Reklama

Ode mnie zależy, czy w zespole jest dyscyplina, czy rozpierducha

redakcja

Autor:redakcja

10 lutego 2017, 09:48 • 13 min czytania 21 komentarzy

– Jestem idealistą, ufam ludziom, na czym wiele razy się sparzyłem. Ale dobrze mi z takim podejściem. Wielu rzeczy wciąż się uczę, asertywności też. Moja praca się zmieniła, bo dziś to ja podejmuję decyzję, ode mnie zależy, czy w zespole jest dyscyplina, czy rozpierducha. Świadomie się dystansuję, inna jest rola pierwszego trenera, inna asystenta – mówi w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego” Jacek Magiera. Dziś w prasie sporo dobrego czytania o piłce. Czuć, że wraca liga.

Ode mnie zależy, czy w zespole jest dyscyplina, czy rozpierducha

FAKT

Zrzut ekranu 2017-02-10 o 07.04.40

Liga budzi się, czyli zapowiedź rundy wiosennej ekstraklasy – to „Fakt” serwuje nam na start.

Koniec monotonnych przygotowań i niecierpliwego czekania – po ośmiu tygodniach, w środku mroźnej zimy, na boiska wracają piłkarze ekstraklasy, którzy swoją grą spróbują nas rozgrzać. Poważnych kandydatów do mistrzostwa jest czterech: mistrz obecny (Legia), mistrz poprzedni (Lech), aktualny lider (Jagiellonia) i wicelider (Lechia).

Reklama

Każdy chce być najlepszy, ale na tronie jest tylko jedno miejsce. Legia nie ma zamiaru go opuszczać, a w ciszy stabilną drużynę w Poznaniu buduje Nenad Bjelica (46 l.). Na stabilność postawił też Michał Probierz (45 l.). Zależało mu, by Jagiellonii nie opuścili ważni piłkarze i cel osiągnął.

O Bjelicy jest też mniejszy tekst u dołu strony, ale całość jest też w „PS”, więc tam zacytujemy fragmenty. Obok – fragment wywiadu Izy Koprowiak z ligowego weekendu. Jacek Magiera wyznaje, że decyzje podejmuje na Jasnej Górze.

Piłkarze powtarzają, że wystarczy, by zajrzał pan komuś w oczy i wie już o nim wszystko. Widzi pan w lustrze człowieka, któremu się udało?
Jakiś czas temu byłem w sklepie. Podszedł do mnie kolega, który wykładał płytki i stwierdził: „Tobie to się Jacek udało”. Zacząłem się śmiać. W młodości on też grał w piłkę, był bardzo zdolny. Tylko że kiedy ja pracowałem, on się bawił. I dziś on pracuje w sklepie, a ja jestem trenerem Legii.

Czym jest dla pana wiara?
Wszystkie najważniejsze decyzje życiowe podejmowałem na Jasnej Górze: o zakończeniu kariery, o małżeństwie, o podjęciu pracy jako trener Zagłębia Sosnowiec, o objęciu Legii. To pozwala mi się wyciszyć. Zazwyczaj chodzę o 7 rano, kiedy jest najmniej pielgrzymów. W ten sposób zaczynam dzień.

Zrzut ekranu 2017-02-10 o 07.04.55

Arkadiusz Głowacki nie myśli jeszcze o kończeniu kariery.

Reklama

Tyle razy planował już zakończyć przygodę z piłką, że teraz nie chce nic zakładać z góry. – Nie mam pojęcia, czy to będzie lipiec tego roku, czy nie. Piłka wciąż wywołuje we mnie emocje, a to najważniejsze – mówi Arkadiusz Głowacki (38 l.).

Kapitan Wisły przeżywał trudne momenty jesienią zeszłego roku. Po przegranej 1:5 ze Śląskiem miał wszystkiego dość. – Może to czas, by zaczęli grać młodsi – mówił na gorąco zaraz po meczu.

– Miałem chwile słabości i nie wierzyłem, że uda się opanować sytuację. Gdzieś uciekła mi forma i nie byłem pewien, czy zdołam wrócić na właściwe tory.

W Piaście odbudowuje się z kolei nie grający od października Łukasz Sekulski.

– Były inne możliwości, ale Piast był najkonkretniejszy. Trochę to trwało, ale najgorsze już za mną. Wszystkie perturbacje mam za sobą i cieszę się, że jestem w Piaście. Przeszłością już nie chcę żyć. Najważniejsze, że po kontuzji nie ma już śladu. Teraz trzeba zasuwać i jak najszybciej wkomponować się w zespół, bo czasu nie mam wiele. To nawet nie pół roku, bo przecież mamy luty, a liga kończy się w maju.

