Reklama

To już nudne: Bayern znów masakruje. Panie Carlo, co za start!

redakcja

Autor:redakcja

13 września 2016, 22:10 • 3 min czytania 0 komentarzy

Pięć meczów, pięć zwycięstw. Bilans bramek – 20:0 (20:0!!!). To wynik Carlo Ancelottiego w Bayernie Monachium. Jak tak dalej pójdzie, najbliższą bramkę jego drużyna straci gdzieś w okolicach świąt Bożego Narodzenia, a mecz przegra jakoś koło Oktoberfestu (oczywiście tego, który odbędzie się za rok). Trzeba to wykrzyczeć wyraźnie i z należytym entuzjazmem: co za spektakularne wejście do klubu!  

To już nudne: Bayern znów masakruje. Panie Carlo, co za start!

Oczywiście, można narzekać, że oglądaliśmy dzisiaj Bayern z lekko zaciągniętym hamulcem ręcznym, można zarzucać tej maszynce to, że musiała rozkręcać się wyjątkowo długo, albo że większe zagrożenie niż w ataku pozycyjnym stwarza po kontrach. Oczywiście, można także deprecjonować ją tym, że dziś grała bez przeciwnika. Bawarscy defensorzy większe zagrożenie niż podczas ataków (?) drużyny z Rosji czują idąc w nocy po wodę lub podlewając kwiatki na swojej posesji. Bieganie za rywalem – na tym dziś kończyła się aktywność zawodników z Rostowa. Trener Kurdiaszow mówił przed meczem, że widowisko go nie interesuje i rzeczywiście – piłkarze robili wszystko, by swoją grą nie zainteresować kompletnie nikogo.

Z faktami jednak nie ma co się kłócić. Bawarska maszyna miażdży wszystko, co staje na jej drodze.

Pewnie czekacie, co napiszemy o występie Lewego, więc już nie trzymamy was dłużej w niepewności. Co może napawać dumą – znowu zdobył bramkę (ósmą w piątym meczu). Po karnym, którego – chcielibyśmy napisać – samemu wywalczył, ale nie położymy głowy ani nawet palca za to, że tam faktycznie należała się jedenastka. Niby był spychany przez Melvję do parteru (choć sam próbował zrobić z nim to samo), ale czy ten atak był na tyle mocny, by wytrącić Polaka z równowagi? Tak czy inaczej, jedenastka z pewnością należała się później, kiedy Hummels dostał z buta w zęby, więc możemy uznać pięciobramkowy wymiar kary za sprawiedliwy. Co z kolei może w Lewym niepokoić – dziś znów zmarnował setkę. Costa wyłożył mu piłkę jak na tacy, ale Robert z pięciu metrów kopnął gdzieś w maliny. Zrównanie się bramkami z Milikiem było w tej sytuacji musem.

Bayern kompletnie zdominował dziś przeciwnika, ale to nie była jakaś nawałnica. Raczej takie macanki, rozgrywanie od lewej do prawej, potem od prawej do lewej, od czasu do czasu wrzutka w pole karne i czekanie na jakiś stały fragment gry. Całkiem fajne zawody zagrał Kimmich – najpierw znalazł się na pozycji numer dziewięć i jak szef wykończył akcję, później w polu karnym wyskoczył najwyżej i zagrnął wrzutkę Bernata. Gość, który całe życie wygląda, jakby właśnie ukradł bułkę ze sklepiku szkolnego, poczyna sobie na europejskich salonach coraz zuchwalej i wygląda na to, że oglądamy początki całkiem dobrej kariery. Dziś co chwilę brał na siebie odpowiedzialność, szukał trudnych piłek. Jak zwykle na skrzydle szalał Costa, dobre zawody zagrał Alaba, Mueller zdobył bramkę wyskakując zza pleców i dokładając nogę. Wiele rzeczy w Bayernie zostało więc po staremu.

Reklama

5-0. To i tak łagodny wymiar kary patrząc na to, jak bezradna była drużyna FK Rostów. Ancelotti może walnąć sobie po dzisiejszym wieczorze niezłą whisky. Panie Carlo, takiego startu tylko pozazdrościć.


Najnowsze

Liga Mistrzów

Komentarze

0 komentarzy

Loading...