Reklama

Alkoholu na rozgrzanie nie pijemy. Chyba, że podają nam go w izotonikach

redakcja

Autor:redakcja

27 stycznia 2017, 13:03 • 12 min czytania 21 komentarzy

W jakim sensie czuje się człowiekiem bogatym? Jak unika ujemnych temperatur? Czy rosyjscy piłkarze w zimne dni muszą korzystać z napojów procentowych? Jak wyglądało jego pierwsze spotkanie z pewnym dziarskim dziadkiem? Kiedy zamierza zmienić klub? Czy mógłby znowu współpracować z Janem Urbanem? Co myśli o swoim powołaniu do kadry? Na te i na inne pytania odpowiada Janusz Gol w rozmowie z Weszło. 

Alkoholu na rozgrzanie nie pijemy. Chyba, że podają nam go w izotonikach

Jesteś bogaty?

Prawdziwi mężczyźni o pieniądzach nie rozmawiają, ale pod innym względem jestem bogaty. I do tego wzbogaciłem się przez ostatni pobyt w Rosji. Półtora roku temu założyłem rodzinę, urodziła mi się córka, więc mogę powiedzieć, że zrobiłem przez ten czas sporo w kierunku powiększenia majątku.

Wiesz, że nie o to mi chodziło.

Niedoprecyzowane pytanie. Potraktowałem je szerzej. W sensie życiowym, bo gdybym od razu zaczął gadać o kasie, to chyba nie najlepiej, by to o mnie świadczyło.

Reklama

Pytałem, bo mówi się, że w Rosji kurczy się klasa średnia, a zwiększa się ilość ludzi bogatych i biednych. No a wiadomo, że tylko tym pierwszym żyje się dobrze.

Zawód piłkarza jest mocno specyficzny, bo przez kilkanaście lat zarabia się sporo, człowieka stać na towary luksusowe i generalnie dostaje się przyzwolenie na życie ponad stan przeciętnego człowieka, a potem nagle kończy się kariera i nie ma funduszy na kontynuowanie takiego życia. Wtedy pojawia się problem, bo nie wiadomo, co robić, a utrzymać się jakoś trzeba. Teraz zarabiam sporo. To fakt, ale staram się ograniczać wydatki, oszczędzać, szukać szans na pomnożenie majątku, by potem nie zostać z niczym.

Póki co pod względem ekonomicznym masz dobrze, pewnie tylko trochę szkoda, że w takim ponurym miejscu jak Rosja…

Da się przeżyć. Nie mam wielkich wymagań, choć w miesiącach zimowych, kiedy temperatury przekraczają normę, którą może wytrzymać normalny człowiek, przyzwyczajony do europejskich temperatur, wyjeżdżamy z klubem na obozy do ciepłych krajów. Traktuję to jako bardzo intensywne wakacje. Przygotowujemy się, harujemy na treningach, a przy okazji możemy trochę odpocząć od śniegu, żyjąc w pełnym słońcu.

Perm leży na granicy Europy i Azji. Nieprzyjemne miejsce w klimatycznym aspekcie.

U stóp Uralu. Dokładnie. To miasto, które dopiero się rozwija i jeszcze jest kilkanaście lat za europejskimi standardami, ale z roku na rok widać zmiany na lepsze. Polepsza się infrastruktura, miasto buduje nowe osiedla i bardziej nowoczesne ośrodki, ale na to potrzeba czasu. Niedaleko Permu, już w azjatyckiej części kraju, leży Jekaterynburg i to już jest nowocześniejsze miasto. Pod względem standardów niczym nie odstaje od Europy.

Reklama

Perm mimo zacofania to przyjazne miejsce do życia?

W miarę przyzwoite. Nie można utyskiwać, bo podstawowe ośrodki są. Mam na myśli sklepy, baseny, galerie handlowe itd. To przecież nie dzicz. Ale czy to przyjazne miasto do życia? Z jednego powodu bardzo trudne. Chodzi o temperaturę. We wrześniu przychodzi dość mocne ochłodzenie, a potem przez kilka miesięcy śnieg, -20° i brak słońca. 