GAZETA WYBORCZA

Zrzut ekranu 2017-02-10 o 07.06.32

W „Wyborczej” duży tekst o Legii, osaczonym przez pretendentów do tytułu mistrzu.

Ponieważ w Legii wrze – jeszcze niekończący się konflikt między właścicielami! – nie sposób przewidzieć, czy już w sobotnim meczu z Gdyni stłamsi Arkę, czy znów poczekamy, zanim się rozpędzi. Odkąd wziął ją nowy trener, zasłaniała wszystkich konkurentów również ze względu na spektakularny styl – w każdym z ostatnich 10 meczów roku strzelała średnio 3,4 gola, traktując kibiców hojniej niż wszystkie wielkie europejskie marki, z Realami i Barcelonami na czele. Wtedy jednak Magiera oddziaływał głównie na psychikę piłkarzy, którzy sami przyznawali, że po mękach z nielubianym Hasim zrzucili kajdany i odzyskali radość z kopania piłki. Teraz doszła jeszcze praca nad przygotowaniem atletycznym podczas długiego przedsezonowego zgrupowania. A drużyna znacząco się zmieniła, w końcu odszedł również drugi napastnik Aleksandar Prijović, jesienią ważniejszy dla Legii nawet od Nikolicia.

Cele są prestiżowe. Jeśli stołeczny klub obroni tytuł, zdobędzie go czwarty raz w pięciu sezonach – okazalszą serię miał tylko zabrzański Górnik, który w latach 60. brał mistrzostwo pięć razy z rzędu.

SUPER EXPRESS

Zrzut ekranu 2017-02-10 o 07.07.31

„Super Express” dziś zapowiada ligę grafikami, podsumowaniami transferów – w efekcie teksty piłkarskie są tylko dwa. Wywiad z Dusanem Kuciakiem, który nie uważa, jakoby stracił w Anglii rok.

Dlaczego w Hull ci nie wyszło?
Może nie byłem wystarczająco dobry? Ale to takie gadanie… Najprościej powiedzieć, że nie dostałem szansy. Bo fakty są takie, że przez rok rozegrałem tylko jeden mecz. Marzyłem o występach w Premier League, nie wyszło… Ale nie uważam, że to był stracony czas.

Wyjeżdżałeś do Hull jako najlepszy bramkarz Ekstraklasy, wracasz po roku bez gry. W jakiej jesteś formie?
Uważam, że jestem lepszy niż przed wyjazdem z Polski. Zgoda, nie grałem przez 12 miesięcy, ale przecież nie leżałem na kanapie i nie patrzyłem w telewizor. Ciężko trenowałem. Najpierw w typowo angielskim stylu, a po przyjściu trenera Marco Silvy jak w Portugalii.

Zrzut ekranu 2017-02-10 o 07.07.42

A także rozmowa z Konstantinem Vassiljevem, który chce, by Jaga była czarnym koniem.

Jagiellonia zdobędzie mistrzostwo Polski?
Faworytami są dla mnie Legia i Lechia. Myślę, że do walki o pierwsze miejsce włączy się też Lech. My będziemy… czarnym koniem ligi. jeżeli unikniemy kartek i kontuzji, to do końca powinniśmy się liczyć w walce o podium.

Co będzie waszym największym atutem?
To, że wszyscy chcemy osiągnąć sukces, zapisać się w historii klubu. Poza tym nie mamy nic do stracenia. Tak naprawdę poza Białymstokiem niewielu w nas wierzy. Pokażemy, że nikogo się nie boimy.

Zapowiedziałeś, że latem odejdziesz z Jagi. Podobno mało brakowało, żebyś wyjechał już teraz?
Miałem propozycje z kilku klubów, najkonkretniejsze z Rosji. Ale było, minęło. Szefowie Jagiellonii nie chcieli mnie puścić i tyle.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Inaczej być po prostu nie mogło – na okładce rządzi ekstraklasa.

Zrzut ekranu 2017-02-10 o 07.08.28

Otwieramy „Przegląd”, a na jedynce – małe zaskoczenie. Nie wita nas znajoma twarz z ekstraklasy, a duży materiał o Piotrze Zielińskim. Artyście mocno pracującym na swoją markę, który w Neapolu czuje się jak w domu.

