Reklama

Lech załatał ostatnią dziurę. Paulus odszedł, Elvis żyje!

redakcja

Autor:redakcja

19 lutego 2017, 23:18 • 4 min czytania 26 komentarzy

Tym razem nie było przecieków, Lechowi udało się utrzymać swój nowy nabytek w tajemnicy właściwie do samego końca. Według oficjalnego komunikatu klubu, jutro w Poznaniu testy medyczne ma przejść Elvis Kokalović, czyli wyczekiwany stoper, który pozwoli na jakiś czas pożegnać się z Maciejem Wiluszem i jego brodą. Jak to zazwyczaj w Wielkopolsce bywa – wszystko musi się bilansować. Sprzedaż Tamasa Kadara, przeciągana i negocjowana przez wiele tygodni była jak sygnał: można kupować.

Lech załatał ostatnią dziurę. Paulus odszedł, Elvis żyje!

Logiki transferom Lecha odmówić nie sposób – gdy było już jasne, że wypadnie im dwóch obrońców, od razu wyszukali dwóch godnych następców. Kadara, już dziś to wiemy, godnie zastąpi Wołodymyr Kostewycz. Po wczorajszym występie w Gliwicach można być pewnym – od Węgra gorszy nie będzie, a jeśli zagra takich meczów więcej, przebije też Douglasa i kilkunastu poprzednich lewych obrońców Lecha. Celne dośrodkowania w pełnym biegu, bieganie od bramki do bramki, mocny strzał – aż szkoda, że nie ma paszportu UE.

Pytaniem do niedawna otwartym pozostawało to o następcę Paulusa Arajuuriego. Fin w Poznaniu był pewniakiem, grał od deski do deski, gwarantując spokój w tyłach. Razem z Janem Bednarkiem, odkryciem rundy jesiennej, stworzył jeden z najlepszych duetów środkowych obrońców w lidze. W grudniu skończył się jego kontrakt, zaś rozpoczęło poszukiwanie następcy. Wobec choroby Bednarka Lech został bowiem z Maciejem Wiluszem i Lasse Nielsenem, ludźmi niewątpliwie bardzo sympatycznymi, ale nadającymi się do walki o mistrzostwo Polski tak jak Legia do ogrywania Ruchu na własnym obiekcie. Niespecjalnie.

Tym samym w Wielkopolsce, ale nie oszukujmy się, także w Gdańsku, Warszawie czy Białymstoku, śledzono uważnie ruchy „Kolejorza”. Mimo dwóch efektownych i odniesionych bez straty gola zwycięstw, nikt nie miał wątpliwości – Lech nie może zagrać całej rundy trójką stoperów, w dodatku takich stoperów. Dziś mamy już odpowiedź, kto zostanie partnerem Bednarka. Elvis Kokalović.

Kto zacz? Zacznijmy od informacji dobrych. Elvis występował bodaj we wszystkich młodzieżowych reprezentacjach swojego kraju, a mówimy przecież o Chorwacji, czyli innymi słowy – o Dinamie Zagrzeb, które wypuszcza w świat dziesiątki utalentowanych piłkarzy. Kokalović akurat zaczynał w Slavenie Belupo, do którego trafił jako 15-latek, ale tym większe należą się słowa uznania, za przebicie się do kadry zdominowanej przez gości z Dinama oraz Hajduka Split. Dobra wiadomość numer dwa – prosto z ligi chorwackiej wyjechał do tureckiej Ekstraklasy, co oznacza w praktyce, że nie miał żadnych przerw w życiorysie na II ligi chińskie czy inne rozgrywki w Katarze lub USA. Chyba że jako takową przerwę uznamy sezon na zapleczu Superlig, gdy wraz z Karabuksporem zrobił awans.

Reklama

Trzecia dobra wiadomość: grał regularnie. Nie ma żadnego: „grał regularnie, ale”, po prostu, był pewnym punktem każdej kolejnej drużyny.

2011/12 – 25 występów w Slavenie Belupo, trzecie miejsce w lidze
2012/13 – 30 występów w Slavenie Belupo, w tym 180 minut w przegranym 3:4 dwumeczu z Atlhetikiem Bilbao, warto dodać, że w rewanżu Slaven wygrał 2:1
2013/14 – 16 występów w Konyasporze, jedyne dwie pauzy to kontuzje, po których wracał do składu – po przerwie zimowej na przykład od razu zagrał 90 minut przeciw Fenerbahce
2014/15 – 30 występów w Konyasporze, choć przyznajemy, od marca 2015 grywał głównie końcówki
2015/16 – 38 występów w Karabuksporze, wprawdzie tylko na zapleczu Superlig, ale za to z wywalczonym z 2. miejsca awansem
2016/17 – 8 występów w Karabuksporze, sporo stracił przez kontuzję

Gdybyśmy byli menedżerami Elvisa, napisalibyśmy: chłopak powstrzymał Fernando Llorente w Lidze Europy. W młodzieżowej reprezentacji grał z Lovrenem, Kaliniciem i Perisiciem (i Mario Malocą…), w lidze regularnie mierzył się choćby z Kuytem, Yilmazem, Sneijderem, czy Demba Ba.

Złe wiadomości? Cóż, tutaj jest właściwie tylko jedna. Karabukspor nie zgłosił go do rundy wiosennej, a już jesienią Kokalović nie był pierwszym wyborem trenera. Nie jest to zaś jakiś mocarz – obecnie zajmują dziesiąte miejsce w lidze, nie zaryzykujemy zbyt wiele, jeśli postawimy, że w pucharach ich w przyszłym sezonie nie ujrzymy. Trzeba więc ująć wprost – Lech wziął odrzut ze średniaka ligi tureckiej.

Ogólna ocena tego transferu musi jednak być dobra, może nawet bardzo dobra. Dużo mówią kwoty transferowe. Gdy w 2010 roku na Kokalovicia czaiło się Dinamo Zagrzeb, chorwacki Index pisał o 700 tysiącach euro. Jeśli wierzyć Transfermarktowi – Konyaspor zapłacił za niego 600 tysięcy. Chorwacka „E-Podravina” pisała wówczas, że „od dawna zasługiwał na transfer do mocniejszej ligi”.

Jak gra? Chcielibyśmy wierzyć, że w każdym meczu mniej więcej tak, jak przedstawia go materiał wideo jego agencji menedżerskiej.

Reklama

***

Nawet jeśli wcisnęlibyśmy się w buty najbardziej pesymistycznych czarnowidzów – nie wydaje nam się, żeby okazał się gorszy od Wilusza.

Stan w Poznaniu na koniec lutego 2017? Ofensywa rozbujana przez Nenada Bjelicę gra jak z nut – sami nie wiemy, czy bardziej cmokać nad podaniami Majewskiego czy dryblingami Jevticia, a przecież są jeszcze Gajos, Kownacki, Makuszewski, dalej również Radut czy Pawłowski. Boki – klasa, i Kędziora, i Kostewycz to może i chyba powinien być ścisły top ligi, pierwsze wiosenne występy to potwierdzają.

Jedyna dziura była na środku obrony. Część zasypała ta słynna Akademia, dostarczając Bednarka. Drugą część – stara, dobra, ceniona na całym świecie moneta. Elvis Kokalović to nie Gerard Pique, ale na ten moment – nie ma się do czego przyczepić.

Najnowsze

Komentarze

26 komentarzy

Loading...