Reklama

„Najwyższy czas zapunktować w Lidze Mistrzów”

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

31 października 2016, 10:09 • 10 min czytania 0 komentarzy

Fragment tekstu w Przeglądzie Sportowym: „– Oby to był początek dobrej passy. Wreszcie gramy tak, jak byśmy chcieli i przede wszystkim jak chcieliby kibice. Wygrywamy w ekstraklasie i najwyższy czas zapunktować w Lidze Mistrzów. Nie możemy wyjść z nastawieniem, że przegramy, bo wtedy nie dość, że porażka będzie pewna, to jeszcze wysoka – uważa Łukasz Broź”. Zapraszamy na poniedziałkową prasówkę.

„Najwyższy czas zapunktować w Lidze Mistrzów”

FAKT

f1

Dwie strony wypełnione ligowymi relacjami. Peszko jest w niesamowitym sztosie.

To było widowisko godne derbów! Arka stoczyła z Lechią pasjonujący bój, zakończony remisem 1:1. (…) Lechia pokazała, że nie przez przypadek jest liderem. Dała się wyszumieć Arce, a gdy trzeba było, zadała bolesny cios. Podawał Sławomir Peszko, strzelał Marco Paixao. – Peszko jest w niesamowitym sztosie – napisał na Twitterze szkoleniowiec Termaliki Czesław Michniewicz.

Reklama

– Przebudzenie Kownackiego
– Kat Górnika znów bezlitosny

Słabiutki Szymuś i świetny Kostia.

Jagiellonia pokonała Cracovię 3:1. Znowu się nie popisał nasz międzynarodowy arbiter Szymon Marciniak, który podyktował dwie kontrowersyjne jedenastki. (…) – Według mnie karnego nie było, nie chciałem zagrać ręką – twierdził Covilo, który przy okazji został ukarany żółtą kartką, która eliminuje go z niedzielnego meczu z Legią w Warszawie. Zmiana decyzji przez Marciniaka wywołała wielkie oburzenie na trybunach. „Złodzieje, złodzieje” – skandowali kibice, co chyba wytrąciło z równowagi naszego międzynarodowego arbitra, gdyż chwilę po wznowieniu gry w drugiej połowie podyktował drugiego kontrowersyjnego karnego, tym razem dla Pasów.

f2

Złota jesień Pogoni.

Trwa złota jesień Pogoni. Od zakończenia kalendarzowego lata Portowcy rozegrali siedem meczów – pięć wygrali, dwa zremisowali. W sobotę zdobyli trzy punkty w spotkaniu z Ruchem, a bohaterem spotkania został strzelec dwóch goli Spas Delew. (…) Skrzydłowy nie oszczędzał sił, harował od jednej linii końcowej do drugiej, odbierał piłki przy własnej szesnastce, bliżej bramki rywali był nie do zatrzymania.

Reklama

GAZETA WYBORCZA

gw

Legia gra po królewsku.

Dobrze dla Legii, że ma w składzie Radovicia i Guilherme. Brazylijczyk zdobył cudownego gola kontaktowego, a po faulu na nim w 49. min Palanca wyleciał z boiska z czerwoną kartką. Guilherme szczęście sprzyjało nawet wtedy, gdy kiksował, jak przy golu na 2:2 – w 57. min jego zły strzał okazał się asystą dla Nikolicia. Kolejnego gola Radović wypracował dla Priovicia, ale piłkę do bramki wbił Rymaniak. Koniec emocji? Nic z tego, kuriozalna interwencja Pazdana, wślizg dwoma wyprostowanymi nogami, sprawiła, że bohater Euro 2016 wyleciał z boiska. Ale gola zdobyła Legia. Priović strzelił na 4:2. Podobne emocje przeżyli kibice Realu niespełna 24 godziny później. Broniący pozycji lidera Królewscy przegrywali 0:1 po 7 min wyjazdowego meczu z Alavés (błąd bramkarza Keylora Navasa). Po kwadransie Gareth Bale wykonywał rzut wolny. O dziwo, pozwolił mu na to Cristiano Ronaldo. I wyszedł na swoje. Walijczyk strzelił mocno, trafiając w rękę zawodnika Alaves stojącego w murze, a sędzia podyktował karnego. Wykorzystał go Ronaldo. To była pierwsza „jedenastka” dla Realu od 28 meczów. Gospodarze byli wściekli, stoper Alexis mówił, że praca sędziego była tendencyjna i żałosna. – Zawsze robią to samo. Krzywdzą małych kosztem wielkich – przekonywał. (…) Najbardziej niepokojącą informacją dla Legii jest jednak hat trick Ronaldo – pierwszy w tym sezonie. Debata, że kariera 31-letniego Portugalczyka wchodzi w fazę zmierzchu, ucichła na chwilę. W środę Pazdan i reszta legionistów mogą mieć poważny problem z odradzającym się łowcą goli.