Zieliński bezboleśnie zaaklimatyzował się w Neapolu. Zamieszkał z dziewczyną Laurą w pięknej willi pod miastem. Oprócz Sarriego, z Udinese znał Allana, z Empoli Lorenzo Tonelliego i z meczów w reprezentacji Arkadiusza Milika i Igora Łasickiego. Był u siebie. Do grudniowego spotkania z Interem prezentował się przyzwoicie, choć statystyki tego nie potwierdzały (zero goli, jedna asysta). – Napoli od początku w niego wierzyło. Choć nie zawsze dawał to, czego oczekiwano od niego w defensywie – mówi dziennikarz „La Gazzetta dello Sport” Gianluca Monti. Jednak mecz z Interem był dla Zielińskiego punktem zwrotnym.

Zrzut ekranu 2017-02-10 o 07.08.39

Ciekawy jest też fragment o kadrze i braku zaufania Nawałki, o którym mówi ojciec piłkarza Bogusław Zieliński:

– Piłkarz nie może być wsadzony na minę jak saper, a tak było w przypadku Piotrka z Ukrainą. On potrzebuje zaufania, konsekwencji w stawianiu na niego, u trenera Nawałki długo tego nie było. Jako jedyny zawodnik, który regularnie jest w kadrze, był dwa razy ściągany w przerwie. To źle działa na budowanie długoterminowej pewności. W Marsylii Polska zagrała słabo, czego nie pokazał wynik. Rywale długimi fragmentami z nami jechali. Taktyka nie była dobra dla Piotrka, ale nie ma sensu tego teraz analizować. To przeszłość – tłumaczy Zieliński senior.

Zrzut ekranu 2017-02-10 o 07.08.49

Dalej mamy wywiad z Ronaldem de Boerem, przede wszystkim o Ajaksie.

Pana zdaniem Ajax to mocniejszy zespół od Sportingu? Legia poradziła sobie z nim w fazie grupowej, dzięki czemu wystąpi w Lidze Europy.

To pokazuje jej klasę, bo Sporting grał bardzo dobrze z Realem. Nie zdobył co prawda punktu, ale pokazał się z korzystnej strony. Nie wiem jednak, jakie zmiany zaszły zimą w Legii, czy np. nie straciła czołowego strzelca.

Sprzedała obu najlepszych napastników – Nemanję Nikolicia i Aleksandara Prijovicia. W ich miejsce przyszli Daniel Chukwu i Tomas Necid, którego powinien pan znać z gry w Zwolle.

To wysoki napastnik. Niezły, ale nie powinniśmy się go bać.

W ostatnich latach, gdy drużynę prowadził pana brat Frank, Ajax zwykle odpadał w 1/16 finału Ligi Europy. Dlaczego w tym roku ma być inaczej?

Ajax nieraz w tych meczach grał lepiej od rywala, może z wyjątkiem spotkań z Red Bull Salzburg. To taka specyfika holenderskiej piłki. Opiera się na posiadaniu piłki, ale nie czyni szkody rywalowi. Tak to jest, gdy ma się młody, niedoświadczony zespół.

Zrzut ekranu 2017-02-10 o 07.09.19

Dalej – pierwszy po zimowej przerwie Ligowy Weekend. Rozpoczyna się tekstem Antoniego Bugajskiego o dwóch pretendentach do mistrzostwa, którzy zmierzą się w Gdańsku.

Lechia zimą wzmocniła siłę ognia, trener Nowak do piłkarskiego baku dolał paliwa lotniczego. Liczy na piorunujący efekt, choć w deklaracjach jest wstrzemięźliwy. Stworzył drużynę, która jest niczym gotowy do skoku tygrys, który na początek chce się rzucić do gardła liderowi i przejąć przodownictwo w ligowym stadzie. Ale choć w Gdańsku mają świadomość, że krwisty początek jest ważny, to wiosną trzeba mieć siły i pomysł na siedemnaście takich skoków.

– O co gramy? O mistrzostwo. „Zdecydowanie” przez duże Z. Jeśli któryś z nas powiedziałby teraz, że walczymy tylko o miejsce w górnej ósemce, to znaczy że nie nadaje się do tego zespołu – otwarcie stawia sprawę Sławomir Peszko, jeden z tych, którzy już wiedzą, jak smakuje tytuł.

Zrzut ekranu 2017-02-10 o 07.09.29

Duet Ofensywnych Olkowicz i Wołosik serwuje nam z kolei przed meczem na szczycie dwugłos Mila-Brede.

Brede: Powiedz lepiej, co się stało z frotką Lechii, którą zakładałeś jako piłkarz Śląska?

Mila: Oddałem Zbyszkowi Zalewskiemu do muzeum Lechii. Obiecałem, że będę w niej grał do momentu powrotu do Gdańska.

