Reklama

Może nie stajnia Augiasza, ale i nie Wersal. Co musi posprzątać Bjelica?

redakcja

Autor:redakcja

31 sierpnia 2016, 12:35 • 6 min czytania 0 komentarzy

Gdy Stanisław Czerczesow przejmował Legię Warszawa, postawiliśmy przed nim dziesięć celów, które musiał zrealizować, by uznać jego przygodę ze stolicą za udaną. Samemu Rosjaninowi pomysł spodobał się na tyle, że podczas pożegnalnej konferencji rozliczył samego siebie z zadań, które ułożyliśmy. Postanowiliśmy pójść za ciosem i rozpisać szczegółowy plan działania dla Nenada Bjelicy, który przejmuje zespół Lecha Poznań na bardzo mocnym zakręcie. Jak z niego wyjść?

Może nie stajnia Augiasza, ale i nie Wersal. Co musi posprzątać Bjelica?

Po pierwsze – ułożyć szatnię. 

Dariusz Formella kłóci się z kibicami, Łukaszowi Trałce przeszkadza bicie w autokar, Nicki Bille Nielsen jest Nickim Bille Nielsenem. Stosunki na linii piłkarze – reszta świata jest generalnie dość napięta i trzeba od razu zaznaczyć, że to spory eufemizm. Zresztą, widać to w ruchach, w zachowaniach poszczególnych piłkarzy. Gajos ostatni raz uśmiechnął się w reklamie Pedrosa, Trałce i Tettehowi co jakiś czas (coraz częściej) odcina prąd, o zmęczonym wyrazie twarzy u pozostałych nie warto nawet wspominać. Może i w szatni nie ma konfliktów. Może i nie ma żadnych – reklamowanych przez kibiców – grup bankietowych, trzymających władzę i tak dalej. Ale obserwując zachowanie jej członków na boisku i poza nim nie da się zaprzeczyć – pierwszym i najważniejszym zadaniem Bjelicy będzie dotarcie do głów tych wszystkich zawodników, którzy przecież w wielu punktach swoich karier potrafili pokazywać klasę. Dziś natomiast snują się po boisku bez celu.

Po drugie – ogarnąć środek pola.

To właśnie tam rozpoczyna się większość problemów Lecha Poznań. Duet dwóch defensywnych pomocników gra w taki sposób, że mają go dość:

Reklama

a) rywale bezustannie skrobani po kostkach
b) obrońcy zmuszani do asekurowania ich po błędach
c) zawodnicy ofensywni odcięci od dobrych piłek
d) kibice

Tetteh i Trałka to nie piłkarze beznadziejni, nawet nie piłkarze słabi. To po prostu piłkarze, którzy w duecie nie potrafią dać choćby namiastki tego, co dawał Lechowi krążący między obroną i atakiem Karol Linetty. Ile razy cofali się między stoperów po piłkę, po czym oddawali ją do bocznych obrońców? Ile razy wrzucali skrzydłowych w miejsca, z których tamci mogli wyjść tylko w aut, albo w rywala? Wreszcie ile razy powinni osłabić swój zespół po brutalnych faulach? Bjelica musi znaleźć rozwiązanie – albo szurnąć ospałą dwójkę bez sternika, albo spróbować szerszego zamieszania. Może głębiej powinien grać Darko Jevtić? Może Radosław Majewski? Może jeszcze ktoś inny? Jeśli Bjelica faktycznie jest tak odważny, jak przedstawiał to na konferencji – jesteśmy sobie w stanie wyobrazić tercet Gajos-Jevtić-Majewski wspomagany dwoma skrzydłowymi. Z Trałką w autokarze i Tettehem w rzeźni.

Po trzecie – wymyślić sposób na grę bez napastnika.

Niestety, razem z prezentacją chorwackiego trenera Piotr Rutkowski zapewnił, że pion sportowy zrobił już tak fantastyczną robotę, że właściwie jakiekolwiek roszady mogą tylko zburzyć tę wymuskaną, skomplikowaną konstrukcję. Z poznańskiego na nasze: nie damy Bjelicy napastnika i co nam pan zrobi. Choć o potrzebie ściągnięcia do Poznania kogoś, kto będzie potrafił strzelać gole mówią już nie tylko eksperci i dziennikarze, ale i młyn, śpiewający na ostatnim meczu o potrzebie zakupienia klasowego jakiegokolwiek napastnika. Dlatego też Bjelica musi ogarnąć grę bez napastnika. W teorii jest to trudne, w praktyce – nie takie rzeczy się działy w Ekstraklasie. Poza tym Hamalainen na szpicy w dobrych czasach Lecha też nie był wcale jakąś typową dziewiątką.

No, jest jeszcze możliwość, że Bjelica może wykreować Kownackiego na nowego Lewandowskiego, a z Robaka zrobić Lukę Toniego na miarę naszych oczekiwań. Ale wątpimy.

Po czwarte – odbudować Jevticia.

Reklama

Ha, to były czasy. Chcieliśmy przebierać Jevticia i domalowywać mu brodę, byle FC Basel nie zauważyło, że wypożyczyło do Lecha prawdziwą perełkę. Naprawdę obawialiśmy się, że Szwajcarzy skrócą jego wypożyczenie! Potem jednak Jevtić zaczął przygasać, aż kompletnie zniknął.

