Reklama

Vrdoljak atakuje z zaskoczenia: Czerczesow to cwaniak i kłamca

redakcja

Autor:redakcja

01 marca 2017, 08:59 • 9 min czytania 25 komentarzy

Zawsze mi powtarzał, że mam problem z głową, nie z kolanem. Cwaniak i kłamca. Do prasy mówił, że potrenuję w rezerwach dla swojego dobra, żeby wrócić do pełni sił, że na mnie czeka. Kłamał. Bo mnie w oczy w obecności tłumacza pana Adama i Aleksandara Vukovica powiedział, że dopóki on będzie trenerem, to ja nie ma wstępu do szatni pierwszego zespołu. Wszystko zaczęło się przed jednym z treningów właśnie na Malcie. Kolano mnie bolało i powiedziałem doktorowi Maćkowi Tabiszewskiemu, że nie wyjdę na trening, nawet gdyby kazał mi to zrobić Jose Mourinho, bo to może całkiem rozwalić mi chorą nogę. Przez szybę autokaru zobaczyłem jak lekarz rozmawia z Czerczesowem. Po zajęciach trener wszedł do środka, i przy całej drużynie wygonił mnie z autobusu – opowiada dziś w Super Expressie Ivica Vrdoljak.

Vrdoljak atakuje z zaskoczenia: Czerczesow to cwaniak i kłamca

FAKT

Okno zamknięte – transferów nie będzie – czytamy na początek.

Za nami okno pełne ciekawych transferów do ekstraklasy, głównie za sprawą piłkarzy wracających po zagranicznych wojażach. Zimą najbardziej wzmocniła się Lechia. Działacze lidera ekstraklasy pozyskali Duszana Kuciaka, Ariela Borysiuka i Gino van Kessela. Dwaj pierwsi już stali się czołowymi piłkarzami drużyny lidera ekstraklasy. To jednak nic dziwnego, bo obaj wcześniej byli ważnymi postaciami w ekstraklasie. To okno upłynęło pod znakiem powrotów. Najbardziej spektakularny z nich to przejście Artura Jędrzejczyka z rosyjskiego Krasnodaru do Legii. Kosztował milion euro, tym samym warszawski klub wyrównał rekord transferowy ekstraklasy. Na dodatek sam zawodnik otrzymał ponoć najwyższy kontrakt w historii ligi – 800 tys. euro rocznie!

f1

Reklama

O ile Lechia wzmocniła się najbardziej, o tyle nowi legioniści mają trudny początek.

Największe problemy z wywalczeniem miejsca w kadrze meczowej mają Daniel Chima Chukwu i Dominik Nagy. Napastnik z Nigerii zagrał co prawda kilka minut w rewanżowym spotkaniu 1/16 finału Ligi Europy przeciwko Ajaksowi Amsterdam, ale kolejny mecz, z Termaliką, obejrzał jako kibic. Nagy, który był przedstawiany jako piłkarz o dużych umiejętnościach, na razie nie zaliczył jeszcze oficjalnego debiutu. (…) Kibice Legii nie są zadowoleni z nowych graczy, bo oprócz Artura Jędrzejczyka żaden nie pełni w drużynie kluczowej roli. Swoje szansa dostaje co prawda Tomas Necid, ale on również zawodzi.

Co we wczorajszym Pucharze Polski? Arka płynie przez Wigry do finału.

Trener Arki Grzegorz Niciński prestiżowo podszedł do półfinałowego spotkania o Puchar Polski w Suwałkach. Posyłając do boju podstawowych graczy, dał jasny sygnał, że chce szybko rozstrzygnąć losy dwumeczu. To była słuszna decyzja, bo żółto-niebiescy są o krok od gry w finale na Stadionie Narodowym 2 maja.

Generalnie, szału nie ma. Dziś w Fakcie tylko dwie strony o piłce i niewiele nowego.

GAZETA WYBORCZA

Reklama

gw

Legia podłączona do tlenu.

