Reklama

Ulala. Jeśli Chojniczanka i GKS mają tak grać, to widzimy się w Ekstraklasie!

redakcja

Autor:redakcja

04 marca 2017, 20:36 • 6 min czytania 8 komentarzy

Nie wiemy, czy to jakaś zorganizowana akcja, ale po spotkaniu Cracovia – Arka dostaliśmy na polskich boiskach kolejny mecz, który mógłby robić za reklamę goal line. W starciu Chojniczanki z GKS-em Katowice piłkarze poszli jednak na grubo. W Ekstraklasie oglądaliśmy dziś jedną sporną sytuację, na zapleczu…. od razu trzy. Wątpliwości podsycała kamera, która nie pozwalała na dobry ogląd sytuacji. Jeśli jednak przeczucie nas nie myli, sędzia Złotek za każdym razem rozstrzygał dobrze.

Ulala. Jeśli Chojniczanka i GKS mają tak grać, to widzimy się w Ekstraklasie!

No właśnie, przeczucie… W zasadzie tylko na nim możemy polegać. Drugi gol GKS-u, Abramowicz sunie lewą stroną, wrzuca, Prokić nie dostaje jednak piłki, bo tę po drodze przecina Biernat. Na tyle niefortunnie, że futbolówka mija bramkarza. Rzutem na taśmę próbuje wybić ją Pietruszka, ale – tak nam się wydaje – robi już to zza linii. Kolejna sytuacja? Biskup oddaje instynktowny strzał z pola karnego, piłka trafia jednak w słupek, odbija się od pleców Abramowicza i… znowu idzie w kierunku bramki. Bramkarz wykazał się jednak większym refleksem niż przeciętny uczeń gimnazjum w poniedziałek o 8:00 i rzutem na taśmę wyjął tę piłkę. Dwie minuty później – znowu kontrowersja. Sytuacyjny strzał Biernata, Abramowicz jakoś nadąża z interwencją, ale tym razem prawdopodobnie wyciąga piłkę zza linii a sędzia przyznaje bramkę.

Napisalibyśmy, że ten mecz był reklamą goal line, ale byłoby to duże niedopowiedzenie. Bo przede wszystkim fantastyczna reklama pierwszej ligi. Ile tu się działo… Całą pierwszą połowę generalnie dominował GKS i już powoli zaczynaliśmy pisać o tym, że w Chojniczach – mimo szumnych zapowiedzi – spalili się, gdy trzeba było zaliczyć pierwszy wiosenny krok do awansu. Prokić szybko otworzył wynik po szybkiej kontrze (Chojniczanka wracała jakby chciała, a nie mogła) i katowiczanie mogli włożyć jeszcze ze dwie bramki po autach czy rogach. Gospodarze przez większość pierwszej części stanowiła marnej jakości tło.

Reklama

Ale potem przyszła druga połowa, a w niej… zupełna wymiana ról. Impuls do takiego stanu rzeczy dała bez wątpienia bramka strzelona do szatni. Chojniczanka cisnęła w zasadzie przez cały czas, aż w końcu wycisnęła wyrównanie. Trochę pomógł jej w tym GKS – to w sumie spore frajerstwo, gdy piłkarz gra przez pół boiska z wolnego na długi słupek, a tam nikt nie pilnuje jego kolegi. Tak było w tym przypadku – Lisowski zgrał na głowę do Rybskiego, było 2:2. Chojniczanka czuła krew i cisnęła do końca, ale jak nie Abramowicz wyciągnał się jak struna i wyjął strzał Podgórskiego, to Biernat z pięciu metrów strzelił na porównywalną wysokość czy Kieruzel z czystej pozycji główkowej strzelił nad poprzeczką. Działo się do samego końca, przebudził się na moment nawet GKS, gdy Lebedyński mógł jakimś cudem wcisnąć piłkę stojąc w tłoku (trafił w słupek).

Pod kątem ekstraklasowej jakości i jedni, i drudzy zdali dziś egzamin. Pod kątem ekstraklasowych emocji – było aż za dobrze. Jeśli macie zamiar grać tak zawsze – zapraszamy państwa do elity.

Chojniczanka Chojnice – GKS Katowice 2:2

0:1 Prokić 17′
0:2 Biernat (samobój) 26′
1:2 Biernat 42′
2:2 Rybski 69′

***

Olimpia Grudziądz – Miedź Legnica, czyli bezapelacyjnie drugi najciekawszy mecz dzisiejszego dnia. Wrąbel, Klemenz, Kurowski, Feruga, Smoliński, Angielski, Kapsa, Łobodziński, Forsell, Rybicki… niezła mieszanka rutyny z młodością na murawie. Starcie ciekawiło przede wszystkim ze względu na pojedynek Karola Angielskiego z Petterim Forsellem, obaj zaciekle będą walczyć o koronę króla strzelców pierwszej ligi i awans – jeśli nie z zespołem, to indywidualnie – do Ekstraklasy. Nie zawiedli, bo dziś obaj dołożyli po jednym trafieniu. Angielski strzelał z bliska, ani Kapsa nie miał większych szans na interwencję ani Midzierski na wybicie piłki przed przekroczeniem linii bramkowej. Jeszcze w pierwszej połowie na 2:0 podwyższył Michalik, natomiast wspomniany Forsell w doliczonym czasie nie wykorzystał rzutu karnego, ale zrehabilitował się dobitką.

