotkaniach z przedstawicielami przestępczości zorganizowanej i współpracujących z nią grup ultras. Padają nawet konkretne nazwiska kryminalistów. Jak Rocco Dominello, domniemany reprezentant klanu kalabryjskiej mafii ‘Ndrangheta.

SUPER EXPRESS

Dariusz Mioduski opowiada o swoim pomyśle na Legię.

O inwestycjach

Będziemy inwestować w ośrodek i akademię. Temat ośrodka trochę przyhamował, ale liczę, że do końca roku będziemy mieli wszystko dopięte. Z kolei akademia to temat bliski memu sercu. Chcę, by co roku do seniorów trafiało 2-3 młodych, których później będzie można sprzedawać za duże pieniądze do wielkich klubów.

O transferach

Umówiłem się z Michałem Żewłakowem, że zostanie w klubie i cieszę się z tego. Michał jednak sam wie, że został rzucony na głęboką wodę. Radzi sobie dobrze, ale wie, że może być jeszcze lepiej, dlatego chcę otoczyć go doświadczonymi ludźmi.

„Superak” przedstawia też skład reprezentacji Czarnogóry. Jest między innymi „gość od jogurtów” czy „ten z gaciami na głowie”.

Marko Vesović (26 l., pomocnik, Rijeka)

W tym sezonie był bohaterem skandalu. Przed meczem z Cibalia Vinkovci, która miała problemy finansowe, zaproponował, że przekaże piłkarzom rywala 100 kun (ok. 60 zł) na zakup jogurtów skoro nie mają co jeść. Wypowiedź wywołała oburzenie, domagano się surowej kary finansowej. Przed dwoma laty jego gol dla Rijeki zapewnił zwycięstwo 2:1 nad Hajdukiem w Splicie. W ten sposób powtórzył wyczyn ojca Rade z 1989 roku.

Mirko Vucinić (34 l., napastnik, Al-Jazira)

7-razy wybierany graczem roku w Czarnogórze. Karierę spędził we Włoszech (Lecce, Roma, Juventus). Zasłynął z oryginalnego okazywania radości. Po golu zdejmował… spodenki. Na jego ślubie obecni byli m.in. Stevan Jovetić i Francesco Totti. Od 3 lat w ZEA, w pierwszym sezonie król strzelców. Od 16 miesięcy pauzuje, bo zerwał więzadła krzyżowe w kolanie. Ostatni raz zagrał w październiku 2015. To Vucinić w Podgoricy strzelił gola Polakom w eliminacjach MŚ 2014.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Nadchodzi czas Zielińskiego. W Podgoricy przed piekielnie utalentowanym pomocnikiem Napoli prawdziwy dzień próby.

Sebastian Mila poznał Zielińskiego na zgrupowaniach kadry Adama Nawałki i tam zachwycił się jego umiejętnościami. Dziś robi poważną minę, gdy wygłasza odważny osąd. – Piotrek to jedyny polski piłkarz, który w przyszłości może zagrać w Barcelonie. Nie Robert Lewandowski, a właśnie on, bo potrafiłby dopasować się do ich wymagającego stylu grania. On wygląda, jakby był wychowankiem La Masii. Uwielbiam patrzeć na jego grę, delektuję się nią – komplementuje kolegę gracz Lechii Gdańsk.

Grą Zielińskiego od dawna delektują się też kibice w Serie A, a szefowie Napoli nie wahali się wyłożyć za niego 20 milionów euro, wygrywając wyścig z Milanem i Liverpoolem. Tak jak Mila, członkiem klubu zachwycających się możliwościami 22-letniego pomocnika jest również Juergen Klopp, który dwa razy mocno zabiegał o reprezentanta Polski. Liverpool, którego trenerem kilkanaście miesięcy temu został Niemiec, jest w stałym kontakcie z menedżerem piłkarza Bartłomiejem Bolkiem. Angielscy działacze zdają sobie bowiem sprawę z tego, że gdy Zieliński znów zapragnie zmienić drużynę i zacznie się licytacja o niego, to mogą być bez szans, ponieważ wezmą w niej udział jeszcze poważniejsi gracze niż oni.

Adam Nawałka dba o to, by piłkarze w dniu wolnym wyczyścili głowy, a przy tym się nie nudzili.

To już stały element zgrupowań. W wolnym dniu piłkarze zamiast ćwiczyć na boisku, uczestniczą w zajęciach alternatywnych. Na strzelnicy bywali już w przeszłości, Adam Nawałka zabrał ich po swoim debiucie w roli selekcjonera, a przed spotkaniem z Irlandią. Wczoraj szkoleniowiec wybrał taki sam rodzaj rozrywki. Wcześniej nasi piłkarze m.in. pływali pontonami po Morzu Bałtyckim, szturmowali ściankę wspinaczkową, latali w turnieju aerodynamicznym czy grali w golfa.

W rozmowie z „PS” selekcjoner reprezentacji Czarnogóry Ljubisa Tumbaković twierdzi, że już remis będzie dla niego dobrym wynikiem.

Potraficie zaskakiwać. W Polsce wasze zwycięstwo nad Danią przyjęliśmy jako niespodziankę. Pan też tak to odebrał?
Szczerze mówiąc, to tak. Przyjęliśmy dobrą taktykę, ale oczywiście dopisało nam też szczęście.

