Reklama

Łukasz, jak ty nam zaimponowałeś w tej chwili!

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

25 czerwca 2016, 19:44 • 4 min czytania 0 komentarzy

Czy można sobie wyobrazić lepszy występ bramkarza? Czy można racjonalnie wytłumaczyć w jaki sposób Łukasz Fabiański odbił najpierw perfekcyjne uderzenie Rodrigueza, a potem powstrzymał Derdiyoka? Na oba pytania głowa automatycznie obraca nam się w geście negacji, a nasze dłonie – razem z nią. Aż do teraz mamy je bowiem splecione na karku na znak niedowierzania. Trzeba to jasno powiedzieć – Fabian zagrał dziś wzorowo. Bronił w sytuacjach, których, zgodnie z prawami fizyki, wybronić nie mógł, a do tego przy jednym z kontrataków wznowił akcję tak, że gdyby posłać go na Igrzyska, to przywiózłby pewnie medal za rekordowy rzut dyskiem.

Łukasz, jak ty nam zaimponowałeś w tej chwili!

Przez długi czas wydawało się, że przeciwko Irlandii Północnej w bramce stanie właśnie on. Ostatecznie jednak wyłożył się na ostatniej prostej, choć właściwiej byłoby powiedzieć, że przed metą, tuż przed pierwszym meczem na turnieju, wyprzedził go Wojciech Szczęsny. O pół paznokcia. O detale. O drobnostki, które dojrzał Adam Nawałka. Gdy powrócił jednak do swojego naturalnego środowiska, by bronić nieco ponad siedemnastu metrów kwadratowych powierzchni, wyrósł na czołowego zawodnika reprezentacji, a dziś jest bezsprzecznie bohaterem całego narodu. Dla Łukasza Fabiańskiego ostatnie tygodnie to niezły roller-coaster – jeszcze wczoraj z żalem patrzył na to, co utracił na samym finiszu, a dziś ma pełne prawo pierdolnąć whisky pizgnąć piwko… do wszystkiego ma prawo.

Dziś – najpierw było to:

Reklama

Widzieliśmy setki rzutów wolnych w swoim życiu i lepiej uderzył chyba tylko Roberto Carlos z Francuzami, ale tamten strzał to w ogóle inny, niekoniecznie równoległy, wszechświat. Ricardo Rodriguez przymierzył w tej sytuacji do bólu precyzyjnie, a do tego bardzo mocno – gdyby Łukasz został w blokach i nawet nie zdążył mrugnąć okiem, to nikt nie miałby do niego pretensji. Takie strzały to mógł wyjmować, ale słynny Alfonsinho w reklamie płatków śniadaniowych, który już przed strzałem wiedział, gdzie poleci piłka. Jeśli nie zdarzy się nic nieprzewidzianego (na przykład bramkarz odbijający strzał nogami tak, że futbolówka przemierza całe boisko i trafia w okienko), to Fabian za tę akcję będzie głównym faworytem do nagrody za paradę turnieju. A my będziemy oburzeni, jeśli jej nie dostanie.

A potem jeszcze to…

Zdrzemnęła się linia defensywna. Wyjątkowo głupi błąd popełnił Glik. Trybuna za bramką, z dużej mierze złożona ze Szwajcarów, zapłonęła, bo chyba wszyscy widzieli już w piłkę w siatce. Matko, co za refleks, co za przytomność…

Łącznie więc dwie interwencje, które najprawdopodobniej dały nam przepustkę do ćwierćfinału. A do tego masa pewnych wyjść przed bramkę, wyłapanych dośrodkowań i starć bark w bark z przeciwnikami, po których przeciętny człowiek miałby do wymiany wszystkie narządy wewnętrzne i wstrząśnienie mózgu. Przecież ta sytuacja, w której Łukasza skasował Embolo – to jak zderzyć się z rozpędzonym bykiem w trakcie korridy. Fabiański był dziś po prostu niezniszczalny –  nie dość, że bez skrupułów wybiegał po piłkę, to rękawicach miał jeszcze zainstalowany magnes przyciągający piłkę.

Gdy kontuzji doznał Wojtek Szczęsny i jasne stało się, że zastąpi go Łukasz, to natykaliśmy się na różne głosy – nikt oczywiście świetnych dwóch sezonów Fabiana na Wyspach nie podważał, ale dało się słyszeć, że nie potrafi bronić z fajerwerkami. Że jest golkiperem do bólu solidnym, ale nie typem gościa, który wyciągnie stuprocentową sytuację przeciwnika, jakimś cudem odbije piłkę. Dziś zamknął usta wszystkim niedowiarkom. Raz na zawsze pokazał, że ma stalowe jaja, nie ugnie się żadnej presji i nie ma problemu z tym, by w jednym z najważniejszych meczów w historii polskiej piłki wykreować się na bohatera. Akurat dziś. Akurat gdy wszyscy go potrzebowali. Akurat wtedy, gdy pozostałym liderom zdarzyło się kilka gorszych minut. Chapeau bas.

Reklama

Na koniec nie może być inaczej – oddajmy głos panu Stefanowi „Siarze” Siarzewskiemu. Oczywiście, w rolę Wąskiego wciela się sami wiecie kto.

Najnowsze

1 liga

Jeśli oglądaliście mecz tylko w ostatnich minutach, to nic nie straciliście

Piotr Rzepecki
0
Jeśli oglądaliście mecz tylko w ostatnich minutach, to nic nie straciliście

Komentarze

0 komentarzy

Loading...