Reklama

Lech wykluczony z Pucharu Polski i Superpucharu? Jest wniosek

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

25 maja 2016, 08:30 • 9 min czytania 0 komentarzy

Krzysztof Malinowski, Rzecznik Ochrony Praw Związkowego PZPN, domaga się kary wykluczenia Lecha Poznań z rozgrywek Pucharu Polski w sezonie 2016/17 oraz rozgrywek o Superpuchar 2016 – czytamy dziś w Przeglądzie Sportowym.

Lech wykluczony z Pucharu Polski i Superpucharu? Jest wniosek

FAKT

f1

Na początek reprezentacja Polski i tekst, jak futbol wykańcza nasze gwiazdy.

W niedzielę ciało wyeksploatowanego w ostatnich miesiącach do granic Grzegorza Krychowiaka (26 l.) nie wytrzymało – nazywany „Niezniszczalnym” albo „Iron Manem” defensywny pomocnik reprezentacji Polski naciągnął mięsień uda prawej nogi. To jego drugi uraz w tym roku – w lutym i przez połowę marca leczył prawe kolano, w którym na treningu naderwał więzadło poboczne.

Reklama

Fakt podaje też, że kiedyś było łatwiej, wyciągając przykład Zbigniewa Bońka z 1985 roku, który z Juventusem potrzebował do zdobycia Pucharu Europy czterech dwumeczów. Dla porównania: Sevilla do zwycięstwa w LE potrzebowała dziewięć spotkań, ale… tylko w tym roku. Jest też zestawienie, ile grał Boniek, a ile gra Lewandowski. Więcej, oczywiście, ten drugi.

Mistrzostwa to marzenia z dzieciństwa – mówi Bartosz Kapustka.

Czy selekcjoner doradzał ci, żebyś pomyślał o transferze dopiero po mistrzostwach Europy?
– Nikt jeszcze nie podjął decyzji, kto będzie odchodził z klubu, a kto nie. Raczej w mediach jest kreowane, że myślami jestem poza Cracovią. ja staram się wyłączyć z jakichkolwiek spekulacji, by jak najlepiej pracować na treningach z kadrą.

Czy czujesz stres związany ze zbliżającymi się mistrzostwami?
– Mistrzostwa to marzenia z dzieciństwa. Nie myślę o presji, czuję radość i myślę, że to będzie wspaniała przygoda.

f2

Na kogo trafi Legia?

Reklama

Najpierw mistrz Węgier Ferencvaros Budapeszt, później norweski Rosenborg Trondheim, a na końcu grecki Olympiakos Pireus – tak może wyglądać droga Legii do Ligi Mistrzów. Ale to najgorszy scenariusz z możliwych. (…) Pierwszego z nich poznają podczas losowania 20 czerwca. Legia będzie rozstawiona, co oznacza, że nie powinna trafić na mocnego przeciwnika. W gronie potencjalnych rywali jest jednak kilka zespołów mogących sprawić problemy warszawskiej ekipie. To wspomniany Ferencvaros, szwedzki IFK Norrkoping czy słoweńska Olimpija Lublana, drużyna Miroslava Radovicia (32 l.).

Dwie informacje transferowe:
– Furman wraca do Tuluzy, ale za moment znów zostanie wypożyczony (chętna jest m.in. Cracovia)
– Śląsk chce, by Dudu podpisał nowy kontrakt, w zamian – klub pomoże mu w załatwieniu polskiego obywatelstwa

GAZETA WYBORCZA

Jedna strona o piłce – futbol reprezentacyjny i zagraniczny.

gw

Milik kwitnący.

