Reklama

Transferowe starcie. Czy Jaga wchodzi na poziom Lecha?

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

04 grudnia 2016, 13:50 • 4 min czytania 0 komentarzy

Jagiellonia – Lech. Sezonowe cele tej dwójki coraz częściej się zbiegają, zwłaszcza że aspiracje tych pierwszych już po raz kolejny są wysokie. Jeszcze w 10. kolejce zespół Michała Probierza miał dziesięć punktów przewagi nad poznaniakami, dziś – ta różnica będzie mogła wynieść dwa bądź osiem „oczek”. Oba kluby rywalizują ze sobą jednak nie tylko na boisku, a również na rynku transferowym. Zasadnicze pytanie brzmi: kto lepiej sprzedaje swoich piłkarzy? Albo: czy Jagiellonia powoli osiąga już poziom Lecha?

Transferowe starcie. Czy Jaga wchodzi na poziom Lecha?

Przeanalizowaliśmy transfery tej dwójki od sezonu 2010/11. Ile zarobili na sprzedażach (min. kwota w zestawieniu – 150 tys. euro), jakie kierunki wybrali zawodnicy i jak sobie poradzili?

Wysokość zarobku

To oczywiste, że Lech w ostatnich latach więcej zarobił na swoich piłkarzach i średnia kwota za głowę przebija Jagę. Składa się na to kilka czynników: poznaniacy, mając większe możliwości finansowe, skonstruowali dobrą sieć skautingową, wykorzystywali w rozmowach transferowych swoją pozycję w kraju i Europie, budowali swoją renomę na success story Lewandowskiego, i tak dalej…

O ile w sezonach 2010/11 – 2014/15 Jagiellonia zarobiła na sprzedanych zawodnikach kwotę trzykrotnie mniejszą (5,4 mln euro do 16,65 mln euro), o tyle później śmiało mogła już konkurować z Lechem. Kolejorz nie zarobił ani złotówki na ważnych zawodnikach, jak Kamiński i Hamalainen, to samo będzie teraz z Arajuurim. Za darmo odszedłby też Douglas, ale wypchnięto go pół roku przed końcem kontraktu za 200 tysięcy euro. Nieco więcej – 0,35 mln euro – za Thomallę to i tak tylko próba odzyskania pieniędzy wyrzuconych w błoto. Dlatego Lech prowadził tak mocne starania, by dobrze sprzedać Linettego.

Reklama

Tyle samo, co Sampdoria przelała do Poznania, zapłaciła Fiorentina za Drągowskiego (3,2 mln euro). W poprzednim sezonie podobną kwotę Jagiellonia uzyskała, rozmontowując trzon zespołu: Pazdan, Gajos, Dzalamidze i Tuszyński.

Kierunek wyjazdu

Różnicę pomiędzy Jagiellonią a Lechem najlepiej pokazuje to, że ci pierwsi sprzedają piłkarzy również do innych klubów w kraju – np. Gajosa, właśnie do Poznania. Jego przypadek, zresztą razem z historią Pazdana, który przeszedł do Legii, może być dodatkową motywacją dla młodych zawodników. Oto objawia się zespół z ligowej czołówki, w którym nieco łatwiej dostać szansę, z którego można wyskoczyć i do mistrza kraju, i bezpośrednio na Zachód.

Z trzynastu sprzedanych zawodników przez Jagiellonię czterech pozostało w kraju, po trzech wyjechało do Włoch i Turcji, po jednym – do Rosji, Belgii i Arabii Saudyjskiej. Biorąc pod uwagę, że Cionek jechał tylko na zaplecze Serie A, to szału nie ma.

Z kolei Lech spośród dziesięciu nazwisk skierował czwórkę do Niemiec – trzech do Bundesligi, jednego poziom niżej – po jednym do Premier League, Serie A i ukraińskiego klubu występującego w europejskich pucharach. Trafiły się też pojedyncze wyjazdy do Turcji, Chin i Grecji.

Reklama

Dalsze losy

Jagiellonia, siadając do krajowych rozmów transferowych, powinna z pewnością posługiwać się przykładem Pazdana. Ale już w negocjacjach międzynarodowych konkretnych argumentów jej brak. Wypchnięty za blisko 2 mln euro Sandomierski po jednej rundzie został wypożyczony z powrotem do Białegostoku, ostatecznie wrócił do kraju dwa lata później. Półtora roku w Rosji spędził Makuszewski, rok – Dzalamidze. W drugiej lidze włoskiej próbuje się utrzymać Kupisz, w Turcji na końcówki jeszcze wchodzi Tuszyński.

Jadze pozostaje więc chwalić się późniejszymi losami tych zawodników. Tym, że Quintana w Azerbejdżanie został królem strzelców, że Cionek po czasie trafił do Palermo i że Grosicki po kilku sezonach w Turcji trafił do Ligue 1. Teraz najważniejsze, by Drągowski – najdrożej sprzedany zawodnik w historii Jagi –poradził sobie w Fiorentinie.

Na duży plus dla Lecha działa świeża historia Linettego – w końcu polski klub dał sygnał, że jest w stanie wysłać gotowego już zawodnika do gry w Serie A. Zaprocentować mogą obecne strzeleckie rekordy Teodorczyka jako potwierdzenie, że Lewandowski nie był wyjątkiem. I o ile Lech może cieszyć się szacunkiem w Niemczech (Peszko za małe pieniądze, Lewy, Rudnevs), o tyle w Anglii pozycja klubu nieco się osłabiła: Tonev rozczarował.

Ogółem jednak – oba kluby są na dobrej drodze, by zająć miejsce na europejskiej scenie charakterystyczne dla klubów spoza kontynentalnej Ekstraklasy. Olympique Marsylia, Ajax, Partizan Belgrad, cała rzesza innych zespołów z tej półki. Świetną akademią i dobrymi transferami perspektywicznych graczy produkuje się gotowy do sprzedaży do najmocniejszych lig towar. Z każdym kolejnym rośnie reputacja, tworzą się kontakty, „linie przerzutu”, jakkolwiek bezdusznie brzmią takie zwroty w kontekście piłkarzy.

Zyskują zawodnicy, ale i kluby. Skoro nie możemy sami produkować mercedesów rolls-royce’ów, bądźmy chociaż solidnym producentem komponentów do tych aut. Zakłady w Białymstoku i Poznaniu robią już nie tylko wycieraczki dla Skody, ale i silniki dla solidnych włoskich samochodów.

f1

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...