Reklama

Kiedy dokopiemy się do złóż nowych „Złotek”?

Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

17 lutego 2017, 20:06 • 8 min czytania 4 komentarze

2017 rok dla kadry siatkarek znów będzie placem budowy, a generalny odbiór robót nastąpi podczas jesiennych mistrzostw Europy. Wtedy też będzie już wiadomo, czy po ośmioletniej przerwie drużyna zdołała w końcu zakwalifikować się do mistrzostw świata. – Koncentrujemy się nad budową zespołu, chociaż nie mówię, żeby nie grać teraz o wyniki, bo to byłoby głupotą – mówi otwarcie trener kadry Jacek Nawrocki. Oprócz kłopotów personalnych, największym problemem tej reprezentacji standardowo wciąż pozostają… wspomnienia. Kibice wciąż lubią wzdychać do „Złotek” Andrzeja Niemczyka, chociaż dzisiejszej drużynie jest jeszcze bardzo daleko nawet do jakiegokolwiek kruszcu. Zalecamy więc dużo lodu na rozgrzane kibicowskiego głowy. 

Kiedy dokopiemy się do złóż nowych „Złotek”?

A chłodne fakty są takie, że reprezentacja przystąpi do nowego sezonu z dalekiego rzędu, bo zajmując dopiero 22. miejsce w rankingu FIVB. Oglądamy w nim plecy nawet takich drużyn jak Kazachstan, Kamerun czy Kanada, co jeszcze pod koniec ubiegłej dekady byłoby czystą abstrakcją. Z liczbami trudno jednak dyskutować, skoro ominęły nas dwa ostatnie turnieje olimpijdkir, mistrzostwa świata w 2014 r., a Euro kończyliśmy albo w bardzo kiepskim stylu (dopiero 11. miejsce w 2013 r.), albo co najwyżej przeciętnie (8. miejsce w 2015 r.). Skutkowało to tym, że do zbliżających się mistrzostw Starego Kontynentu w Gruzji i Azerbejdżanie (20 września – 1 października) trzeba było przedzierać się przez eliminacje. Gdyby nasze panie wywróciły się nawet tam, żeńską siatkówkę reprezentacyjną czekałaby jeszcze głębsza zapaść, z której jeszcze ciężej byłoby się wygrzebać. Na szczęście jednak tak się nie stało, udało się nam utrzymać głowę na powierzchni.   

Tegoroczny kalendarz jest jednak bardzo napięty. Polki już w maju rozegrają w Warszawie turniej kwalifikacyjny do przyszłorocznych mistrzostw świata w Japonii, a jej rywalkami będzie – przypomnijmy – Serbia, Cypr, Czechy, Islandia i Słowacja. Murowanym faworytem są oczywiście zawodniczki z Bałkanów, czyli wicemistrzynie olimpijskie z Rio de Janeiro. Dlatego drużyna Jacka Nawrockiego będzie raczej bić się o drugie miejsce, które bezpośredniego awansu wprawdzie nie da, ale zapewni przynajmniej przepustkę do sierpniowego turnieju barażowego. Tam jednak wcale nie będzie o wiele łatwiej, bo spośród sześciu zespołów bilety na mistrzostwa dostaną do ręki tylko dwa. Droga na mundial może być więc wyjątkowo ciernista.   

Po tym, jak w ubiegłym roku nasza kadra dosłownie o włos przegrała awans do I dywizji World Grand Prix, w lipcu Polki znów wystąpią w dywizji II. I to będzie niezły maraton, bo w ciągu zaledwie miesiąca rozegrają trzy turnieje (w Polsce, Argentynie i Korei), plus ewentualne Final Four. Trudno jednak zakładać, jak w rzeczywistości sztab trenerski potraktuje WGP, ponieważ imprezą docelową są oczywiście wrześniowe mistrzostwa Europy. A tam Polki zagrają z Azerbejdżanem, Niemcami i Węgrami, czyli zespołami pozostającymi na pewno w ich zasięgu.