Rafał Stec pochyla się nad sprawą Gonzalo Higuaina. I pisze: Łączy ich nienawiść.

Łączy ich, czyli neapolitańczyków, ludzi tak emocjonalnych, że żyjących wręcz w stanie permanentnego rozedrgania, do powściągliwości niezdolnych zwłaszcza w kwestiach futbolowych. Kto się z tym zjawiskiem zetknął, musiał fizycznie współodczuwać ból, jaki swoim byłym wyznawcom zadawał w sobotę Gonzalo Higuain, gdy strzelał zwycięskiego gola dla Juventusu. (…) W tej opowieści wszystko jest skrajne. Przesadzał Higuain, gdy bronił jeszcze barw Napoli – nie dość, że został królem strzelców, to jeszcze ustanowił powojenny snajperski rekord, bo uzbierał aż 36 goli. Przesadzał właściciel klubu Aurelio De Laurentiis, gdy poprzedniej zimy publicznie oskarżył swego najlepszego piłkarza o otyłość, ogłaszając, że Argentyńczyk wygląda jakby „połknął cegłę”. Przesadzał Juventus, klub znany z transferowej wstrzemięźliwości i ostrożnego oglądania każdego wydawanego eurocenta, który minionego lata porwał się na absolutnie bezprecedensowy we włoskim futbolu wydatek 90 mln euro – a płacił za napastnika wiekowego, dobiegającego do 29. urodzin. Przesadził Higuain, ten deklarujący miłość do Napoli Higuain, gdy latem wymknął się do Turynu, by tam potajemnie poddać się poprzedzającym transfer testom medycznym, i nawet swego trenera nie poinformował, że odchodzi. A nie odchodził byle gdzie, lecz do największego wroga, klubu reprezentującego znienawidzoną bogatą Północ, od zawsze uciskającą biedne Południe. Przeszedł na stronę ciemiężycieli.

SUPER EXPRESS

se

Nienawiść i haki nie mogły dać wygranej – mówi sporej rozmowie dla Super Expressu Zbigniew Boniek.

Czy to nie było tak, że gdy usłyszał pan, kto jest kontrkandydatem, to się pan zaśmiał? Józef Wojciechowski po tym, co się stało z Polonią, nie miał szans odbudować wizerunku.
– Mógłbym wymienić 100 tysięcy firm czy stowarzyszeń na świecie, które są dobrze zarządzane i nikt inteligentny się nie pcha, żeby zmieniać tam władze. No a pan Wojciechowski dał się „wypuścić”. Gdy analizowałem go od pierwszego dnia, bo analizować przeciwnika trzeba, to zrozumiałem, że wybrał złą drogę. Nie wiedział, co znaczy być prezesem PZPN, mówiąc o kredytach, obligacjach. Takich rzeczy statut PZPN nie dopuszcza, FIFA tym bardziej nie zezwala na bezpośrednie finansowanie klubów. Poza tym żadna kampania oparta na nienawiści czy hakach nigdy nie była zwycięska. Myślę, że w ostatnich dniach pan Wojciechowski czuł, w którym kierunku to zmierza. Niby przychodzili do niego ludzie, zapewniali o poparciu, ale wydaje mi się, że nie czekał już na nic innego jak tylko na porażkę w głosowaniu o metodę wyboru prezesa i wyjście z sali. Bo gdyby nie wyszedł, to musiałby mówić 10 minut o tym, co chce zrobić, a nie był przygotowany. Widziałem, jaki był spięty. Ale nie czuję do niego awersji, wręcz przeciwnie – jest trochę szalony, ma szalone pomysły, ale to jednostka absolutnie pozytywna.

Glik idzie na rekord.

