Reklama

Legia United. Warszawa naprawdę na to czekała…

redakcja

Autor:redakcja

16 maja 2016, 09:57 • 5 min czytania 0 komentarzy

Gdy Stanisław Czerczesow przekonywał, że nikt sobie nie wyobrażał, że Legia będzie liderem po 36 kolejkach szydziliśmy: ma rację, jak można się było tego spodziewać po klubie z tak małego miasteczka, z garstką kibiców na trybunach i tak skromnym budżetem. Stołeczny zespół od początku był „underdogiem”, a jego historia to niemal kopia mistrzowskiej drogi Leicester City, na której biedak pokonał szejków – tyle że zamiast Manchesteru City Legia odstawiła potężnego Piasta, a w miejsce Arsenalu pojawił się bogacz ze Szczecina.

Legia United. Warszawa naprawdę na to czekała…

A jaka jest rzeczywistość? Rzeczywistość, którą pokazała także mistrzowska feta z imponującym przemarszem i przytłaczającą rozmachem imprezą na „Starówce”, jest taka, że slogan „Legia United” ukuty właśnie przez rosyjskiego trenera to nie życzenie, ale fakt. Że slogan „Warszawa United” to nie jest jakieś reklamowe hasło, ale rzetelny opis obecnego stanu w mieście.

wideo wykonane smartfonem Samsung Galaxy S7 Edge

Już na Dworcu Centralnym do taksówek zaganiał mężczyzna w koszulce na stulecie Legii. Zresztą, duża część z tych taksówek była ozdobiona chorągiewkami w barwy klubu. Na „patelni” w charakterystycznych barwach występowali i roznosiciele ulotek, i goście, którzy już we wczesnych godzinach porannych rozpoczęli świętowanie tytułu. Na kilka godzin przed meczem zapełnione kibicami były i puby w centrum, i każda, nawet najmniejsza miejscówka na Rozbrat. Im bliżej stadionu, tym więcej śpiewów, więcej grup, więcej koszulek, więcej symboli. Kolejne „podskakujące” od dopingu autobusy, oczywiście też z chorągiewkami Legii, zwoziły na Łazienkowską jakieś nieprzeliczalne masy ludzi.

Reklama

wideo wykonane smartfonem Samsung Galaxy S7 Edge

Trzydzieści tysięcy na stadionie, komplet – to było jasne od dawna. Ale prawdziwą manifestacją siły dzisiejszej Legii było to, co działo się poza trybunami. W restauracji pod „Żyletą” przelało się tyle piwa, że zyski z tego dnia mogłyby niektórym klubom z niższych lig pokryć budżet na cały sezon. Sportsbar na długo przed meczem był zwyczajnie przepełniony – kibice wylewali się z niego szczelnie zapełniając cały chodnik przed trybuną. Tam doping zerwał się o wiele wcześniej niż za bramką na obiekcie. Przy telebimie i kilkunastu ekranach zgromadzili się ci, których trybuny nie zdołały pomieścić. A tego typu osób było o wiele więcej – pod słynnym „Źródełkiem” doping również trwał niemal cały mecz a obłożenie lokalu zdecydowanie przerosło możliwości, że tak to określimy – przestrzenne.

wideo wykonane smartfonem Samsung Galaxy S7 Edge

To, co jednak najmocniej przykuwało uwagę to nie liczba, to nie kondycja gardeł – ale zyski ze strony klubu. Legia dokonała czegoś, co do tej pory było niemal niemożliwe. We wspomnianych barach połowa kibiców ubrana była w ciuchy z nowej kolekcji Legii, część zresztą kupowała je na miejscu w sklepie, który na kilka godzin przed meczem również przeżywał prawdziwe oblężenie. Klubowe dresy, klubowe koszulki, klubowe bluzy, klubowe skarpetki. Jedni zakładali legijne gadżety pod marynarki, inni pewnie ostatni raz zdejmowali je przy okazji meczu z Piastem. Tu też widać było to wyjątkowe zjednoczenie, tutaj też dało się zauważyć, że na Łazienkowską przyjechały wszystkie warstwy społeczne Warszawy. Zresztą, najlepszym wyznacznikiem był chyba w tym wypadku środek transportu. Ludzie w autobusach, spacerowicze, kolejni na rowerach miejskich, dwóch młodych łebków na deskorolkach, no i cała plejada samochodów, od kilkunastoletnich rzęchów po świeżo wyprowadzone z salonu błyskotki, które już wyposażono w zapach (z oficjalnego sklepu) i chorągiewkę w barwach.

Reklama

Dwa potężne atuty Legii, które wczoraj było widać najwyraźniej. Nauczenie publiki wspierania klubu mocniej, niż tylko bilonem za bilet oraz nauczenie wszystkich grup kibiców, od fanatyków aż po VIP-ów, że zabawa przy Łazienkowskiej zaczyna się już kilka godzin przed meczem. „Zyski z dnia meczowego” – dział, w który księgowe w wielu klubach przez lata wpisywały straty, bo przecież ochrona, bo przecież kary, bo przecież oświetlenie. Teraz Legia ten matchday faktycznie wykorzystała w pełni.

A wraz z kolejnymi minutami na murawie, wraz z pogarszającą się sytuacją Piasta – pod stadion waliło coraz więcej ludzi. Ilu ostatecznie świętowało mistrzostwo pod obiektem? Na trasie między Źródełkiem a Sportsbarem? W obu tych knajpach? Pod wiaduktem kawałek dalej? Trudno w ogóle to wszystko oszacować.

Podobnie zresztą jak długość marszu, szerokość pochodu, liczbę uczestników i ich jakąkolwiek charakterystykę już na Starym Mieście. Było czerwono od rac, biało od koszulek oraz tak gęsto, że momentami faktycznie dominowało wrażenie – cała Warszawa wypełzła na ulice. A przecież w głównej części fety nie brali udziału ci, którzy zginęli w pubach i barach gdzieś po drodze, ci, którzy opijanie sukcesu zaczęli jeszcze przed pierwszą bramką dla Legii. Ani ratusz, ani policja nie podadzą dokładnych liczb, bo to zwyczajnie niemożliwe. Ale biorąc pod uwagę reakcje na pochód Legii, biorąc pod uwagę ile ludzi dość spontanicznie dołączyło do świętowania – nie będzie przesadą stwierdzenie, że świętowała cała Warszawa.

Warszawa United. A dziś – Kac Wawa. Ale przy dublecie na stulecie, przy spełnieniu wymarzonego przez kibiców scenariusza, przy zrealizowaniu w stu procentach założeń na ten sezon – można.

Wszystkie multimedia nagrano smartfonem Samsung Galaxy S7 Edge.

Najnowsze

1 liga

Grał przeciwko Realowi i Barcelonie, jest testowany przez Arkę

Szymon Piórek
0
Grał przeciwko Realowi i Barcelonie, jest testowany przez Arkę

Ekstraklasa

Komentarze

0 komentarzy

Loading...