Wy pojechaliście na obóz do Turcji i chyba dobrze, bo patrzyłem właśnie na temperaturę w Permie. -23°. Koszmar. 

Ludzie tam żyją i muszą normalnie funkcjonować, by zarobić na życie. Podziwiam ich.

Ty też musisz!

Mnie kulminacyjny moment mrozów omija. Na styczeń i luty wyjeżdżamy po prostu na trzy obozy przygotowawcze w ciepłe kraje i tam spędzamy czas.

Ale jednak przez resztę czasu musisz tam być. Masz jakiś patent na tą pogodę?

Jakbym musiał w taką pogodę pracować na stojąco, na świeżym powietrzu, to bym się mógł martwić, a ja nie mam takiego problemu, bo trening i adrenalina rozgrzewają ciało w wystarczającym stopniu. Do tego ubieramy się warstwowo. Zakładamy dodatkowe koszulki termiczne i można trenować, choć trzeba przyznać, że seria takich zajęć nieźle hartuje. A co do zwykłych ludzi, to oni się chyba przyzwyczaili przez lata. Dodatkowo tam w Permie jest zazwyczaj niższa wilgotność powietrza jak na takie horrendalnie niskie temperatury, więc też trochę lepiej znosi się mróz.

Oglądałem taką rozmowę, gdzie facet mieszkający w tamtych okolicach stwierdził, że wtedy w grę wchodzi tylko zawsze trzymana pod kurtką flaszeczka wódki, ale u was to raczej nie ma na to szans, no chyba, że czegoś nie wiem…

Raczej nie ma szans, choć może ja też czegoś nie wiem. Izotoniki dostajemy od klubu, więc nigdy nic nie wiadomo (śmiech). A serio to napoje alkoholowe to naprawdę nie są najlepsze sposoby na rozgrzanie organizmu. Jesteśmy profesjonalistami.

Odnośnie życia w Rosji ciekawa jest jeszcze jedna rzecz. Wchodzisz czasami na rosyjskie strony internetowe?

Bardzo rzadko. Oni właściwie nigdy nie poruszają tematów, które mnie interesują.

Podobno tylko 10% społeczeństwa ma dostęp do mediów niezależnych od Kremla. Prawda?

Nie odczułem, żeby ktoś z mojego otoczenia był jakoś szczególnie niedoinformowany. Może moi znajomi są w tych 10%, a może po prostu to nie jest wymierna skala, bo trudno powiedzieć, jak to w ogóle było badane. Ja mam w domu rosyjski Internet, ale i tak zawsze wyszukuje polskie strony, bo o Rosji wiem tyle, ile potrzebuję wiedzieć, a zdarzenia w Polsce dalej mnie interesują i nie są mi obojętne. Chcę być na bieżąco z tym, co się dzieje w ojczyźnie.

Raczej polityka nie jest tematem przewodnim w szatni, ale chyba czasami coś tam o niej wspomnicie, nie?

Bardzo rzadko. Jest grupa Rosjan w szatni, ale oni mają inne tematy niż kłótnie o polityce i systemie w Rosji, który budzi kontrowersje. Rzadko, kiedy padają nazwiska polityków. Omijamy to szerokim łukiem. Może i dobrze, bo szatnia nie jest od tego, by się kłócić.

Skoro już jesteśmy przy szatni, to zrobiłem małe rozeznanie i kazano mnie się ciebie spytać o jakiegoś Miszania…

Legenda, choć nigdy nie był piłkarzem, ani nawet pracownikiem klubu. Starszy człowiek, wręcz dziadek, ale pełen energii. Wierny fan, jest na wszystkich meczach, na stadionie ma swoje miejsce, na którym zawsze jest. Po meczach i po treningach czasami przychodzi do szatni. Zagaduje, żartuje. Pozytywny gość. Od ponad 20 lat związany z Amkarem.

Podobno czegoś cię uczył, mógłbyś jakoś szerzej o tym opowiedzieć?