– W tamtym roku zawiesiliśmy poprzeczkę wysoko, wygraliśmy 5:0, 5:1 czy na wyjeździe 4:1. Wszystkich do tego przyzwyczailiśmy. Nawiązać do tamtych wyników będzie sztuką – mówił po niedzielnym remisie z Termaliką Nieciecza trener Legii Jacek Magiera. – Dziś jest zupełnie inna sytuacja, z którą musimy sobie poradzić. Kryzys? Nie uważałbym tego za kryzys. Tę sytuację traktuję jako wyzwanie… Początek roku jest jednak bolesny dla Legii. O ile odpadnięcie z Ajaksem Amsterdam w 1/16 finału Ligi Europy można było brać pod uwagę, o tyle ledwie punkt uciułany z Ruchem i Termaliką trudniej przyjąć. Legioniści w ekstraklasie wyglądali na zmęczonych, niedbale podawali i ospale biegali, nie nadążali za rywalami. Siedem kolejek przed końcem fazy zasadniczej piłkarze z Warszawy tracą już siedem punktów do prowadzącej Lechii.

Z kolei Szczecin pragnie trofeum. Dziś drugi z półfinałów Pucharu Polski.

– Szczecin jest miastem, które tęskni za czymś wielkim, za czymś, czego jeszcze nie przeżyło – mówił przed rokiem ówczesny trener Pogoni Czesław Michniewicz. W tabeli wszech czasów ekstraklasy Pogoń zajmuje ósme miejsce, ale jest jednym klubem z czołowej dziewiętnastki, który nigdy nie zdobył ani mistrzostwa, ani Pucharu Polski. Największe sukcesy to dwa mistrzostwa i trzy finały krajowego pucharu. Głód sukcesu w Szczecinie jest tak duży, że czerwcowy finał mistrzostw Polski juniorów starszych oglądało z trybun prawie 6 tys. kibiców. To rekord w najnowszej historii rozgrywek. Pogoń w pierwszym meczu w Warszawie pokonała Legię 2:0 i fani szykowali się już do świętowania. Juniorzy Pogoni przegrali jednak 2:5. Młodych piłkarzy ze Szczecina też dotknęła klątwa drugiego miejsca.

SUPER EXPRESS

se

Ivica Vrdoljak na ostro: Czerczesow to cwaniak i kłamca.

Od pierwszego zespołu odsunął cię trener Stanisław Czerczesow.
– Na obozie na Malcie. To najgorszy trener jakiego miałem, ale głównie jako człowiek, a nie szkoleniowiec. Jego warsztatu nie mogę ocenić… Nie można mu jednak odmówić, że z Legią wygrał ligę i Puchar Polski. Zawsze mi powtarzał, że mam problem z głową, nie z kolanem. Cwaniak i kłamca. Do prasy mówił, że potrenuję w rezerwach dla swojego dobra, żeby wrócić do pełni sił, że na mnie czeka. Kłamał. Bo mnie w oczy w obecności tłumacza pana Adama i Aleksandara Vukovica powiedział, że dopóki on będzie trenerem, to ja nie ma wstępu do szatni pierwszego zespołu. Wszystko zaczęło się przed jednym z treningów właśnie na Malcie. Kolano mnie bolało i powiedziałem doktorowi Maćkowi Tabiszewskiemu, że nie wyjdę na trening, nawet gdyby kazał mi to zrobić Jose Mourinho, bo to może całkiem rozwalić mi chorą nogę. Przez szybę autokaru zobaczyłem jak lekarz rozmawia z Czerczesowem. Po zajęciach trener wszedł do środka, i przy całej drużynie wygonił mnie z autobusu.

Trener Wisły Płock Marcin Kaczmarek powiedział, że nie będzie na ciebie czekał, a do niego takiego żalu nie masz.
– Szanuję go, bo to co mnie oznajmił w obecności prezesa, powtórzył słowo w słowo do prasy. Miał prawo uznać, że potrzebuje zawodnika od razu gotowego do gry i nie może czekać czy uda mi się wrócić, czy nie. A Czerczesow zwyczajnie kłamał dziennikarzom, że na mnie liczy, a w tym czasie wygonił mnie z drużyny. Poza Żewłakowem nie ujął się za mną nikt z kierownictwa Legii. Decyzję o przeniesieniu do rezerw wręczył mi na piśmie Jacek Mazurek, który wtedy nie miał już nic wspólnego z pierwszą drużyną.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Na okładce króluje Justyna Kowalczyk.

ps

Okno pod znakiem powrotów – rozwinięcie tekstu z Faktu.

