Reklama

Spadek Bełchatowa i „Dolcanowy” absurd na koniec sezonu

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

29 maja 2016, 16:55 • 3 min czytania 0 komentarzy

Sezon 2011/12. Województwo łódzkie na piłkarskiej mapie Polski stoi mocno, bardzo mocno, pokazując, że w Ekstraklasie ma swoich trzech przedstawicieli. Dokładnie cztery lata później ŁKS zmaga się na czwartym szczeblu rozgrywek, Widzew – na piątym (choć najpewniej wywalczy awans). Z kolei GKS Bełchatów zalicza drugi spadek z rzędu i ląduje na trzecim poziomie. Niebywały upadek.

Spadek Bełchatowa i „Dolcanowy” absurd na koniec sezonu

Przypomina nam się, jak w sierpniu rozmawialiśmy z Rafałem Ulatowskim. Słychać było, że facet zaczynał mieć już niemałe kłopoty finansowe, że ciągle inwestowanie w siebie i własny rozwój weryfikował rynek. Weryfikował, bo nie oferował mu żadnej pracy. Wtedy nowy trener Bełchatowa opowiadał na Weszło: – Nie jest 40-latkowi łatwo budzić się codziennie rano i nie mieć konkretnego planu na przyszłość. Nikogo nie interesowało, czy wstaję o szóstej, czy o jedenastej.

No cóż, teraz też nikogo nie będzie interesowało, czy pan Ulatowski wstanie o szóstej, czy może przeleży cały dzień w łóżku. Wynik, jaki osiągnął z GKS-em Bełchatów, może wyrzucić go dożywotnio z trenerskiej karuzeli. Przed sezonem plan był prosty: stworzyć podstawy pod zespół, który za rok, dwa będzie walczył o Ekstraklasę. No to nie powalczy.

Bełchatowianie, żeby dalej liczyć się w grze o utrzymanie, potrzebowali zwycięstwa w przedostatniej kolejce. Rywal wydawał się wymarzony – Rozwój Katowice zdążył już zapewnić sobie spadek, nie rywalizował dziś o nic, a po blisko pół godzinie przegrywał. Ale z czasem sprawy w swoje ręce wziął Tomasz Wróbel, były zawodnik GKS-u, który sam strzelił gola, a kolejnego wypracował Konradowi Nowakowi.

2:1 dla Rozwoju, spadek bełchatowian i pytania: czy taką ambicję, zaangażowanie prezentować się ludzie, którzy grają o życie?

Reklama

**

Przed tą kolejką wiadome było jedno – jeśli GKS Bełchatów przegra w Katowicach, to sprawa spadkowiczów zostanie rozstrzygnięta. Ale w przypadku remisu czy zwycięstwa, znów należałoby w pośpiechu odświeżać analizę wariantów przygotowywaną przez 90minut.pl. Ale skoro podopieczni trenera Ulatowskiego rękawicy nie podjęli – odetchnąć mogą w Chojnicach, Grudziądzu, Olsztynie i Suwałkach. Tam dwie godziny temu do utrzymania brakowało jeszcze kropki nad „i”.

Zresztą, uwagę na siebie zwracają piłkarze Olimpii, którzy zimą mieli na koncie trzy zwycięstwa i tracili siedem punktów do bezpiecznej pozycji. Tymczasem w czternastu spotkaniach tego roku ugrali 28 „oczek” (już włącznie z Dolcanem) – dwa razy więcej niż w dziewiętnastu spotkaniach jesienią. Jacek Paszulewicz, który jest na początku trenerskiej przygody, pokazał, że warto mieć go na oku. W dzisiejszym spotkaniu wiosennych rewelacji górą nad Sandecją Nowy Sącz też była jego Olimpia.

Warto natomiast zaznaczyć, że pierwszego gola w sezonie zdobył Dawid Janczyk. Jego powrót, do poziomu nawet pierwszoligowego, trwa znacznie dłużej, niż sądziliśmy.

**

Przed ostatnią kolejką wciąż nie wiadomo, kto zagra w barażach o utrzymanie. Możliwości są dwie – albo Pogoń Siedlce, albo MKS Kluczbork.

Reklama

I tutaj zaczyna się robić zabawnie. Ci drudzy na koniec sezonu mierzą się z Dolcanem, więc trzy punkty mają dopisane już teraz. Jeżeli w Siedlcach chcą się bezpośrednio utrzymać – z Chojniczanką muszą wygrać. Paradoksalnie, w przypadku remisu… piłkarze Pogoni de facto zdobyliby na boisku więcej punktów od Kluczborka (w tabeli mieliby mniej), a to dlatego, że za Dolcan nie otrzymali zwycięstwa odgórnie, tylko zdążyli jesienią dwukrotnie się z nimi zmierzyć – i dwa razy przegrać.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...