Reklama

Tekst czytelnika: Żołnierze, jedziemy na mundial!

redakcja

Autor:redakcja

13 stycznia 2017, 12:39 • 7 min czytania 8 komentarzy

Robisz to, co kochasz, jednak tak naprawdę całe życie snujesz się wyłącznie po stadionach, gdzie – przy dobrych wiatrach, kilka razy w sezonie – może obejrzy cię nieco więcej kibiców niż na stadionie w Lublinie. To jednak wyjątki – w III czy IV lidze porywający co najwyżej może być wiatr, na pewno nie frekwencja. Czasem jednak sprawy układają się w taki sposób, że nawet piłkarze łączący grę w piłkę z pracą – dajmy na to w wojsku – mogą… wystąpić na mundialu. Jak to możliwe?

Tekst czytelnika: Żołnierze, jedziemy na mundial!

1994 rok. Reprezentacja Wojska Polskiego po porażce z Holandią (1:5) znika z piłkarskiej mapy Polski. Nawet największym optymistom trudno było wierzyć w inny rezultat – skład naszej reprezentacji był oparty na żołnierzach zasadniczej służby wojskowej z grającego wówczas w III lidze Wawelu Kraków. Za ciut bardziej znanego zawodnika uznać można było jedynie Krzysztofa Bizackiego z Ruchu Chorzów.

Sromotne 1:8 w dwumeczu na długo spuściło powietrze z wszystkich związanych z kadrą, gdyż od tego momentu zaprzestano wszelkich działań. Było to o tyle bolesne, że w nie tak znowu dawnej przeszłości kadrze udało się coś osiągnąć – rok wcześniej, w 1993, reprezentacja oparta w dużej mierze na pierwszoligowcach z Zawiszy Bydgoszcz, zajęła 5. miejsce w Mistrzostwach Świata Drużyn Wojskowych w Maroko. Pierwszy i ostatni raz udało się zresztą wziąć udział w tego typu turnieju.

Czy mogło być lepiej? Faktem jest, że zarówno w spotkaniu z Holendrami, jak i podczas MŚ w Maroko bazowano w głównej mierze na jednym klubie (raz Wawel Kraków, raz Zawisza Bydgoszcz), do kadry nie dostawali się zawodnicy z całego kraju. Potencjał na pewno nie został w pełni wykorzystany.

037UGXO

Reklama

Z8iBW40

2015 rok. Październik. Kończą się właśnie VI Igrzyska Wojskowych w Korei Południowej, gdzie złoty medal w piłce nożnej zdobywa Algieria. Polska cały czas pozostaje w stagnacji, ale pewnego dnia to się zmienia.
– Nie wyobrażam sobie, aby na kolejnych igrzyskach w Chinach zabrakło biało-czerwonych – mjr Tomasz Bartkowiak z Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych.
No i się zaczęło, machina ruszyła. Bartkowiak marzył, aby kadra wystąpiła już na Igrzyskach w Korei, zwolniło się akurat miejsce dla zespołu z Europy, jednak na przeszkodzie stanął brak czasu i problem ze sfinansowaniem tak dużego przedsięwzięcia. Kilka miesięcy później mógł zacząć już spełniać swoje marzenie – od początku założył sobie za cel awans na Igrzyska w Chinach w 2019 roku, po drodze chciał jednak, aby kadra awansowała do rozgrywanych na początku 2017 r. Mistrzostw Świata Wojskowych w Omanie. Należało zacząć zbierać chętnych do gry chłopaków.
Tomasz Chrupałła, jeden z członków sztabu szkoleniowego: – W kwietniu zeszłego roku, kiedy reprezentacja została reaktywowana, w Poznaniu odbyła się duża tygodniowa selekcja, gdzie każdy chętny żołnierz mógł pokazać swoje możliwości. Tam została wyselekcjonowana grupa, która po krótkich przygotowaniach udała się na turniej kwalifikacyjny do MŚ rozgrywany w niemieckim Augustorf.

Jak stał się pan członkiem sztabu trenerskiego reprezentacji Wojska Polskiego?

