Reklama

Nie mówię „żegnajcie”, tylko „do zobaczenia” – jaka była Italia Conte?

redakcja

Autor:redakcja

03 lipca 2016, 14:39 • 4 min czytania 0 komentarzy

Włosi żegnają się z Euro, a Conte żegna się z reprezentacją. Dawno nie mieli tak żywiołowego selekcjonera, w porównaniu z nim Donadoni, Lippi i Prandelli byli spokojni jak baranki. Teraz trzeba jednak powiedzieć „do widzenia”, bo jak wiemy, Włoch zajmie się londyńską Chelsea. Pytanie, czy śledząc jego dalsze losy, kibice będą spoglądać w ekran telewizora ze łzami w oczach, czy też pomyślą – dobrze, że już go nie ma?

Nie mówię „żegnajcie”, tylko „do zobaczenia” – jaka była Italia Conte?

To nie był łatwy związek od samego początku. Ktoś patrząc na samą tabelę z eliminacji do Euro może pomyśleć, że Włosi swoją grupę roznieśli, bo przecież nie przegrali żadnego meczu, a tylko trzy zremisowali. To będzie jednak tylko złudzenie – nie ma wątpliwości, że Italia w tej kampanii męczyła bułę. Patrzyło się na nią z bolącym sercem, prawie wszystkie zwycięstwa przychodziły z trudem, jakby właśnie mieli zdobywać K2 zimą. Kłopoty sprawiała im reprezentacja Malty, którą wyprosili dwukrotnie o skromne 1:0. Azerbejdżan u siebie? Wszystkie główne role odegrał Chiellini, strzelając trzy gole, w tym jednego do własnej bramki. Bułgaria na wyjeździe? Potrzeba było gola w końcówce i swojaka, żeby wywieźć punkt. I tak dalej, i tak dalej.

Nie bardzo było więc na czym budować optymizm przed samymi mistrzostwami – tak jak my widzieliśmy w naszej drużynie monolit, tak Włosi teoretycznie oglądali maszynerię, która trzymała się na słowo honoru. Miał przyjść ktoś lepszy i rozliczyć tę reprezentację za wszystko. Bułgarzy i Azerowie okazali się wyrozumiali, ale już Belgowie… Oni powinni wytknąć im wszystkie braki.

Tym bardziej, że przed samymi mistrzostwami Conte stracił dwa piekielnie ważne ogniwa. Marchisio i Verrattiego. Ich brak był ciosem w plecy, większość kibiców myślała, że ten cios jest nokautujący – bo jak ma poradzić sobie ta drużyna bez kluczowych elementów układanki w środku pola? Wyobraźcie sobie Polskę bez Krychowiaka. No dramat, co zresztą widzieliśmy w spotkaniu z Holandią. Te braki musieli łatać Marco Parolo i Emanuele Giaccherini, czyli duet na pierwszy rzut oka mało ekskluzywny. Ten drugi ledwo utrzymał się w Premier League, a turniej zagrał, nie ubierajmy tego w inne słowa, zajebisty. Jeśli my mamy nieoczekiwanego bohatera w postaci Pazdana, tak Włochów zszokował Giaccherini.

Conte musiał więc szyć ze średniego materiału, a jeszcze wydawało się, że sam sobie strzela w stopę. Bo spójrzmy tylko na powołania – wziął na przykład Edera i De Sciglio, a olał Berardiego, który ma za sobą świetny sezon w Sassuolo, rewelacji Serie A. Tymczasem tamta dwójka grała w lidze co najwyżej średnio. Eder po przeprowadzce do Interu zgasł kompletnie, a De Sciglio zaliczył z Milanem kolejny przeciętny sezon. Znów nawiążmy do naszej kadry, bo wtedy łatwiej uświadomić sobie pewne kwestie – wyciągnął Conte tych gości z najczarniejszego kapelusza, jak Nawałka u nas Mączyńskiego. Wszyscy pukali się w głowę, a obaj selekcjonerzy kompletnie opinię publiczną olali i postawili na swoim. I obaj mieli racje, bo na przykład duet Edera z Pelle był synonimem efektywności.

Reklama

Widzimy ten paskudny obraz, jaki oglądali Włosi przed mistrzostwami. Średnie eliminacje, dziwaczne powołania i kontuzje – tylko się przeżegnać nogą i najlepiej wyłączyć telewizor, bo nic dobrego tam nie czeka. A rzeczywistość przyniosła kompletnie co innego, Italia na tym turnieju zaskoczyła wszystkich. Mieli dostać po dupie, a to oni wymierzali karę. Belgowie, Szwedzi – Irlandia uchowała się dzięki wystawieniu rezerw – i broniący tytułu Hiszpanie. Oni wszyscy nie sprostali wyzwaniu, rzuconemu przez futbol Conte. On był prosty, ale broń Boże, nie prostacki. Zawodnicy nie szukali kwadratowych jaj, jednak byli piekielnie efektywni. Taka Hiszpania może dziękować tylko de Gei, że nie dostali w cymbał wyżej. Jeden obrazek zapadł nam najbardziej w pamięć – długa piłka od Bonucciego na inteligentnie wychodzącego na wolne pole kolegę. Conte wiedział, że obrońca takie piłki potrafi posyłać, bo przecież prowadził go w Juventusie, więc po prostu przeniósł ten schemat do reprezentacji. Zobaczcie tę bramkę z boisk Serie A, porównajcie ją do tej przeciwko Belgom.


Wypalił ten turniej Włochom kapitalnie, a przecież nic na to nie wskazywało. Odpadli po karnych, za co trudno już winić samego Conte, mimo wpuszczenia Freda Flinstone’a Zazy na jedenastki (kolejny dowód, że tutaj trudno cokolwiek przewidzieć i Boruc mógłby też nic nie obronić). Można nawet powiedzieć – zrobili wynik ponad stan, bo pokazali reprezentację złożoną z przeciętnych graczy, ale kapitalnie poukładaną taktycznie. Kogo to zasługa, tłumaczyć nie trzeba.

– Nie mówię „żegnajcie”, tylko „do zobaczenia” – powiedział Conte na konferencji po meczu z Niemcami, a jego słów nie kwitowały bynajmniej podśmiechujki. Odpowiadając na pytanie z początku tekstu: tak, kibice będą za nim tęsknić. Bo mieli trenera, po którym widać jak żyje zespołem (i jest przy tym naturalny) i który umie ten zespół świetnie ogarnąć. Chelsea nie bierze go przecież z przypadku, oni nie wyciągają tylko najlepszych piłkarzy, ale starają się też dawać szanse trenerom, będącym ostatnio na świeczniku – jak choćby kiedyś Jose Mourinho czy Andre Villas-Boas.

Tutaj lepił Conte ze średniego materiału i mimo bolesnej drogi do Bordeaux, gdzie jego podróż się zakończyła, wykręcił świetny wynik. W Londynie potencjał będzie większy – ciekawe, czy rezultat urośnie wprost proporcjonalnie, czy jednak stawka kompletnie go przerośnie.

Fot. FotoPyk

Reklama

Najnowsze

Ekstraklasa

Pertkiewicz: Marchewka zamiast kija z młodzieżowcami, kwota w PJS co najmniej podwojona

Patryk Fabisiak
0
Pertkiewicz: Marchewka zamiast kija z młodzieżowcami, kwota w PJS co najmniej podwojona

Weszło

Komentarze

0 komentarzy

Loading...