Reklama

Argentyńska noc wstydu

redakcja

Autor:redakcja

11 listopada 2016, 03:00 • 2 min czytania 0 komentarzy

W pełni zasadne byłoby dziś pytanie, czy aby nasycenie piłkarskiego potencjału na metr kwadratowy boiska w Belo Horizonte nie jest jednym z najwyższych widzianych w ostatnich tygodniach, ba – miesiącach. Ale dziś można było zachwycać się tylko kunsztem Brazylii, a nad reprezentacją Albicelestes zawiesić inne, znacznie mniej przyjemne pytanie. Czy aby drużyna Edgardo Bauzy nie jest tą, która w najbardziej perfidny sposób ogromne możliwości marnuje.

Argentyńska noc wstydu

Jeśli remisy z Wenezuelą i Peru powinny zapalić kilka czerwonych kontrolek w głowach argentyńskich kibiców, jeżeli 0:1 u siebie z Paragwajem sprawiło, że dołączyły do nich całkiem głośne syreny, to dziś wyją one już na całego. Argentyna, która przyzwyczajona do swojej wielkości, zawsze chce być na kontynencie stawiana obok, a najlepiej ponad Brazylią, na dziś nie jest dla niej godnym rywalem. Odstaje w każdym aspekcie, co brutalnie zweryfikowało boisko.

0:3. Pogrom, który mógł być jeszcze okazalszy, bo Brazylijczycy we krwi mają chęć upokorzenia rywali. Bo to jedna z niewielu ekip, którym przy trójce z przodu nie włącza się chłodna kalkulacja, bo ma w swoich szeregach chłopaków, dla których strzelić kolejnego gola, to jak wyrwać najlepszą laskę w dzielnicy. Szczególnie w rywalizacji o tak wielkiej historii, która elektryzuje dwa największe piłkarsko kraje Ameryki Południowej.

Najstraszniejsze dla Albicelestes nie jest chyba jednak nawet to, że dali sobie wbić trzy bramki, choć przez długi czas ich defensywa była najlepszą w tych eliminacjach. Znacznie gorsza jest świadomość, że duet stoperów Canarinhos, Marquinhos z Mirandą, zszedł po meczu do szatni nie musząc ocierać potu z czoła. Naprzeciw stanęli Messi, Higuain, Di Maria, w drugiej połowie także Aguero czy Correa, a ci mogli się poczuć jak robotnicy na budowie, gdy majstra nie ma w zasięgu wzroku. Ogromna w tym zasługa oczywiście piekielnie pracowitego środka pola, gdzie Paulinho, Fernandinho i Augusto zamknęli argentyńską ofensywę pod kluczem.

Leo Messi udowadniał oczywiście setki razy, że w kieszeniach trzyma całą paletę różnych wytrychów, ale dziś połamał wszystkie po kolei. I jakby tego było mało, jego koledzy postanowili nie zakładać po swojej stronie żadnych zabezpieczeń i na bakier z logiką otworzyli wszystkie drzwi i ugościli brazylijskie lisy w swoim kurniku, z całym dobrodziejstwem inwentarza. Sposób, w jaki wykorzystali je kolejno: Coutinho, Neymar i Paulinho – doprawdy bajeczny, a zarazem wyglądający na tak prosty, jakby naprzeciw występowała Reprezentacja Artystów Polskich.

Reklama


Gennaro Gattuso powiedział kiedyś, że najlepszy sposób na zatrzymanie Messiego właśnie, to kopanie go aż do skutku. Nam wydaje się, że dziś wystarczyło kazać mu na mecz założyć koszulkę reprezentacji Argentyny. Jemu i dziesięciu dowolnym, nieważne jak skrupulatnie wyselekcjonowanym piłkarzom z jego kraju.

Najnowsze

Hiszpania

Xavi: Okoliczności się zmieniły. Podjąłem tę decyzję dla dobra klubu

Patryk Fabisiak
1
Xavi: Okoliczności się zmieniły. Podjąłem tę decyzję dla dobra klubu

Komentarze

0 komentarzy

Loading...