Reklama

Transfer ze wspólnym mianownikiem – Śląsk i Zwoliński potrzebują goli jak tlenu

redakcja

Autor:redakcja

23 lutego 2017, 09:58 • 3 min czytania 12 komentarzy

Śląsk ma ogromny problem ze strzelaniem goli i to żadna tajemnica – jeśli przejść się po Wrocławiu i zapytać o wady zespołu, to większość mieszkańców powie, że nie wie, bo nie chodzi na mecze, ale reszta wskaże właśnie na impotencję pod bramką rywala. A skoro tak, to trzeba było działać i ściągnąć kogoś, kto ma być na te problemy receptą. Padło na Łukasza Zwolińskiego.

Transfer ze wspólnym mianownikiem – Śląsk i Zwoliński potrzebują goli jak tlenu

Piłkarz został do Śląska wypożyczony i można ten ruch ocenić z kilku stron. Po pierwsze – jeśli chcielibyśmy być złośliwi, to wrocławianie kłopot ze strzelaniem goli chcą rozwiązać napastnikiem, których tych bramek za bardzo nie strzela. Znamy przecież problemy Łukasza: od października sezonu 15/16 idzie mu jak po grudzie. Instynkt, który pokazał wcześniej, jakby zamknął w sejfie, a kluczyk przymocował kamieniem do dna rzeki. Przez około 16 miesięcy strzelił marne trzy gole w lidze, co nawet w spragnionym Śląsku trudno uznać za wyczyn.

Jednak z drugiej strony, skoro Zwoliński wcześniej trafiał regularnie, to też nie widzimy większych powodów, by nie miał zacząć tego robić znów. Być może na dobre wyjdzie mu zmiana otoczenia, przeprowadzi się ze Szczecina do Wrocławia, spojrzy na swoją karierę z innej perspektywy i będzie grał na odpowiednim poziomie. A potrafi – sezon 14/15 kończył z dwunastoma bramkami (miał serię pięciu meczów z golem), nawet te kolejne, feralne rozgrywki, zaczęły się nieźle, bowiem Łukasz w trzech pierwszych spotkaniach trafił trzy razy. Był moment, w którym niektórzy wpychali Zwolińskiego nawet do reprezentacji i choć czas pokazał, że na takie głosy zdecydowanie za wcześnie, to zbierając wszystko do kupy, pokaże się nam w tamtym okresie bardzo obiecujący piłkarsko chłopak.

Teraz w Pogoni o regularną grę miał jednak trudno, bo na szpicy występuje Frączczak i wiemy, jak zgrabnie sobie tam radzi. A pojawił się jeszcze Ciftci, który już w pierwszym meczu zagrał obiecująco. Zwoliński, żeby się rozwijać (i strzelać), musi grać regularniej i w Śląsku powinno być o to łatwiej. Nominalnymi napastnikami są Idzik z Bilińskim, na szpicy może też zagrać Riera, więc jakkolwiek spojrzeć, nie jest to specjalnie groźne trio, które z łatwością spacyfikuje Zwolińskiego i przypnie do ławki. Choć oczywiście, jeśli Zwoliński będzie zawodził, to Urban postawi choćby i na Idzika, ale to byłoby już smutne rozwiązanie dla kariery Zorro.

Na co warto zwrócić uwagę, to też fakt, że Śląsk w końcu dokonuje tego, co zapowiadał dyrektor Matysek – ściąga do szatni Polaka. Pamiętamy jak było, drużyna miała być spolszczona, ale potem okazało się, że miejscowi są zbyt drodzy, więc do Wrocławia przyjechał jedynie Słowak i Serb, rozbudowując jeszcze wieżę Babel. Dziś przychodzi jednak Polak, toteż trochę patriotyzmu jednak wpadło.

Reklama

Teraz przydałoby się, żeby ze strony Zwolińskiego wpadło trochę bramek – wciąż jest jeszcze dość młody, ma 23 lata, ale zegar tyka i trzeba zacząć nabijać licznik z golami. A ten liczący minuty bez nich jak najszybciej wywalić do kosza.

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

12 komentarzy

Loading...