A to Legia była jedynym klubem, który wydał zimą większe pieniądze. Płacąc milion euro za Artura Jędrzejczyka wyrównała rekord transferowy naszej ekstraklasy, do tego wyłożyła 600 tys. za Dominika Nagy’ego, który jeszcze nie zadebiutował w pierwszym zespole. Ale znacznie więcej zarobiła na sprzedaży Nikolicia, Prijovicia i Bartosza Bereszyńskiego (ok. 7 mln euro). Pozostałe kluby głównie sprowadzały piłkarzy bez odstępnego albo ich wypożyczały. Niewiele było transferów między naszymi klubami, jeśli już to głównie wypożyczenia, w czym wyspecjalizował się Śląsk, sięgając po piłkarzy mających problemy z grą w swoich klubach jak Łukasz Zwoliński i Mateusz Lewandowski w Pogoni czy Aleksandar Kovačević w Lechii. Michal Papadopulos to jedyny zawodnikiem, który zmienił klub ekstraklasy na zasadzie definitywnego transferu gotówkowego. Czech przeszedł z Zagłębia Lubin do Piasta Gliwice za 150 tys. złotych. Miał za sobą nieudaną rundę jesienną, gdy strzelił tylko jednego gola, więc jego przeprowadzkę na Górny Śląsk trudno uznać za hit okna. Zresztą większość zimowych nabytków klubów ekstraklasy to piłkarze, którzy mieli za sobą niezbyt udaną jesień. Ci, którzy dobrze sobie radzili, to wyjeżdżali za granicę, jak Nikolić, Prijović, Bereszyński, Tamas Kadar, Paulus Arajuuri, Richard Guzmics czy Boban Jović.

Obok menedżerowie oceniają zimowe okno transferowe, m.in. Jarosław Kołakowski:

Moim zdaniem to było niezbyt ciekawe okno transferowe. Stało głównie pod znakiem powrotów znanych nazwisk. W większości dotyczy to jednak piłkarzy, którzy nie bardzo poradzili sobie za granicą. Gdy zawodnik w sile wieku wraca do Polski, to zwykle znaczy, że nie miał lepszego rozwiązania. Mnie bardziej interesują transfery, kiedy piłkarz wykonuje krok do przodu, a nie do tyłu. Wśród pozostałych graczy, którzy trafili do ekstraklasy, nie widzę nikogo nowego, który by się wyróżnił. Kimś takim miał być Tomaš Necid, ale na razie nim nie jest. To nic zaskakującego. Okno zimowe stanowi uzupełnienie letniego.

ps2

Przed dzisiejszym półfinałem Pucharu Polski więcej czytamy o Lechu. Jest tekst o tym, że taki dżoker, jak Marcin Robak, to prawdziwy skarb. Jest również rozmowa z Andrzejem Juskowiakiem, który stwierdza, że Lech Bjelicy imponuje formą.