O, tak. Któregoś dnia, w moim pierwszym roku w Amkarze, przyszedł do szatni i postanowił urządzić mi i jeszcze kilku chłopakom małe szkolenie z języka rosyjskiego. I bynajmniej nie chodziło tu o słowa typu „dzień dobry”, „do widzenia” czy „miłego dnia”. Ten sympatyczny pan uczył mnie najgorszych przekleństw jakie znał, a ja to powtarzałem. Największy ubaw mieli Rosjanie, bo oni znali cały kontekst. Ja mogłem się tylko domyślać, co tam wygaduję, że cała szatnia pokłada się ze śmiechu. Teraz już wiem, co mówiłem i to nie był festiwal kulturalnych wyrażeń (śmiech).

Często przychodzi do szatni?

Zawsze można się z nim pośmiać. Taki kawalarz. Łapie kogoś i opowiada mu historię, a potem kolejnego i jeszcze inną. Dobry duch klubu. Z tym uczeniem słów, to nie tylko u mnie. Inni też mieli z nim przejścia i właściwie zawsze chodzi o to samo. Siedzi się w szatni i pokornie recytuje podsuwane przez niego wyrażania. Jak się zna rosyjski, to ubaw jest przedni.

Ty już znasz rosyjski czy tylko te przekleństwa?

Teraz posługuję się już rosyjskim w stopniu komunikatywnym. Radzę sobie z językiem naprawdę dobrze. W nauce na pewno pomogło mi odejście Damiana Zbozienia i Kuby Wawrzyniaka, bo wcześniej dużo rozmawialiśmy ze sobą po polsku, a kiedy oni poodchodzili, to naturalnie musiałem więcej rozmawiać po rosyjsku i tak już zostało. Dziś to dla mnie chleb powszedni. Teraz bez problemu dogadam się z każdym Rosjaninem.

Tu możemy przejść do piłki. W Rosji jesteś od trzech lat. Zrobiłeś progres?

Liga rosyjska jest silniejsza od ligi polskiej. Ja gram w niej regularnie, więc słowa, które ostatnio, gdzieś przeczytałem, że idąc trzy lata temu do Permu zrobiłem krok w tył były mocno nietrafione.

Może dlatego ktoś tak myśli, bo liga rosyjska jest trochę niedoceniania, a Amkar to też nie jest jakiś potentat i głośna nazwa. 

Z tym, że Premier Liga jest niedoceniania muszę się zgodzić. W szczególności w Polsce, gdzie bardzo rzadko ktokolwiek może zobaczyć, jak te rozgrywki wyglądają i o co w nich chodzi.

Polsat czasami pokazuje najciekawsze spotkania.

Chyba jeden mecz w tygodniu. To bardzo mało. Amkaru na pewno nie pokazują zbyt często. Tylko jak grają jakieś zespoły z Moskwy albo Zenit. Można pewnie wyszukiwać rosyjskie streamy, ale czy się komuś chce?

Raczej nikomu. 

No właśnie. Nawet ja mieszkając w Rosji mam polską kablówkę i też w telewizji nie oglądam meczów rosyjskiej Premier Ligi. Moja wiedza o lidze opiera się na analizach, które dostajemy od klubu i chyba taki układ wszystkim pasuje, bo od dłuższego czasu gramy naprawdę nieźle i walczymy o europejskie puchary.

Zaraz do tego wrócimy, ale chciałem nawiązać do tego, że trochę się pozmieniało, bo kiedy przychodziłeś do Premier Ligi to grało tu dziesięciu Polaków, a teraz zostałeś sam.

Taki trend. Kuba i Damian odeszli już wcześniej, Maciek Rybus w lecie minionego roku, Marcin Komorowski teraz jest bez klubu, Artur Jędrzejczyk wrócił do Legii w zimowym oknie transferowym i tak w Rosji zostałem tylko ja. Mam jeszcze pół roku kontraktu z opcją przedłużenia na jeszcze jeden rok.

I co?

Na razie cisza. Oferty są, a rozmowy z Permem jeszcze się nie zaczęły. Będziemy kombinować dopiero w maju. Ja nie ukrywam, że chętnie spróbowałbym szansy w jakiejś mocniejszej lidze lub wrócił bliżej domu.

