Reklama

Ekstraklasa zalewana przez Słowaków – kolonia liczy już 25 piłkarzy

redakcja

Autor:redakcja

02 lutego 2017, 14:58 • 5 min czytania 17 komentarzy

Polska ekstraklasa to miejsce nadzwyczaj przyjazne dla Słowaków. Nasi południowi sąsiedzi chętnie do nas przyjeżdżają ze względu na lepsze płace oraz wyższy poziom sportowy, natomiast nasze kluby chętnie po nich sięgają, bo są tańsi lub – co chyba bliższe prawdy – lepiej wypada u nich relacja ceny do jakości. Z pozoru wygląda więc na to, że wszyscy są tu wygrani, a atrakcyjność takiego rozwiązania widać przede wszystkim po liczbie słowackich piłkarzy na naszych boiskach, która stale rośnie. Obecnie w kadrach polskich klubów jest ich już 25.

Ekstraklasa zalewana przez Słowaków – kolonia liczy już 25 piłkarzy

Innymi słowy, to tak, jakby jeden z szesnastu ekstraklasowych klubów miał pełną, 25-osobową kadrę złożoną z samych Słowaków. Lekko licząc, piłkarze tej narodowości stanowią u nas już jakieś 6 procent wszystkich ligowców i – delikatnie mówiąc – tendencja jest dosyć niepokojąca. Być może to już najwyższy czas na głębszą refleksję i zastanowienie się, co należałoby zrobić, by za chwilę Słowaków nie było u nas 12 procent, a za kilka lat już 20.

Co więcej, najbardziej niepokojący jest fakt, że – poza nielicznymi wyjątkami – nie przyjeżdża do nas creme de la creme ligi słowackiej, ale zawodnicy, którzy albo najlepszy okres mają już za sobą, albo co najwyżej mogą dopiero zostać dobrymi piłkarzami. Jakimś wyznacznikiem może być drużyna narodowa naszych południowych sąsiadów, która grała przecież na Euro 2016, a także – jak cała Europa – jesienią rozegrała kilka spotkań w eliminacjach do Mistrzostw Świata. Ile minut w tych meczach zebrali Słowacy będący obecnie piłkarzami polskich klubów? Okrągłe zero.

Sytuacja wydaje się więc zupełnie absurdalna. Pod względem piłkarskim jesteśmy dużo bardziej rozwiniętym krajem, bo mamy wyżej notowaną ligę (21. miejsce w rankingu UEFA, oni 31.) oraz wyżej notowaną drużynę narodową (15. miejsce w rankingu FIFA, oni 25.). Wyobraźmy więc sobie analogiczną sytuację – sami mamy 25 zawodników w klubach z kraju lepiej rozwiniętego piłkarsko, dajmy na to w Szwajcarii (12. miejsce w UEFA, 11. miejsce w FIFA). Z pewnością byłaby to prawdziwa kopalnia zawodników dla Adama Nawałki, z której mógłby czerpać pełnymi garściami. A gdyby tego nie robił, byłoby to bardzo, ale to bardzo dziwne. Tymczasem to właśnie robią Słowacy – praktycznie w ogóle nie biorą do kadry piłkarzy z naszej ligi.

Nie jest jednak tak, że selekcjoner reprezentacji Słowacji korzysta wyłącznie z piłkarzy z eksportu i ekstraklasa po prostu przegrywa tu rywalizację z innymi zachodnimi ligami. W jesiennych meczach eliminacyjnych swoje szanse dostali chociażby Kubik i Salata ze Slovanu Bratysława oraz Pecovsky i Holubek z Ziliny. Fakty są więc takie, że ani nie wyciągamy ze Słowacji reprezentantów kraju, ani też gra Słowaków w ekstraklasie nie promuje ich w wystarczający sposób, by mogli się wedrzeć do drużyny narodowej. Ostatnim zawodnikiem, który grając w Polsce potrafił się przebić do kadry, był sprzedany latem przez Legię Ondrej Duda.

