Reklama

Status quo zachowane, cała góra pewnie wygrywa

redakcja

Autor:redakcja

12 marca 2017, 23:31 • 4 min czytania 2 komentarze

Po tradycyjnej ucieczce Juventusu w Serie A najuważniej patrzymy na rywalizację wokół miejsc 2-7. To właśnie tam upchnęli się naprawdę klasowi zawodnicy, kluby z olbrzymim potencjałem, wielką historią i… Nie ma co się oszukiwać, Polakami w składzie, co zawsze zwiększa atrakcyjność spotkań. W ostatnich tygodniach doszło tutaj do wielu starć – Roma grała z Interem i Napoli, Napoli z Atalantą, Lazio z Milanem. Doszło może nie tyle do przetasowań, co pewnego zagęszczenia. Zagęszczenia, które sprawia, że nie da się napisać o meczu neapolitańczyków bez podania wyników rzymian, ani o starciu rzymian, bez zaznaczenia jakim rezultatem zakończyły się spotkania mediolańskie.

Status quo zachowane, cała góra pewnie wygrywa

W tej kolejce, uprzedzając ewentualne wątpliwości, góra zachowała status quo. Co więcej – dość solidnie oddzielił mocarzy od pretendentów mecz Interu Mediolan z Atalantą Bergamo. Ci ostatni, po pokonaniu Napoli na wyjeździe, wyprzedzili swoich dzisiejszych rywali w tabeli, dając solidne podstawy do stawiania pytań: czy Nerazzurrich stać nie tyle na walkę o podium, co na wywalczenie na koniec czwartej lokaty? Dziś odpowiedź była zbliżona do tej udzielanej przez irlandzkich Cyganów w klasyce brytyjskiej komedii gangsterskiej. Naprawdę mocna.

Siedem goli. Hat-trick Mauro Icardiego. Hat-trick Evera Banegi. 90 minut dominacji nad rywalem z górnej półki, ba, dominacji w meczu na szczycie, bo tak chyba dzisiejsze małe derby Lombardii należy nazwać. Nie było tutaj jakiegokolwiek zostawiania wątpliwości, jakiejkolwiek równej walki – nie, czarno-niebiescy po prostu rozjechali rywala, jakby za wszelką cenę chcieli pokazać, gdzie jest granica między czołowymi klubami ligi a drużynami zaledwie aspirującymi do elitarnego grona. Aż żal, że w tym samym czasie grało Napoli, gdzie według wczorajszych włoskich gazet od pierwszej minuty pojawić się miał Arek Milik. Przemknęło nam koło nosa meczycho, ale z drugiej strony – po takim rozpędzie zakładamy, że Inter da jeszcze „bis” z tego koncertu. 5:1 z Cagliari. 7:1 z Atalantą. Otrząśnięcie się po porażce z Romą wygląda naprawdę fenomenalnie.

Niestety dla podopiecznych Stefano Pioliego – Napoli wygrało równie pewnie. Ich 3:0 z Crotone opisaliśmy w OSOBNYM TEKŚCIE. Druga zła wiadomość dla Interu? Może nie pewnie, ale mimo wszystko dość wyraźnie zwyciężyła także Roma. Starcie z Palermo zaczęło się zresztą w sposób dość kuriozalny…

Reklama

Ale Wojciech Szczęsny miał w tej sytuacji szczęście. Od samobója, który spokojnie przebiłby dzisiejszy wyczyn Navasa i wczorajszą wtopę Borjana, uratował go gwizdek sędziego, który zauważył, że Nestorovski był na spalonym (choć chyba ostatecznie na spalonym nie był).

Kto wie, może taki zimny prysznic się przydał – od tej pory bowiem i Wojtek grał zdecydowanie pewniej, kilka razy ratując swój klub, szczególnie po groźnych strzałach z dystansu, i cała Roma zaczęła śmielej atakować. Swojego dnia nie miał wprawdzie będący w ostatnich miesiącach w świetnej formie Radja Nainggolan, ale romaniści mają kim atakować nawet, jeśli pod formą jest pół składu. Wystarczyło dośrodkowanie za plecy obrońców, drzemka stoperów i do bramki wepchnął futbolówkę El Shaarawy.

Roma kontrolowała mecz, przynajmniej do końca pierwszej połowy. W przerwie bowiem na placu pojawił się Diamanti i już po kilku minutach miał bodaj najwięcej udanych dryblingów i otwierających podań z całej jedenastki gospodarzy. Przy nim urośli także Chochev i Sallai, Palermo coraz częściej przedostawało się pod bramkę Szczęsnego i sprawdzało jego formę. Polak był jednak bezbłędny, na uwagę zasługuje zresztą nie tylko gra na linii i przy obronie strzałów, ale też udane wyjścia po dośrodkowaniach, których Palermo wykonało naprawdę sporo. Zresztą, to właśnie lepsza gra w powietrzu była chyba w tym meczu kluczem – według whoscored.com, Roma wygrała aż 85% pojedynków powietrznych.

Nie da się powiedzieć, że zespołowi gości nic w tym meczu nie zagrażało. Wręcz przeciwnie, gdy męczyli się niemiłosiernie na kwadrans przed końcem bardzo intensywnie zapachniało remisem po farfoclu w 93. minucie. Ale na murawie był już wówczas Edin Dżeko. To właśnie on w 76. minucie gry kapitalnie zerwał się do dobrej piłki Nainggolana (jednej z niewielu dzisiaj!) i ostatecznie zabił mecz. Gol Peresa w końcówce był już tylko kropką nad i, jeśli nie w ogóle kropką kończącą zdanie.

Reklama

Wojciech Szczęsny podbił więc swój licznik czystych kont, wprawdzie popełniając jeden poważny błąd, ale – jak to człowiek urodzony w czepku – po gwizdku sędziego. Roma dopisała do dorobku trzy punkty, dotrzymując kroku towarzyszącym jej w tabeli Interowi i Napoli. Co prawda z tej trójki zagrała chyba najsłabiej, ale… liczy się tylko utrzymanie status quo.

2 punktów nad Neapolem i 8 nad Mediolanem.

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
2
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Weszło

Komentarze

2 komentarze

Loading...