Po trzech meczach eliminacji mieliście siedem punktów. Co się stało w starciu z Armenią, że je przegraliście?
Wtedy nie zaprezentowaliśmy naszego normalnego poziomu, a przy tym mieliśmy pecha, bo rywale strzelili gola w ostatnich sekundach. Ale mogę zapewnić, że w starciu z Polską spiszemy się lepiej.

Może wolicie przystępować do meczu, kiedy nie jesteście faworytem?
Patrząc na nasze wyniki, faktycznie można wyciągnąć taki wniosek.

Myśli pan tylko o zwycięstwie w niedzielę, czy zadowoli się remisem?
Remis bardzo by mnie ucieszył. Dobrze byłoby powtórzyć wynik sprzed ponad czterech lat.

Fedor Cernych opowiada, dlaczego szanse Litwy na dobry wynik z Anglią są… dziesięć razy większe od tych, jakie na Euro miała Islandia.

Podczas EURO we Francji piłkarze Islandii niespodziewanie ograli Anglików 2:1. A przecież nas, Litwinów, jest z dziesięć razy więcej od Islandczyków, czyli… szanse mamy jeszcze większe (śmiech). Mówiąc serio – cuda w piłce się zdarzają. Musimy w Londynie zagrać z taką myślą: „Żyje się raz!”. Nie mamy nic do stracenia. Powalczymy chociaż o punkcji. Kiedy nadchodził mecz Islandii z Anglią, nie wierzyłem, że może dojść do sensacji, lecz już pierwsze fragmenty spotkania były sygnałem, że cud może nastąpić. O sile Anglików przekonaliśmy się w kwalifikacjach EURO 2016, przegraliśmy 0:4 i 0:3. Dziś jesteśmy troszkę mocniejsi, bo bardziej doświadczeni. Niemal trzy lata więcej to jest coś. Poza tym wtedy naszą kadrę obejmował nowy sztab szkoleniowy. Wszyscy potrzebowaliśmy czasu. Mam nadzieję, że teraz z Anglią zagramy dużo lepiej niż poprzednio.

David De Gea bije kolejne rekordy w koszulce reprezentacji.

W pierwszych jedenastu oficjalnych spotkaniach bramkarz Manchesteru United aż osiem razy nie wpuścił gola (dla porównania Iker Casillas na tym samym etapie tylko pięć, zaś drugi w tym zestawieniu Miguel Angel Gonzalez – sześć), a w pozostałych stracił łącznie pięć bramek: po dwie w meczach z Chorwacją i Włochami w EURO 2016 i kolejną w październikowym spotkaniu z Italią w Turynie. Pod tym względem De Gea też nie ma sobie równych: Casillas po jedenastu występach miał siedem wpuszczonych goli, Santiago Canizarez – jedenaście, a Andoni Zubizarreta i Luis Arconada aż trzynaście.

W rozmowie z „PS” Cezary Kulesza wyznacza pierwszą czwórkę jako główny cel Jagiellonii, cały czas unikając deklaracji o walce o mistrzostwo. Dementuje też plotki o zainteresowaniu Georgim Kostadinowem.

Bułgarskie media podały, że Jagiellonia jest zainteresowana reprezentantem tego kraju Georgi Kostadinowem z Lewskiego Sofia. Ponoć macie go obserwować w meczu z Holandią. Coś jest na rzeczy?
Znamy tego piłkarza, bo był kiedyś u nas na testach (w 2011 roku – przyp. red.). Ale muszę przyznać, że bułgarscy dziennikarze to kłamczuszki, bo żadnych obserwacji nie planujemy. Na razie przymiarek do sprowadzenia nowych zawodników nie ma. Nie wiemy, kto nas latem opuści, dlatego nie chcemy dublować graczy na poszczególnych pozycjach. O transferach do klubu pomyślimy latem.

Jesteście liderem. Oprócz was jeszcze Legia, Lech i Lechia odskoczyły reszcie stawki. To nie czas powiedzieć, że walczycie o złoto?
Spokojnie. Czeka nas jeszcze podział punktów, a po nim każda drużyna, która znajdzie się w pierwszej ósemce, będzie miała szanse na mistrzostwo. Jeśli ktoś wygra siedem ostatnich meczów, to mimo straty po sezonie zasadniczym na pewno będzie bardzo wysoko na koniec rozgrywek.

Bolesna lekcja młodzieżówki przyjęta od rówieśników z Włoch.

Dla naszej młodzieżówki to pierwsza porażka od listopada 2015 roku. Wtedy przegrała 0:1 z Ukrainą, również na stadionie Cracovii. W sześciu kolejnych spotkaniach Polacy stracili tylko jednego gola – z Węgrami (1:1), gdy w doliczonym czasie dali sobie wyrwać zwycięstwo po stałym fragmencie gry.

Przygotowujący się do startu w ME zespół Dorny jeszcze nigdy nie dał sobie wbić trzech bramek. Wczoraj byli tego bardzo bliscy, ale przy stanie 2:1 dla Italii Alberto Cerri zmarnował rzut karny. Wrąbel wyczuł jego intencje, napastnik Pescary trafił w słupek. „Jedenastkę” spowodował Tomasz Kędziora. Nasz kapitan już w pierwszej połowie bardzo ryzykownie interweniował pod własną bramką, gdy łapał za ramię uciekającego mu Federico Chiesę. Wtedy gwizdek sędziego milczał.

Najnowsze

Komentarze

20 komentarzy

Loading...