Można powiedzieć, że do sztabu trenerskiego lekko się wprosiłem. Kiedy dowiedziałem się, że reaktywowana jest Reprezentacja Wojska Polskiego, sztab był już ustalony. Wkrótce jednak jeden z trenerów musiał wyjechać służbowo na dłuższy okres i wtedy dostałem propozycje dołączenia do kadry.

Grają tam oczywiście tylko zawodowi żołnierze?

Tak, w Reprezentacji WP mogą występować tylko zawodnicy, którzy na co dzień na stałe są żołnierzami.

Kogo uważa an za najlepszego zawodnika drużyny?

Najlepszym zawodnikiem w naszej reprezentacji jest kolektyw. Chcemy, aby chłopaki byli kolektywem i aby jeden za drugim był gotów pójść w ogień. Na razie udaje się w stu procentach.

Jacy piłkarze w takim razie należą do drużyny? W kadrze są głównie zawodnicy trzecioligowych klubów i to oni stanowią trzon reprezentacji. Niektórzy kibice na pewno mogą kojarzyć Marka Niewiadę, występującego przez wiele lat na poziomie I ligi we Flocie Świnoujście. Przemysław Kostuch dużą część kariery spędził w Gryfie Wejherowo, gdzie zasmakował między innymi drugiej ligi. Zdarzają się też zawodnicy występujący poniżej III ligi – przykład chociażby Konrada Rokickiego z Astry Ustronie Morskie, czy obecnie najlepszego strzelca w grupie zachodniopomorskiej IV ligi, Konrada Romańczyka z Gryfa Polanów.

Podobno zgłaszali się nawet zawodnicy z A-klasy. Nikt przed nikim nie zamyka drzwi.

Za selekcje zawodników na początku odpowiedzialni byli kpt. Jakub Wołyński  z 23 Śląskiego Pułku Artylerii z Bolesławca i st. chor. Tomaszowi Musze z dowództwa 11 Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej. Szkoleniowcy trenowali co najwyżej kluby III-ligowe, sami wcześniej jako piłkarze grając szczebel niżej.

Fragment tekstu na polska-zbrojna.pl: – Razem z kapitanem Wołyńskim reprezentujemy 11 Lubuską Dywizję Kawalerii Pancernej. Nie oznacza to jednak, że w reprezentacji Wojska Polskiego widzimy miejsca tylko dla swoich piłkarzy. Droga do niej jest otwarta dla wszystkich. Niezależnie od tego, jaki mają stopień na pagonach, z jakiego rodzaju sił zbrojnych pochodzą i w jakiej klasie rozgrywkowej grają – twierdzi st. chor. Tomasz Mucha. – Już kiedyś próbowano oprzeć reprezentację na marynarzach. Nie podobało nam się to i sami nie chcemy popełnić tego błędu – dodaje kpt. Jakub Wołyński.

Po pierwszej wzmiance o budowie drużyny narodowej niemal od razu zgłosiła się cała masa żołnierzy – z trenerami kontaktowało się wielu piłkarzy i instruktorów wychowania fizycznego z różnych jednostek.

„Gram na pozycji napastnika lub bocznego ofensywnego pomocnika. Zanim trafiłem do armii w 2010 roku (…) byłem na testach w Widzewie Łódź, Zniczu Pruszków, Górniku Zabrze i Unii Tarnów (…). Liczę, że dostanę szansę pokazania swoich umiejętności na boisku”.

Kadra szybko się zebrała i już po paru miesiącach przygotowań przystąpiła do eliminacji Mistrzostw Świata, gdzie w niemieckim Augustorf czekały ekipy wojskowych z Niemiec, Holandii i Litwy. Do Omanu miały jechać dwa najlepsze zespoły.

Polacy, pomimo porażki w spotkaniu inauguracyjnym z Niemcami (1:2), po bardzo ciężkim boju, odprawili z kwitkiem Holandię (2:1). Spotkanie z Litwą było już tylko formalnością, udało się im wcisnąć pięć bramek.

Do turnieju zakwalifikowały się tylko cztery drużyny z Europy. Wasza obecność na Mistrzostwach jest chyba całkiem sporą niespodzianką?

