Reklama

Wykartkowany Radović? To brak tego piłkarza może być większym problemem

redakcja

Autor:redakcja

17 lutego 2017, 12:38 • 4 min czytania 50 komentarzy

Tyle było śmiechu z Legii, jak – po przyjęciu ośmiu goli w Dortmundzie – wyrównała niechlubny rekord liczby straconych bramek w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Różnej maści eksperci załamywali ręce, że drużyna nie umie bronić, i że zespół powinno się budować od defensywy. Tymczasem w dwóch kolejnych pucharowych meczach, w których Legia nie mierzyła się przecież z jakimiś ogórkami, Arkadiusz Malarz zachował czyste konto. I nagle okazało się, że drużynie Jacka Magiery jednak wcale nie tak prosto strzelić gola.

Wykartkowany Radović? To brak tego piłkarza może być większym problemem

Do tegorocznej przygody w pucharach Ajax przystępował z 30. miejsca w klubowym rankingu UEFA, a Sporting z 40. Natomiast Legia zajmowała dopiero 74. pozycję. Gdyby więc – wzorem Anglii czy Hiszpanii – podzielić ranking UEFA na 20-drużynowe ligi, wyszłoby że czwartoligowiec dwukrotnie zatrzymał drugoligowców. Patrząc na sprawę z tej perspektywy z pewnością można już mówić o pewnym wyczynie.

Zaraz jednak podniosą się głosy, że przecież Legia wcale nie zatrzymała Ajaksu, bo ten zdobył prawidłowego gola, a także pod koniec pierwszej połowy potrafił chociażby wypracować absolutną patelnię Dolbergowi, który fatalnie się pomylił:

Reklama

I tak naprawdę widzimy tu wiele analogii do poprzedniego meczu ze Sportingiem. Raz, Legii pomógł arbiter, który wtedy nie wskazał na wapno po ręce Hlouska w polu karnym, a teraz nie uznał prawidłowego gola Klaassena. I dwa, Sportingowi udało się zupełnie rozmontować defensywę Legii, co haniebnym pudłem zaprzepaścił Andre, a teraz podobnie było w przypadku Dolberga. Innymi słowy, w dwóch ostatnich meczach w Europie warszawska defensywa nie była aż tak szczelna, jak wskazywałyby na to osiągnięte wyniki.

rewolucjaKUP KSIĄŻKĘ FUTBOLOWA REWOLUCJA. KIBICE WKRACZAJĄ DO GRY W PROMOCJI W SKLEPIE WESZŁO

Ale też podkreślmy to jeszcze raz – w europejskiej hierarchii Legia to czwartoligowiec, który właśnie dwa razy napsuł krwi drugoligowcom. Różnica klas i budżetów wciąż jest na tyle duża, że do osiągnięcia pozytywnych rezultatów wciąż potrzebne jest szczęście, jakim bywają błędy sędziowskie oraz błędy napastników rywali. Tak naprawdę ważniejsze jest to, co wydarzyło się pomiędzy wspomnianymi zdarzeniami, te wszystkie skuteczne interwencje i marginalizowanie atutów ofensywnych przeciwnika. Co ważne, dwukrotnie udało się zagrać na zero przy mocno zmienionej defensywie. Analizując personalia 4-osobowego bloku obronnego i dwójki defensywnych pomocników, formacja zmieniła się aż w połowie. Ze Sportingiem zagrali Bereszyński, Rzeźniczak i Moulin, a z Ajaksem Broź, Dąbrowski i Jodłowiec. Innymi słowy, Legia potrafi być dziś świetnie zorganizowana w tyłach niezależnie od wykonawców.

Fakt faktem, że 0:0 u siebie to w kontekście dwumeczu nie jest wymarzony wynik. Ze Sportingiem udało się jednak wygrać, a z Ajaksem czegoś z przodu zabrakło. Tak jak wspomniana wymiana zawodników w tyłach nie obniżyła znacząco poziomu drużyny w defensywie, tak już roszada Jodłowiec-Moulin odcisnęła swoje piętno na grze całego zespołu do przodu. Wiadomo, mecz meczowi nierówny, ale chociażby sama różnica w skuteczności podań jest tu dosyć wymowna – Francuz ze Sportingiem miał 73 procent celności, a Polak z Ajaksem zaledwie 59 procent.

Reklama

Z Jodłowca nie ma jednak co robić kozła ofiarnego, bo to cały środek wyglądał pod tym względem zdecydowanie słabiej. Porównując skuteczność podań w obydwu meczach, wyglądało to następująco (za whoscored.com):

Sporting: Kopczyński 81%, Vadis 92%, Moulin 73%
Ajax: Kopczyński 60%, Vadis 77%, Jodłowiec 59%

Ameryki tu raczej nie odkryjemy, bo atuty Jodłowca są powszechnie znane i nie należą do nich perfekcyjne ustawianie się, gra kombinacyjna, spokój przy wyprowadzaniu piłki czy stały, wysoki poziom koncentracji. Moulin to taki piłkarz, do którego można podać niemal w każdej sytuacji, natomiast grając ramię w ramię z Jodłowcem częściej sięga się po bezpieczniejsze środki, jakim na przykład może być wyekspediowanie piłki ze strefy zagrożenia. Analizując więc wszystkie różnice w składzie Legii, wydaje się że to właśnie brak Francuza – a nie Bereszyńskiego, Rzeźniczaka, Prijovicia czy Guilherme od początku – okazał się dla warszawian najbardziej bolesny. Bo to właśnie Moulin jesienią świetnie regulował grę Legii i w dużym stopniu odpowiadał za całą organizację środka pola.

Zła wiadomość jest taka, że raczej nie ma szans, by Francuz doszedł do siebie przed meczem rewanżowym. I wydaje się, że to może być nawet większy problem dla Jacka Magiery niż wykartkowany Radović. Wiadomo, Serb ma olbrzymiego pecha, bo po raz drugi w przeciągu dwóch lat przegapi mecz w Amsterdamie, ale w tym wypadku ważniejsza wydaje się inna wiadomość – tym razem jednym z beneficjentów jego nieobecności nie zostanie Michał Masłowski. Na skrzydłach Magiera wciąż ma sporo opcji, bo przecież jest Guilherme czy Kucharczyk, który dał wczoraj świetną zmianę. Natomiast w środku pola szkoleniowiec Legii jest w praktyce skazany na powtórzenie wariantu z pierwszego meczu. I kto wie, czy to właśnie ten aspekt nie okaże się kluczowy w kontekście awansu do kolejnej rundy.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Górnik Zabrze może nam dać końcówkę sezonu, na jaką nie zasługujemy

Piotr Rzepecki
8
Górnik Zabrze może nam dać końcówkę sezonu, na jaką nie zasługujemy

Liga Europy

Liga Europy

Trzy wyzwania przed Bayerem. Na realizację jednego ma 9% szans, drugiego nie osiągnął nawet Real

8
Trzy wyzwania przed Bayerem. Na realizację jednego ma 9% szans, drugiego nie osiągnął nawet Real

Komentarze

50 komentarzy

Loading...