LEGIONOWO 07.02.2017 MECZ 15. KOLEJKA ORLEN LIGA SIATKOWKA KOBIET SEZON 2016/17 --- POLISH TOP LEAGUE WOMEN'S VOLLEYBALL MATCH: LEGIONOVIA LEGIONOWO - POLSKI CUKIER MUSZYNIANKA MUSZYNA 0:3 JACEK NAWROCKI FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

Reklama

Ale Nawrocki w rozmowie z Weszło wprost zapiera się rękami i nogami, żeby nie powiedzieć, jakie miejsca będą go satysfakcjonowały.

– W tej chwili w ogóle nie bawię się w takie dywagacje. To, na czym się koncentruję, to praca nad budową zespołu, chociaż nie mówię, żeby nie grać teraz o wyniki, bo to byłoby głupotą – mówi nam selekcjoner, którego głowa tradycyjnie już pęka od problemów.

– Opowiadam to już chyba do znudzenia, ale przede wszystkim cierpimy na brak przyjmujących na najwyższym poziomie. Będziemy oczywiście sprawdzać kilka dziewczyn, także te, które dostały już szansę w poprzednim sezonie, ale pojawi się też pewnie kilka zupełnie nowych twarzy. I muszę przyznać, sam często się zastanawiam, czy te dziewczyny podołają zadaniu, które przed nimi postawimy. Drugim problemem są oczywiście kontuzje, ale jest też trzeci. Marzy mi się, żeby tegoroczna Orlen Liga została nieco skrócona, aby dziewczyny miały czas na regenerację przed bardzo trudnym sezonem reprezentacyjnym. To nie chodzi o to, że mają jechać na wczasy i leżeć plackiem – chociaż każda ma takie prawo – ale muszą jednak mieć czas na oddech po sezonie klubowym.

Magdalena Śliwa, rekordzistka pod względem liczby występów w reprezentacji (359): – Medal na mistrzostwach Europy byłby pewnie cudem, ale w cuda też trzeba czasami wierzyć. Po budowie drużyny i występach w ubiegłym roku, powiem jednak szczerze, że patrzyłam na to wszystko z bardzo wielką obawą. Bo przebudowa była jednak dość drastyczna. Do kadry dołączyło dużo dziewcząt, które nigdy wcześniej nie grały na takim poziomie, niektóre były nawet powoływane na wyrost. Ale w miarę upływu czasu zauważyłam, że coś w tej kadrze chyba jednak drgnęło. Trener Nawrocki najwyraźniej ma jakiś plan i do niego dąży. No i najważniejsze: mam wrażenie, że w reprezentacji w końcu są dziewczyny, które faktycznie chcą w niej być. A to podstawa dobrej pracy, każda po prostu musi chcieć. Bo jak wiadomo był moment, że nie wszystkim dziewczynom było z tą drużyną po drodze. Atmosfera jest teraz o wiele zdrowsza.

Bo w ostatnim czasie była raczej wisielcza. Pojawiały się na przykład zarzuty, że Polski Związek Piłki Siatkowej po macoszemu traktuje kadrę kobiet skupiając się przede wszystkim na męskiej drużynie. Nawrockiemu dostawało się też od poprzednich selekcjonerów. Jerzy Matlak krytykując grę Polek podczas Euro w 2015 r. powiedział nawet, że na boisku „zawodniczki aż zderzały się głowami”. A już wyjątkowo ostro było szczególnie po ubiegłorocznych, przegranych z hukiem w Ankarze eliminacjach do igrzysk olimpijskich w Rio. Polki nie wygrały tam żadnego meczu, chociaż w pierwszym spotkaniu z faworyzowaną Rosją prowadziły już 2:0. Jak się później okazało, były to też ostatnie chwile w kadrze dla starej gwardii, czyli Katarzyny Skowrońskiej-Dolaty, Anny Werblińskiej, Aleksandry Jagieło, Sylwii Pyci i Izabeli Bełcik, co już na dobre oznaczało koniec pewnej epoki. 

