Reklama

Z nieba do piekła i z powrotem. Napoli wywozi trzy punkty z Rzymu!

redakcja

Autor:redakcja

04 marca 2017, 17:41 • 3 min czytania 7 komentarzy

Przez 75 minut w Rzymie mieliśmy do czynienia ze zjawiskiem w futbolu spotykanym dość rzadko. Otóż Napoli, niestety bez żadnego z Polaków na murawie, rozgrywało mecz idealny. Po prostu. Każde podanie trafiało do adresata, obrońcy rywala rozchodzili się przed dryblingami, asysta 3 czy 4 rywali nie uniemożliwiała wykonania efektownego dryblingu czy dogrania. Defensywa? Nieomylna. Tempo? Jednostajne, bezpieczne dla prowadzenia, ale też bezpieczne dla sił zawodników grających co trzy dni w kluczowych meczach przeciw Juventusowi w Pucharze Włoch i Realowi w Lidze Mistrzów.

Z nieba do piekła i z powrotem. Napoli wywozi trzy punkty z Rzymu!

Nie będziemy was okłamywać – już układaliśmy sobie w głowie laurki na część regulowania szybkości gry przez Marka Hamsika, na cześć kreatywności Insigne i zabójczego instynktu bezlitosnego Driesa Mertensa (ciężko będzie Arkowi wygryźć ze składu człowieka w takiej formie!). Cała jedenastka funkcjonowała bez zarzutu, jeśli Roma nawet tworzyła sobie jakieś sytuacje – to były to raczej dość desperackie próby z dystansu, w dodatku wszystkie mocno niecelne. Napoli grało dokładnie tak, jak powinien grać faworyt w meczu na własnym terenie przeciw beniaminkowi ligi – choć przecież był to szlagier, mecz o wicemistrzostwo, na samym szczycie ligi włoskiej, w dodatku na terenie rzymian, którzy u siebie w tym sezonie jeszcze nie stracili punktu, wygrywając wszystkie dwanaście spotkań.

Słuszne były więc wszystkie zachwyty nad Neapolem. Słuszne były cmoknięcia, gdy doskonałą asystą obsłużył Mertensa Hamsik, gdy Belg sprytną podcinką pokonał Szczęsnego, gdy Insigne wykończył doskonałą kontrę neapolitańczyków cudownym dograniem do Mertensa „na pustaka”. Zasłużone były i gromy – ciskane przede wszystkim w Federico Fazio, kompletnie nieogarniającego sytuacji na środku obrony, ale i w równie słabych Manolasa czy Strootmana. Nie przekonywał też El Sharaawy czy Perotti, uderzający zbyt późno lub zbyt wcześnie, podający, gdy akcja wymagała dryblingu, dryblujący, gdy konieczne było podanie.

Cały czas jednak piszemy o 75 minutach. Potem bowiem nastąpił kwadrans kompletnego szaleństwa, które Napoli przetrwało wyłącznie za sprawą cudów, wyczynianych w bramce przez Reinę i w ataku Romy przez Salaha.

Zszedł Jorginho. Zszedł Hamsik. Zszedł Mertens. Niestety, zastępujący ich Milik oraz Zieliński, ale przede wszystkim Diawara wpłynęli na zmianę obrazu gry. Romaniści w końcówce po prostu rozjeżdżali Napoli. Liczba okazji w samym doliczonym czasie gry przytłaczała, Salah w doskonałej sytuacji obił słupek, potem jakimś sobie tylko znanym sposobem Reina wybronił mocne uderzenie pod poprzeczkę parując piłkę na konstrukcję bramki. Atak za atakiem. Strzał za strzałem. W pierwszej połowie oba kluby miały łącznie dziesięć sytuacji bramkowych – gospodarze po przerwie sami wyrobili aż osiemnaście. Dziewięć strzałów w ostatnich dwudziestu minutach, bodaj trzy czy cztery w samym doliczonym czasie gry. No i ta boska ręka Reiny, jak to określił Mateusz Święcicki…

Reklama

Interwencja na wagę trzech punktów. Czy na wagę wicemistrzostwa? Albo raczej: mistrzostwa Juventusu, do którego Roma po tej kolejce może tracić aż dziesięć punktów? Niewykluczone.

Polacy? No, grali. Szczęsny mógł chyba zachować się lepiej przy drugim golu, przecinając dośrodkowanie, Milik i Zieliński weszli w momencie, gdy gra toczyła się przede wszystkim w polu karnym Napoli.

AS Roma – Napoli 1:2 (0:1)
26′ Mertens
50′ Mertens
89′ Strootman

Najnowsze

Polecane

Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Paweł Paczul
0
Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Weszło

Komentarze

7 komentarzy

Loading...