Wiadomo, jak obaj jesteśmy pazerni na gole – mówi Arkadiusz Milik, który wraz z Robertem Lewandowskim tworzy najskuteczniejszy duet napastników na Euro 2016 Snajperzy reprezentacji Polski razem wzięci uzbierali w Ajaxie Amsterdam i Bayernie Monachium 66 bramek, więc jest niemożliwe, by ktokolwiek przywiózł na mistrzostwa atak z okazalszym bilansem klubowym w bieżącym sezonie. Zbliżony dorobek mogliby mieć Francuzi Antoine Griezmann oraz Karim Benzema (60), ale ten ostatni został wyrzucony z reprezentacji ze względów obyczajowo-kryminalnych (miał uczestniczyć w szantażowaniu kolegi z szatni, czeka na proces). Polscy kibice z naturalnych przyczyn wierzą przede wszystkim w niezawodność Lewandowskiego, ale doświadczenie nakazuje pamiętać, że gracze najwybitniejsi – zawsze wytarmoszeni sezonem klubowym – podczas MŚ i ME często walczą z samymi sobą. Cierpi zazwyczaj nawet superatleta formatu Cristiano Ronaldo, którego teraz bolą mięśnie przed sobotnim finałem Ligi Mistrzów. I niewykluczone, że naszemu bohaterowi z Bayernu (też sprawiał wrażenie wymęczonego w sobotnim meczu o Puchar Niemiec) będzie ciężko. Że lekkość, jakże potrzebną polegającemu na precyzji strzału napastnikowi, będzie czuł raczej Milik. On wygląda wręcz kwitnąco. We wtorek w Arłamowie żartował, że „medalami” obłowił się już na ubiegłotygodniowym zgrupowaniu w nadmorskiej Juracie, bo wygrał tam i wewnątrzreprezentacyjny turniej na PlayStation, i turniej siatkonogi (tworzył drużynę z Arturem Sobiechem oraz doproszonym na zajęcia bramkarzem Arki Gdynia Konradem Jałochą, ale to on efektownymi zagraniami rozstrzygnął finał). I można by puścić jego słowa mimo uszu, gdyby nie to, że Milik istotnie wydaje się najszybciej odzyskiwać świeżość.

I jeszcze Dariusz Wołowski nadaje prosto z Madrytu: Bratobójcza gra pomników.

W stolicy futbolowej Europy gorączka narasta. Atlético i Real odwołują się do swoich symboli, które mają im pomóc w zwycięstwie. (…) Przez prawie 250 lat Neptun i Kybele istnieli w harmonii. Aż podzielili ich kibice Atletico i Realu. Gdyby Kybele mogła przemówić, opowiedziałaby te wszystkie brewerie wyprawiane przez fanów królewskiego klubu po zwycięstwach. Kiedyś urwali jej fragment dłoni, bo zwyczaj był taki, że zawieszali na niej barwy Realu. Władze Madrytu zabroniły imprez pod fontanną na jakiś czas, a już na pewno wspinaczki na pomnik. Ale przecież Madryt dumny jest z Realu. Najbardziej utytułowanego i najbogatszego klubu świata. „Los Blancos” zdobyli aż 10 razy tytuł najlepszej drużyny Europy. Atletico ma im czego zazdrościć, toteż gdy dwa lata temu, gdy odzyskali mistrzostwo Hiszpanii stoper Diego Godin zaśpiewał: „Niech się dowiedzą Biali, kto rządzi w stolicy”. Niestety dla Atletico na odpowiedź nie trzeba było długo czekać. Kilkanaście dni później oba madryckie kluby spotkały się w Lizbonie, w finale Ligi Mistrzów. Atletico prowadziło do 93. min, gdy gol Sergio Ramosa odwrócił losy rywalizacji. Kapitan „Królewskich” jeszcze tej samej nocy dotarł pod fontannę Kybele i zaśpiewał „Niech się dowiedzą Indianie, kto rządzi w stolicy”. Pod pomnikiem zebrało się wtedy ponad 2 miliony ludzi. Stałem w takim tłumie, że fontanny nikt z nas nawet nie mógł widzieć. Usłyszeliśmy śpiew, a właściwie ryk piłkarzy Realu dzięki mikrofonom rozstawionym wzdłuż ulic. Madryt od wielu dni szykował się do świętowania. Stalowe rusztowania, podesty wzniesiono wokół Neptuna i Kybele, bo nikt nie mógł wiedzieć, kto wygra.

SUPER EXPRESS

se

Kamil Glik cudem uniknął śmierci. Fragment biografii „Liczy się charakter”.

