Reklama

Dariusz Mioduski: Problem leży w nas, nie w UEFA

redakcja

Autor:redakcja

30 września 2016, 07:59 • 8 min czytania 0 komentarzy

Wpływy ze starcia z Realem byłyby pewnie najwyższe w historii klubu i można je szacować na kilka milionów złotych. Do momentu rozstrzygnięcia sprawy Legia nie podaje, w jaki sposób kibice mogą ubiegać się o zwrot pieniędzy. – Musimy się nad wszystkim poważnie, ale naprawdę bardzo poważnie zastanowić. Jeśli nadal będzie to wyglądać tak, jak wygląda, to cała ta nasza zabawa nie ma sensu. Nie ma sensu pracować tylko po to, by co jakiś czas się cofać i zaczynać wszystko od początku. Problem leży w nas, nie w UEFA – mówi w „Gazecie Wyborczej” Dariusz Mioduski.

Dariusz Mioduski: Problem leży w nas, nie w UEFA

FAKT

210

Tabloid porusza dwa palące tematy – trybuny Legii i kandydaturę Wojciechowskiego. Wiele o nich już wiecie, więc zacytujemy tylko o tym pierwszym.

„Jesteśmy przekonani, że nasze racje w postępowaniu odwoławczym zostaną uznane. Zrobimy wszystko, by mecz z Realem odbył się z udziałem publiczności. Trwa wewnętrzne postępowanie wyjaśniające dotyczące wspomnianych incydentów, w wyniku których wobec ponad 60 osób zastosowano klubowy zakaz stadionowy w maksymalnym wymiarze dwóch lat” – napisali wczoraj w specjalnym oświadczeniu przedstawiciele Legii. Wojskowi zostali ukarani za zamieszki na trybunach, użycie pirotechniki, rzucanie przedmiotów, niewłaściwą organizacji i blokowanie przejść. Po konsultacji z UEFA zarzuty dotyczące rasizmu i dyskryminacji zostały przez UEFA umorzone.

Reklama

211

Nenad Bjelica jednak nie jest taki ostry, na jakiego wygląda. Zdradza, że piłkarze mogą sobie u niego pozwolić.

Najweselej było jednak z grupą Polaków, z którą występował w Admirze Wacker. – Po jednym ze spotkań zrobiliśmy gigantyczną balangę. „Jechaliśmy” z osiem albo dziewięć godzin. Niestety, w końcu ktoś zadzwonił na policję – wspominał. (…) – Musimy sobie wzajemnie ufać. U mnie gdy już wychodzisz na trening, to musisz dać z siebie wszystko. Zawodnik może spokojnie do mnie przyjść i powiedzieć, że jest niedysponowany z jakiegoś powodu. Wtedy idzie do domu i tyle. Jeden, dwa dni OK. Gorzej jak to trwa tydzień – śmieje się opiekun poznaniaków.

GAZETA WYBORCZA

GW także pisze o stadionie Legii.

Jeśli odwołanie Legii nie przyniesie skutku, klub po raz czwarty w ciągu czterech sezonów europejskich pucharów zagra przy pustych trybunach. Tak było w meczach z Apollonem (2013), Trabzonsporem (2014) i Ajaksem (2015). Wcześniej, latem 2013 r., UEFA ukarała klub zamknięciem „żylety” na mecz IV rundy el. LM przeciwko Steaule Bukareszt. Mistrzowie Polski po raz kolejny poniosą straty finansowe i wizerunkowe. W ostatnich trzech latach warszawiacy wpłacili do UEFA 445 tys. euro kar, dodatkowe pieniądze uciekają im przez puste trybuny. Wpływy ze starcia z Realem byłyby pewnie najwyższe w historii klubu i można je szacować na kilka milionów złotych. Do momentu rozstrzygnięcia sprawy Legia nie podaje, w jaki sposób kibice mogą ubiegać się o zwrot pieniędzy. – Musimy się nad wszystkim poważnie, ale naprawdę bardzo poważnie zastanowić. Jeśli nadal będzie to wyglądać tak, jak wygląda, to cała ta nasza zabawa nie ma sensu. Nie ma sensu pracować tylko po to, by co jakiś czas się cofać i zaczynać wszystko od początku. Problem leży w nas, nie w UEFA – skomentował nam sytuację właściciel Legii Dariusz Mioduski. Odwołania potrafią przynieść skutek. Przekonała się o tym także Legia. W 2007 r. UEFA wyrzuciła ją z pucharów za burdy kiboli w Wilnie. Po apelacji zawiesiła karę na pięć lat. 

Reklama

212

Wraca także do LM i podsumowuje występ Lewego.

