Reklama

Wypiłem kiedyś z kadrą dwa kieliszki. Sufit tańczył, wymiotowałem w samolocie

redakcja

Autor:redakcja

03 listopada 2016, 08:08 • 8 min czytania 0 komentarzy

– Wypiłem dwa szoty, wróciłem do pokoju, cały sufit mi „tańczył”. Rano miałem lot do domu. Wymiotowałem i w samolocie, i w pociągu. To była masakra (śmiech) – mówi w dzisiejszym „Super Expresie” Ludovic Obraniak. No i jak tu traktować go jako Polaka?! 

Wypiłem kiedyś z kadrą dwa kieliszki. Sufit tańczył, wymiotowałem w samolocie

FAKT

357

Na start tekst po wczorajszym wielkim meczu.

W Zaduszki tysiące ludzi modliły się za bliskich zmarłych, a piłkarze Legii mieli błagać Real o najniższy wymiar kary. Tymczasem po wyrównanym spotkaniu mistrz Polski zremisował z ostatnim zwycięzcą Ligi Mistrzów 3:3. Garstka ludzi zebranych na stadionie przy ul. Łazienkowskiej (oficjele, osoby z obsługi technicznej, dziennikarze czy członkowie sztabów szkoleniowych) jeszcze na dobre nie rozsiadła się na swoich miejscach, a Real już prowadził. (…) – Przygotowując analizę przed rewanżem, pokazywałem zawodnikom mecze Realu ze słabszymi rywalami. Choć nasi rywale są topowym zespołem, to też można ich zaskoczyć- mówił przed spotkaniem trener Magiera.

Reklama

358

Nenad Bjelica zastosował mały eksperyment. Podał skład piłkarzom dopiero godzinę przed meczem.

– Decyzję o składzie podjąłem już dwa dni wcześniej – uśmiecha się Bjelica. – Zastosowałem taki wariant ze względu na informacje, jakie dostałem od naszych analityków – dodaje i obiecuje, że takie rozwiązanie chce stosować częściej. Bjelica nie chciał wywołać szoku wśród piłkarzy. Zwłaszcza, że zestawienie było sensacyjne, bo na ławce usiadł będący bez formy lider ofensywy Szymon Pawłowski (29 l.), a także napastnik Marcin Robak (34 l.). – Jak zareagowaliśmy? Każdy inaczej do tego podchodzi. Jeden lubi wiedzieć wcześniej, inny później. Mnie podobało się to drugie rozwiązanie, bo nie miałem dużo czasu na myślenie co będzie. Po prostu wyszedłem na boisko i robiłem swoje – skomentował nowy pomysł Kownacki.

GAZETA WYBORCZA

Królewski remis.

Po stadionie niosły się jedynie pokrzykiwania piłkarzy. „Adam!” – krzyczał Michał Pazdan do Hlouska, aby przejął krycie Cristiano Ronaldo. Portugalczyk głośno naciskał na Garetha Bale’a, aby zaatakował rywala pressingiem. W oddali słychać było dynamiczny komentarz hiszpańskiego dziennikarza radiowego. Czasami krzyknęła grupka kilkunastu polskich kibiców Realu, których madrycki klub  zaprosił na lożę VIP, lub słychać było krzyki gości Legii. Najpierw w ciszy, tak niegodnej Ligi Mistrzów, podziwialiśmy umiejętności piłkarzy z Madrytu i całkiem udane próby zachowania twarzy mistrza Polski. A potem zupełnie nagle i niespodziewanie, okazało się, że oglądamy historyczny mecz, w którym Legia remisuje z triumfatorem LM. Na samym początku każde dotknięcie piłki piłkarzy Realu, szybkość Bale’a, przyspieszenie Mateo Kovavicia, tworzyły jedyną wartość spotkania. Potem od 40. minuty sens starciu zaczął nadawać jeden gol Legii, od 58. minuty dwa, od 83. min trzy. Outsider rozgrywek, podobno najsłabszy uczestnik fazy grupowej prowadził z gigantem! 11 piłkarzy Legii nie dało sobie wmówić, że różnice w dzisiejszej piłce są tak wielkie, że nie ma sensu wychodzić na boisko. Ostatecznie Legia prowadzenia nie utrzymało – trwało blisko dwie minuty – ale zadziwiła.

Reklama

356

Obok felieton Rafała Steca.

Kilka minut dzieliło nas od największej sensacji wywołanej przez polską drużynę w XXI wieku. Owszem, piłkarze Adama Nawałki wygrali z Niemcami, którzy przylecieli do Warszawy w glorii mistrzów świata. Ale w rywalizacji reprezentacji narodowych, trenujących ze sobą od święta, potentaci mają znacznie mniejszą przewagę nad słabymi. Kluby, czyli kolekcje supergwiazd warte setki milionów euro, to zupełnie inna galaktyka. Gdyby Legia – wracająca do Champions League po dwóch dekadach wygnania – pobiła Real Madryt to również pobiłaby mistrza świata. Tyle że mistrza wyłonionego w jeszcze bardziej wymagającej konkurencji.

