Reklama

Morientes w „PS”: Nie wyobrażałem sobie Zidane’a jako szkoleniowca

redakcja

Autor:redakcja

04 maja 2016, 08:10 • 8 min czytania 0 komentarzy

Fernando Morientes nie spodziewał się, że Zidane zostanie trenerem. – Nigdy o tym nie wspominał, był bardzo zamknięty w sobie, koncentrował się tylko na swojej pracy, czyli grze w piłkę. Ale kiedy zbliża się koniec kariery piłkarskiej, często zmieniają się priorytety i tak też było w jego przypadku. Dobrze się przygotował do nowej roli i radzi sobie doskonale. Uważam, że może tutaj wyznaczyć pewną epokę i dokonać wielkich rzeczy, chociaż dobrze wiemy, że w Realu nie jest to łatwe – mówi w „Przeglądzie Sportowym”. Dzisiejsza prasa dobitnie pokazuje, na jak straconej pozycji w stosunku do internetu jest papier. Dziś (w środę) dominują teksty o… poniedziałkowym finale Pucharu Polski na Narodowym.

Morientes w „PS”: Nie wyobrażałem sobie Zidane’a jako szkoleniowca

FAKT

31

Ograniczymy zatem teksty o finale do minimum. Przegrana z Legią może być opłakana w skutkach dla Jana Urbana, który być może przegrał szansę na przedłużenie kontraktu.

– Mój kontrakt byłby automatycznie przedłużony tylko w przypadku awansu do europejskich pucharów – przyznał szkoleniowiec. W momencie, kiedy wypowiadał te słowa, autokar z piłkarzami Kolejorza wyjeżdżał z podziemnego parkingu Stadionu Narodowego, na którym poznaniacy przegrali z Legią 0:1. – Kurczę, uciekają mi – stwierdził Urban. Natychmiast padła uwaga, że może już nie pracuje w Lechu. – Może… Można się domyślać, co się stanie – stwierdził trener, starając się nie tracąc w całej sytuacji poczucia humoru.

Reklama

31

I to by było w zasadzie tyle. Mamy jeszcze tekst o chuliganach, śmietance jaka pojawiła się na stadionie w Warszawie i o Malarzu, dla którego to pierwszy puchar w życiu. Do tego informacja o mistrzostwie Leicester, sprawozdanie z Bayern – Atletico i informacja, że Mateusz Szczepaniak jest już prawie dogadany z Cracovią.

Czyli niewiele do czytania.

GAZETA WYBORCZA

32

Dziś w „Wyborczej” sporo piłkarskich tekstów. Leicester wystrzelone w kosmos.

Reklama

Jeśli oni mogli zdobyć mistrzostwo Anglii, odnalezienie potwora z Loch Ness wcale nie jest takie nieprawdopodobne. Nie jest to pewnie – jak chcieliby Anglicy – największa sensacja w historii futbolu. Cztery lata temu mistrzostwo Francji wzięło Montpellier, sezon wcześniej broniące się przed spadkiem do II ligi, rywalizujące z zasilanym już katarskimi pieniędzmi Paris Saint-Germain. We Włoszech w 1984 r. maleńka Verona wyprzedziła Juventus Platiniego i Bońka oraz Inter Rummeniggego. W Niemczech w 1998 r. po tytuł sięgnął beniaminek z Kaiserslautern. W Anglii w 1978 r. ligę wygrał beniaminek z Nottingham Forest. A sezon później zdobył jeszcze Puchar Europy. Te porównania nie mają jednak sensu, tak jak w 2004 r. nie miało sensu roztrząsanie, czy mistrzostwo Europy Grecji jest jednak większą sensacją niż złoto Danii z 1992 r. Leicester cały sezon słyszało, że jest liderem o króciutkim terminie przydatności, ale jednak pierwsze miejsce utrzymało. Dziś liczy się tylko to, że osiągnęło coś, co wydawało się niewyobrażalne. Latem dziennikarze (w tym niżej podpisany) typowali, że Leicester wyląduje w II lidze, a bukmacherzy za jednego funta postawionego na pierwsze mistrzostwo w historii klubu oferowali 5 tys. Więcej niż za to, że odnaleziony zostanie potwór z Loch Ness (1:500), Alex Ferguson wygra „Taniec z gwiazdami” (1:1000), a Kim Kardashian zostanie prezydentką USA (1:2000).

33

Atletico wczoraj przeżyło. W przeciwieństwie do Guardioli.