Atletico Madryt staje się prześladowcą nie tylko Bayernu Monachium, ale też kapitana reprezentacji Polski. Robert Lewandowski zaliczył na Vicente Calderon zaledwie pięć celnych podań. Dziennik „Marca” napisał w czwartek, że stoperzy Atletico Diego Godin i Stefan Savić „pożarli” Lewandowskiego. Ta sama gazeta przez cały ubiegły sezon szczegółowo relacjonowała nieudane starania Realu Madryt o transfer polskiego napastnika. Kapitan kadry Adama Nawałki cieszy się w Hiszpanii najwyższą renomą. Stąd zdumienie i konsternacja, z jakimi przyjęto słaby występ Polaka w środę na Vicente Calderon. Lewandowski miał jedną szansę na gola w 78. min, ale po jego strzale głową piłka minęła bramkę Jana Oblaka. Poza tym był tak dokładnie blokowany, że ledwo oddychał. Lewandowski to napastnik, który nie stoi, nie czeka pod bramką, ale szuka gry W środę zdołał jednak wykonać zaledwie pięć dobrych podań. Polak może być tylko symbolem niemocy Bawarczyków – cały Bayern wyglądał na zespół, który przez 96 minut bezskutecznie szuka klucza do drzwi zatrzaśniętych mu przed nosem.

SUPER EXPRESS

213

Glik gasi pożary – mówi Raymond Domenech.

Kamil Glik zaliczył wejście smoka do Monaco. Jest pan zaskoczony?

Nie. Przed rozpoczęciem sezonu wziąłem udział w zabawie, gdzie wybiera się jedenastu graczy, którzy powinni błysnąć w rozgrywkach. Na środku obrony postawiłem na Glika, bo znałem go i z reprezentacji Polski, i z ligi włoskiej. Nie jestem więc zdziwiony, że tak mu idzie. Ma wszystko, co rasowy środkowy obrońca powinien mieć. Siła, spokój, solidność, a do tego wielki bonus – efektywność! Strzelił już trzy bramki dla Monaco, a ten gol przeciw Leverkusen był wyjątkowej urody. To był drugi mecz z rzędu, w którym Polak uratował swój klub. Glik to już czołówka stoperów ligi francuskiej. On i defensywa PSG to absolutny top. Polak przypomina mi Niemca Schwarzenbecka, świetnego niemieckiego stopera z lat 70.

Francuska prasa porównuje Glika do strażaka.

To dobre określenie, bo, zwłaszcza w ostatnich meczach, Glik – można powiedzieć – gasi boiskowe pożary Monaco.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Ostra okładka:

214

I tekst o stadionie Legii.

Dzisiaj mistrzowie Polski znowu cofnęli się o kilka lat, zmarnowano pracę wielu osób. Klub jest stawiany za wzór, osiąga ogromne przychody, zostawia krajową konkurencję daleko w tyle pod względem finansowo-organizacyjnym. Jednak co chwilę strzela sobie w kolano. Nikogo nie obchodzi, że sztab ludzi od dwóch tygodni pracuje nad zidentyfikowaniem wszystkich uczestników zajścia, czyli próby ataku na sektor kibiców Borussii. Jakie ma znaczenie, że nałożono 60 zakazów stadionowych i zarząd na czele z prezesem Bogusławem Leśnodorskim zapewnia, że nigdy nie wejdą na obiekt przy Łazienkowskiej? Liczy się efekt końcowy, a ten brzmi prosto: kolejny raz zamknięto stadion. Jakie jest prawdopodobieństwo skutecznego odwołania? Trudno wyrokować, to rosyjska ruletka. Może federacja postanowiła najpierw użyć kija, a potem marchewki i zmieni decyzję? – Zrobimy wszystko, aby tak się stało. Zdarzały się takie przypadki – dodał Dmowski. Na pewno nie zaszkodzi pomoc prezesa PZPN Zbigniewa Bońka. Jednak niezależnie od ostatecznych rozstrzygnięć, Legia musi zacząć porządki od własnego ogródka. Prezes Leśnodorski dostał kolejną nauczkę. Świetnie, że dogadał się ze środowiskami kibicowskimi, ale fakty są jasne: znowu narozrabiali i to, że zrobili sto innych pozytywnych rzeczy, zostaje przykryte tym jednym występkiem grupki ludzi. Za który może zapłacić 30 tysięcy niewinnych.

215

Dalej mamy krótki alfabet Przemysława Frankowskiego.

A jak atmosfera. Bartek Drągowski, kiedy był z nami w drużynie, kapitalnie nakręcał atmosferę. Doskonały didżej, śpiewający i tańczący. Kupiliśmy do szatni duże głośniki, które właśnie Bartek wyszukał, i to on zapowiadał muzykę. Po jego wyjeździe obowiązki związane z budowaniem klimatu szatni rozkładają się na wielu chłopaków. Ale wiadomo, jak wielkich głośników byśmy nie mieli i tak najważniejszą rzeczą, która tworzy atmosferę, są wyniki.