Forma Lecha to „efekt Bjelicy”? Chorwacki trener odcisnął piętno na drużynie.
– Nie wypracowali tego przez ostatni miesiąc czy tylko podczas zimowych przygotowań. Z Lecha odeszli Arajuuri i Kadar, doszli Kostewycz i Kokalović. Ukrainiec daje więcej zespołowi niż ten, którego zastąpił. Bjelica od początku miał pomysł na Lecha. Pod jego okiem wielu piłkarzy się rozwinęło, osiągnęło wysoką formę. Trenera ocenia się za wyniki, ale i rozwój pojedynczych zawodników. U Chorwata wielu zrobiło postęp. Najbardziej jaskrawym przykładem jest Dawid Kownacki, chorwacki szkoleniowiec umiejętnie go wprowadził do jedenastki, postawił na niego, kiedy gole strzelał Marcin Robak. Dostosował taktykę do obu, Marcin wchodzi na boisko i też jest skuteczny. Odżył Radek Majewski, z tyłu solidnością i pewnością imponują Lasse Nielsen czy bramkarz Matuš Putnocky. Bjelica daje zawodnikom dużo zaufania. Kiedy przyjechał do Poznania powiedział, że jest zadowolony z kadry zespołu i nie potrzebuje transferów, wielu tylko się uśmiechnęło. Miał rację. Dowartościowuje zespół, szuka pozytywów i to się sprawdza. Błędy wytykane są wewnątrz drużyny. Lech dobrze wygląda jako zespół w grze defensywnej. Odpowiedzialność spada na wszystkich zawodników, a nie dwóch czy trzech.

ps3

Paweł Brożek znów jest wielki.

Paweł Brożek ma niemal idealny początek roku. W trzech pierwszych meczach rundy wiosennej strzelił dwa gole i zaliczył piękną asystę. Historią polskiej ligi 33-latek jest już od dawna. Znowu zaczął jednak być także teraźniejszością. Jesienią wydawało się, że oglądamy schyłek 38-krotnego reprezentanta Polski. Napastnik zmagał się z problemami zdrowotnymi, nawet gdy grał, to zawsze coś go bolało i rzadko zdarzały się tygodnie, w których uczestniczyłby we wszystkich treningach. Sprawiał wrażenie zniechęconego tą sytuacją i podkreślał, że nie zamierza grać w piłkę tak długo, jak jego kolega z drużyny Arkadiusz Głowacki. Przedłużoną rundę jesienną zakończył z dorobkiem zaledwie trzech goli. Jak na kogoś, kto przez lata był gwarancją kilkunastu bramek w sezonie, był to wyjątkowo kiepski wynik. Jego ostatni pełny sezon w ekstraklasie, z jednobramkową liczbą goli, miał miejsce przed dziesięcioma laty.

Przemysław Bator zauważa również, że Jędrzejczyk gra poniżej oczekiwań.

W dwóch ostatnich meczach ligowych piłkarze Legii stracili na własnym stadionie cztery gole – trzy z Ruchem (1:3) i jednego z Bruk-Bet Termaliką (1:1). Defensywę mistrza Polski miał trzymać w garści Artur Jędrzejczyk, ale od początku rundy reprezentant Polski jest w słabej formie. – Od kadrowicza trzeba wymagać więcej. Widać, że na boisku Artur jest sfrustrowany swoją postawą. Sprowokował piłkarza Ruchu Adama Pazio, który zrewanżował mu się bokserskim ciosem. Nie usprawiedliwiam oczywiście gracza Niebieskich, ale zawodnik pewny swoich możliwości trzyma nerwy na wodzy. Jędrzejczyk ma z tym problem. Za tamtą sytuację powinien zostać ukarany przez Komisję Ligi – ocenia były legionista, a obecnie ekspert Onetu Maciej Szczęsny.

ps4

I jeszcze krótki tekścik z zagranicy o tym, jak Lewy ściga legendę.

Jedno zdanie dyrektora wykonawczego Bayernu Monachium wystarczyło, żeby w Niemczech rozpoczęła się debata na temat Roberta Lewandowskiego. Po sobotnim spotkaniu Bayernu Monachium z Hamburgerem SV (8:0) Karl-Heinz Rummenigge stwierdził: – Robert jest już na jednym poziomie z Gerdem Müllerem… Porównanie Lewego do legendy niemieckiej piłki musiało oczywiście wywołać spore komentarze. Monachijscy dziennikarze dokonali porównania Polaka z Niemcem i wskazali, w jakich kategoriach obecny zawodnik Bayernu mógłby wyprzedzić słynnego poprzednika. Wiadomo, że w liczbie strzelonych goli raczej mu się to nie uda. – Gerd ma 365 bramek, Lewandowski 140. To dwa światy – uważa inny genialny niemiecki napastnik Klaus Fischer.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

25 komentarzy

Loading...