„Boże, nie odbieraj mi dziecka!” – krzyczał zdesperowany Jacek, ojciec Kamila. Babcia Krystyna pobiegła do kościoła przy Katowickiej i błagała Boga o życie wnuka… Gdy wcześniej przyjechał z mamą do babci, był cały siny. Usta, twarz. I te dziwne plamy. Nie dał się nawet z wózka wyciągnąć… W szpitalu lekarz kazał rozebrać chłopca. Wybroczyny pokrywały całe ciało. Doktor pokręcił głową. Nie wierzył, że maluch jest w stanie jeszcze ustać na nogach. W tym samym czasie sześcioro dzieci w okolicy zmarło na sepsę”. „Kazali nam czekać na wyniki do 23. Kiedy przyszły, okazało się, że to cała litania. Wszystko było zajęte! – opowiada z przejęciem babcia piłkarza. – Kamil płakał, a zrozpaczony Jacek krzyczał. Ile ja wtedy wylałam łez… Potem dowiedziałam się od pielęgniarki, że dwa razy robili mu punkcję kręgosłupa. To był cud, cud od Boga, że z tego wtedy wyszedł” . „11 dni spędził w szpitalu dziecięcym – dodaje Grażyna, mama Kamila. – Potem, pamiętam, jak ordynator mówił, że tylko jeden procent dzieci na świecie wychodzi z tego tak szybko jak Kamil”. Chorobę udało się pokonać, ale kłopoty się nie skończyły. Ojciec piłkarza, Jacek, przegrywał walkę z nałogiem. Mama Kamila: „Często nie było łatwo, bo mąż nadużywał alkoholu. W trakcie kłótni Kamil zawsze stawał po mojej stronie. Raz doszło do takiej awantury, że wziął piłkarskiego buta i cisnął nim w ojca. But poleciał w okno i rozbił szybę. Kiedy potem był w Hiszpanii, nawet się cieszyłam, że go nie ma w domu, bo między nim a mężem dochodziło do spięć”.

se2

I jeszcze tekścik o Krychowiaku, o którego kolano drży cała Polska.

„Krycha” doznał urazu w pierwszej połowie meczu Sevilla – Barcelona (0:2) w finale Pucharu Króla Hiszpanii. Na Twitterze napisał, że odnowiła mu się kontuzja kolana, którą leczył na początku roku. Jednak sztab medyczny kadry ustalił, że sprawa nie jest aż tak poważna. – Grzesiek w pewnym momencie poczuł ból – mówi „Super Expressowi” lekarz reprezentacji Jacek Jaroszewski (43 l.). – Przez chwilę obawiał się, że to będzie większy problem, ale minęło kilkanaście minut i ból ustąpił. Mógł normalnie kontynuować grę. Doszło do naciągnięcia jednego z trzech mięśni hamstringów, czyli mięśni kulszowo-goleniowych na poziomie przyczepu dystalnego, a więc kolana. Na szczęście jednak samo kolano nie ucierpiało. Poza tym nie jest to ani ten sam problem, ani nawet podobny do tego, który miał w styczniu, kiedy doszło do naderwania więzadła pobocznego. Jest to uraz lżejszy. Krychowiak od razu rozpoczął rehabilitację. W czwartek ma pojawić się na zgrupowaniu w Arłamowie.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Okładka wypchana wszelakimi sprawami.

ps

Temat dnia: Słona cena za rolę niezastąpionego.

W moich czasach piłkarze stawali się atletami, dziś atleci próbują być piłkarzami – powiedział rok temu w wywiadzie dla weszlo.com znany szkocki piłkarz Colin Hendry, który 20 lat temu w koszulce Blackburn rywalizował z Legią w Lidze Mistrzów. Wtedy zawodnicy rzadko przekraczali barierę 40 spotkań w sezonie, teraz normą jest i 60 występów we wszystkich rozgrywkach. Głowa chce, organizm nie wytrzymuje – Krychowiak, niestety, jest najświeższym i smutnym dla nas przykładem. (…) Obecnie, w poukładanym z chirurgiczną precyzją kalendarzu UEFA, takie historie jak Zbigniewa Bońka z maja 1985 roku już nie mają prawa się zdarzyć. Kiedyś mecze reprezentacji odbywały się w terminach spotkań ligowych i piłkarze, szczególnie z klubów zagranicznych, mieli dylemat. 11 listopada 1987 roku Walijczyk Mark Hughes zagrał w Pradze mecz w reprezentacji, wsiadł w prywatny samolot Bayernu i tego samego dnia wieczorem pomógł zespołowi z Monachium wygrać spotkanie Bundesligi z Borussią Mönchengladbach. 13 listopada 1985 roku Duńczyk Soren Lerby zagrał godzinę w kadrze przeciwko Irlandii w Dublinie, po czym prywatnym samolotem wrócił do Monachium i w barwach Bayernu wystąpił w Pucharze Niemiec przeciwko Bochum (1:1).