B jak Brede. Krzysztof Brede – asystent Michała Probierza w Jagiellonii. Wspólnie pracowaliśmy w Lechii, z trenerem Brede występowałem w rezerwach klubu z Gdańska. On był grającym szkoleniowcem. Mimo że jest starszy ode mnie o 14 lat, proponował mi wtedy przejście na ty, to znaczy, by mówić do niego „Heniu” (tak zwracają się kumple). Ale dzisiaj to dla mnie pan trener. Bardzo lubi pogadać i to się nie zmienia (śmiech).

216

Rafał Murawski jest w Pogoni raczej już ostatni sezon.

Murawski w Pogoni zapuścił już korzenie, ale nikt nie ma wątpliwości, że czeka, by wrócić w rodzinne strony, czyli do Trójmiasta. Kontrakt ma ważny do końca sezonu. – Nie wiem, czy go przedłużymy. Jest jeszcze sporo czasu – mówi prezes Pogoni Jarosław Mroczek. Kiedy Murawski przychodził do Szczecina, był napiętnowany „aferą jarocińską”. Będąc w Lechu na zgrupowaniu w Jarocinie za zgodą trenera Mariusza Rumaka wypił z kolegami po piwie. Zrobiło się późno, zawodnicy mieli już być w pokojach. Niespecjalnie przez nich lubiany asystent szkoleniowca chciał im to wyraźnie powiedzieć, ale trafił na zły moment. Doszło do pyskówki. Bartosz Ślusarski i Murawski podpadli najmocniej. Lech postanowił się z nimi rozstać. – Chciałem go wziąć do Wisły Kraków, ale gdzie tam. W klubie już zaczynała piszczeć bieda – mówi Franciszek Smuda.

217

Nenad Bjelica opowiada o pierwszych tygodniach w Poznaniu.

Wojciech Kowalczyk powiedział, że kiedy przyjedzie pan do Poznania, przekona się, że polscy piłkarze to lenie bez umiejętności. Miał racje?

Pracuję miesiąc w Poznaniu i w tym czasie nie miałem najmniejszego problemu z zawodnikami. Są prawdziwymi profesjonalistami, nie różnią się pod tym względem od swoich kolegów z innych krajów. Gracze z moich drużyn zawsze wiedzieli, że muszą dawać z siebie sto procent przez całe 90 albo 100 minut treningu. Nie tylko meczu, bo to oczywiste. Zawsze im mówię, że jeśli mają zły dzień, czy też źle się czują, lepiej żeby zostali w szatni. Ale jak już wychodzą na boisko, to muszą zasuwać na maksymalnych obrotach. (…)

Kiedy zostawał pan trenerem Kolejorza, mówił, że będzie dla piłkarzy „ostrym przyjacielem”. Co kryje się za tym zwrotem?

Jestem normalną osobą, która rozumie i szanuje zawodników. Oczekuję i wymagam jednak przy tym tego, żeby oni szanowali mnie. I że ten szacunek będą pokazywali na boisku. Jestem kolegą, ale te słowa nie mają oznaczać słabości z mojej strony. Zawsze gracze muszą widzieć, gdzie przebiega granica, które nie powinni przekroczyć. Jeśli ktoś to zrobi, będzie miał kłopoty.

218

Jasmin Burić opowiada o swoim kraju.

Jaka jest dzisiejsza Bośnia?

Jest pięknym krajem do życia, jeśli zarabiasz normalne pieniądze. Wiele młodych osób ucieka za granicę, bo nie mają możliwości do rozwoju. Średnia krajowa wynosi tam 1500 złotych. Nie stać ich, by wziąć kredyt na mieszkanie. W kraju rządzi trzech prezydentów. Muzułmanin, Chorwat i Serb. Każdy ciągnie w swoją stronę. Do tego wszystkiego dochodzi korupcja. Bośnia to wspaniały kraj z cudownymi miastami, niezwykłą architekturą. Mostar jest niezwykły, podzielony na część islamską i katolicką. Mamy piękną rzekę, blisko dostęp do morza.

Mówi pan o biedzie, korupcji, fatalnej polityce. A mimo wszystko czuje pan, że tam jest pana dom?

Zdecydowanie. Boli jednak, że Bośnia się nie rozwija. Myślę o tym, bo za 10-20 lat pewnie zamieszkają tam moje dzieci. Teraz mój kraj zgłosił akces do Unii Europejskiej. To jedyny ratunek, by pozbyć się korupcji, by zapanowała w Bośni normalność.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...