I to jest największa nadzieja w zmianie szkoleniowca. Przypytywani przez nas byli koledzy Bjelicy z kolejnych drużyn wspominali, że – jak to zazwyczaj bywa – trzymał się z „Jugolami”. No, Jevtić klasycznym „Jugolem” nie jest, ale po pierwsze – to w nim tkwi bodaj największy niewykorzystany potencjał, a po drugie – to on może być kluczowy, jeśli nowy trener zrezygnuje z niezatapialnego duetu Trałka-Tetteh. Obudzenie Jevticia i powrót do czasów, gdy w każdym meczu pokazywał zagrania, po których rozdziawialiśmy szczęki – o, to byłoby coś, z czego Bjelica byłby pamiętany jeszcze długo po rozstaniu z Lechem.

Po piąte – dostosować się do DNA, które ma Lech miał stary dobry Lech.

Lech Poznań pod koniec Mariusza Rumaka był projektem, który jeszcze długo będzie przedstawiany jako wzorzec. Niemal wszystko funkcjonowało tam bez zarzutu – skauting współpracował z akademią, akademia z rezerwami, rezerwy z pierwszym zespołem, trener z dietetykiem, dietetyk z panią z pralni. Do znudzenia powtarzano o modelu Basel, który do tego stopnia zafiksował się na punkcie „długofalowej wizji”, że zwalniał trenerów, którzy nie byli się w stanie do niej nagiąć.

No a potem przyszedł Maciej Skorża i umeblował wszystko po swojemu.

Bjelica, choćby swoimi wypowiedziami dotyczącymi transferów, zdaje się potwierdzać, że wolałby być trybem w machinie, niż generałem na czele armii. Fajnie, gdyby w Lechu wykorzystali jego otwartość na współpracę do powrotu na właściwe tory. Tory, którymi „Kolejorz” w dobrym tempie pomknął do dwóch wicemistrzostw i mistrzostwa w trzy lata.

Po szóste – faktycznie uchodzić za szaleńca.

Wczoraj na konferencji Bjelica powiedział,  że we Włoszech grał tak ofensywnie, że był określany mianem szaleńca. W Lechu po tym usypianiu węży fundowanym w ostatnich miesiącach przyjmą każdą ofensywną zmianę jak połówkę w piątkowy wieczór. Jeśli przyjmiemy, że Lech nie ma napastnika, a Trałka i Tetteh to zawodnicy defensywni, okaże się, że do tej pory ataki „Kolejorza” opierały się o trzech ofensywnych pomocników. Jeśli Bjelica w jakikolwiek sposób powiększy liczbę armat – kibice odczytają to jako zmianę na plus.

Zresztą, na minus pod kątem wyważenia ofensywy i defensywy w Lechu już się niczego zmienić nie da. Chyba że  Lasse Nielsen wejdzie za Makuszewskiego i Lech zagra spokojne, nieawanturnicze 5-2-2-1.

Po siódme – sprawić by Gajos był Gajosem z Jagiellonii, Majewski Majewskim z Nottingham Forest a Makuszewski Makuszewskim z Lechii.

Po prostu. Lechitom zdarzało się grać dobrze, niektórym nawet w barwach Lecha, by wspomnieć Trałkę z mistrzowskiego sezonu. Bjelica nie musi kombinować i za wszelką cenę Majewskiego wymieniać na Jóźwiaka, albo jakiegoś nowego zawodnika. Wystarczy, że Majewskiego 2016 wymieni na Majewskiego z najlepszych meczów w Nottingham, a Gajosa 2016 na Gajosa z Jagiellonii. Proste, prawda?

Po ósme – nie odkopywać Macieja Wilusza.

Jako zwolennicy teorii, że silny Lech jest potrzebny silnej Ekstraklasie – pokornie prosimy. Nie odkopywać. Pod żadnym pozorem. Przypomnimy, co pisaliśmy na koniec lipca.

Z Wiluszem grającym dłużej niż 5 minut: 0 zwycięstw, 1 remis, 7 porażek
Z Wiluszem grającym krócej niż 5 minut (lub wcale): 6 zwycięstw, 2 remisy, 3 porażki

Nawet jeśli tak fatalne punktowanie z Wiluszem w składzie to nie jego wina… Nie kusilibyśmy losu.

Po dziewiąte – może jednak, nieśmiało, z całym szacunkiem, bez przesadnego nalegania… kogoś kupić?

 Nie, to byłoby zbyt proste.

Po dziesiąte – przyciągnąć publikę z powrotem na trybuny.

I to jest najbardziej namacalny dowód na kryzys Lecha. Wyniki? Te zawsze można poprawić. Wtopy na rynku transferowym? Zdarzają się największym. Ale zaufanie kibiców, to coś czego nie wyrabia się w tydzień i nie traci w miesiąc. A o tym jak to wygląda obecnie w Lechu niech świadczą fotki zapełnionych dwóch, niebiesko-białych pięter Kotła z samego środka kryzysu kilka miesięcy temu i pustawego dolnego piętra z ostatniego meczu.

Kibole – jak to kibole. Oczekują zwycięstw, ale przede wszystkim – walki, zapieprzania, wślizgów i doganiania piłki na linii końcowej. Wyegzekwowanie takiej gry od Makuszewskiego i Kownackiego nie będzie zadaniem prostym, ale szczerze życzymy Lechowi, by Bjelica – wzorem Czerczesowa – żegnając się z Ekstraklasą wystawił sobie szóstkę i za to, i za wszystkie poprzednie zadania.

Najnowsze

EURO 2024

Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu

Antoni Figlewicz
0
Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu
Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
11
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...