ps2

Krajowe tematy:
– Trudna droga Legii do raju
– Furman znów wraca do Polski
– Paszport dla Dudu za obniżkę pensji w nowym kontrakcie
– Zdenek Ondrasek na skrzydłowego był za leniwy
– Danielewicz odchodzi z Górnika Łęczna
– Lokeren nie chce Filipa Starzyńskiego
– Zubas może trafić do Arki

Lech może zostać wyrzucony z pucharu.

ps3

Przypomnijmy, że 2 maja podczas rozgrywanego na Stadionie Narodowym w Warszawie spotkania pomiędzy Lechem a Legią (0:1) kibice obu klubów odpalali środki pirotechniczne. Fani Kolejorza rzucali na boisko race. Jedna z nich trafiła bramkarza warszawskiego zespołu, Arkadiusza Malarza. (…) Teraz Rzecznik Ochrony Prawa Związkowego PZPN Krzysztof Malinowski zaskarżył decyzję. Dotarliśmy do jego pisma wysłanego do Komisji Dyscyplinarnej. Czytamy w nim: „Zaskarżonemu orzeczeniu zarzucam: rażącą niewspółmierność orzeczonej kary zasadniczej zakazu rozgrywania meczów z udziałem publiczności na całym obiekcie sportowym, w miejscowości będącej siedzibą klubu w rozgrywkach Pucharu Polski w wymiarze jednego roku oraz w meczu o Superpuchar Polski w roku 2016, a także kary zasadniczej zakazu wyjazdów zorganizowanych grup kibiców na mecze piłkarskie Pucharu Polski w wymiarze jednego roku oraz meczu o Superpuchar Polski w roku 2016 (punkt 1 i 2 zaskarżonego orzeczenia), albowiem orzeczona kara w nieadekwatnym stopniu z punktu widzenia szkodliwości przewinienia dyscyplinarnego realizuje cele w zakresie jej oddziaływania na środowisko piłkarskie”. I dalej na podstawie Regulaminu Dyscyplinarnego PZPN, Malinowski wnosi o zmianę zaskarżonego orzeczenia w punktach 1 i 2. To te kary wymienione powyżej. Domaga się „w miejsce orzeczonych w punkcie 1 i 2 kar zasadniczych wymierzenie na podstawie […] kary wykluczenia z rozgrywek Pucharu Polski w sezonie 2016/2017 oraz rozgrywek o Superpuchar 2016”. Dodatkowo podtrzymuje karę w punkcie 3., a w 4. chciałby rozstrzygnięcia polegającego na karze dodatkowej.

ps4

Pogoń Moskala ma grać efektownie.

Prezes Jarosław Mroczek i dyrektor sportowy Maciej Stolarczyk zapowiadali, że w tym tygodniu ogłoszą nazwisko nowego trenera i dotrzymali słowa. W następnym sezonie Pogoń poprowadzi Kazimierz Moskal, który podpisał z władzami szczecińskiego klubu roczny kontrakt z opcją przedłużenia umowy. – Liczymy, że zespół będzie grał ładnie i skutecznie – powiedział Mroczek na konferencji prasowej. Właśnie styl gry Portowców był jednym z powodów nieprzedłużenia umowy z Czesławem Michniewiczem (nieoficjalnie wpływ miały również złe relacje szkoleniowca z częścią zespołu). Pogoń do przedostatniej kolejki walczyła o awans do europejskich pucharów, ale działacze i kibice mieli pretensje o defensywną, mało atrakcyjną taktykę. – Drużyna ma przyciągać grą fanów na stadion. Były efekty w postaci miejsca w tabeli, ale brakowało efektowności – tłumaczył kilka dni temu na antenie Radia Szczecin prezes Mroczek. Pierwsze wypowiedzi Moskala jako szkoleniowca Pogoni znakomicie wpisują się w wizję szefów klubu. – Jestem optymistą. Wierzę, że ta drużyna będzie grała dobrze w piłkę. Zawsze chciałem, aby zespoły kierowane przeze mnie prowadziły grę. Wiem, że przede wszystkim liczą się wyniki, jednak poprzez ofensywną taktykę łatwiej oddawać strzały i zdobywać bramki. W Pogoni są zawodnicy, którzy potrafią tak grać – stwierdził nowy opiekun Portowców.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Pertkiewicz: Marchewka zamiast kija z młodzieżowcami, kwota w PJS co najmniej podwojona

Patryk Fabisiak
2
Pertkiewicz: Marchewka zamiast kija z młodzieżowcami, kwota w PJS co najmniej podwojona

Komentarze

0 komentarzy

Loading...