Reklama

Sporting znów z piątką w plecy, ale tym razem może spojrzeć w lustro

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

24 września 2016, 17:28 • 2 min czytania 0 komentarzy

Dzisiejsze starcie Barcelony ze Sportingiem Gijón na El Molinón było jednym z tych, które po raz kolejny udowodniły, że futbol jest okrutny. Że możesz się starać, możesz gryźć przeciwnika po piętach, nie odpuszczać, a koniec końców i tak zostaniesz ogolony nawet wówczas, gdy rywalowi pozbawionemu najlepszego zawodnika przez większość meczu nie klei się gra.

Sporting znów z piątką w plecy, ale tym razem może spojrzeć w lustro

Po tym, co Asturyjczycy zaprezentowali przed tygodniem na Vicente Calderón, gdzie dostali piątkę od Atlético bez choćby próby podjęcia rękawicy, dziś ekipę Abelardo w potyczce z kolejnym wielkim oglądało się już zupełnie inaczej. Sporting wyszedł na boisko naprawdę nabuzowany i ani przez moment nie zamierzał oddać meczu bez walki. Gospodarze nie odpuszczali, wysoko naciskali na rywala i nie bali się grać do przodu. Jednym słowem nie cierpieli na przypadłość trapiącą wiele innych drużyn spoza wielkiej trójki i nie przegrali tego spotkania jeszcze w tunelu. Co ważne – było w tym widać momentami także najzwyczajniej w świecie piłkarską jakość.

Barcelona długimi momentami sprawiała wrażenie zaskoczonej tym, że trzeba będzie się jednak mocno napocić. Gra Katalończykom kompletnie się nie zazębiała, chwilami wręcz było widać, że się gubią – jak chociażby wtedy, gdy Ter Stegen wyszedł z piłką za pole karne, za co jednak nie otrzymał nawet żółtej kartki. Wierzcie lub nie, ale naprawdę szkoda zrobiło nam się Sportingu, gdy nagle zrobiło się 2:0 dla „Blaugrany”. Najpierw Pawełka z meczu z Bytovią odstawił Cuéllar, co z zimną krwią wykorzystał Luis Suárez, chwilę później zaś prowadzenie podwyższył szczupakiem Rafinha.

Mimo to Sporting nie zamierzał składać broni. Jakkolwiek absurdalnie by to brzmiało – oni chyba naprawdę wierzyli, że nawet mimo dwubramkowego prowadzenia Barcelony, tutaj można powalczyć jeszcze o korzystny wynik. I choć mistrz Hiszpanii w drugiej połowie pozwalał gospodarzom na wiele, koniec końców do cudu jednak nie doszło. Sprawy ostatecznie skomplikowały się, gdy za drugie żółtko na kilkanaście minut przed końcem wyleciał Lora. Dopiero grając w przewadze Barcelonie włączył się tryb znęcania – w ciągu ostatnich dziesięciu minut ekipa Luisa Enrique wsadziła trzy sztuki: dwa razy walnął Neymar, a raz Arda.

Nawet jeśli nie doszło dziś do niespodzianki, a Sporting w ramach pocieszenia możemy jedynie nazwać moralnym zwycięzcą, to jednak nie możemy oprzeć się wrażeniu, że właśnie tak powinno wyglądać nastawienie słabszej drużyny w potyczce z gigantem. Choć na papierze 0:5 u siebie zawsze będzie wyglądać bardzo mizernie, to piłkarze Abelardo po tym spotkaniu mimo wszystko będą mogli spokojnie spojrzeć w lustro.

Reklama

Najnowsze

Ekstraklasa

Kibice Radomiaka przywitali piłkarzy po przegranych derbach. „Mamy dość”

Szymon Janczyk
1
Kibice Radomiaka przywitali piłkarzy po przegranych derbach. „Mamy dość”
1 liga

Comeback Wisły Kraków! Z 0:2 na 3:2 ze Zniczem Pruszków

Bartosz Lodko
4
Comeback Wisły Kraków! Z 0:2 na 3:2 ze Zniczem Pruszków
Anglia

Kluby z niższych lig sprzeciwiają się zmianom w FA Cup

Bartosz Lodko
4
Kluby z niższych lig sprzeciwiają się zmianom w FA Cup

Hiszpania

Hiszpania

Dudek: Real zawdzięcza półfinał Łuninowi. Dobrze zastępuje Courtoisa

Szymon Piórek
1
Dudek: Real zawdzięcza półfinał Łuninowi. Dobrze zastępuje Courtoisa
Hiszpania

Araujo bliski przedłużenia kontraktu z Barceloną. „Idzie to w dobrym kierunku”

Arek Dobruchowski
0
Araujo bliski przedłużenia kontraktu z Barceloną. „Idzie to w dobrym kierunku”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...