I to wtedy po feralnym turnieju w Turcji pady gorzkie słowa Andrzeja Niemczyka: „Wszystkie trzy mecze były do wygrania. Dziewczyny pokazały potencjał jaki mają, ale sztab szkoleniowy niestety nie stanął na wysokości zadania, żeby ten potencjał dopracować na treningu. Druga sprawa, robimy zmiany, kiedy wszystko jest już przegrane. Próbowałem pomagać Jackowi Nawrockiemu, ale niestety muszę nazwać go i cały sztab szkoleniowy nieudacznikami.”

Reklama

Od byłego selekcjonera mocno oberwało się też ówczesnemu prezesowi związku Pawłowi Papke, który swoim nazwiskiem firmował w 2015 r. wybór Nawrockiego na trenera (chociaż nie było tajemnicą, że same dziewczyny wolały uznanego fachowca z zagranicy). 

– Tamte słowa odbierałem nie jako atak na związek, a raczej jako personalne rozgrywki. Dlatego staraliśmy się tego po prostu nie komentować – mówi dziś w rozmowie z Weszło Papke. – Mogę też zapewnić, że traktujemy nasze kadry równorzędnie, zarówno jeśli chodzi o finansowanie, okres przygotowawczy, sprzęt czy zapewnienie sparingpartnerów. Naszym zdaniem dziewczynom niczego dziś nie brakuje. Oczywiście atmosfera była zła, ale to logiczne jeśli nie ma wyników. Trudno, żeby każdy klepał się po plecach, kiedy nie idzie i nie ma takich sukcesów jak w przypadku męskiej kadry. Dlatego spokojnie podchodzę do słów krytyki. Już w ubiegłym roku chemia w drużynie była o wiele lepsza, bo były w kadrze dziewczyny, które po prostu chcą w niej być. W poprzednich latach nie zawsze to było takie oczywiste.

I dodaje: – Tegoroczne wyzwania są poważne. Serbia, z którą powalczymy o awans do mistrzostw świata, to bardzo dobra, bardzo niewygodna drużyna, ale możliwe też, że po igrzyskach olimpijskich dojdzie do pewnych przetasowań w jej składzie. Liczymy oczywiście na nawiązanie walki, marzymy o niespodziance, ale drugie miejsce – grając jeszcze jako gospodarz – to absolutne minimum. Jeśli chodzi o mistrzostwa Europy, na tę chwilę potencjał drużyny jest na miejsca 4-8. I to także plan minimum, jaki sobie zakładamy.

Problemem tej drużyny pozostaje też ciągłe porównywanie jej – przez kibiców – do złotej drużyny z 2003 i 2005 r., czy nawet tej, która na mistrzostwach Europy w 2009 r. zdobyła brązowy medal. Apetyty wciąż są rozbudzone, ale obecnego zespołu z tymi poprzednimi nie łączy już żaden wspólny mianownik. – Już dawno powinniśmy zapomnieć o „Złotkach”. Trener Niemczyk miał przede wszystkim do dyspozycji więcej doświadczonych dziewczyn, drużyna byłą ciekawą mieszkanką młodości i doświadczenia. A teraz została tylko młodość – podkreśla Śliwa.    

A potencjalnych następczyń gwiazd jest raczej niewiele. Największe nadzieje wiąże się jednak m.in. z Agnieszką Kąkolewską (rocznik 1994), Malwiną Smarzek (1996) i Martyną Grajber (1995). – Szczególnie ciekawie rozwija się kariera pierwszej z nich. Liczymy na nią, bo zawodniczek europejskiego formatu nie mamy za wiele. Na taki poziomie na pewno są Joanna Wołosz i Berenika Tomsia. Wiele nie naliczyłam. Dlaczego tak jest? Powodów jest wiele, ale na pewno szkolimy za mało młodzieży – podkreśla Małgorzata Niemczyk, była reprezentacyjna przyjmująca. 