CHORZOW 30.05.2013 MECZ 29. KOLEJKA T-MOBILE EKSTRAKLASA SEZON 2012/13: RUCH CHORZOW - LEGIA WARSZAWA 0:0 --- POLISH TOP LEAGUE FOOTBALL MATCH: RUCH CHORZOW - LEGIA WARSAW 0:0 JANUSZ GOL FOT. PIOTR KUCZA

Czyli wariant na Jędzę” wchodzi w grę?

Nie obraziłbym się, gdybym dostał dobrą propozycję z Polski. Żeby jednak nie było, nie skreślam Amkaru. Mam poduszkę powietrzną w postaci tego zapisu o możliwości przedłużenia kontraktu. Jeśli nie dostanę żadnej zadowalającej oferty, to po prostu przedłużę umowę, ale nie ukrywam, że chcę spróbować czegoś nowego.

Ciebie trochę w Polsce się nie docenienia, bo jednak grasz regularnie w silnej lidze, jesteś liderem swojego zespołu, a mało się o tobie mówi.

Przyzwyczaiłem się. Mam na boisku swoją robotę. Wykonuję ją dobrze. Jeszcze nikt mi nie powiedział, że nie jestem dobrą „6”. Taka moja rola. Muszę dużo walczyć, odbierać i zaczynać akcje. Wiadomo, że nikt ode mnie nie będzie wymagał, żebym popisywał się jakimiś sztuczkami technicznymi czy niesamowitymi podaniami, ja mam celnie zagrać do partnera, a każde błyskotliwsze zagranie, tylko działa na moją korzyść.

Statystyka celnych podań na mecz w twoim wypadku wynosi 82%. To dobry wynik. Jeden z najlepszych w całej lidze. 

Jeszcze cztery lata temu nie zwracałem uwagi na statystyki. Wydawały mi się one, taką bezsensowną pierdołą. Ale jakiś czas temu spojrzałem i pomyślałem sobie, że one w dość dużym stopniu oddają moją dyspozycję na boisku. Zacząłem je reperować. Chyba z dobrym skutkiem. Te celne podania to fatycznie mój całkiem spory atut. Mam zamiar, do końca sezonu, podwyższyć ten wynik o 3-4 punkty procentowe i wtedy będę w pełni zadowolony.

Wasz trener, Gadży Gadżyjew często zwraca na to uwagę w wywiadach. 

On ceni we mnie to, że przeważnie nie tracę piłek. Pochwalił mnie za to już na samym początku współpracy i tak zostało, bo docenia mnie za to do dziś. Powiedział mi, czego ode mnie wymaga. Mam grać bez większego ryzyka. Kalkulować na chłodno. Odbiór, przetrzymanie piłki i odegranie.

To raczej taka toporna wersja „6”, a dziś często wymaga się od takiego zawodnika więcej kreatywności. 

Na mojej grze zyskuje drużyna, więc naprawdę trudno jest na mnie narzekać. Zajmujemy po rundzie jesiennej wysokie, 6. miejsce w tabeli, czyli trochę ponad normę, bo Amkar to typowy klub z jej środka. A ja gram regularnie, więc mocno się do tej lokaty przyczyniłem. Dodam więcej, przed trenerem Gadżyjewem było jeszcze dwóch szkoleniowców. Z jednym z nich, Serbem, Slavoljubem Muslinem nie mogłem się dogadać. Odstawił mnie na dłuższy czas. Przyprowadził ze sobą trzech młodych chłopaczków i na nich stawiał moim kosztem. Eksperyment ze zmianą defensywnego pomocnika na trochę bardziej ofensywną wersję nie wypalił. Mieli być techniczni, nowocześni i błyskotliwi, a w konsekwencji drużyna biła się o utrzymanie i grała bardzo źle. Byliśmy na ostatnim miejscu. Dopiero, kiedy Muslina zwolniono i przywrócono normalny ład, zatrudniając Gadżyjewa, a ja zacząłem grać, to wróciliśmy na dobre tory, czego efekty widać do dziś.

