Reklama

Jak co środę… JAKUB OLKIEWICZ

redakcja

Autor:redakcja

15 marca 2017, 13:24 • 5 min czytania 18 komentarzy

Przy podsumowaniach letniego okienka transferowego bardzo spodobało mi się określenie, że drużyną, która najbardziej się wzmocniła jest reprezentacja Polski. To było jak marzenie – każdego tygodnia Polak stawał się tematem nie tylko dla rodzimych gazet, ale i dla największych europejskich portali piłkarskich. PSG sięga po pomocnika Sevilli! Mistrz Anglii kupuje wielką nadzieję polskiego futbolu! Polska kolonia w Neapolu! 

Jak co środę… JAKUB OLKIEWICZ

Nie trzeba było jakichś szczególnych wygibasów, by docenić transferowe osiągnięcia reprezentantów. W końcu która inna europejska drużyna wymieniła:

– pomocnika czwartej drużyny Hiszpanii na pomocnika mistrza Francji z ambicjami na grę w końcowych fazach Ligi Mistrzów
– napastnika wicemistrza Holandii na napastnika wicemistrza Włoch
– pomocnika siedemnastej drużyny Serie A na pomocnika wicemistrza Włoch
– stopera włoskiego średniaka na stopera trzeciego zespołu Ligue 1
– pomocnika czwartego klubu Ekstraklasy na pomocnika mistrza Anglii
– rezerwowego Dynama Kijów na najlepszego strzelca ligi belgijskiej
– obrońcę drużyny ze środka tabeli ligi rosyjskiej na obrońcę wicemistrza Francji
– pomocnika szóstej drużyny Ekstraklasy na pomocnika Sampdorii Genua
– skrzydłowego zespołu Serie B na skrzydłowego klubu z Championship

No nie było drużyny, która dokonałaby większych wzmocnień w te kilka miesięcy ubiegłego roku, gdy kadrowicze Nawałki stali się najbardziej rozchwytywanym towarem całego okienka transferowego. Od wysokości kwot przy transferach Milika, Zielińskiego, Krychowiaka, ale nawet i Glika czy Kapustki mogło się zakręcić w głowie. Po raz pierwszy w historii nasza kolonia w zagranicznych klubach była tak wielka i tak mocna – pamiętam czasy, gdy z niepokojem śledziłem losy Andrzeja Niedzielana w NEC Nijmegen – obecna sytuacja to na tamtym tle kosmos.

Albo raczej: ówczesna sytuacja to jakiś kosmos. O ile bowiem jeszcze jesienią rozpisywaliśmy sobie jedenastki w ataku umieszczając najlepszych strzelców Niemiec i Włoch, a w pomocy dwóch zawodników regularnie ocierających się o najlepszą jedenastkę Serie A, o tyle dzisiaj przybywa nam coraz więcej powodów do zmartwień.

Reklama

Przede wszystkim: środek pola. Miejsce, które jeszcze parę miesięcy temu wydawało się wreszcie doganiać resztę składu. Przy ustawieniu 4-4-2 z atakiem Lewandowski-Milik w środku mieliśmy na lata obsadzić niezmordowanego czyściciela, Grzegorza Krychowiaka i finezyjnego łącznika, Piotra Zielińskiego. Na ławce zaś – Karol Linetty, dynamicznie podbijający serca fanów Sampdorii. Gdyby, odpukać, ktoś miał wypaść – czekali już solidni ligowcy, Tomasz Jodłowiec, Krzysztof Mączyński, w dalszej kolejności także Damian Dąbrowski czy Jacek Góralski.

Jak wygląda obecnie sytuacja całej tej gromadki?

