Reklama

Piast przyjeżdża do Lublina. Wręcz nie możemy się doczekać…

redakcja

Autor:redakcja

26 lutego 2017, 12:34 • 2 min czytania 4 komentarze

Są w polskiej piłce czynności, których poziom trudności wręcz rozpieprza skale. Czuje to marketingowiec Śląska, który musi przyciągnąć widzów na mecz, na którym nie obejrzą ani zwycięstwa swojej drużyny, ani nawet bramek. Czuje to Giorgi Merebaszwili, gdy stoi z piłką przed pustą bramką. Czuje to Franciszek Smuda, gdy trzeba sklecić ze trzy poprawne zdania na konferencji prasowej. Czujemy to także i my, próbując zaprosić was na mecz Górnika Łęczna z Piastem Gliwice.

Piast przyjeżdża do Lublina. Wręcz nie możemy się doczekać…

Zapowiada się prawdziwy spektakl…

W czym upatrujemy emocji czegokolwiek interesującego? We wszelkich zagraniach, które będziemy mogli wrzucić do kategorii piłkarskie jaja. Idziemy o zakład, że w tym meczu ktoś choć raz odda strzał prosto w aut. Nie wykluczamy, że jedną z najgroźniejszych akcji spotkania może być dośrodkowanie, które jakoś tak przypadkiem zacznie lecieć do bramki. Potykanie się na piłce? Zagwarantowane. Podania penetrujące pustą przestrzeń trafiające do nikogo? Będą. Zamiar dośrodkowania piłki prawą, dziubnięcie lewą i spektakularna wyjebka? Czujemy, że zobaczenie i tego może być nam dane.

Nie zapominajmy, że zmierzą się:

a) obrona, która jest tak szczelna jak granice w strefie Schengen (tylko Korona Kielce straciła więcej bramek niż Górnik)
b) atak, który ma w tym sezonie średnią 2,75 gola na zawodnika

Reklama

Defensywa Górnika to jakiś żart, a defensywa Smudy to już w ogóle – świadczą o tym choćby dwa ostatnie mecze, w których Łęczna straciła aż dziesięć bramek (!!!). Podobne dziury można było ujrzeć chyba tylko na polskich drogach w latach dziewięćdziesiątych. Ofensywa Piasta? Średnią podnosi w zasadzie tylko Łukasz Sekulski, który ostatnią bramkę zdobył jeszcze we wrześniu w brawach Korony. Poza nim i Papadopulos, i Szeliga, i Jankowski nie przekroczyli w tym sezonie jeszcze magicznej bariery im. Dariusza Zjawińskiego.  Widzimy to tak – piłkarze gospodarzy będą zapraszać gości w swoje pole karne równie chętnie, co telemarketerzy na pokazy garnków, ci z kolei – mimo najszczerszych chęci – nie będą za bardzo wiedzieli, co z tymi prezentami zrobić. A nuż Latal w swoim taktycznym zafiksowaniu postawi na taktykę 1-1-5-4? A nuż Smudzie popieprzą się rachunki i wpuści trzech graczy spoza UE? W takich meczach jak ten wszystko jest możliwe.

Jedno jest pewne – to będzie widowisko, które przed telewizorami oddzieli facetów od chłopców. Wytrwałości.

8tsZ8AB

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

4 komentarze

Loading...