Brede: Dostałeś ją od naszego kolegi, wysoko postawionego w hierarchii kibiców Lechii. Pamiętam, wtedy pracowałem w Gdańsku, przyjechaliście ze Śląskiem. Strzeliłeś dwa gole, ale się nie cieszyłeś, tylko pokazywałeś na frotkę. Zresztą wiedzieliśmy o twoim przywiązaniu. Urlopu nie spędzałeś w ciepłych krajach, tylko przyjeżdżałeś do Gdańska. Mamy takie grudniowe spotkania. Czasem się na nich kłócimy, ale konstruktywnie, po przyjacielsku.

Piotr Nowak wciąż szuka optymalnej pozycji dla nowego nabytku, Gino van Kessela.

Piłkarz pokroju reprezentanta Curacao to dla trenera z jednej strony wielki skarb, a z drugiej nie lada dylemat. Gino van Kessel jak ulał pasuje do ofensywnie usposobionej Lechii, tyle że – jak na piłkarza tej klasy – nie jest najłatwiejszy do prowadzenia. Dlatego pierwsze i najważniejsze zadanie przed Piotrem Nowakiem to ujarzmienie charakteru piłkarza i wykrzesanie z jego talentu wszystkiego co najlepsze.

Van Kessel to napastnik, choć w ostatnim czasie grał jako skrzydłowy. Tymczasem na skrzydłach w gdańskiej drużynie panuje niesamowity tłok. Trochę luźniej jest w ataku, gdzie oprócz Grzegorza Kuświka, Nowak ma do dyspozycji Marco Paixao. – Przy naszym sposobie gry, w którym mamy wielu kreatywnych piłkarzy, bardzo ważna jesst wymienność funkcji. Będziemy musieli popracować z Gino, jeśli chodzi o pewne niuanse taktyczne, które wyćwiczyliśmy. Postaramy się go tak wkomponować do drużyny, żeby był dla niej pożyteczny, a przy tym miał radość z gry – podkreśla trener.

Zrzut ekranu 2017-02-10 o 07.09.40

Na kolejnych stronach między innymi wywiad z Arkadiuszem Głowackim, którego fragment pojawił się też w „Fakcie”. Tutaj „Głowa” mówi o zimowych przygotowaniach:

Zimą trenowaliście głównie z piłkami. To faktycznie taka nowość?

W Polsce też jest coraz więcej trenerów, którzy chcą, by pracowano głównie z piłką. Do tej pory było tak, że pierwsza część okresu przygotowawczego polegała na pracy tlenowej. Szczerze powiedziawszy, czasem zastanawiałem się, po co. Tym razem było inaczej. Od razu przeszliśmy do konkretów. Wydaje mi się, że pod względem fizycznym prezentujemy się nieźle, mam nadzieję, że uda się to potwierdzić w lidze, bo to jest wyznacznik. Na sparingi nie ma co patrzeć.

Nie braknie mocy w akumulatorach?

Arkadiusz Głowacki: Ale my ciężko pracowaliśmy! Tylko inaczej. Pominęliśmy pracę tlenową, ale interwałów i ciężkich treningów było całkiem sporo. Poza tym, ja nie wierzę w coś takiego jak ładowanie akumulatorów na cały rok. W teorię, że wystarczy zimą dobrze popracować i to wystarczy. Zresztą co znaczy dobrze? Dla niektórych dobrze czyli dużo. Ja niekoniecznie się z tym zgadzam. I uważam, że nie ma czegoś takiego jak ładowanie akumulatorów. Trzeba przez cały rok pracować nad sobą, to jest klucz do sukcesu.

Łukasz Grabowski przedstawia sylwetkę Iljana Micanskiego. Kata Korony, który teraz ma właśnie dla niej zdobywać bramki.

Bułgar spędził w Polsce sześć lat, pod koniec swojego pobytu był gwiazdą ligi, ale dziś tak naprawdę trudno powiedzieć, na co go stać. Od 2015 roku, kiedy z 2. Bundesligi przeprowadził się do Korei, słuch o nim zaginął. – To było ciekawe doświadczenie. Poznałem zupełnie inną kluturę. Do tego grałem w klubie, który regularnie występował w azjatyckiej Lidze Mistrzów, więc na poziom też nie mogłem narzekać – przyznaje Micanski.

Zrzut ekranu 2017-02-10 o 07.10.14

Nenad Bjelica w rozmowie z „PS” przyznaje, że na boisku jest despotą.

Kim jest pan dla piłkarzy poza boiskiem?
Człowiekiem, przyjacielem. Staram się mieć z nimi normalne relacje. Mówię im, że mogą w każdej chwili do mnie przyjść i oni przychodzą. Wielu opowiada mi o swoich problemach w życiu prywatnym, inni pytają, dlaczego nie grają. 