Kamil Glik (28 l.) znów skuteczny pod bramką rywala. Reprezentant Polski strzelił gola dla Monaco w meczu z Saint-Etienne, choć końcowy rezultat (1:1) jest dla piłkarzy z księstwa rozczarowujący. To już trzecie ligowe trafienie Glika w tym sezonie. W wewnętrznej klasyfikacji strzelców piłkarzy Monaco Polak zajmuje drugie miejsce. Dwóch innych graczy strzeliło po cztery gole, a Glik i Germain – po 3. Jeśli tak dalej pójdzie, to Kamil pobije swój strzelecki rekord w jednym sezonie. Dwa lata temu, jako gracz Torino, trafił do siatki rywali siedem razy.

se2

Superak również sporo miejsca poświęca relacjom ligowym. I ogłasza braci Paixao bohaterami derbów Pomorza.

Atmosfera przed derbami Pomorza była napięta, w końcu doszło do nich pierwszy raz od ponad 5 lat. Gorąco było i na boisku, na którym padł sprawiedliwy remis, i na trybunach, gdzie doszło do utarczek. (…) Gracze Lechii próbowali odpowiedzieć, ale zadanie skomplikowało im chamskie zachowanie Flavio Paixao, który uderzył łokciem Krzysztofa Sobieraja i wyleciał z boiska. – Trzeba było strzelić na 2:0, wtedy gra by się uspokoiła. Potem była czerwona kartka i graliśmy zepchnięci do defensywy, musieliśmy się bronić – podsumował Sebastian Mila, który w ostatnich minutach był blisko zdobycia zwycięskiej bramki z wolnego.

se3

Jest też o tym, że Lewandowski zaszalał z Robbenem.

Robert Lewandowski zakończył swoją najgorszą passę w Bundeslidze w barwach Bayernu Monachium. Pozostawał bez gola od 481 minut, a to prawie 8 godzin! W meczu z Augsburgiem „Lewy” strzelił dwa gole. Oba po podaniach od Arjena Robbena. Holender krytykowany jest za to, że na boisku nie podaje kolegom, ale w tym meczu kibice przecierali oczy ze zdumienia. Grał zespołowo i współpracował z Lewandowskim. Przyniosło to owoc w postaci trzech goli. Lewandowski w rewanżu asystował przy trafieniu Robbena. – Współpraca układała nam się naprawdę bardzo dobrze, co zresztą było widać na boisku. Cieszę się, że Arjen grał w tym meczu dla drużyny – stwierdził Lewandowski.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Okładka.

ps

Czułem się jakbym debiutował – przyznaje Dawid Kownacki.

Można powiedzieć, że kluby o nazwie Wisła są dla pana szczęśliwe? W ciągu kilku dni strzelił pan gola zarówno tej z Krakowa, jak i Płocka.
– Tak się złożyło, że trafiłem przeciwko drużynom o takiej samej nazwie, ale nie przywiązywałbym do tego wagi. Ważne, że w drugim meczu z rzędu pomogłem drużynie. Dostałem szansę od początku i bardzo się z tego cieszyłem. Muszę przyznać się, że trochę czułem się tak, jakbym… debiutował w składzie. Takie wrażenie miałem, kiedy wychodziłem na rozgrzewkę. Dawno bowiem tego nie doświadczyłem. Trener powiedział mi w szatni, żebym nie chciał zrobić wszystkiego naraz. Wie dobrze, że potrafię grać w piłkę, ale chodzi o to, żebym dobrze pracował dla drużyny. Tak zrobiłem i jestem zadowolony. A kto strzela, jest mniej istotne.

To żadna tajemnica, że trener Nenad Bjelica tym razem skład podał wam dopiero godzinę przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Jak ten nowy pomysł odebraliście w szatni?
– Pierwszy raz to się zdarzyło. Każdy z nas musiał być przygotowany do gry, bo nie było wiadomo, kto ostatecznie wystąpi. Jak zareagowaliśmy? Każdy inaczej do tego podchodzi. Jeden lubi wiedzieć wcześniej, inny – później. Mi podobało się to drugie rozwiązanie, bo nie miałem za dużo czasu na myślenie, co będzie. Po prostu wyszedłem na boisko i robiłem swoje. Tego spokoju mi wcześniej brakowało, teraz jednak trochę inaczej do tego wszystkiego podchodzę. Ważne, że ogólnie zareagowaliśmy pozytywnie, bo wygraliśmy mecz.

ps2

Dziś Tomasz Cywka zastąpi Mączyńskiego.

