Reklama

Lisek nie pęka i zdobywa złoto mistrzostw Europy!

Jan Ciosek

Autor:Jan Ciosek

03 marca 2017, 20:01 • 3 min czytania 2 komentarze

Które dyscypliny są naprawdę niebezpieczne? Wiadomo, boks, MMA, różnego rodzaju sporty ekstremalne, czasem nawet piłka nożna czy koszykówka, o czym ostatnio boleśnie przekonali się Fernando Torres i Marcin Gortat. Ale lekkoatletyka? Zdziwilibyście się, jak groźne może być skakanie o tyczce! Wie coś o tym Piotr Lisek, który właśnie w Belgradzie zdobył złoto halowych mistrzostw Europy.

Lisek nie pęka i zdobywa złoto mistrzostw Europy!

To nic, że skacze się na wysokość około sześciu metrów. To nic, że tyczka działa jak katapulta, z łatwością wyrzucająca w powietrze ważącego ponad 90 kilogramów mężczyznę. Rzecz w tym, że tyczki potrafią się łamać, nawet te profesjonalne, kosztujące po ładnych kilka tysięcy złotych. Piotr Lisek wie coś o tym, bo w tym roku takie przypadki przytrafiają mu się wręcz seryjnie. Do Belgradu leciał jako faworyt i ze swojej roli wywiązał się znakomicie, choć niektórzy eksperci spodziewali się, że po czymś takim może skakać zachowawczo i z pewnymi obawami. Lisek skokiem na 5,85 zapewnił sobie halowe mistrzostwo Europy, trzecie miejsce (z takim samym wynikiem) wywalczył Paweł Wojciechowski.

Ale złota dla Liska wcale nie musiało być. Na jednym z ostatnich treningów przed wylotem do Serbii tyczka pękła mu po raz trzeci w tym roku. W pierwszej chwili pomyślał, że po tym wypadku w ogóle do Belgradu nie poleci. Pęknięta tyczka nie brzmi poważnie? Spróbujcie to sobie wyobrazić: ważący 92 kilo i mierzący 194 centymetry zawodnik rozpędza się, potem wybija i wylatuje w powietrze na wysokość drugiego piętra. I nagle – tyczka pęka.

Gdy do tego dochodzi, nie mam już nad niczym kontroli. Może się zdarzyć tak, że wyląduję głową do dołu, czy w innej niebezpiecznej pozycji. Ryzyko zawodowe – mówił Lisek w wywiadzie dla Weszło. – Wszystko dzieje się tak szybko, że nic nie można zrobić, tylko instynktownie próbować zasłonić się przed obrażeniami.

Nowy halowy mistrz Europy jest potwierdzeniem powiedzenia, że co się nie zabije, to cię wzmocni. W tym roku zbiera bardzo dużo doświadczenia w radzeniu sobie z pękającymi tyczkami. W ostatnim wypadku obyło się bez poważnej kontuzji, ale i tak bardzo mocno się poobijał. Monika Pyrek, dwukrotna wicemistrzyni świata, tłumaczyła w wywiadzie, że po czymś takim zawodnik traci wiele ze swojej pewności siebie, nie mówiąc o tym, że zaczyna brakować mu sprzętu. Tyczki robi się na zamówienie, Lisek na uzupełnienie połamanych musi czekać. Z kompletu ośmiu zostało mu pięć, więc trzy musiał pożyczyć od Pawła Wojciechowskiego. Ten drugi zresztą w Belgradzie także spisał się świetnie, choć trzeba przyznać, że zrobił to w iście pokerowym stylu, podejmując gigantyczne ryzyko. Po spalonej pierwszej próbie na 5,70 metra (zaliczył tę wysokość w drugiej próbie), opuścił 5,75 i 5,80, potem dwa razy strącił poprzeczkę na 5,85. Ale w ostatnim skoku okiełznał tę wysokość, zapewniając sobie brąz – Polacy nie pękają na robocie!

Reklama

Nasi skoczkowie spisali się na medal, nie można tego samego powiedzieć o realizatorach transmisji z Belgradu. Sportowe emocje? Zapomnijcie! Kiedy trwały najważniejsze próby finału tyczki, realizator z uporem maniaka pokazywał eliminacje biegów na 3 kilometry, albo… kibiców na trybunach.

Najnowsze

Ekstraklasa

Trela: Gotowi na czarną godzinę. Dlaczego kluby muszą dać sobie prawo do gorszego sezonu

Michał Trela
0
Trela: Gotowi na czarną godzinę. Dlaczego kluby muszą dać sobie prawo do gorszego sezonu
Francja

Bajka z happy endem. Był pół centymetra od śmierci, za moment wróci do gry

Szymon Piórek
0
Bajka z happy endem. Był pół centymetra od śmierci, za moment wróci do gry

Inne sporty

Komentarze

2 komentarze

Loading...