Reklama

Cóż za niespodzianka – Pogoń Moskala zremisowała mecz

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

22 lipca 2016, 19:45 • 3 min czytania 0 komentarzy

Kazimierz Moskal długo i sumiennie pracował na opinię trenera, który zremisować potrafiłby nawet mecz siatkarski, a początek jego pracy w Szczecinie – przy drużynie, która też bez niego potrafiła dzielić się punktami – nie wskazuje na to, by miał zamiar pozbyć się tej łatki. O ile w pierwszym spotkaniu z krakowską Wisłą, kij w szprychy jego ciułającej punkciki machiny wsadził Rafał Pietrzak, któremu akurat wyszedł najlepszy strzał od momentu rozpoczęcia piłkarskiej kariery, o tyle już po dzisiejszym meczu z Koroną Pogoń może dopisać do swojego dorobku jedno oczko. Aczkolwiek goście przy dobrych wiatrach też mogli „zrobić Pietrzaka”…

Cóż za niespodzianka – Pogoń Moskala zremisowała mecz

Czyli lekki szok, bo po inauguracji można było przecież zakładać, że jeśli Korona nagle nie sprowadzi trzech nowych defensorów, to pierwszego meczu w sezonie nie przegra gdzieś w okolicach dziesiątej-dwunastej kolejki. I to tylko przez przypadek. Jednak ta szalenie fachowa prognoza nie uwzględniała jednej bardzo ważnej sprawy: to Ekstraklasa, czyli prędzej czy później musiała się trafić drużyna, która w ataku będzie groźna jak Damian Gorawski wyzywający na pojedynki swoich oponentów („weź torbę najlepszych ciuchów, ja wezmę swoje i zobaczymy”). 

Trafiła się prędzej. To znaczy Pogoń na początku spotkania grała tak, że nie było wątpliwości, iż szczecinianie oglądali mecz Korony z Zagłębiem, lecz później jakby zapomnieli, że w obronie ich przeciwników hula wiatr. Na szczęście dla gospodarzy ta amnezja nastąpiła przy stanie 1-0. Dawid Kort dostał tyle miejsce przed polem karnym, że mógłby tam rozbić namiot i się w nim przespać, ale akurat postanowił oddał strzał na bramkę i weszło idealnie, w górny róg bramki. Generalnie gra chłopaka mogła się podobać, lecz na tym w zasadzie koniec dobrych wiadomości dla Portowców.

Słowik znów chciał sobie polatać, co prawie skończyło się golem. Obrońców oszukiwali Aankour i Pylypczuk, a Nunesa to nawet Cebula potrafił zrobić w konia tak, że trochę wstyd. Środek pomocy? Bez wyrazu. Skrzydła? Beznadziejnie. Zwolińskiemu też ciągle brakowało wyczucia, które pozwoliłoby mu wpakować piłkę do siatki lub po prostu dojść do czystej sytuacji strzeleckiej. Podsumowując: Pogoń była nędzna jak – nie przymierzając – szpitalne jedzenie. Sporo roboty przed Kazimierzem Moskalem.

Tak samo jak przed Tomaszem Wilmanem, no ale to akurat oczywiste. Ale przynajmniej już wie, na kim powinien oprzeć ofensywę. Nabil Aankour – na miejscu szkoleniowca Korony wszystko byśmy mu podporządkowali. W dzisiejszym meczu był bardziej kreatywny, niż reszta drużyny razem wzięta. Brał udział w niemal każdej udanej akcji koroniarzy, zaliczył jedną bardzo ładną asystę, a spokojnie mógł ich uzbierać ze trzy, gdyby na przykład w dalszym ciągu podawał Cabrerze.

Reklama

No ale dogrywał do Sekulskiego, Gabovsa czy później Przybyły… Tak, trzeba bardzo mocno szanować ten punkt.

MoZL2E8

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Ekstraklasa

Daniel Szczepan: Pracowałem na kopalni. Myślałem, by się poddać i rzucić piłkę [WYWIAD]

Jakub Radomski
0
Daniel Szczepan: Pracowałem na kopalni. Myślałem, by się poddać i rzucić piłkę [WYWIAD]

Komentarze

0 komentarzy

Loading...