Trudno sobie nawet wyobrazić, jak ciężkie oskarżenia usłyszy na pożegnanie – odchodzi do Manchesteru City – skoro werbalnie wychłostany został jeszcze przed rewanżem z Atlético. W seansie tortur uczestniczyli przede wszystkim monachijscy szkoleniowcy z przeszłości. Ottmar Hitzfeld obwołał Guardiolę „taktycznym oszołomem”, który „odseparował się od własnej drużyny”, natomiast Giovanni Trapattoni zdyskwalifikował całą wizję jego futbolu, z odrazą mówiąc o wywołującym senność „trzymaniu piłki przez pół godziny bez naciśnięcia spustu”. I według reporterów bliskich Ba-yernowi postanowił to miasto opuścić także dlatego, że czuł się tam otoczony wrogami, niedoceniony, nierozumiany. Choć piłkarze pewnie kroczą po trzeci tytuł mistrzów Bundesligi pod jego zwierzchnictwem, choć poprzednie zdobywali z przygniatającą przewagą nad resztą stawki, to bawarskie środowisko jest wiecznie niezadowolone. A nieustające dopieszczanie gry polegającej na totalnym utrzymywaniu piłki i totalnej wymienności pozycji, nad którym Guardiola pracuje wręcz obsesyjnie, zbyt często uchodzi za jałową sztukę dla sztuki.

SUPER EXPRESS

34

Echa finału Pucharu Polski. Lech wyrzucony z rozgrywek w przyszłym sezonie?

Za chamskie wybryki swoich fanów zapłaci Lech. – Nie chcę wychodzić przed orkiestrę, bo całą sprawą zajmiemy się w środę na posiedzeniu komisji dyscypliny, ale jeżeli wina strony poznańskiej zostanie potwierdzona, to mamy cały wachlarz sankcji uwzględnionych w regulaminie. Łącznie z najwyższą karą finansową, która może sięgnąć nawet pół miliona złotych – powiedział „Super Expressowi” rzecznik dyscyplinarny PZPN Adam Gilarski. Mecenas Gilarski stwierdził też, że w całej gamie restrykcji istnieje również możliwość czasowej dyskwalifikacji Lecha Poznań z rozgrywek Pucharu Polski.

Dalej teksty o Leicester i o tym, że Lewy został wykopany z Ligi Mistrzów. Odpuszczamy.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Okładka:

35

Teksty o Pucharze Polski omijamy, nic nowego się nie dowiedzieliśmy. Idziemy dalej – Cracovia może poszczycić się świetną skutecznością z rzutów rożnych.

Pasy zamieniły na bramkę 5,68 procent kornerów, co jest najlepszym wynikiem w lidze. Drugi pod tym względem jest Ruch, który bramką kończy 5,1 procent rzutów rożnych. Na przeciwnym biegunie znajduje się Górnik Łęczna. Ekipa Jurija Szatałowa miała w tym sezonie 176 rzutów rożnych, a strzeliła tylko jednego gola. To skuteczność na poziomie 0,58 procent. (…) Trener Pasów Jacek Zieliński od początku pracy w Cracovii postawił na stałe fragmenty gry. – Motoryki nie da się już poprawić, więc postawiliśmy między innymi na szlifowanie rzutów wolnych i rożnych – mówił podczas poprzedniego sezonu. (…) Co ciekawe Cracovia jest mistrzem w kornerach, ale ani jedna akcja po rzucie wolnym nie przyniosła jej gola. Jest to więc problem, nad którym muszą solidnie popracować.

36

W strzelanie po rogach najbardziej zamieszani są Covilo, Jendrisek i wykonujący je Cetnarski. Dalej kolejna zabawa liczbami. Piast rządzi dzięki obcokrajowcom.

Aż 38 z 57 bramek, czyli 66,7 procent dorobku drużyny, zdobyli dla wicelidera cudzoziemcy. Lepsza jest tylko Legia. Gole jej zagranicznych piłkarzy to 69,8 procent, ale trzeba dodać, że w tym jest 26 trafień Nemanji Nikolicia. W gliwickim klubie strzelanie goli, ale także kreowanie sytuacji bramkowych to domena kilku zawodników. W tym sezonie najskuteczniejszymi są dwa napastnicy – Martin Nespor i Josip Barisić, którzy po 10 razy pokonywali bramkarzy rywali. Wspierają ich Sasa Żivec, Patrik Mraz oraz Kamil Vacek. Piast w grupie mistrzowskiej jeszcze nie przegrał (2 zwycięstwa i 2 remisy), a aż 6 z 8 bramek w tej fazie rozgrywek to zasługa zagranicznych piłkarzy. – Dla mnie sytuacja, w której się znajdujemy, to bajka. Trochę już przeżyłem, ale to co spotyka mnie w Gliwicach jest jak jakiś kosmos. Robię swoje i naprawdę nie ma dla mnie znaczenia, czy ja strzelam, czy koledzy. Liczy się wynik – przyznaje Nespor.

37

Ran(y)ieri – tekst Przemysława Rudzkiego o szkoleniowcu, o którym już nikt nie spodziewał się mistrzostwa Anglii.

