
weszlo.com / Hiszpania
Opublikowane 13.01.2017 00:04 przez
redakcja
Parafrazując słowa piosenki Andrzeja Rosiewicza: 40 meczów minęło, jak jeden dzień. Real dokonał czegoś wielkiego, dobił do kolejnej okrągłej liczby spotkań bez porażki. Choć zapowiadało się, że tuż przed czterdziestką pokona go kryzys wieku średniego, bo Sevilla na kilka minut przed końcem prowadziła dwoma bramkami, a Sergio Ramos nie kręcił się szczególnie w okolicach pola karnego rywali. Ale dla Realu nie ma czegoś takiego, jak nierealne do spełnienia wyzwania. Zwłaszcza takie błahostki jak gol w doliczonym czasie.
Pierwsza połowa nie porywała. Real popełniał błędy, nie przypominał siebie sprzed tygodnia. Natomiast Sevilla radziła sobie dobrze, starała się prowadzić grę i wygrać. Ekipa Sampaolego niby grała już tylko o pietruszkę, ale widząc taki skład Realu musieli uwierzyć w siebie, a nawet w awans.
Do przerwy plan był realizowany, po niej nastąpiła strzelanina. Pięć bramek, na których urodę nie mogliśmy narzekać. Na samym początku drugiej części było o tyle ciekawie, że wyrównał Asensio, a po pięciu minutach trafił dopiero co wprowadzony, debiutujący w Sevilli Stevan Jovetić. Czarnogórzec zaliczył wejście smoka i nie mówimy tu tylko o golu, a całej drugiej połowie. Co chwila powodował, że Sergio Ramosowi plątały się nogi i choć zagrał krótko, pokazał, że w Sevilli może urodzić się od nowa. Przy bramce asystował mu Escudero. O ile Marcelo jest ostatnio w wyśmienitej formie, tak występ Escudero stawiamy dziś wyżej.
Gdy później, przy wyniku 3:1 komentator powiedział, że Sevilla ma zamiar strzelić jeszcze dwa gole, to powiedzieliśmy sobie: no, raczej nie. Natomiast nie spodziewaliśmy się, że będzie w stanie zrobić to Real. Piłkarze miejscowych rozgrzewali trybuny, ale gorąco zrobiło się dopiero wtedy, gdy Real wywalczył rzut karny, a do piłki podszedł Sergio Ramos. Bramkę zdobył „panenką”, po czym zadedykował ją ultrasom Sevilli. Wychowanek tym samym ich rozwścieczył i do końca meczu słyszał przyśpiewki o tym, kto go urodził. Resztę trybun Ramos natomiast przeprosił…
I choć awans był już pewniejszy od tego, że jutro na pierwszej stronie Marki będzie poruszony temat meczu Realu, to uciec mogło coś bardzo ostatnio w Madrycie ważnego. Rekord. Real mógł dziś zaliczyć czterdziesty mecz bez porażki z rzędu. Ostatecznie, owszem, zrobił to, zremisował 3:3 i awansował do ćwierćfinału Copa del Rey. Ale nerwówka była przy tym spora. Jednak od czego jest 93. minuta i Sergio Ramos Karim Benzema?
https://youtu.be/J5irM7oKFpg
Opublikowane 13.01.2017 00:04 przez
Raczej Sampaolego, a nie Spalettiego 😉 Pisanie, że Real „dostał” rzut karny może sugerować, że mu się on nie należał, a liczne powtórki udowadniają słuszność podjętej przez sędziego decyzji… Zdecydowanie trafniej byłoby napisać „wywalczył” 😉 Nie pisze się chyba „urodzić (..) od nowa”, a raczej: odbudował, odrodził, itp…
Czy Ty, Panie matracas, zawsze jesteś trzeźwy w noc z czwartku na piątek? No właśnie.
Więc jeśli się nie podoba to wypierdalaj.
Treść usunięta
Ja tylko grzecznie wytykam błędy dziennikarza, piszącego ten artykuł, skąd agresja? Fakt, że tekst nie jest porywający i mi się nie podoba, to już inna kwestia 😉
Jeszcze co do trzeźwości autora i mojej: ja raczej jestem w tę noc trzeźwy, gorzej w weekendy; autor swym tekstem nie sprawia wrażenia nietrzeźwego, a raczej kogoś, kto chce szybko napisać podsumowanie meczu, stąd liczne błędy 😉
nie no kurwa, ekipa spalettiego to jest jakaś prowokacja
Treść usunięta
„Pierwsza połowa nie porywała”? „Ekipa Spalettiego”??? Czytacie te teksty przed opublikowaniem? Autor w ogóle oglądał mecz, czy przejrzał tylko skróty? Styl w jakim napisane jest to „podsumowanie” aż zniechęca do przeczytania go w całości – i nie mówię tu o błędach jakie wymieniłem, ale czyta się to, jakby było napisane przez amatora z liceum.
Treść usunięta
Jgrcyjyue
Co na zdjęciu robi Ivan Gonzalez Lopez ???
Faktycznie strasznie się to czyta jak podpisy spod zdjęć w bravo sport. Dajcie Pawełkowi do przeczytania.
A ja cały czas nie wiem jak to z tą ekipą Łysego z Madrytu jest. Niby 40 meczów bez porażki samo się nie zrobiło, ale to, co widziałem wczoraj to jakaś prowokacja chyba. Gdyby Sevilla miała troszku więcej szczęścia, to by trójkę w pierwszych 45 minutach strzeliła.
Ale tragedia art.
Stano liczy się jakość, nie ilość. Nie zatrudniaj gimbów… W sumie już nie będziesz, bo zlikwidowano