Olimpia Grudziądz – Miedź Legnica 2:1

Reklama

1:0 Angielski 19’
2:0 Michalik 39’
2:1 Forsell 90+3’

***

Jeśli mielibyśmy zdefiniować, czym jest dobre wejście w nową rundę, to pokazalibyśmy raport po meczu Sandecji z Pogonią Siedlce i wskazali na nazwisko Małkowski. Dzisiejszym występem pomocnik podwoił swój dorobek bramkowy z jesieni. I teraz wygląda to nieźle, bo goli jest sześć, a asyst siedem. Hat-trick w 40 minut? Zakładamy, że to najlepsze chwile na murawie Małkowskiego od czasu zaliczenia dwóch występów w reprezentacji Polski. Czyli od ośmiu lat. Bramkę dołożył jeszcze Dudzic i Sandecja poprzez pogrom 4:0 przeskoczyła w tabeli Pogoń i zbliżyła się do podium. A ma jeszcze do rozegrania dwa zaległe mecze. Po jednym meczu nie ma czego przesądzać, ale bez trenera Banasika w Siedlcach z czasem ambicje mogą solidnie opaść.

Sandecja Nowy Sącz – Pogoń Siedlce 4:0

1:0 Małkowski 21’
2:0 Małkowski 57’
3:0 Małkowski 61’
4:0 Dudzic 68’

***

Gdyby był to początek rundy jesiennej, nie mielibyśmy wątpliwości, jak zakończy się spotkanie Zagłębia ze Stomilem. A na początku rundy wiosennej, szczerze – nie mieliśmy pojęcia. Wpływa na to chociażby ostatnia sytuacja z prezesem Marcinem Jaroszewskim czy nowy trener w postaci Dariusza Banasika, który w Sieldcach pokazał się z najlepszej możliwej strony, ale w Sosnowcu dopiero zaczyna. I zaczyna od dużego szczęścia, bo na 20 minut przed końcem meczu ze Stomilem, Zagłębie wpadło w tarapaty. Grzegorz Lech dał gościom prowadzenie, a remis udało się uzyskać dopiero w doliczonym czasie i to z jedenastki.

Zagłębie Sosnowiec – Stomil Olsztyn 1:1

0:1 Lech 69’
1:1 Dudek 90+3’

***

Bytovia ściągnęła zimą dwa znane nazwiska – Jakuba Wilka i Filipa Modelskiego. Pierwszy wyszedł w pierwszym składzie, a drugi cały mecz wygrzewał ławkę, co jednak trochę nas dziwi. Za to zespole rywali, czyli Wisły Puławy dziwił nas brak Sylwestra Patejuka w pierwszym składzie. I powiemy wam, że ten mecz jest dla nas kolejnym dowodem, że ogarniamy piłkę. Patejuk wszedł w 70. minucie, a po dwóch strzelił zwycięskiego gola. Tym sposobem Wisła ze strefy spadkowej jeszcze się nie wygrzebała, ale zaledwie trzy punkty dzielą ją od dziesiątego, czyli bardzo przyzwoitego miejsca. Choć przyzwoite nie znaczy bezpieczne, bo ścisk w dolnej połowie tabeli jest większy, niż w komunikacji miejskiej w godzinach szczytu.

Drutex-Bytovia Bytów – Wisła Puławy 0:1

0:1 Patejuk 72’

***

MKS Kluczbork kontra Stal Mielec był ewidentnie najgorzej zapowiadającym się meczem dzisiejszego dnia. Czerwona latarnia 1.ligi z zespołem będącym tuż nad strefą spadkową – palce lizać. Ale przynajmniej nie można narzekać, że mecz był o pietruszkę. U siebie MKS zdobył dziewięć na 12 punktów. Wbrew pozorom stawiało to ich w pozytywnym świetle, bo Stal na wyjazdach zdobyła zaledwie cztery punkty, jest to przedostatni najgorszy wynik. Kto ma gorszy? Tak, tak, zgadliście – MKS. Wygrana Stali po golu Kamila Radulja z karnego sprawiła, że Kluczbork powoli może zastanawiać się nad przyszłością w 2. lidze, bo jeśli nie ogrywają oni takiego rywala, to trudno sądzić, że ograją jakiegokolwiek innego. Do bezpiecznego miejsca tracą już 11 punktów.

MKS Kluczbork – Stal Mielec 0:1

0:1 Radulj 58’

***

Chrobry ze Zniczem grały chyba przede wszystkim o spokój. Gospodarze od początku sezonu marzą o ucieknięciu na dobre z dolnej części tabeli, natomiast podwarszawski zespół praktycznie od samego startu rozgrywek wegetuje w strefie spadkowej. I tułać będzie się w niej nadal, co najmniej przez dwie kolejki, bo punkt w Głogowie to za mało, aby zminimalizować stres. Stało się tak na chwilę, gdy goście objęli prowadzenie, ale już po trzech minutach z wyrównania cieszyli się rywale. I już po dwóch kwadransach gry wynik został ustalony.

Chrobry Głogów – Znicz Pruszków 1:1

0:1 Machalski 25’
1:1 Danielak 28’

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

8 komentarzy

Loading...