Jeśli wydaje wam się, że to uroczy pan, który tylko uśmiecha się głupkowato przy linii bocznej, jesteście w błędzie. Ranieri nigdy nie bał się mówić tego, co myśli, ani na temat własnej pracy, ani oceniając przełożonych. – Jestem uroczym panem, dopóki wszyscy robią to, co chcę – stwierdził. Kiedy Roman Abramowicz miał objąć klub, a spekulacje o pożegnaniu menedżera i zastąpieniu go młodym, butnym Jose Mourinho narastały z siłą wodospadu, wycedził: – Abramowicz nie ma pojęcia o piłce. Wiem, że jego miecz jest już we mnie wymierzony. Wiem, że nawet jeśli wygrałbym Ligę Mistrzów, zostanę zwolniony. Jego podejście do piłki zmieniło się w Leicester. Tutaj złapał stabilizację psychiczną i dojrzał jako trener, ale powód był prosty – trafił na grupę ludzi, wiedzących, że sukcesem nie jest brak porażki w następnym meczu. Głodnych w stołówce i na boisku. Dzikusów żądnych triumfów. Paradoksalnie reprezentacja Grecji, z którą zawalił sprawę po całości, niewiele różniła się od Chelsea prowadzonej przez niego ponad dekadę temu. Chodzi o podejście do treningów i meczów. Tam miał piłkarzy rozpieszczonych wielkimi tygodniówkami, w Grecji trafił na bandę lanserów i leni. Z tych rodzajów mąki nie ma chleba.

38

Jako zapowiedź meczu Realu z City dostajemy rozmówkę z… Fernando Morientesem.

Jak po tych kilku miesiącach ocenia pan Zinedine’a Zidane’a w roli trenera Realu?

Wykonuje wspaniałą pracę. Niełatwo jest przejąć drużynę w połowie sezonu, w nie najlepszej sytuacji i wpoić jej własną filozofię gry, a do tego tak szybko odmienić obraz zespołu i przywrócić nadzieję kibicom. Jemu się to udało, mimo że brakuje mu takiego doświadczenia, jakie mieli jego poprzednicy na ławce Realu. Ma przed sobą wielką przyszłość.

Kiedy dzielił pan z nim szatnię w Realu, wyobrażał pan go sobie jako szkoleniowca?

Szczerze mówiąc – nie. Nigdy o tym nie wspominał, był bardzo zamknięty w sobie, koncentrował się tylko na swojej pracy, czyli grze w piłkę. Ale kiedy zbliża się koniec kariery piłkarskiej, często zmieniają się priorytety i tak też było w jego przypadku. Dobrze się przygotował do nowej roli i radzi sobie doskonale. Uważam, że może tutaj wyznaczyć pewną epokę i dokonać wielkich rzeczy, chociaż dobrze wiemy, że w Realu nie jest to łatwe. W tym klubie wymaga się wyników. Jeśli one będą, to i Zidane zostanie tutaj na długi czas.

Co najbardziej podoba się panu w Realu Zidane’a?

To, że chociaż dwa miesiące temu mnóstwo ludzi spisało tę drużynę na straty, piłkarze wierzyli w swoje umiejętności i dzisiaj wciąż mają szanse na zdobycie dwóch trofeów. Po tym poznaje się naprawdę wielkie zespoły.

39

Ofensywni urządzili sobie gadki-spadki. O przyszłości Górnika Łęczna:

Wołosik: Drudzy Górnicy, ci z Łęcznej, również nie będą pozostawieni samym sobie. Spore nadzieje związane są z przejęciem kopalni Bogdanka przez firmę Enea.

Olkowicz: Ale przy okazji narosło wiele mitów. Taki jak ten, że ta państwowa firma chce zasypać klub pieniędzmi, a klub – bez względu ekstraklasowy czy pierwszoligowy przenieść się do Lublina. Na razie nie ma o tym mowy. Mitem na pewno jest to, że ekipa z Łęcznej zostanie bez kopalnianego wsparcia. Ono na pewno będzie i z tego, co wiadomo, finansowanie pozostanie na poziomie zbliżonym do dzisiejszego, by klub – w razie spadku – jak najszybciej wrócił do ekstraklasy. Poważnej piłki na Lubelszczyźnie oprócz Łęcznej nie ma. Na dobrego drodze, żeby wrócić do drugiej ligi jest Motor Lublin, ale to… będzie tylko druga liga.

Wołosik: Lokalnie coś trzeba zapewnić mieszkańcom Lubelszczyzny. W Łęcznej mimo mizernej frekwencji trudno o inne rozrywki, a władze kopalni dbają, żeby największą atrakcją były właśnie mecze Górnika. Z kolei w niecieczy wróble ćwierkają, że gdyby z ekstraklasą pożegnała się duma Witkowskich, Termalica, to mogą zrezygnować z dalszego sponsorowania klubu, a przynajmniej w takiej formie, jak obecnie. Przykład małych miejscowości, jak Pniewy, Wronki czy Grodzisk pokazuje, że folklor jest fajny na chwilę, a później ekstraklasa się nudzi. Właścicielom klubu z Niecieczy może się jeszcze nie znudziła, w końcu są w niej ledwie sezon, ale gdyby musieli wrócić do pierwszej ligi (pamiętamy, jak irytowały ich nieudane podejścia do ekstraklasy), mogą powiedzieć: pas.

Najnowsze

Hiszpania

Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Patryk Fabisiak
2
Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Komentarze

0 komentarzy

Loading...