Reklama

Rzecz jasna prowadzący Słowaków Jan Kozak nie jest zupełnym ignorantem i spogląda czasem w stronę ekstraklasy. W połowie stycznia, na tak zwanym śmieciowym obozie, słowacki selekcjoner dokonał przeglądu drugiego i trzeciego szeregu. W towarzyskim meczu ze Szwecją od pierwszych minut zagrał Guba z Bruk-Betu, a z ławki weszli Gergel i Misak (także Bruk-Bet) oraz Bukata (Piast). Dla naszych południowych sąsiadów spotkanie zakończyło się bezlitosnym łomotem, bo Szwedzi wygrali aż 6:0. Jakkolwiek spojrzeć, żaden z przedstawicieli ekstraklasy tym występem nie miał prawa poprawić swojej pozycji w hierarchii Jana Kozaka.

Brak Słowaków z polskiej ligi w drużynie narodowej może dziwić, jeżeli spojrzy się na suche dane i weźmie po uwagę wyłącznie ich liczebność. Jednak po prześledzeniu nazwisk całe zdziwienie momentalnie znika. Bozok, Pleva, Gergel, Misak, Stefanik, Guba, Jendrisek, Pesković, Rusov, Mraz, Hrdlička, Kamenar, Pich, Grajcar, Polacek, Guldan, Vlasko – czy o którymś z tych piłkarzy można powiedzieć, że w jakiś znaczący sposób wyróżnia się w Ekstraklasie? Albo inaczej, czy brak któregokolwiek z nich (albo wszystkich razem) znacząco obniżyłby poziom ligi?

Tak naprawdę – nie licząc jednorazowych przebłysków – jesienią wyróżniało się u nas tylko dwóch Słowaków i tak się akurat złożyło, że obaj grali na bramce. Mowa tu oczywiście o Kelemenie i Putnockim. Inna sprawa, że wysyp golkiperów tej narodowości jest u nas naprawdę znaczący, bo w kadrach klubów ekstraklasy jest ich aż siedmiu. W ogóle mamy wrażenie, że naszych ligowych bramkarzy możemy podzielić na dwie główne grupy – Słowaków (Kelemen, Putnocky, Pesković, Rusov, Hrdlička, Kamenar, Polacek) i wiekowych łapaczy, którzy rocznikowo mają 35 lat lub więcej (Pilarz, Prusak, Malarz, Szmatuła, Pawełek, Załuska). Co więcej, Kelemen i Pesković są reprezentantami obydwu grup. Skoro więc zawsze mówiło się, że Polska bramkarzami stoi, to taki zestaw osobowy ligowych golkiperów zdaje się być najkrótszą drogą do szybkiej zmiany tej opinii.

Inną grupą Słowaków, jaką oglądamy lub będziemy oglądać na polskich boiskach, są tzw. inwestycje na przyszłość, czyli Cunta, Dimun, Mihalik, Vestenicky, Haraslin i Bukata. Tutaj prym wiedzie Cracovia, która zatrudnia aż czterech młodzieżowców z południa, spośród których najciekawiej prezentuje się CV Mihalika. I tak naprawdę tego typu polityka najmniej kłuje w oczy oraz ma największe szansę, by przynieść wymierne korzyści. Tego właśnie byśmy sobie życzyli – by nasze kluby brały takich Michalików, czyli ważnych graczy słowackiej młodzieżówki, a nie Bożoków, czyli boiskowych bandytów, którzy mają w CV dwa spadki z ekstraklasy i regularnie biją się o kolejne.

Rzecz jasna nie jesteśmy zwolennikami podziału piłkarzy na polskich i zagranicznych, czy słowackich i niesłowackich. Właściwie przemawia do nas tylko jedno rozgraniczenie – dobry i słaby. Tych drugich jednak zdecydowanie zbyt wielu przybywa do nas ze Słowacji i wydaje się, że jest to problem, który zarówno Ekstraklasa, jak i PZPN, jak najszybciej powinny wziąć na tapet.

Fot. FotoPyK

Reklama

Najnowsze

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Trela: Gotowi na czarną godzinę. Dlaczego kluby muszą dać sobie prawo do gorszego sezonu

Michał Trela
4
Trela: Gotowi na czarną godzinę. Dlaczego kluby muszą dać sobie prawo do gorszego sezonu

Komentarze

17 komentarzy

Loading...