W poniedziałkowym meczu z Zagłębiem w Lubinie trener Dariusz Wdowczyk nie będzie mógł skorzystać z pauzującego za kartki Krzysztofa Mączyńskiego. Początkowo wydawało się, że zastąpi go Petar Brlek. We wtorkowym spotkaniu Pucharu Polski z Lechem (1:1) podpadł jednak, gdyż po jego nierozważnym podaniu gospodarze zdobyli wyrównującą bramkę. Szkoleniowiec Wisły po meczu był zły na Chorwata. – Nie wiem, co miał na myśli decydując się na takie zagranie – zastanawiał się Wdowczyk. – Cały czas przekonuję go, że jest wartościowym zawodnikiem. Ma dobry strzał, dynamikę i wydolność, jednak Petar te swoje umiejętności na razie gdzieś przed nami chowa i nie chce ich pokazać. A jeśli już pokazuje, to tylko na treningach, a nie w meczach – dodał. Wszystko wskazuje na to, że w Lubinie szansę występu w pomocy dostanie Tomasz Cywka, który w tym sezonie grał już cztery razy, ale jako boczny obrońca, a ostatnio zaliczył tylko epizodyczne występy jako rezerwowy.

Legia chce dokonać niemożliwego. No cóż, życzymy powodzenia…

Tylko zwycięstwo, z Realem tylko zwycięstwo – skandowali po wygranym meczu z Koroną (4:2) kibice Legii. Na ile fani zespołu mistrza Polski wierzą w wygraną z Królewskimi, a na ile były to pobożne życzenia, tego nie wiemy, ale piłkarze Jacka Magiery zgodnie zapewniają, że zrobią wszystko, by w środę przy Łazienkowskiej powalczyć o jak najlepszy wynik. – Co mogę powiedzieć przed meczem z Realem? Przecież się przed nimi nie położymy – stwierdził, wsiadając do klubowego autobusu po spotkaniu w Kielcach uśmiechnięty Michał Kucharczyk. Choć zwycięstwo z Koroną nie przyszło łatwo, legioniści mieli prawo wracać do stolicy w dobrych humorach. Wygrali drugi ligowy mecz z rzędu, są coraz wyżej w tabeli i wszystko wskazuje na to, że odkąd drużynę przejął Magiera, wrócili do formy. – Oby to był początek dobrej passy. Wreszcie gramy tak, jak byśmy chcieli i przede wszystkim jak chcieliby kibice. Wygrywamy w ekstraklasie i najwyższy czas zapunktować w Lidze Mistrzów. Nie możemy wyjść z nastawieniem, że przegramy, bo wtedy nie dość, że porażka będzie pewna, to jeszcze wysoka – uważa Łukasz Broź.

ps3

Obok lista pięciu wyzwań dla nowej władzy PZPN.

1. Nowa jakość szkolenia
Wiele spraw zaczęło się już w pierwszej kadencji. Reforma rozgrywek Centralnej Ligi Juniorów, Akademia Młodych Orłów, certyfikacja, modyfikowanie przepisów, Pro Junior System, rywalizacja dzieci i młodzieży przy istotnym wsparciu zewnętrznych sponsorów („Z podwórka na stadion” itd.), Szkoła Trenerów, Narodowy Model Gry. To wszystko już jest, a teraz wymaga doskonalenia i przede wszystkim coraz większych nakładów finansowych. Obiecująco wygląda realizowany już projekt współpracy z samorządami i państwem w kwestii wykorzystania osławionych „Orlików” (w największym skrócie – państwo daje bazę, a PZPN swoje know-how i przyciąga dzieci). Sam Boniek przyznał, że efekty dzisiejszej pracy najlepiej poznają w przyszłości dzisiejsi 13-14-latkowie. I właśnie o to chodzi. Właśnie na bazie podnoszenia jakości szkolenia trzeba też myśleć o realnej pomocy klubom, zwłaszcza tym najbardziej potrzebującym. Wkrótce ma powstać plan finansowej i marketingowej pomocy dla pierwszej ligi. Niecierpliwie czekamy na konkrety.
2. Piłka bez kantów
3. Kadra trzy razy tak
4. Polska w Europie
5. Prezes na następną kadencję

Najnowsze

Anglia

Arsenal pokazał, na czym polega futbol, a Chelsea udowodniła, czemu jest poza pucharami

Bartek Wylęgała
3
Arsenal pokazał, na czym polega futbol, a Chelsea udowodniła, czemu jest poza pucharami
1 liga

Jeśli oglądaliście mecz tylko w ostatnich minutach, to nic nie straciliście

Piotr Rzepecki
5
Jeśli oglądaliście mecz tylko w ostatnich minutach, to nic nie straciliście

Komentarze

0 komentarzy

Loading...