SUPER EXPRESS

350

Mimo że niezmiernie miło czytać o wczorajszym wieczorze, odpuszczamy kolejny taki sam tekst o meczu, jest za to wywiad z Ludoviciem Obraniakiem, który… był zrobiony jak kot po dwóch kieliszkach, czym dał kolejny dowód na to, jaka krew płynie w jego żyłach.

 Jak to było z tym piciem z Lewandowskimi? Podobno ostro.

Ostro w tym sensie, że myślałem, że następnego dnia nie przeżyję (śmiech). To było po jednym ze zgrupowań kadry, jeszcze za Beenhakkera. Mariusz Lewandowski zawsze uważał mnie za dobrego kolegę. W hotelu kadry w ostatni wieczór mogły się pojawiać rodziny, to już było po meczu. Zszedłem na dół coś zjeść i wtedy zobaczył mnie Mariusz. Przyjechał do niego ojciec, zaprosili mnie do stolika. Powiedzieli, że jestem dla nich jak członek rodziny, więc trzeba się napić. Byłem zaszczycony takim określeniem, więc chętnie skorzystałem. Wypiliśmy z tatą Mariusza po „lufie”, a atmosfera tak mi się podobała, że sam, na swoją zgubę, zaproponowałem kolejną. Nie wiem, co to było, jakiś mocny alkohol, a ja do tego nie jestem przyzwyczajony.

Dużo wypiłeś?

No te dwa „shoty”.

Jak to dwa?! I po tym miałeś takie kłopoty?

Tak. Wróciłem do pokoju, cały sufit mi „tańczył”. Rano miałem lot do domu. Wymiotowałem i w samolocie, i w pociągu. To była masakra (śmiech). Ale rodzinę Lewandowskich wspominam super!

PRZEGLĄD SPORTOWY

Okładka:

351

Tekst po meczu:

Legia nie miała nic do stracenia. Co zrozumiałe – na każdej pozycji miała słabszego piłkarza, a dyskusyjna była jedynie kwestia o ile klas. Jak zapowiadaliśmy, trener Jacek Magiera wyciągnął wnioski z przegranej na Santiago Bernabeu, wiedział, że musi mieć zawodnika, który wspomoże dwójkę środkowych obrońców. Nie miał wielkiego wyboru, postawił na Michała Kopczyńskiego, wychowanka klubu, który zagrał najlepiej jak potrafił. Real wyszedł na legionistów bardzo ofensywnie, właściwie w ustawieniu 1-4-2-4, a to oznaczało jedno: chce wygrać najwyżej jak się da. Bale się starał, Alvaro Morata i Karim Benzema współpracowali, Cristiano Ronaldo grał swój mecz. Kilka sztuczek technicznych, strzałów, ale Walijczyk był zdecydowanie groźniejszy.

Wiadomo, że konfrontacja z Królewskimi miała być dla mistrzów Polski przede wszystkim wielką nauką, możliwością zebrania doświadczenia, które potem może zaprocentować. Przede wszystkim na własnej skórze przekonali się, na czym polega nowoczesny futbol na wysokim poziomie. Tutaj nie ma czasu na przyjmowanie i poprawianie piłki, trzeba grać szybko, tylko tak da się zaskoczyć rywala. Legioniści nawet przechwytując futbolówkę często psuli okazję do kontrataku zbyt długo rozgrywając. Na czym polega przyspieszenie i dobre podanie Real pokazał przy drugim strzelonym golu. Mateo Kovacić idealnie zagrał do Bale’a pomiędzy Adama Hlouska i Miroslava Radovicia, Walijczyk świetnie zagrał do Benzemy, a ten drugi raz pokonał Malarza.

352

Noty Przemysława Rudzkiego:

ODJIDJA-OFOE – 7

Dobra próba zagrania do Nikolicia na początku spotkania. Okazało się jednak, że zdecydowanie lepiej niż podania wychodzą mu w tym meczu strzały, a konkretnie jeden – fenomenalne uderzenie w samo okienko bramki Realu to dla niego po części nagroda za dobry występ w Madrycie, gdzie też był bliski strzelenia gola. Idealna chwila do kolekcji wspomnień. Zwłaszcza dla piłkarza, który w 2015 roku grał w Rotherham na wypożyczeniu z Norwich.

RADOVIĆ – 7

Próbował naciągnąć sędziego na rzut karny w pierwszej połowie, ale gra aktorska z prowincjonalnego teatru nie zrobiła na arbitrze wrażenia. Przy golu na 2:0 chciał pomóc w defensywie, ale nie zdążył za asystującym Bale’em. Wielkie brawa za odwagę przy akcji na 2:2, bo od początku wierzył w jej powodzenie i miał pomysł na happy end.

