Reklama

W poszukiwaniu cudu. Dlaczego Ruch może nie przegrać przy Ł3?

redakcja

Autor:redakcja

19 lutego 2017, 12:35 • 4 min czytania 36 komentarzy

Bieda, skandale, karne punkty, mizerna gra, ostatnie miejsce w tabeli. A na dodatek jeszcze dzisiejsze starcie w jaskini lwa. Nie pójdziemy w zbytnią błyskotliwość, jeśli stwierdzimy, że rzeczywistość w Chorzowie jest ostatnimi czasy, delikatnie rzecz ujmując, niezbyt kolorowa. W całym tym kociołku Panoramiksa zawierającym mieszankę wszelkich trapiących ludzkość nieszczęść, postanowiliśmy poszukać jednak szczątkowych ilości substancji słodzących i zastanowić się nad tym, dlaczego Ruch może dziś w jakikolwiek sposób wierzyć w korzystny rezultat przy Łazienkowskiej.

W poszukiwaniu cudu. Dlaczego Ruch może nie przegrać przy Ł3?

Bo Legia może mieć zakwasy 

Wymówka stara jak świat. Zmęczenie i nieprzyzwyczajenie do gry co trzy dni obrosło już u nas legendą. Trzeba jednak powiedzieć sobie jasno – piłkarze Legii po czwartkowym starciu z Ajaksem rzeczywiście mogą czuć się wyczerpani. Po pierwsze – mówimy w końcu o jednym z najważniejszych dla warszawian meczów sezonu, po drugie – Wojskowi w potyczce z Holendrami mieli piłkę przy nodze przez zaledwie 38 procent czasu gry, co – jak nietrudno się domyślić – z założenia wymagało o więcej latania z wywieszonym jęzorem za futbolówką niż ma to miejsce na co dzień w lidze.

Nawet jeśli pod względem piłkarskim podopieczni Jacka Magiery wyprzedzają Ruch o kilka długości, o tyle przy biegowych pojedynkach wcale już tak być dziś nie musi. Szczególnie, że tak naprawdę za chwilę trzeba będzie polecieć do Amsterdamu i nabiegać się drugie tyle, co kilka dni temu. Nawet jeśli mówimy więc o konfrontacji jednego z kandydatów do mistrzostwa i naszego jedynego reprezentanta na arenie międzynarodowej, warto pamiętać, że do stolicy przyjeżdża zespół, który obecna sytuacja zmusza do walki o każdą piłkę niczym wściekły pitbull.

Bo ma Jarosława Niezgodę

Reklama

W wielu kręgach uważany za jedną z niewielu dwuocznych istot wśród zgrai cyklopów. Siedem goli i dwie asysty w drużynie będącej – przynajmniej na tę chwilę – głównym kandydatem do spadku, jakkolwiek spojrzeć, musi robić wrażenie. Tym bardziej, że jest to dopiero jego pierwszy sezon na poziomie Ekstraklasy. „Na ten moment w ekstraklasie jest tylko sześciu zawodników, którzy strzelili więcej bramek, i mowa tu o piłkarzach, którzy zaliczyli nieporównywalnie więcej minut na boisku. Byli to Robak, Vassiljev, Nikolić, Cernych, Boguski i Flavio. I już sama obecność w tym gronie do niedawna zupełnie anonimowego Niezgody jest bardzo wymowna”, pisaliśmy o nim szerzej jakiś czas temu (całość w tym miejscu).

Jasne, Niezgoda może i nie zdążył w barwach Wojskowych rozpracować przy Łazienkowskiej każdej kępki, może i nie wie, pod którymi sektorami boiska znajdują się żyły wodne, a wypatrywanie zbawcy w 21-latku dopiero witającym się z piłką na najwyższym szczeblu ma prawo nieco trącić naiwnością. Ale z drugiej strony – kto ma trafiać na stadionie Legii, jeśli nie najbardziej bramkostrzelny napastnik spośród tych, którzy mają obowiązujący z nią kontrakt?

Bo Waldemar Fornalik jest specjalistą od meczów  już raz wygrał przy Łazienkowskiej z Legią, której gwiazdą był Miroslav Radović

Konkretniej – w sezonie 2011/12. Ruchowi wówczas, podobnie zresztą jak dziś, również było daleko do statusu krajowej potęgi. Chorzowianie rozgrywki kończyli na 12. miejscu. A jednak w Warszawie im siadło. I to po – trzeba przyznać – meczu, który przynajmniej kibice „Niebieskich” wspominać będą pewnie jeszcze przez długie lata. W Hiszpanii po takim spotkaniu słowo „remontada” z okładek największych dzienników sportowych nie schodziłaby przez co najmniej tydzień. Dostawać przy Łazienkowskiej 0:2 i koniec końców zwyciężyć 3:2? Naprawdę duża sztuka. Dziś Waldemar Fornalik może i nie ma już na szpicy Arkadiusza Piecha, który zdobył tamtego dnia wszystkie trzy gole, ale ma za to wspomnianego Niezgodę, potencjałem – chyba nie palniemy jakiejś wielkiej głupoty – raczej nieustępującego napastnikowi Apollonu Limassol.

Bo to, co tu dużo gadać, Ekstraklasa

Choć futbolu nigdy nie postrzegaliśmy jako sportu, w którym wszystko dałoby się tłumaczyć za pomocą żelaznej logiki, to jednak nasze rodzime rozgrywki dziwny obrót potrafią przybierać z częstotliwością wykraczającą poza zdolność interpretacji wszechświata zwykłego śmiertelnika. Nie, nie chcemy nikogo na siłę przekonywać, że Legia dziś dostanie w czapę, jednak nauczeni doświadczeniem zawsze wolimy założyć, że…

Reklama

K2IYszN

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Daniel Szczepan: Pracowałem na kopalni. Myślałem, by się poddać i rzucić piłkę [WYWIAD]

Jakub Radomski
2
Daniel Szczepan: Pracowałem na kopalni. Myślałem, by się poddać i rzucić piłkę [WYWIAD]

Komentarze

36 komentarzy

Loading...