Reklama

Bananowa Hiszpania: Złota Piłka 2016, czyli wyższość medali nad liczbami

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

12 grudnia 2016, 22:38 • 4 min czytania 0 komentarzy

Cristiano, Messi i ten trzeci, który przyjeżdża tylko po to, by zaprezentować ładną stylówkę, zachować kamienną twarz i pogratulować pozostałej dwójce. Połowa grudnia za pasem, więc – co zrozumiałe – coraz bardziej intensywna stawała się debata dotycząca tego, kto tym razem z dwójki Cristiano-Messi bardziej zasłużył na Złotą Piłkę. Debata, w której każda ze stron miała swojego zdecydowanego faworyta i w której jednocześnie trudno było komukolwiek wytknąć błędne myślenie i brak logiki. No i – co najważniejsze – w której wiadomo już, kto miał więcej „racji”.

Bananowa Hiszpania: Złota Piłka 2016, czyli wyższość medali nad liczbami

Nawet jeśli znamy już triumfatora, trzeba sobie powiedzieć jasno – wybieranie w tym roku między Argentyńczykiem i Portugalczykiem stanowiło najbardziej niewdzięczne z możliwych zadań. Dyskusja pod tytułem „liczby kontra trofea” jeszcze nigdy nie była bowiem aż tak gorąca. Podczas całej tej wzajemnej przekrzykiwanki coraz częściej odnosiłem wrażenie, że niezależnie od ostatecznego rozstrzygnięcia, któryś z tej dwójki i tak będzie miał pełne prawo czuć się wyjątkowo poszkodowany.

W tym przypadku nie mieliśmy do czynienia z niesprawiedliwym werdyktem czy kontrowersjami. To było głosowanie, w którym bardziej niż kiedykolwiek zadecydowało po prostu to, jak szeroko pojęty świat futbolu zinterpretuje ideę plebiscytu. Miały wygrać cyferki albo medale. Nie dowiedzieliśmy się, kto tak naprawdę był najlepszym piłkarzem na Ziemi w 2016 roku, w głównej mierze poznaliśmy jedynie ofiarę filozofii wybranej jako „ta lepsza”. Bardziej niż z zasłużonym zwycięstwem mamy styczność z niezasłużoną porażką.

„Messi musiał wygrać, indywidualnie był lepszy, liczby przecież nie kłamią!”, rzucił ktoś z tłumu. I miał w tym sporo racji. Messi w kończącym się roku wykręcił przecież bardziej okazałe statystyki. Sumując dokonania klubowe i na wielkich turniejach reprezentacyjnych w ciągu minionych 12 miesięcy Argentyńczyk strzelił 50 goli i zanotował 25 asyst, Ronaldo – trafił 41 razy i zaliczył 17 asyst (za transfermarkt.com). W wypracowanych bramkach – 75 do 58. Z drugiej strony jednak – czy liczby piłkarzy grających w totalnie różny sposób, bazujących na zupełnie innych walorach, a na domiar złego występujących w drużynach preferujących kompletnie odmienne style można rzetelnie ze sobą zestawić?

„No właśnie, śmierć liczbom! Cristiano może i miał gorsze statystyki, ale wygrał Ligę Mistrzów i mistrzostwa Europy!”, krzyknął z kolei dumnie ktoś z drugiego końca sali. I oczywiście również miał rację. Tak czy inaczej, w tym aspekcie na zwycięstwa czy klęski jednego i drugiego składały się w gruncie rzeczy sytuacje w znacznej mierze losowe, w których w kluczowych momentach żaden z głównych nominowanych tak naprawdę nie miał ostatniego słowa w sprawie sukcesu/niepowodzenia. No bo gdyby się tak bliżej temu wszystkiemu przyjrzeć, można by się zacząć zastanawiać:

Reklama

– Czy gdyby po pierwszej serii jedenastek w finale Copa América, w której spudłował przecież także Arturo Vidal, później nie pomylił się Lucas Biglia, a Argentyna ostatecznie wygrałaby turniej, ktokolwiek w kontekście Złotej Piłki pamiętałby o tym pojedynczym nieudanym strzale Messiego?

– Czy gdyby Messi trafił w pierwszej serii, a Argentyna mimo wszystko by poległa, piłkarz Barcelony w chwili głosowania zostałby rozgrzeszony z przegranego finału?

– Czy gdyby Antoine Griezmann strzelił karnego w drugiej połowie finału Champions League w Mediolanie, a Real ostatecznie odniósłby porażkę z Atlético, to czy słabo grający Ronaldo tak naprawdę nie byłby wówczas pierwszym pokonanym?

– Czy gdyby Gignac w doliczonym czasie gry zamiast w słupek trafili do siatki, Cristiano – pomimo zejścia z boiska – nie zostałby okrzyknięty wielkim przegranym?

– Czy można powiedzieć, że zwycięstwo w mistrzostwach Europy Cristiano mimo gorszych liczb (3 gole i 3 asysty) jest warte więcej niż porażka Messiego, który na Copa América notował lepsze statystki (5 goli i 4 asysty)?

I, co najważniejsze, czy jedno krzywe kopnięcie będące dziełem osoby trzeciej sprawia, że którykolwiek z nich jest lepszym/gorszym piłkarzem? Wyjątkowo uzasadnione gdybanie kontra suche fakty. Z jednej strony pełna świadomość losowości, z drugiej – „spójrz, co mam w gablocie”. Dyskusja, w przypadku której żaden argument nie jest w stanie w zdecydowany sposób podważyć drugiego.

Reklama

Jorge Sampaoli pytany jakiś czas temu, o to, kto powinien otrzymać Złotą Piłkę, odpowiedział, że jego zdaniem powinny być wręczane dwie – jedna Messiemu, druga – komuś reszty z stawki. Ja – podobnie, jak szkoleniowiec Sevilli – również przyznałbym dwa wyróżnienia. Jedno Messiemu, drugie – Ronaldo. Nie jednak ze względu na to, że któreś z nich powinno się jakiemuś piłkarzowi należeć z urzędu, lecz właśnie dlatego, że w tegoroczny plebiscyt w moim odczuciu bardziej niż zwycięzcę, wyłonił przede wszystkim wielkiego przegranego. To trochę tak, jakby głosować na to, czy ładniejszy jest kolor czarny czy może jednak biały.

Jeśli jednak mam być całkowicie szczery, tak z czysto estetycznego punktu widzenia różnica trzech Złotych Piłek między Cristiano i Messim chyba nie do końca oddawałaby zaciętość i piękno całej tej rywalizacji. Choć gdybym sam mógł głosować, pewnie powiedziałbym „pas”, mimo wszystko uważam, że dobrze się stało.

Ban

Najnowsze

Hiszpania

Anglia

Media: Fermin Lopez znalazł się na celowniku Aston Villi

Piotr Rzepecki
1
Media: Fermin Lopez znalazł się na celowniku Aston Villi

Komentarze

0 komentarzy

Loading...