A na boisku?
Tutaj, jeśli ktoś nie pracuje odpowiednio, jestem despotą. Muszę mieć całkowitą dyscyplinę. Uważam, że praca piłkarza jest wyjątkowo przyjemna. Czasem wystarczy, że będziesz się poświęcał przez 75 minut dziennie i tyle. Po prostu bajka. Wszyscy inni ludzie pracują osiem godzin albo nawet dłużej, żeby na koniec miesiąca dostać dużo mniejsze wynagrodzenie. Bycie piłkarzem to najlepsza robota, jaką możesz sobie wymarzyć, dlatego wymagam, by przez ten krótki czas moi zawodnicy byli maksymalnie skoncentrowani. I żeby okazywali szacunek swoim współpracownikom, klubowi i kibicom, którzy przychodzą dla nich na stadion.

Adam Matysek mówi o trudnych realiach, w jakich funkcjonuje w Śląsku dyrektor sportowy.

– W szkolnej skali nie da się go (zimowego okna transferowego – przyp. Weszło) ocenić. Mamy Picha i wypożyczyliśmy Kovacevicia. Oczywiście, że chcieliśmy zrobić więcej. Przydałby się jeszcze napastnik, defensywny pomocnik. Sytuacja finansowe klubu nie pozwala nam jednak na swobodne poruszanie się po rynku transferowym. Czy przychodząc do pracy przy Oporowskiej zostałem zaskoczony, że jest aż tak ciężko? Nie, media od paru lat informowały, w jakiej sytuacji znajduje się Śląsk, że tu panuje polityka zaciskania pasa.

Zrzut ekranu 2017-02-10 o 07.10.24

W „Chwili z” – Jacek Magiera rozmawia z Izą Koprowiak.

Życie jest sprawiedliwe?
Tak, ale trzeba nim odpowiednio kierować, stworzyć warunki, by osiągnąć cel.

To myślenie idealisty.
Jestem nim, ufam ludziom, na czym wiele razy się sparzyłem. Ale dobrze mi z takim podejściem. Ważne, kim się otaczamy. W Sosnowcu przyszedł do mnie człowiek i narzekał na wszystko. Poszedłem do lasu wyrzucić negatywne rzeczy z głowy. Nie ma sensu się nimi nakręcać.

Nie zmienił się pan jako człowiek, ale już podejście do innych osób – tak. Zachowuje pan większy dystans, choćby do dziennikarzy.
Wielu rzeczy wciąż się uczę, asertywności też. Moja praca się zmieniła, bo dziś to ja podejmuję decyzję, ode mnie zależy, czy w zespole jest dyscyplina, czy rozpierducha. Świadomie się dystansuję, inna jest rola pierwszego trenera, inna asystenta. Dużo czasu spędzam na obserwacji, rozmowach ze sztabem. I planowaniu, by mieć mapę, według której jadę. W drodze do celu można zboczyć z kursu, ale trzeba mieć wyznaczone, do czego się dąży.

Zrzut ekranu 2017-02-10 o 07.10.41

Wojciech Małecki dostał drugą szansę od losu.

Czaszka jest pęknięta, być może doszło też do uszkodzenia mózgu. Ma pan szczęście, ze oko jest całe. Takie słowa Wojciech Małecki usłyszał 17 maja 2014 roku od pielęgniarki, która opiekowała się nim w szpitalu. Po wydarzeniu sprzed ponad 2,5 roku pozostała mu kilkucentymetrowa blizna na łuku brwiowym. I sporo przemyśleń.

– Dopiero co wskoczyłem do bramki i bałem się nie zabiegu, ale tego, że kontuzja zahamuje mi karierę – wspomina bramkarz. Wiosną 2014 roku po raz pierwszy dostał prawdziwą szansę, by zaistnieć w ekstraklasie. Licznik zatrzymał się na czterech występach z rzędu. Czekała go przerwa. Specjaliści twierdzili, że dopiero po trzech miesiącach czaszka będzie zrośnięta i wtedy będzie mógł wyjść na boisko.

– A ja zacząłem treningi po niecałych dwóch miesiącach. Koledzy śmiali się ze mnie, że jestem wariat, bo ćwiczę z pękniętą czaszką – mówi Małecki.

fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Daniel Szczepan: Pracowałem na kopalni. Myślałem, by się poddać i rzucić piłkę [WYWIAD]

Jakub Radomski
2
Daniel Szczepan: Pracowałem na kopalni. Myślałem, by się poddać i rzucić piłkę [WYWIAD]

Komentarze

21 komentarzy

Loading...