– nad Grzegorzem Krychowiakiem nie ma sensu się pastwić, pełne 90 minut zagrał w tym sezonie sześć razy, dwa razy skończyło się to porażką PSG (a paryżanie przegrali łącznie pięć meczów); ani przed kontuzją, ani po kontuzji nie gra dobrze, o ile w ogóle gra
– Piotr Zieliński wydawał się gościem, który zaczyna przerastać Napoli, mecze z Bolonią, Genuą czy Chievo to były w jego wykonaniu popisy maestrii; tuż po nich jednak… stracił miejsce w pierwszej jedenastce. Wiem, że Sarri lubi rotować, ale 66 minut w trzech marcowych meczach musi martwić, tym bardziej, że zawiera się w tym zaledwie kwadrans z Realem oraz jedynie 16 minut w meczu na szczycie z AS Roma
– Karol Linetty ostatnio zaliczył dobry występ w derbach Genui, ale jeśli porównamy jego pierwszych 10 meczów ligowych w Sampdorii (8 razy 90 minut, raz 64 minuty, raz bez gry) z ostatnimi 10 meczami (3 razy 90 minut, aż 5 razy 35 minut bądź mniej), widać regres
– Jodłowiec od listopada zagrał 4 mecze w pierwszym składzie, Dąbrowski nie powala, jak zresztą cała Cracovia, od biedy zostają grający regularnie Góralski i Mączyński, ale jeśli zestawimy to z pomocą Krychowiak w formie – Zieliński w formie…

Ktoś liczył na bok Rybus-Kapustka? Pierwszy z nich w lidze od początku roku zagrał 22 minuty, ostatnio lądując nawet na trybunach. Drugi to nadal melodia przyszłości – zamiast złotego dziecka u mistrza Anglii mamy kolejnego zdolnego juniora uparcie pracującego na każdą minutę w seniorskiej piłce. Nieciekawie wygląda też sytuacja Arka Milika – rekordowo szybki powrót musi budzić respekt, ale obecna forma Driesa Mertensa, który zdobył już w tym sezonie 24 bramki, musi martwić każdego fana polskiego napastnika. Byłbym spokojniejszy, gdyby w miejsce Arka wszedł trzeci środkowy pomocnik, ale przecież będzie problem z ustawieniem klasowego duetu, a co dopiero trójki. Wilczek lub Teodorczyk? Ech, znów: brzmi w porządku, ale gdy przypomnimy sobie, że jeszcze niedawno mogliśmy fantazjować o ataku złożonym z królów strzelców Bundesligi i Serie A, uzupełnianie „Lewego” graczami z Danii lub Belgii nie wygląda już tak okazale.

Regularnie grają Piszczek, Bereszyński, Błaszczykowski i Olkowski, ale od pewnego czasu to wszystko ta sama pozycja. Przekwalifikowany na prawego obrońcę Błaszczykowski przed momentem zagrał 90 minut w wygranym przez Wolfsburgu meczu z Lipskiem, świetny wynik nakazuje sądzić, że Kuba może pozostać w tyłach na dłużej. Igor Lewczuk na szczęście po pięciu meczach absencji (uraz, potem ciężki powrót po urazie) ma z powrotem pierwszy skład, dobre recenzje za grę w Premier League zbiera Kamil Grosicki. Kłopot bogactwa mamy też w bramce, od lat, szefem w tyłach pozostaje pewny jak stary Ślązak Kamil Glik.

Plusów jest więc całkiem sporo, ale stosunek obecnej sytuacji do przedsezonowych oczekiwań wypada po prostu źle. Chyba wszyscy podjaraliśmy się wizją trzonu złożonego z gwiazd Romy, Monaco, PSG, Napoli, Borussii i Bayernu, który uzupełniać będą podstawowi zawodnicy Sampdorii czy Lyonu. Ja sam myślałem, że idzie czas prawdziwego mocarstwa.

Reklama

Oczywiście, jest nadal bardzo dobrze, może najlepiej w ostatnich kilkunastu latach. Ale mocarzami jeszcze nie jesteśmy. Szkoda, szczególnie że wcale nie jestem przekonany, że młodzież zdąży rozkwitnąć zanim starsi przywiędną.

To dość bolesny moment w życiu kibica – gdy okazuje się, że zdecydowanie najmocniejszym zespół wydawał się w ostatni dzień okienka transferowego.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Abramowicz o kryzysie Radomiaka: Nasza tożsamość jest niewyraźna, a balans zachwiany

Szymon Janczyk
0
Abramowicz o kryzysie Radomiaka: Nasza tożsamość jest niewyraźna, a balans zachwiany

Felietony i blogi

Ekstraklasa

Trela: Przewagi i osłabienia. Jak czerwone kartki wpływają na losy drużyn Ekstraklasy?

Michał Trela
4
Trela: Przewagi i osłabienia. Jak czerwone kartki wpływają na losy drużyn Ekstraklasy?

Komentarze

18 komentarzy

Loading...