Nawrocki: – Ciężko jest w krótkich słowach dokonać oceny tego, co się działo w ostatnich latach. Dokonać analizy poziomu ligowego, poziomu gry reprezentantek itd. Pamiętajmy jednak, że nawet po tak wielkich sukcesach, jakie miały miejsce w 2003 i 2005 r., nasza drużyna nic nie osiągnęła ani na igrzyskach olimpijskich, ani na mistrzostwach świata. Czyli systematyczność mocy tamtej drużyny nigdy nie została tak naprawdę udowodniona. Wtedy mieliśmy też trochę szczęścia, bo grało kilka dziewczyn, które reprezentowały jedne z najsilniejszych klubów w Europie i odgrywały tam kluczowe role. Dzięki temu dobrze zmontowana reprezentacja zrobiła później wyniki. Ale w kolejnych latach nie zostało to podtrzymywane, tak jak chociażby w przypadku męskiej reprezentacji. Owszem, żeńska siatkówka bardzo dobrze rozwinęła się od tamtego czasu jeśli chodzi o kwestie marketingowe, menadżerskie, natomiast gdzieś to zachłyśnięcie się dawnymi sukcesami i brak pracy u podstaw spowodowały, że nastąpiła niestety luka pokoleniowa, przez co kandydatek na kluczowe pozycje jest u nas naprawdę bardzo mało. Liczę jednak, że sytuację da się poprawić. Mamy dobry zespół kadetek, jest kilka juniorek i myślę, że to wszystko da się jeszcze odbudować.

WARSZAWA 22.03.2016 KONFERENCJA PRASOWA PZPS Z UDZIALEM REPREZENTANTOW POLSKI W SIATKOWCE PLAZOWEJ --- PZPS WITH POLISH BEACH VOLLEY PLAYERS PRESS CONFERENCE IN WARSAW PAWEL PAPKE FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

Bo jak twierdzi Paweł Papke, wcześniej przez zbytnie przywiązanie kolejnych trenerów do starych nazwisk, „uciekło” kadrze kilka roczników. – Często wracaliśmy do tych zawodniczek, które bardzo długo były podporą drużyny, ale one po prostu z czasem wypaliły się i fizycznie, i psychicznie. Problem braku płynnego przejścia roczników tak samo spotkał niestety Piotra Makowskiego, jak i teraz Jacka Nawrockiego. Ale liczymy, że za dwa-trzy sezony kadra żeńska będzie już w pierwsze dziesiątce światowego rankingu – mówi obecny członek zarządu PZPS.

Wygląda więc na to, że nowy sezon reprezentacyjny znów będzie wymagał od kibiców dużej dawki cierpliwości. – To akurat paradoksalnie łączy tę drużynę ze „Złotkami”. Nie będę rzucać nazwiskami, ale nawet na początku kadry Niemczyka w pierwszej szóstce były dziewczyny, które nie potrafiły dobrze… odbić piłki palcami. Tak było, naprawdę. Ale czas, ogranie i zaufanie zrobiły swoje. Obecny zespół też bardzo tego potrzebuje – dodaje Śliwa.

RAFAŁ BIEŃKOWSKI

Fot. FotoPyk

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Polecane

Damian Wojtaszek: Nie jestem całkowicie spełniony. Marzyłem o igrzyskach [WYWIAD]

Jakub Radomski
1
Damian Wojtaszek: Nie jestem całkowicie spełniony. Marzyłem o igrzyskach [WYWIAD]
Polecane

Pierwszy krok zrobiony. Jastrzębski Węgiel o dwa sety od finału Ligi Mistrzów

Sebastian Warzecha
1
Pierwszy krok zrobiony. Jastrzębski Węgiel o dwa sety od finału Ligi Mistrzów

Komentarze

4 komentarze

Loading...