Reklama

Konkret ponad niezdecydowaniem. André Gomes graczem Barcelony

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

22 lipca 2016, 13:53 • 4 min czytania 0 komentarzy

„Weźmiemy go, jeśli znajdziemy kupca na Jamesa”, „Łykniemy go, jeśli jeszcze odrobinę spuścicie z ceny”, „Jutro damy wam znać, jak wygląda sytuacja”, „Potrzebujemy jeszcze kilku dni”… Na okładkach madryckich dzienników sportowych niemal dzień w dzień informowano ostatnio o tym, że już za chwileczkę, już za momencik Real Madryt ogłosi transfer André Gomesa. Cała operacja według tamtejszych dziennikarzy miała znajdować się już na ostatniej prostej, a sam zawodnik czekał tylko, aż „Królewscy” podsuną mu do podpisania umowę.

Konkret ponad niezdecydowaniem. André Gomes graczem Barcelony

Koniec końców – z transakcji nici. Barcelona postanowiła wykorzystać fakt, że Real zabierał się do sprawy jak pies do jeża i bez robienia zbędnego hałasu położyła pieniądze na stół, zapakowała towar do torby i zadowolona wróciła do stolicy Katalonii. Zamiast robienia szopek włodarze „Blaugrany” po prostu wykonali telefon, wlecieli z konkretami i po sprawie. Szybka akcja zakończona powodzeniem. Interes ubity, odwieczny rywal obszedł się smakiem, a sama „Duma Katalonii” od przyszłego sezonu będzie miała w swoich szeregach gościa wydającego się mieć papiery na poważne granie.

W tym miejscu należy też jednak wspomnieć, że Valencia dla Realu praktycznie od zawsze miała opracowany osobny taryfikator. Początkowa cena dla „Królewskich” miała wynosić 65 milionów euro, a zmniejszona została dopiero po zaproponowaniu włączenia w operację Nacho i Kovacicia oraz Asensio lub Jesé. Według hiszpańskich mediów Barcelona za Gomesa zapłaciła zaś 35 milionów, a 20 kolejnych zapisanych jest w zmiennych. Nawet jeśli wciąż nie jest to cena mocno promocyjna, to jednak wydaje się, że na Mestalla, podobnie jak kilka lat temu w przypadku Davida Villi, mieli dość jasne preferencje odnośnie tego, dokąd sprzedać swojego najlepszego piłkarza.

Choć Valencia w ostatnim sezonie spisywała się fatalnie, André Gomes akurat nie miał się czego wstydzić. Na tle kolegów był on tam bowiem jednym z niewielu graczy, którzy po zakończeniu minionych rozgrywek Primera División mogli stanąć przed lustrem i stwierdzić z czystym sumieniem, że nie dali dupy. Nie ma się też co zbytnio oszukiwać, że – abstrahując już od występów na mistrzostwach Europy – bycie najjaśniejszym ogniwem w zawodzącej na całej linii drużynie „Nietoperzy” stanowiło dla niego idealne okno wystawowe.

Gomes na pierwszy rzut oka stylem gry dość mocno przypomina Andresa Iniestę – technika, krótkie prowadzenie piłki, przegląd pola i czucie gry. W odróżnieniu do Hiszpana dysponuje jednak także niezły uderzeniem oraz zdecydowanie większym przyspieszeniem i siłą. Do tego jest od niego dziewięć lat młodszy i ma  lepsze warunki fizyczne (188 cm wzrostu), które jednak w żaden sposób nie wpływają na jego zwrotność. Czy nadaje się do Barcelony? Oceńcie sami:

Reklama

Choć panująca w środku pola konkurencja w Barcelonie nie jest szczególnie zacięta, na jego transferze tak czy siak ktoś będzie musiał ucierpieć. Największym poszkodowanym na tę chwilę wydaje się zdecydowanie Ivan Rakitić. Jako że miejsce w pierwszym składzie Iniesty i Busquetsa nie podlega żadnej dyskusji, a Arda na murawie wyglądał najczęściej bardziej na gościa zbierającego pokemony, to właśnie Chorwat w sezonie 2015/16 najczęściej wybiegał w podstawowej jedenastce obok wspomnianej na początku zdania dwójki. I – trzeba przyznać – spisywał się co najmniej dobrze.

Teraz wszystko może jednak ulec zmianie. Swoje obawy dotyczące przyszłości Rakiticia uzewnętrznił już dziś zresztą na Twitterze jeden z jego agentów, zamieszczając enigmatyczny wpis o treści „Już chyba czas sobie pójść…”. My jednak – mając na uwadze fakt, że Iniesta i Busquets nie cieszą się raczej sławą ludzi ze stali – z podobnymi deklaracjami jeszcze przez chwilę byśmy się wstrzymali. Czy Gomes będzie w stanie z miejsca odpalić i wskoczyć na wyższy poziom od Chorwata? Idealny temat do gdybania.

Tak czy owak, nie będziemy ukrywać, że w ogólnym rozrachunku dosyć podoba nam się sposób działania Barcelony podczas tego okienka. Po cichu i konkretnie, bez robienia dookoła zbędnego szumu, bez ciągnących się tygodniami telenoweli. Podobną taktykę przybrano bowiem nie tylko przy zatrudnianiu byłego już pomocnika Valencii, lecz także Samuela Umtitiego i Lucasa Digne’a. W hiszpańskich realiach – szczególnie wśród topowych klubów – tego typu załatwianie spraw było do tej pory zdecydowanie rzadkością. Na ostateczną ocenę efektów przeprowadzonych przez „Blaugranę” dyskretnych transakcji trzeba jednak będzie jeszcze poczekać do startu sezonu.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Kibice Radomiaka przywitali piłkarzy po przegranych derbach. „Mamy dość”

Szymon Janczyk
1
Kibice Radomiaka przywitali piłkarzy po przegranych derbach. „Mamy dość”
1 liga

Comeback Wisły Kraków! Z 0:2 na 3:2 ze Zniczem Pruszków

Bartosz Lodko
4
Comeback Wisły Kraków! Z 0:2 na 3:2 ze Zniczem Pruszków
Anglia

Kluby z niższych lig sprzeciwiają się zmianom w FA Cup

Bartosz Lodko
4
Kluby z niższych lig sprzeciwiają się zmianom w FA Cup

Hiszpania

Hiszpania

Dudek: Real zawdzięcza półfinał Łuninowi. Dobrze zastępuje Courtoisa

Szymon Piórek
1
Dudek: Real zawdzięcza półfinał Łuninowi. Dobrze zastępuje Courtoisa
Hiszpania

Araujo bliski przedłużenia kontraktu z Barceloną. „Idzie to w dobrym kierunku”

Arek Dobruchowski
0
Araujo bliski przedłużenia kontraktu z Barceloną. „Idzie to w dobrym kierunku”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...