Reklama

Zadziorny Linetty, aktywny Milik i Zieliński przyjmujący cios kung-fu

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

21 sierpnia 2016, 23:02 • 3 min czytania 0 komentarzy

Z jednej strony spory niedosyt, bo spośród trójki Milik, Zieliński, Linetty tylko jeden wybiegł na boisko od pierwszej minuty. Z drugiej jednak satysfakcja, bo każdy z nich – niezależnie od czasu spędzonego na murawie – zaprezentował solidny poziom, co pozwala optymistycznie patrzeć w przyszłość.

Przede wszystkim na tapet weźmiemy występ Karola, bo on zagrał w swoim meczu od dechy do dechy. I to chyba swoją drogą spore zaskoczenie, bo z całego tercetu był tego lata najtańszym nabytkiem, a i konkurencję ma wcale nielichą. Tymczasem były już pomocnik Lecha w wyjazdowe starcie z Empoli wszedł bez jakichkolwiek kompleksów – ustawiony nieco bliżej lewej strony często szukał okazji do rozegrania piłki i pokazywał się do gry. Można się czepiać, że trochę chyba jednak podszedł do tego spotkania zbyt nabuzowany, bo kilka razy niepotrzebnie faulował, co ostatecznie skończyło się żółtą kartką, ale trudno nie docenić tego, że nie odstawiał nogi. Umówmy się – Linetty nigdy gladiatorem nie był i już raczej nie będzie, a dziś nie dość, że szukał pojedynków bark w bark, to jeszcze udało mu się wygrać ze dwie główki.

Zadziorny Linetty, aktywny Milik i Zieliński przyjmujący cios kung-fu

Co poza tym? 35 celnych na 46 wykonanych podań i to raczej nie tylko w stylu na alibi, do najbliższego.

Bez tytułu

Generalnie w Genui mogą być z Karola zadowoleni – widać, że jest w środowisku nowy i nie rozumie się w ciemno ze swoimi kolegami, ale parę przyjemnych klepek udało mu się uskutecznić. Raz też dał obrońcom Empoli jasny sygnał, że w obrębie szesnastki potrafi być groźny – gdy tylko dostał kawałek wolnej przestrzeni jednego rywala minął, drugiego zaciął i wystawił piłkę na strzał.

No i co najważniejsze – Sampdoria dość pewnie wygrała 1:0, była stroną przeważającą, a szkoleniowiec Mario Giampaolo – mimo wykorzystania wszystkich zmian – Polaka pozostawił na boisku do ostatniego gwizdka.

Reklama

***

Zła wiadomość jest taka, że kosztem Milika zagrał dziś Manolo Gabbiadini. Dobra – Włoch za sobą fatalne zawody. W trakcie całej pierwszej połowy, podobnie jak i całe Napoli, męczył się niemiłosiernie, na skutek czego do przerwy wicemistrzowie Włoch zasłużenie przegrywali z beniaminkiem 0:2. Arek dostał od trenera ponad pół godziny i zaprezentował się całkiem przyzwoicie – gola nie zdobył, ale był aktywny, w swoim stylu cofał się głęboko po piłkę i dwukrotnie groźnie uderzał na bramkę.

Zieliński na murawie zameldował się na 20 minut przed końcem i był bohaterem akcji, która we Włoszech odbije się pewnie szerokim echem, a u nas wywróciłaby niewydrukowaną tabelę do góry nogami. Po wrzutce w pole karne Pescary zrobiło się chaotycznie, Polak chciał wykorzystać sytuację, ale zanim zdążył uderzyć piłkę, przyjął kopniaka na głowę. Początkowo sędział wskazał na wapno, ale po konsultacji z asystentem decyzję odwołał, co – po obejrzeniu powtórek – wydaje się być mocno niezrozumiałe.

Generalnie jednak serwis Calcionapoli24 ocenił grę Zielińskiego na szóstkę w dziesięciostopniowej skali doceniając to, że… już w debiucie poświęcił swoją twarz i wprowadził sporo jakości w linii pomocy.

Reklama

***

Poza wspomnianą trójką, w kadrach swoich zespołów znaleźli się Bartosz Salamon oraz Igor Łasicki, jednak obaj nie mieli okazji do wejścia na boisko.

Bez tytułu

Najnowsze

Ekstraklasa

Vusković, czyli pieniądze w piłce nie grają [KOZACY I BADZIEWIACY]

Jakub Białek
0
Vusković, czyli pieniądze w piłce nie grają [KOZACY I BADZIEWIACY]
Inne kraje

Kluby z Arabii Saudyjskiej chcą Kevina De Bruyne. W grze 100 milionów euro

Patryk Fabisiak
0
Kluby z Arabii Saudyjskiej chcą Kevina De Bruyne. W grze 100 milionów euro

Weszło

Komentarze

0 komentarzy

Loading...