NIKOLIĆ – 3

Bezbarwny. Nie potrafił pomóc kolegom w budowaniu akcji ofensywnych. Nie „odklejał” się od graczy Realu, uniemożliwiał rozegranie akcji „na ścianę”, w której mógłby odegrać piłkę do jednego z pomocników i wyjść na dobrą pozycję. Słaby występ węgierskiego snajpera. Do zapomnienia.

353

Felieton Tomasza Włodarczyka. Szkoda, że państwo tego nie widzieli.

Godzina do meczu. Zmrok, przejezdne ulice, pusty stadion, cisza. Jakby w stolicy nie działo się zupełnie nic specjalnego. Dzień powszedni. Tylko kilku zmarzniętych policjantów na straży nie wiadomo czego zwracało na siebie uwagę. Coś tu się jednak wydarzy. Coś się odbędzie. Klubowy mecz dwudziestolecia? Mniej zorientowany w piłkarskim kalendarzu przechodzeń uznałby to za niezły żart. Nie tak wyobrażałem sobie przyjazd jednego z największych klubów świata, obrońców tytułu, 11 – krotnych zdobywców Pucharu Europy. Pomimo jesiennej smuty Łazienkowska 3 w TEN zimny środowy wieczór powinna tętnić życiem jak nigdy wcześniej.W końcu do Warszawy zawitali najlepsi z najlepszych: Real Madryt. Niestety, zamiast święta futbolu otoczka jak na niewiele znaczącym sparingu. Po prostu grobowa atmosfera – święto zmarłych przedłużone o kolejny dzień…Wyglądało to naprawdę strasznie. Dyskusje o meczu, Cristiano Ronaldo i jego „Królewskich” kolegach przykrył wstyd związany z zamkniętym stadionem i tocząca się debata, jak raz na zawsze wykluczyć chuliganów z trybun.

354

Nawałka ogłosi wkrótce powołania. Na liście ma się znaleźć debiutant i gość, który powróci po latach niebytu. Aha, imprezowicze też są przewidziani.

W Krakowie selekcjoner obserwował ostatnio ligowe spotkanie Cracovii z Jagiellonią. Efekt? Zaproszenie na zgrupowanie ma otrzymać piłkarz Jagi Jacek Góralski. Defensywny pomocnik białostockiego klubu od kilku kolejek gra bardzo przyzwoicie. Już wcześniej parę razy był blisko otrzymania zaproszenia do kadry. 24-letni twardziel, słynący z boiskowej zawziętości, rozgrywający w Białymstoku drugi sezon w ekstraklasie, może zająć wśród powołanych miejsce Tomasza Jodłowca. Gracz Legii od pewnego czasu daleki jest od reprezentacyjnej formy. W Holandii pomocnika Twente Enschede Mateusza Klicha obserwował asystent Nawałki Bogdan Zając. Jeśli do tego zawodnika zostało wysłane powołanie, nastąpi reprezentacyjny come back. Klich na początku pracy obecnego selekcjonera występował jako podstawowy piłkarz – pojawił się na boisku we wszystkich trzech meczach towarzyskich wiosną 2014 r.

355

Jeśli już wspomnieliśmy o imprezowiczach, Łukasz Teodorczyk jest w niesamowitym gazie.

Teo już drugi raz zdarzyło się zdobywać bramki dla Anderlechtu w sześciu spotkaniach z kolei. Poprzednia seria trwała od 18 sierpnia do 15 września, aktualna zaczęła się 2 października. Dziś Polak może dokonać czegoś, co spośród konkurentów do gry w reprezentacyjnym ataku udało się – i to tylko raz – jedynie Robertowi Lewandowskiemu. Jeszcze w czasach występów w Borussii Dortmund Lewy trafiał do siatki w siedmiu meczach z rzędu, od 16 grudnia 2012 roku do 13 lutego 2013 roku. (…) Gdyby nie gole Teodorczyka, Anderlecht miałby 16 punktów w lidze zamiast 24 i nie byłby wiceliderem, tylko tkwił na 10. miejscu w tabeli. Polski napastnik robi w Belgii taką furorę, że gazeta „Het Nieuwsbald” wysłała w tym tygodniu do Polski dziennikarza, by udał się w podróż po naszym kraju śladami napastnika Fiołków i napisał o nim reportaż. Ma dotrzeć nawet do Żuromina, gdzie Teo zaczynał swoją karierę we Wkrze (dziś klub gra w lidze okręgowej!). Nic dziwnego, że skoro Teodorczyk jest liderem strzelców First Division A (od tego sezonu taką nazwę nosi belgijska ekstraklasa) z dziewięcioma bramkami. W niedzielnym meczu z KV Oostende będzie miał prawo zagrać w koszulce ze złotym bykiem – taki przywilej przysługuje najlepszemu snajperowi ligi.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

1 liga

Grał przeciwko Realowi i Barcelonie, jest testowany przez Arkę

Szymon Piórek
0
Grał przeciwko Realowi i Barcelonie, jest testowany przez Arkę

Komentarze

0 komentarzy

Loading...