Tomasz Chrupałła: Nasz awans jest na pewno dużym sukcesem. Przypomnę, że nasza reprezentacja miała długą przerwę, a my mieliśmy niecałe trzy miesiące do turnieju kwalifikacyjnego. Mimo wszystko udało nam się wyprzedzić takie uznane marki, jak np. Holandia i wywalczyć upragniony awans. Jeżeli chodzi o sam turniej w Omanie – jakiś konkretny cel nie został nam narzucony. Takie minimum dla nas samych to wyjście z grupy, a później wszystko jest możliwe.

W kwestii przygotowań do meczów – analizujecie jakoś poszczególnych rywali? Jeżeli tak, to skąd zbieracie o nich informację?

TCH: Niestety o naszych rywalach na MŚ nie wiemy za wiele, dlatego koncentrujemy się tylko na swoich założeniach.

Paweł Rakowski, jeden z zawodników: Tak jak do Niemiec, tak teraz do Omanu jedziemy z niewielka wiedza o rywalach, jak i całym turnieju. Wiemy na pewno, że drużyny takie jak Egipt, Iran, Oman, nasi rywale w fazie grupowej, są bardzo silnymi drużynami, w których występują zawodnicy z wyższych lig, a nawet mający występy w pierwszych drużynach narodowych swojego kraju. Na pewno łatwo nie będzie – dodaje, na co dzień występujący, jak większość, na poziomie trzecioligowym.

Jest to na pewno sporego kalibru przygoda – najwyżej trenował pan Leśnika Manowo w III lidze, a teraz może pojechać na, było nie było, Mistrzostwa Świata. Jak pan podchodzi do tej przygody?

TCH: Dla mnie osobiście jest to spore doświadczenie w przygodzie trenerskiej. Jestem młodym trenerem z krótkim stażem, ale wraz z całym sztabem szkoleniowym szybko się uczymy. Na pewno jest to inna praca jak na co dzień w klubie, ale jak do tej pory jest chyba nieźle.

Jak wspominasz turniej kwalifikacyjny do Mistrzostw? 

TCH: Eliminacje były dla nas wielką niewiadomą. Byliśmy nowicjuszami i sami o przeciwnikach wiedzieliśmy niewiele. Jednak jechaliśmy z zamiarem awansu i tak też się stało. 

Udało się nawet pokonać Holandię. Jak się z nimi grało? 

TCH: Pokonaliśmy Holandię i Litwę oraz przegraliśmy z Niemcami, z którymi wspólnie awansowaliśmy. Niemcy byli zdecydowanie najlepsi, natomiast z Oranje stoczyliśmy bardzo twardy bój podczas burzy i deszczu. Wygraliśmy 2:1.

Mistrzostwa Świata są na pewno świetna przygoda dla piłkarzy takich jak ty. Jak to odbierasz? 

TCH: Owszem. Traktuje to jako przygodę, którą umożliwia mi praca w wojsku. Nie mniej jednak każdy z nas podchodzi do sprawy z pełnym zaangażowaniem i poświęceniem.

gdynia
Po niewątpliwym sukcesie w eliminacjach wszyscy już sfokusowali się na czekającym ich wyzwaniu. Przygotowania do turnieju przebiegły harmonijnie – reprezentacja wystąpiła między innymi w sparingu z Arką Gdynia, gdzie co prawda uległa aż 1:6, jednak patrząc z drugiej strony, wcale nie odstawała. Do przerwy było przecież 1:1, a Arkowcy cztery ostatnie trafienia zanotowali w przeciągu ostatnich piętnastu minut.
KM1pEOZ
gITKSsq
12 stycznia drużyna wyleciała do Omanu, gdzie już we wtorek zmierzy się z najmocniejszą ekipą w grupie, Egiptem, który ostatnie mistrzostwa zakończył na czwartej lokacie. W czwartek czeka z kolei Syria, a w sobotę Kanada.
22 lata trzeba było czekać na reaktywację. Wreszcie mamy reprezentację, w której występują – przynajmniej w większości – najlepsi zawodowi żołnierze z całego kraju. Teraz Mistrzostwa Świata, później Igrzyska. Jest co śledzić i z kogo być dumnym.
Norbert Skórzewski

Najnowsze

Komentarze

8 komentarzy

Loading...