Reklama

Derby Madrytu w finale! Real nie wykoleił się na ostatnim zakręcie

redakcja

Autor:redakcja

04 maja 2016, 22:28 • 3 min czytania 0 komentarzy

„De Madrid al Cielo”, czyli „Z Madrytu do nieba”, mówi jedno z często powtarzanych w Hiszpanii porzekadeł. W tej chwili brzmi ono jednak bardziej autentycznie i szczerze niż kiedykolwiek. Wczoraj euforia wybuchła w czerwono-białej części miasta, dziś natomiast powody do świętowania mają ich sąsiedzi zza miedzy. Real Madryt nie zawiódł i nie wykoleił się na ostatnim zakręcie w drodze do Mediolanu. Tym samym, pod koniec maja czeka nas to, na co po losowaniu par półfinałowych liczyło po kryjomu wielu kibiców – o ostateczny triumf w Lidze Mistrzów po raz drugi na przestrzeni trzech sezonów zmierzą się dwa zespoły ze stolicy Hiszpanii. Czegoś takiego świat jeszcze nie widział. 

Derby Madrytu w finale! Real nie wykoleił się na ostatnim zakręcie

Sam mecz od pierwszych minut wydawał się przedłużeniem starcia na City of Manchester Stadium. Wzajemne badanie się naznaczone niedokładnością. W pierwszym kwadransie jedyną rzeczą, o której da się w jakikolwiek sposób wspomnieć, było zejście jeszcze przed upływem 10. minuty ostoi defensywy i kapitana gości, Vincenta Kompany’ego. Gdy na poważnie zaczęliśmy rozważać zaparzenie sobie kawy albo walnięcie energetyka, nagle zrobiło się 1:0 dla Realu. W 20. minucie Carvajal uruchomił prawą stroną Garetha Bale’a, który wykonał zabójczy centrostrzał. Piłka otarła się jeszcze od Fernando (to jemu ostatecznie zaliczono trafienie samobójcze) i wpadła w same widły.

Teraz zastanówmy się – jak Manchester City mógł zareagować na gola? Potrzebował tylko jednej bramki do awansu, więc istotnie, mógł być cierpliwy. Sami bylibyśmy pierwsi do zganienia Anglików, gdyby ruszyli na hurra, lekceważąc, że przed nimi jedna z tych drużyn, która pół kontry potrafi zamienić w dwa gole. Ale „The Citizens” trochę przesadzili. Rozumiemy, że był czas, że wyczekiwali na okazję, ale momentami przybierało to tak karykaturalną formę, że zastanawialiśmy się, co w tym sezonie ich tak zmęczyło? Że Yaya Toure przeszedł na dietę pierogową to widać nie tyle po sylwetce, co po poruszaniu się. Te ruchy znamy jak nikt inny – „Pączek” Iwański w najlepszej formie. Ale że reszta dostosowała się do niego mobilnością, dynamiką, werwą?

Manchester City walczył o wyrównanie z ikrą godną wegetarianina walczącego o ostatnią porcję schabowego. Czyli, najdelikatniej rzecz ujmując, bez szczególnego zainteresowania swoim celem. Pierwszy naprawdę groźny strzał podopieczni Manuela Pellegriniego oddali dopiero w 44. minucie, gdy Fernandinho z około 16 metrów trafił w słupek, ale w sumie takie „uuu” poczuliśmy dopiero w samej końcówce, gdy Aguero huknął minimalnie nad poprzeczką.

Real w teorii był cały czas o krok od wylotu, o jedną przypadkową kontrę od zakończenia Ligi Mistrzów na półfinale. Ale przy tych atakach City skłamalibyśmy, że ktoś tam odczuwał nerwówkę. Nawet po kolejnych marnowanych setkach raczej się śmiali, niż frustrowali, że brakuje kropki nad i w wyrazie „finał”. Okazało się, że tę postawił już Bale. Manchester City było dzisiaj stać jedynie na obserwowanie ataków Realu, i to też niezbyt uważne, bo wielokrotnie odpuszczali krycie przy dłuższych podaniach za plecy obrońców. Podopieczni Zizou awansowali do finału w pełni zasłużenie, pokazując wyrachowanie właściwe dla zespołu zaliczającego szósty półfinał Ligi Mistrzów z rzędu. „The Citizens” byli dziś natomiast jedną z najgorszych ekip, które mieliśmy okazję obserwować na tym poziomie rozgrywek w ostatnich latach. Ich awans do finału byłoby najzwyczajniej w świecie triumfem bezpłciowości nad futbolem.

Reklama

Finał całkowicie zasłużenie należy więc do Madrytu. Po raz drugi w ostatnich trzech sezonach, historycznie, bezprecedensowo. To dziś bezsprzecznie stolica światowego futbolu i naprawdę ciężko sobie wyobrazić, że jakiekolwiek miasto powtórzy to osiągnięcie w najbliższych latach, a może i najbliższych dekadach.

Zidane – Simeone. Cały ofensywny magiel z Bale’m i Ronaldo kontra żelazna defensywa. Dobrzy znajomi, którzy mijają się na placach, ulicach, w barach. Może właśnie w imię tej fantastycznej historii Manchester City dzisiaj nie chciało w jej napisaniu przeszkodzić?

Najnowsze

Hiszpania

Xavi: Okoliczności się zmieniły. Podjąłem tę decyzję dla dobra klubu

Patryk Fabisiak
1
Xavi: Okoliczności się zmieniły. Podjąłem tę decyzję dla dobra klubu

Liga Mistrzów

Komentarze

0 komentarzy

Loading...