Na czym polegał twój spór z serbskim trenerem?

Podobna sytuacja jak moja końcowa sytuacja w Legii. Nie stawiał na mnie. Miał inną koncepcję. Po prostu nie byłem jego ulubieńcem. Wchodziłem, kiedy była potrzeba bronić wyniku, a że byliśmy na ostatnim miejscu w tabeli ze śmieszną ilością punktów na koncie, to nie zdarzało się, to zbyt często. Był winny całemu zamieszaniu ze słabą grą zespołu. Sam to później przyznawał. Postawił na nieodpowiednich ludzi i nietrafioną taktykę, a warto dodać, że dysponował wtedy dość silnym składem, ale po prostu nie potrafił nim odpowiednio zarządzać i słusznie stracił pracę.

Porównałeś go do Jana Urbana, z którym nie dogadywałeś się w Legii. Ostatnio pojawiła się informacja, że możesz przejść do Śląska, gdzie on teraz jest trenerem. 

Plotka. Nie było takiej propozycji.

Mógłbyś współpracować ponownie z Janem Urbanem?

Trudno powiedzieć. Myślę, że rany trochę się zagoiły, choć jego podejście co do mnie raczej się nie zmieniło. Ale naprawdę uważam, że nie ma tematu. Jan Urban jest w Śląsku, a ja w Permie. I tak chyba już zostanie.

Chciałem cię zapytać o jeszcze jedną rzecz. Amkar ma dość krótką historię, bo powstał w połowie lat 90. Ostatnio głośno jest o RB Lipsk, które jest oskarżane o brak tradycji i kibiców. A jak jest u was? 

My dopiero tworzymy historię. Klub ma ponad 25 lat, ale są tu prawdziwi kibice, którzy żyją tym klubem i tą kulturą.

Czyli generalnie nie ma zarzutów o brak tradycji?

Nie ma, w tu nikt nie patrzy na takie rzeczy, bo w Rosji powstaje wiele nowych organizacji, klubów czy obiektów, generalnie od upadku ZSSR dużo się zmienia i ludzie się przyzwyczajają do nowych tworów, które stają się częścią kultury. Mimo to wiadomo, że Amkar o jakiejś tradycji będzie mówić dopiero za 50 czy 60 lat, bo na razie to dopiero początek historii istnienia. Spokojnie, jeszcze w najbliższych latach będą tę markę i tradycję konsekwentnie budować.

Mówisz w trzeciej osobie.

No dobra, na razie, na ten moment będą budować tradycję ze mną w składzie. Ja pracuję na siebie, żeby jeszcze gdzieś spróbować swoich sił. Na dobrych warunkach i w lepszej lidze. Nie przywiązuję swojej osoby do Amkaru.

Właściwie po karierze będziesz kojarzony przede wszystkim z Rosją właśnie. Najpierw gol ze Spartakiem dla Legii i słynne „Janusz Gol, allez, allez”, a potem gra w Permie. Te dwie przygody, to najlepsze, co ci się przydarzyło w karierze?

Całe piłkarskie życie związane z Rosją… Na razie to faktycznie są dwie najlepsze przygody w mojej karierze, ale to dalej nie jest ostatni rozdział. Planuję dołożyć wiosną jeszcze ze dwie-trzy bramki, kilka asyst i poprawić statystykę celności podań, a wtedy myślę, że przyjdzie satysfakcjonująca oferta zmiany otoczenia. Trochę już przestałem za to wierzyć w powrót do kadry.

Dlaczego?

Ponad półtora roku temu kontaktował się ze mną Jarosław Tkocz. Mówił, że będą mnie obserwować i myśleć o mnie w kontekście ewentualnego powołania. Od tego momentu nikt ze sztabu selekcjonera Nawałki do mnie nie dzwonił. I tak już pewnie zostanie. Szkoda, ale trzeba patrzeć realnie. Nie będę się okłamywał, że mam duże szansę na powołanie, choć życie zawsze może mnie jeszcze zaskoczyć.

Rozmawiał JAN MAZUREK

fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

21 komentarzy

Loading...