Reklama

Tabisze wyceny. Wiceprezes Cracovii wierzył w 0,5 mln za Kapustkę?

redakcja

Autor:redakcja

10 sierpnia 2016, 12:03 • 3 min czytania 0 komentarzy

Biznes to nie jest ogródek jordanowski. Nie ma w nim zabawy w berka i spacerujących za rękę par, nie ma głaskania się po grzywkach i leniwej gry w ping-ponga. Bardziej przypomina dżunglę, albo – z nawiązań miejskich – ciemną bramę pod jedną z kamienic. W garniturach i z gładkimi słowami na ustach, ale jednak – pod dywanami ciągle toczy się walka na noże.

Tabisze wyceny. Wiceprezes Cracovii wierzył w 0,5 mln za Kapustkę?

Dlatego też nie byliśmy przesadnie chętni do krytykowania Cracovii i jej próby wyrolowania Tarnovii. Zapewne już o całym niedoszłym dealu słyszeliście – „Pasy” chciały wykupić od tarnowskiego klubu zapis o 10% z kolejnego transferu Kapustki za jakąś śmieszną kwotę. Kalkulowali, że Tarnovia zamiast czekać na sprzedaż Kapustki (nie wiadomo kiedy, nie wiadomo gdzie i nie wiadomo za ile) weźmie ochłap tu i teraz, pewny i bezzwłoczny.

Oczywiście można się czepiać moralnej strony tego biznesu – czy straszenie małego klubiku, że Kapustka może nagle pójść do innego klubu Ekstraklasy za frytki jest w porządku i czy taka próba zmaksymalizowania swojego zysku z transferu jest zwyczajnie przyzwoita. Ale generalnie – to biznes. Normalna oferta niekorzystna dla jednej ze stron odrzucona przez tę właśnie stronę.

Dlatego też pewnie całość zostawilibyśmy w spokoju jako niezbyt elegancki, ale jednak – tylko cwaniacki trik.

Głos w „Przeglądzie Sportowym” zabrał jednak Jakub Tabisz, wiceprezes Cracovii.

Reklama

Potwierdzam, że byliśmy u nich przed transferem, to było jeszcze zanim pojawiła się sprawa transferu do Leicester. Chcieliśmy wykupić te procenty, co w tym złego? Wtedy nie było jeszcze wiadomo, że do transferu w ogóle dojdzie. Mówiliśmy, że Bartek może przejść do innego polskiego klubu, ale kwota, która padła to nie było 500 tys. złotych tylko 500 tys. euro. Wcześniej mieliśmy dla Bartka ofertę choćby z Legii, na 250 tys. euro.

Hm, wizyta u działaczy Tarnovii miała miejsce w drugiej połowie lipca, czyli w momencie, gdy Kapustka ugruntował już swoją pozycję jednego z najgorętszych towarów ze swojego rocznika, a już na pewno spośród młodych piłkarzy z Polski. Rynek w tym momencie pracował już na pełnych obrotach, a w eterze fruwały kwoty dotyczące choćby Linettego, Dudy, Glika czy Zielińskiego. Nie trzeba być Sherlockiem Holmesem, ani tym bardziej Stephenem Hawkingiem by przeliczyć potencjalną wartość transferu 19-latka z dobrymi występami na Euro na koncie.

I Tabisz, zupełnie na poważnie, mówi, że rozważali ofertę na 500 tysięcy euro. Już nie wkleja kitu Tarnovii, rozmawia po fakcie z gazetą, sam Kapustka jest już daleko stąd, a na koncie Cracovii zieleni się ponad 20 milionów złotych, bo o takiej kwocie wspomniał w NC+ Janusz Filipiak. 500 tysięcy euro!

Co to oznacza w praktyce? Wyjścia są dwa. Albo Tabisz jest kompletnym leszczem, albo kłamcą. Kompletnym leszczem, jeśli oferta na 500 tysięcy euro krążyła w Cracovii w charakterze innym, niż internetowy dowcip przyklejony na tablicy korkowej by poprawiać humor pracownikom. Kłamcą, jeśli nawija dziś o takiej kwocie, choć nigdy takie drobniaki nie były brane przez nikogo na poważnie.

Oczywiście wiemy, że rzeczywistość jest inna i Tabisz po prostu brnie w bajkę, którą nieudolnie próbował sprzedać Tarnovii. Z tą różnicą, że o ile podobne praktyki w biznesie mogą uchodzić za normalne, w rozmowie z mediami i prezentacją swojego zdania przed środowiskiem sportowym w Polsce są już dość bezczelne. A ktoś, kto nie zna całego rozbudowanego tła sytuacji i – na przykład – usłyszy tylko przetłumaczoną na język angielski wypowiedź, że „Kapustka for 500k €” może uznać, że Cracovii brakuje nie tyle elegancji, co rozumu.

Reklama

fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...